How your love could do |Yoonm...

By deedee_09

86.1K 9.5K 6.5K

"Jesteś moją penicyliną, ratujesz mnie Moim aniołem, moim światem (...) Kochaj mnie teraz" Jimin, który znal... More

Save Myself
Best of me
Get free
Begin
House of Cards
Boy Meets Evil
Savin me
What about us
Awake
Just give me a reason
Beautiful times
There for you
Young forever
Spring day
You are
4 o'clock
Rain
Blood, sweat and tears
Hello
Pied piper
Dive
Smoke clouds
How would you feel?
Shape of you
Fuckin' perfect
Vanilla Twilight
Chasing cars
Photograph
Boy in luv
Crystal snow
Hearts Don't Break Round Here
All I want for Christmas is You
Dna
Sad song
Heaven
First love
Little do you know
Lego House
I'm a mess
Young love
Try
Give me love
Daydream
Mirrors
Perfectly perfect
Love scenario
Heart Shaker
Fake love
Singularity

Butterfly

2K 250 50
By deedee_09

Czarnowłosemu cały ten dzień zleciał spokojnie na tyle, że wręcz nudno. Tak nudno, że w okolicy szesnastej, kiedy stał i czekał przy bramie na blondyna, miał ogromną ochotę zapalić. Dziś jednak lało zdecydowanie bardziej niż wczoraj, więc jedną rękę miał z automatu zajętą przez parasolkę. W drugą po chwili ujął pojedynczego papierosa z paczki.

Musiał przyznać, że przez chwilę się wahał, ale w końcu... To tylko fajka, przecież nie robi nic złego, a Parkowi nie powinno być nic do tego.

Zapalił.

Jimin szedł przygnębiony. Cały dzień był do bani, a każda przerwa spędzona samotnie na powtarzaniu materiału. Ot rutyna, tylko w tym najgorszym wydaniu. Ze spuszczoną głową udał się w kierunku bramy, chcąc ukryć zapuchnięte oczy. Znowu pozwolił sobie na chwilę słabości, gdyż żaden układ nie wyszedł mu dzisiaj dobrze.

Obudził się dopiero, gdy wyczuł charakterystyczny zapach palonego tytoniu. Yoongi znowu to zrobił.

Choć faktycznie pozwolił sobie zapalić, to widząc chłopaka już niespełna kilka metrów od siebie, pospiesznie dokończył papierosa i rzucił go na chodnik, depcząc.

-Hej Jiminie - przywitał się, od razu przechylając parasol tak, aby nie kapało na głowy im obojgu. -Marnie wyglądasz.

-Za to ty hyung widzę, że znalazłeś sobie świetne zajęcie - spojrzał na przygnieciony pet papierosowy. Zrezygnowany wypuścił powietrze. -Po prostu już chodźmy...

-Jeden na dzień, wielkie mi co. Paczka starcza mi na dwa tygodnie - mruknął, zerkając na chłopaka, kiedy już obrał właściwy kurs. -Coś się stało?

-Nie, wszystko jest w porządku, hyung - zdobył się na delikatny uśmiech, z zewnątrz wyglądający prawie jak prawdziwy, lecz w środku przesiąknięty był bólem i sztucznością.

Yoongi odwzajemnił ten delikatny uśmiech, zaraz przenosząc wzrok na chodnik przed nimi. Skoro nic się nie działo, to powinien mu uwierzyć. Tylko... Czemu miał wrażenie, że udawał? Nie chciał jednak dopytywać, to nie jego sprawa. Mimo deszczu dotarli do domu młodszego chłopaka bardzo szybko, więc zatrzymał się przy bramie.

-Tylko nie zmoknij i biegnij szybko do drzwi - pogroził mu palcem zupełnie tak, jakby właśnie poczuł za niego odpowiedzialność. W końcu był od niego starszy, tak powinno być od początku.

-Uważaj na siebie hyung i... nie pal więcej - czym prędzej otworzył bramkę i pognał w stronę drzwi domu, by po chwili za nimi zniknąć, zostawiając starszego całkiem samego.

