[POPRAWIONY]
Rozdział dedykowany dla My_Idiotki czyli xDJaTOJaxD i Tenczowe_Kakao za przemiłe oraz bardzo motywujące wiadomości❤
☆Annabeth's POV☆
Kiedy Carmen wybiegła ze stołówki pomiędzy nami zapadła cisza. Widziałam, że się o nią martwili. W końcu spędzili ze sobą ładne parę lat i jeszcze wiele przed nimi. Są jak rodzina. Tak jak my w obozie. Spojrzałam na zdziwionego Percy'ego. On tak ja nie do końca wiedział, dlaczego Carmen upierała się przy swoim, chociaż reszta twierdziła zupełnie inaczej. I jeszcze dziwne zachowanie Francesci. Tak jakby znała prawdę albo chociaż domyślała się, co się stało. Spojrzałam na nią. Miała niepewną minę. Nagle poderwała się z miejsca i klnąc pod nosem po starogrecku, pobiegła za przyjaciółką. W drzwiach minęła się z Nico, którego o mało nie startowała. Czekaj co? Wróciłam wzrokiem do osoby przy drzwiach. Tak, to na pewno był Nico, który, jak tylko dostrzegł mnie w tłumie uczniów, kazał nam do siebie podejść. Szturchnęłam Percy'ego, który zdążył już wrócić do swojej mało apetycznej papki, podawanej dziś na obiad. Jak on może w ogóle na to patrzeć? Wracając, Percy popatrzył się na mnie zdezorientowany. W końcu śmiałam przerwać mu jedzenie czegoś normalnego, a nie niebieskiego. Dyskretnie wskazałam mu chłopaka czekającego na nas przy drzwiach, który z każdą chwilą niecierpliwił się coraz bardziej.
- Wiecie co... Percy i ja musimy się już zbierać... - powiedziałam.
- Przecież są jeszcze lekcje - zdziwił się David.
- No tak... ale dyrektor prosił nas, żebyśmy przed końcem przerwy do niego podeszli. - Mój chłopak spojrzał na mnie znacząco. Skinęłam głową i chwyciłam swoją tacę, aby po drodze ją odłożyć. To samo zrobił Percy.
- To w takim razie do jutra. - Felix uśmiechnął się do nas smutno, a reszta coś mruknęła pod nosem na pożegnanie.
Szybko znaleźliśmy do przy drzwiach. Kiedy tylko się tam dotarliśmy, Nico chwycił nas za ręce i bez ostrzeżenia weszliśmy w cień. Słyszałam wiele głosów zagubionych dusz, które namawiały mnie do puszczenia ręki syna Pana Śmierci. Jednak zanim zdążyłam w jakikolwiek sposób zareagować, znaleźliśmy się przy ławce, na której siedzieliśmy wcześniej z Carmen.
- Za szybko - mruknął syn Hadesa, który niezdarnie na niej usiadł.
- Czy tobie odbiło?! - krzyknął Percy tym samym, zwracając na siebie uwagę osób w okolicy. Uciszyłam go szybko. - Nie możesz nas wcześniej jakoś poinformować o swoich zamiarach? - spytał już spokojniej za to tonem małego dziecka. Nico tylko wzruszył ramionami.
- Nikt w tej szkole nie zwraca uwagi na innych, więc postanowiłem wtopić się w tłum.
- To znaczy? - zapytałam, siadając obok niego i podając mu kawałek batonika z ambrozji, który przyjął z wdzięcznością.
- Jestem tu niecałe dziesięć minut, a już dwie osoby zdążyły na mnie wpaść.
- Ta przed chwilą to była Francesca. Przyjaciółka tej heroski, którą mamy sprowadzić. Wybiegła chwilę przed nią.
- Taka średniego wzrostu, czarne włosy, brązowo - miodowe oczy?
- Tak. Skąd wiesz? - zdziwił się Percy.
- Była pierwszą osobą, która na mnie wpadła.
- Jakieś przemyślenia? - spytał Percy, poruszając znacząco brawiami. W odpowiedzi Nico zmroził go wzrokiem, a ja się zaśmiałam, po czym zadałam nurtujące mnie pytanie:
- Co ty tu robisz?
- Chejron prosił, żebyście się pośpieszyli.
- Taaaaaa - mruknął syn Posejdona - To nie będzie takie proste, bo mamy mały problem.
- Jaki? - syn Hadesa zmarszczył brwi.
- Jest tu Kelli, Tammi, jakaś Jennifer i jeszcze jedna empuza. Co gorsza. Jennifer podobno mieszka obok Carmen.
- A co one tu robią?
- Nie wiemy, ale najprawdopodobniej chodzi o tę heroskę.
- I tylko z jej powodu jest tutaj cała czwórka? - Nico powiedział to, nad czym sama się zastanawiałam.
- Ja rozumiem, że lubią sobie podjeść, no bo kto nie lubi - wtrącił Percy - no ale żeby było ich aż cztery?! Przecież one by się nią wszystkie nie najadły! Przecież ją widzieliście. Chuda jak... no... brakuje mi słowa...