I tak minęły im kolejne trzy dni. Codzienne chodzenie razem do i ze szkoły sprawiało, że ich relacja powoli przeistaczała się w coś więcej od bycia tylko znajomymi z widzenia. Jakby nie patrzeć, byli poniekąd sąsiadami, ale nie w tym tkwił sęk. Ta dwójka wreszcie zaczęła rozmawiać ze sobą trochę więcej niż zwykłe "cześć" czy "jak w szkole?", ich rozmowy zaczęły dotyczyć wszystkiego.

Tego dnia znów przyszli razem, jednakże nie mogli już razem wrócić. Yoongi został poinformowany, że ten kończy dziś swoje zajęcia później, więc nie zamierzał na niego czekać i od razu po swoich lekcjach jedyne, o czym marzył to szybkie przedostanie się do domu i spokojne przeżycie do dnia następnego.

Wtedy jednak spostrzegł się, że w torbie brakuje mu bluzy, która prawdopodobnie została na sali w szkole. I niestety musiał się cofnąć. Wydawałoby się, że nie ma już tutaj nikogo, gdyż faktycznie na korytarzach nie minął żywej duszy. Lecz kiedy chciał wejść na salę gimnastyczną, ujrzał zapalone światło, dlatego bardzo spokojnie uchylił jej drzwi, chcąc się przekonać, kto się tam chowa. No i ujrzał... Jimina.

Na sali nikt go nie oceniał. Był sobą w tej najczystszej i najdelikatniejszej postaci. Był tym Jiminem, który na co dzień siedzi cicho gdzieś w zakamarkach serca i tylko czeka, aby się uwolnić, wyjść z klatki, jednocześnie nie pragnąc rozgłosu.

Piękno ukazane większej ilości osób powoli traci na wartości, powszednieje.

Słysząc kolejne takty muzyki, poruszał się spokojnie, jednocześnie zdecydowanie, bo wiedział, że tylko w taki sposób będzie wolny. Bez złośliwych komentarzy, bez jadowitych uśmieszków. Nawet jego własne ciało mu nie przeszkadzało, bo nie miało nic do gadania, gdy dusza latała gdzieś w powietrzu. Pochłonięty tańcem nawet nie zauważył, że ktoś mu się przygląda.

Yoongi po prostu stał i nieustannie obserwował wszystko to, co dane mu było ujrzeć. Przecież to był właśnie on, Jiminie. Ten karzełek, o którym krążyło tyle nieprzyjemnych plotek dotyczących absolutnie wszystkiego. Figury, poruszania się, fryzury, nóg, dłoni, głosu, zachowania...

To wszystko gdzieś się teraz zatraciło, a on sam czuł, że to nie prawda.

Wyglądał nieziemsko, tak lekko i dokładnie, jak motyl, o którym można było usłyszeć w akompaniamencie. Nie mógł się powstrzymać przed wejściem głębiej do sali, a wtem oparł się o ścianę przy drzwiach i oglądał dalej, zaś kiedy piosenka dobiegła końca, a wraz z nią układ... Po prostu zaczął bić mu brawo.

Gdy wszystko ustało, a wraz z końcem usłyszał klaskanie, zaskoczony Jimin obrócił się w kierunku źródła dźwięku. Natychmiast się spiął i z pokaźnym rumieńcem podszedł szybko do telefonu, aby wyłączyć muzykę. Po tym nie poruszył się ani na krok, wciąż ściskając urządzenie w dłoniach.

Chciał zniknąć, bo ktoś go widział w jego najpiękniejszym momencie. Wtedy, gdy był cały na wierzchu

-To było świetne! - krzyknął bez chwili wahania. -Nie wiedziałem, że tańczysz, ale jeśli robisz to w ten sposób, to rób to częściej! - uśmiechnął się szeroko, po czym odbił plecami od ściany, aby do niego podejść.

Blondyn obrócił delikatnie głowę w jego kierunku. Nadal się nie poruszał. Oddech spłycił do niezbędnego minimum. Nie chciał pochwał i litości. Chciał swojej samotni, która została naruszona

-Nie mów tak, hyung - wyszeptał ledwie słyszalnie.

-Nie potrafię, muszę to powiedzieć - stwierdził, po czym wyciągał rękę w jego kierunku i poczochrał mu nią włosy. -Dobra robota, Jiminie.

-Nie mów tak, rozumiesz? - powiedział już nieco głośniej, unosząc głowę do góry. Na jego twarzy pojawił się grymas. To co tutaj robił, według niego nie było ani piękne, ani wzniosłe. Po prostu było. Tańczył sam dla siebie, nie dla pochwał.

Dlatego uważał że to co mówił starszy, było z litości nad taką tłustą świnią

-Nie rozumiem dlaczego - skrzywił się, cofając rękę, po czym je obie schował do kieszeni spodni, gdyż bluza dalej leżała gdzieś na trybunach.

-Po prostu tak nie mów. Nie chcę komentarzy z litości, rozumiesz hyung? Co to tutaj zobaczyłeś... zapomnij, dobrze? - spojrzał na niego ze smutną nadzieją w oczach. Przecież gdyby ktoś się dowiedział o tym że tańczy, życia by nie miał.

-Jakiej litości? - otworzył szerzej zdumione oczy. -Nie chce zapominać, naprawdę mi się podobało - odparł, a na jego usta wkroczył ponownie szeroki uśmiech. -Ale nikomu nie powiem, jeśli tak ci na tym zależy.

-Nie mów, proszę. Jeśli ktoś się o tym dowie, nie będę mieć życia – przyznał, szybko zgarniając swoje rzeczy. -Idziemy? Pewnie długo na mnie czekałeś...

-Ej ej, przecież powiedziałem, że nie powiem - przewrócił oczami, kierując swe kroki w kierunku trybun, na których leżała jego czarna bluza. -Właściwie to nie, sam niedawno skończyłem.

-Nie musisz kłamać - uśmiechnął się do niego przepraszająco i chwycił swój plecak, do którego włożył przewiązaną wcześniej w pasie koszulę w kratkę.

-Głupi Jiminie - stwierdził, kręcąc głową. Niedbale zarzucił bluzę na torbę na ramieniu, kierując się następnie do wyjścia z sali.

Nie rozumiał. Co było złego w tym, co robił?

-Dzisiaj znowu pada? - naciągnął kaptur swojej bluzy na głowę, a gdy wyszli z sali natychmiast się o tym przekonał, że tak. Padało. I to nawet bardziej niż wczoraj.

-Niestety, oby nas nie zalało - mruknął, stając z nim ramię w ramię. Znów wyciągnął parasolkę i rozłożył ją, wychodząc spod dachu. -Chodź, pewnie nie masz swojego - pochylił go nieco w jego stronie.

-Przepraszam, dzisiaj też zapomniałem - zaśmiał się cicho, a zimny wiatr dmuchnął mu prosto w twarz, wywołując nieprzyjemne deszcze.

-Naaah, chodź tu – znowu wywrócił oczami i wyciągnął do niego rękę, by następnie przyciągnąć go blisko. -Czemu tak się tego wstydzisz?

-Mojego tańca? Nie ma się czym chwalić, bo to nie jest nic szczególnego. Poza tym... niektóre osoby mógłby uznać za zabawne, że taka świnka jak ja próbuje tańczyć - przyznał z żalem.

-E? Świnka? Myślałem, że to tylko plotki i faktycznie nikt cię tak nie nazywa - spojrzał na blondyna, zaraz zaciskając usta w wąski pasek. Był zniesmaczony tym, czego właśnie się dowiedział.

-To nic takiego, w sumie to już się przyzwyczaiłem. Czasami myślę, że to nawet prawda - szepnął ledwie słyszalnie. Dziwnie się czuł opowiadając o tym komuś, nawet jego własna matka nie wiedziała.

-Nie jesteś gruby! Ale zaczynam sądzić, że głupi - odparł, wzdychając ciężko.