- Patyk? - podpowiedziałam.
- Dokładnie! - potwierdził.
- Czyli wychodzi na to, że to będzie jakaś grubsza sprawa, a nie tylko przekąska. No bo skoro tak się nią zainteresowali to musi być ważna.
- Jest nieświadoma - mruknął zrezygnowany Percy.
- No i co z tego? Może chcą ją jako kartę przetargową z Olimpem? - myślał głośno syn Hadesa.
- Co masz na myśli? - zainteresowałam się.
Nico westchnął.
- Coś się zaczyna dziać.
- A konkretnie?
- Na razie wiemy tylko tyle, że wzrosła aktywność potworów wokół obozu. Nowym herosom coraz trudniej się do niego dostać bez pomocy.
- To co ty tu robisz?! - Tym razem to ja się zdenerwowałam. - Przecież to nieodpowiedzialne! Nie mówiąc o tym, jak strasznie niebezpieczne! I to dla dziecka jednego z Wielkiej Trójki!
- Ciiiiiiiiiiiiiii - uciszyli mnie, na co się skuliłam i dodałam szeptem:
- A więc co masz na swoje usprawiedliwienie?
- Olimp milczy a bogini Irys ma gorsze dni albo jej po prostu ciasteczka nie wyszły. Niektórych iryfonów nie chce wykonywać. Pozostaje na nie głucha.
- A telefon? - spytał Percy. - Nie mogliście zadzwonić?
- Z powodu potworów w okolicy obozu Chejron wolał nie ryzykować ściągnięcia na was dodatkowych kłopotów.
- Ale jak mógł Ciebie wysłać? Dziecko jednego z Wielkiej Trójki... - Nie mieściło mi się to w głowie. Jak on mógł być tak nieodpowiedzialny?
- Nie miał wyjścia. - Moje przemyślenia przerwał Nico - było to najszybsze i wbrew pozorom najmniej ryzykowne działanie, jakie mógł podjąć. Poza tym, zgłosiłem się na ochotnika. Znudziło mi się ciągle siedzenie w obozie.
- A kiedy wracasz?
- Muszę wrócić najszybciej, jak się da. Was też to dotyczy. Możecie być niedługo potrzebni.
- Mam nadzieję, że po jutrze, zaraz po zakończeniu roku uda nam się ją zabrać.
- Aha. A wiecie coś o niej?
- Carmen Cortez, 16 lat, uwielbia tańczyć i rysować, mieszka z mamą, tata zostawił ich, jak była mała, miała też brata, ale to temat tabu, ponieważ ilekroć jego temat zostaje poruszony, ona robi się nerwowa i dość nieprzyjemna... - wyrecytował Percy.
- Czekaj - przerwał mu Nico. - Cortez?
- Czy z całego mojego wywodu wyłapałeś tylko jej nazwisko?
- Tak... znaczy nie! Słuchałem cię uważnie, ale teraz powiedz mi czy jesteś pewien, że ma na nazwisko Cortez?
- Na pewno - przytaknął. - A co?
- Mam wrażenie, że gdzieś już to nazwisko słyszałem...
- Jej mama jest dość znana w świecie biznesu i architektury - wtrąciłam. - Nic dziwnego, że skądś je kojarzysz. Chyba tylko nieliczne osoby, o niej nie słyszały.
- No załóżmy - skrzywił się. - A wiecie może coś więcej? No nie wiem... na przykład boskiego rodzica? Jakieś podejrzenia?
- Nic - powiedział Percy.
- Nie jesteśmy pewni - poprawiłam go, na co on spojrzał się na mnie dziwnie. - Ale tym bym się raczej nie sugerowała.
- Rozumiem - przytaknął Nico. - Dobra było miło, ale muszę znikać.
- I to dosłownie - zaśmiał się Percy, ale widząc wzrok syna Hadesa, szybko dodał. - Oj no weź! Tylko żartowałem.
- To do jutra - mruknął w odpowiedzi i rozpłynął się w cieniu.
- No cześć - odpowiedział Percy, chociaż Nico nie mógł już tego usłyszeć. - No to co? - zwrócił się do mnie. - Idziemy na zajęcia?
- Chyba nie mamy wyboru - westchnęłam. Mój chłopak chwycił mnie za rękę i razem poszliśmy na pozostałe lekcje.
1087 słów + notka. Jejku strasznie was przepraszam, że tak długo nie dodawałam, ale miałam małe problemy. Wiele osób prosiło mnie o Nica, więc oto on. Mam nadzieję, że wam się podobało i że nie muszę przypominać jak miło robi mi się na widok gwiazdek i komentarzy😶.
Co więcej, dobiliśmy do ponad 1 tyś wyświetleń💪🎉! Za co naprawdę bardzo wam dziękuję❤! Nie spodziewałam się tego i jestem bardzo miło zaskoczona😄. Do następnego.
~fanka13