Przechodzili tuż obok ulicy, na której były wielkie kałuże, więc w momencie gdy przejeżdżał tir, o mały włos woda by ich nie ochlapała. Na szczęście zabrał znad nich parasol i zasłonił od boku. Może trochę zmokli w ten sposób w głowy, ale nie w takim stopniu, jak by to zrobili, gdyby nie zwinny ruch Yoongiego.

-D-Dziękuję... Gdyby nie ty, teraz pewnie bym płynął - zaśmiał się, jednak od razu posmutniał. -Nie jestem głupi, po prostu... tyle osób mi to mówi, że zaczynam wierzyć w prawdziwość tych słów.

-Kto na przykład? - spytał, na powrót osłaniając ich trzymanym parasolem.

-Nieważne,. Wystarczy, że mi to nie przeszkadza i tobie też nie powinno - liczył na to, że Yoongi nie będzie drążył tematu, bo nie miał siły, żeby o tym rozmawiać.

Yoongi nie chciał naciskać, jednak to, czego się dowiedział brzmiało, jakby w ich szkole mobbing kwitł w najlepsze. Zrobiło mu się przykro, w końcu sam był jej reprezentantem.

Poza tym był starszy. Jego obowiązkiem było pomagać młodszym nie tylko w problemach z nauką, ale też ogólnie, poza sferą nauczania.

-Nie słuchaj ich, wyglądasz normalnie - stwierdził, czochrając mu włosy. -Poza tym jest piątek, nie zobaczysz ich przez kolejne dwa dni.

-Hyung, mi jest naprawdę wszystko jedno, ale... ty nie powinieneś zawracać sobie tym głowy. Możesz mieć przeze mnie problemy - zagryzł wargę, gdy przypomniał sobie sytuację z rana. On to pół biedy, bo i tak był wyśmiewany, jednak bardziej bał się o Yoongiego.

O to, że przez taką osobę, jak Jimin straci swoją reputację

-Przez ciebie? Bo co? Bo z tobą rozmawiam? - prychnął, kręcąc głową.

-Tak, bo... zresztą spójrz na mnie. Kim jestem ja, a kim jesteś ty? Nie uważasz, że są bardziej interesujące osoby?

-Znaczy no, ja jestem przystojniejszy - zauważył, zaczynając się śmiać. -Ale nie uważam, żebyśmy się jakoś bardzo różnili.

-Ja widzę, ale skoro tak uważasz... - udał powagę, jednak po chwili się roześmiał. -Jesteś pierwszą osobą, która tak mówi

-Bo ja jestem Min Yoongi, jedyny taki i niepowtarzalny - wtórował mu śmiechem, kiedy skręcali w ich ulicę.

-A ja jestem Park Jimin i nadal nie wiem, co jest we mnie takiego, że ze mną rozmawiasz - uśmiechnął się, po czym speszony odwrócił wzrok.

-No jesteś, trzeba czegoś więcej? - rzucił niewiele myśląc, zwracając ku niemu wzrok. I znów uśmiechnął się szerzej, ujrzawszy jego speszenie.

-Nie wiem. Myślałem, że aby zwrócić twoją uwagę potrzeba czegoś więcej niż brawura i narażenie się na złość hyunga - wiedział, że starszy się w niego wpatruje, dlatego ani myślał odwzajemnić spojrzenie

-Nieee, jestem prosty w obsłudze - mrugnął do niego. -Skoro ja poznałem tajemnicę, będzie fair, jeśli ty poznasz moją.

-Jesteś pewien, że chcesz mi coś zdradzać? W końcu to nie jest żadna wymiana, tajemnica za tajemnicę - powiedział cicho.

-Wiem, że nie - uśmiechnął się lekko. -Ty tańczysz, a ja piszę piosenki.

-Naprawdę? Komponujesz? - natychmiast spojrzał na starszego. W jego oczach pojawiły się iskierki zachwytu, bo poczuł, że w końcu w jakiś sposób jest z kimś podobny.

I nie jest sam na świecie.

Czarnowłosy pokiwał głową.

-I akompaniuje je na pianinie. Ale nikt o tym nie wie, więc ćsiii - przytknął sobie palec do ust, dając mu wyraźny znak, aby nikomu słówka nie pisnął.

-Nikt nie wie? Przecież na pewno pięknie grasz, czemu nie... - ugryzł się w język. Sam nie chciał ujawniać się światu, więc z jakiej racji miał dawać komuś reprymendę za to samo?

-No widzisz, tutaj właśnie tkwi sęk. Ty nie słyszałeś jak gram... A ja widziałem, jak tańczysz - rzucił mu kątem oka spojrzenie.

-Czy... Zagrałbyś kiedyś dla mnie, hyung? - spytał nieśmiało, choć wiedział, że może to głupie.

Mimo to bardzo chciał usłyszeć czyjąś grę. Sam był bardzo wrażliwy na takie rzeczy, a świadomość, że Yoongi tworzy cudowne melodie natychmiast wprawiła go w dobry humor.

-Skoro i tak już wiesz, to czemu nie... ALE STAWIAM WARUNEK! - niemal krzyknął, wykręcając usta w iście szatański uśmieszek.

-Jaki znowu? - lekko się wystraszył podniesionego głosu starszego, przez co drgnął.

Uśmiech bruneta przybrał radosny wyraz, sięgający od ucha do ucha.

-Będę mógł przyjść i popatrzeć, jak tańczysz.

-Ale wiesz hyung, ja nie wiem, czy potrafię tańczyć... Przy kimś...

-Siądę sobie gdzieś przy ścianie. Zupełnie, jakby mnie nie było.

-Ale będziesz... Poza tym widziałeś tylko kawałek układu, reszta na pewno ci się nie spodoba - zaczął się gorączkować. Mało brakowało, a by się rozpłakał.

-Hmpf – burknął, niczym urażona dziewczyna i tak samo dumnie, jak one uniósł głowę, idąc wyprostowany. -W takim razie nie zagram.

-Nie, nie... - zaczął nerwowo machać dłońmi na wyprostowanych rękach. -No... No dobrze, niech będzie, ale pewnie i tak mnie wyśmiejesz.

-A przestaniesz ty z końcu robić z siebie ofiarę? - rzucił, zaciskając palce na rączce parasola. -Ja rozumiem, jak się czujesz. Jednak ścierpieć nie mogę, kiedy tak cały czas o sobie mówisz. Wierzysz w to całe gadanie? Bo tak brzmisz.

-Tak, wierzę w to wszystko. Bo to prawda. Przez lata mi to powtarzano, więc nie mogą się mylić, tak? - spojrzał na niego z wyrzutem.

-Otrząśnij się, może robią to z zazdrości, cholera wie. Ja się już wypowiedziałem, co o tym sądzę... Nie wierz w takie pieprzenie – przystanął, bowiem doszli pod sam dom blondyna. Nachylił nieco parasol bardziej na bok tak, aby uchronić go lepiej przed deszczem choć na chwilę. -Leć do domu.

-To... Do poniedziałku, hyung - nie zważając na deszcz, powoli posnuł się w kierunku domu, zamykając za sobą bramkę.

Było mu wszystko jedno czy zmoknie, nawet nie obracał się za siebie. Jedyna osoba, która chciała z nim rozmawiać, była mu odebrana na dwa dni.

Continue Reading

You'll Also Like

45.2K 2.8K 20
[ZAKOŃCZONE] Gdzie Taehyung ma rok na znalezienie prawdziwej miłości, a Jimin jest "zwykłym" nastolatkiem. Lub Taehyung przypadkiem wpada na niższeg...
10.8K 593 44
« Park Jimin trafia do szpitala psychiatrycznego z objawami depresji i zaburzeń odżywiania. Spotyka tam Min Yoongiego, który podczas pierwszego spotk...
35.5K 1.1K 45
Czy jedna wiadomość może zmienić relacje którą mieli dotychczas?
369K 36.5K 35
Co jeśli dwóch chłopaków mają identyczne kurtki i wychodząc z kawiarenki, zakładają nie swoją odzież? "Oddaj mi moją kurtkę, złodzieju" {taekook; pob...