Merthur w świecie alternatywn...

By oOnuce3

20.3K 1.3K 178

Opowiadanie przedstawia życie Arthura i Merlina w świecie alternatywnym, gdzie Mordred zginął, a przeznaczeni... More

Rozdział I.
Rozdział II.
Rozdział III.
Rozdział V.
Rozdział VI.
Rozdział VII.
Rozdział VIII.
Rozdział IX.
Rozdział X.
Rozdział XI.
Rozdział XII.
Rozdział XIII
Od autora
Bonusowy rozdział 1

Rozdział IV.

2K 144 12
By oOnuce3

Merlin wszedł po cichu do domu by nie obudzić Gajusza, nie wiedziałby co mu powiedzieć. W pokoju rzucił się na łóżko i mimo niemiłego zakończenia wieczoru, nie potrafił powstrzymać coraz to szerszego uśmiechu, co chwilę wychodzącego na jego twarzy. Pierwszy raz przytrafiło mu się coś tak cudownego. Spełnienie najskrytszego marzenia. Nigdy by nie pomyślał, że Arthur lubi go również w ten sposób. Zasnął z uśmiechem na ustach i po raz pierwszy w życiu przespał całą noc jak skała.
Rankiem poczuł gwałtowne szarpnięcie i tak raz za razem, aż w końcu zaczęło go to irytować. Strzepnął źródło irytacji ręką i przewrócił się na drugi bok, ale szarpanie wróciło ze zdwojoną siłą. Usłyszał głośne
- Wstawaj chłopcze! Jesteś już spóźniony.
- Co? - zerwał się do siadu.
- Ładnie to tak po nocy wracać? Czy ten rozpieszczony książę nie wykorzystuje cię zbytnio?
Merlin uśmiechnął się głupkowato potrząsając przecząco głową.
- Zbieram się, zjem w drodze - zarzucił na siebie ubranie, porwał jabłko ze stołu i pognał do wyjścia. - Pa! - rzucił w biegu i wyszedł trzaskając drzwiami.

Trochę bał się konfrontacji z Arthurem, gdy wszedł do jego komnaty, stwierdził, że książę już wyszedł. Było aż tak późno? Pranie stało tam, gdzie je zostawił wczoraj, listy zabrano, a stół nie pełnił już roli biurka, bo nie było na nim inkaustu i stosu papierów.
Wysprzątał pokój najszybciej jak umiał, nie używał magii, bo bał się, że wejdzie ktoś obcy i wszystko by wyszło na jaw. Usłyszał pukanie. Otworzył, w drzwiach stanęła lady Morgana, ucieszyła się na jego widok.
- Dzień dobry Merlinie! - wyśpiewała radośnie zarażając go dobrym humorem.
- Cześć Morgano. - Odwzajemnił uśmiech.
- Szukam Arthura, nie wiesz gdzie jest? - spytała zaglądając przez ramię chłopaka.
Merlin w odpowiedzi uśmiechnął się krzywo kręcąc głową.
- Nie mówił gdzie idzie?
- Nie... - Uznał, że nie musi jej informować, że spóźnił się do pracy.
- W porządku - powiedziała. - Jakaś sprzeczka? - spytała ściszając głos, pochylając się ku niemu delikatnie z podejrzliwością.
- Skądże! - odparł natychmiast. - Po prostu nie mówił dokąd idzie. Nie jesteśmy nierozłączni, nie zawsze sobie mówimy wszystko... - Zaśmiał się nerwowo wspominając ostatni wieczór. - Nie martw się, jak go znam pewnie się leni i unika obowiązków.
Morgana parsknęła rozbawiona.
- A ty co taka zadowolona?
- Och... Bo wiesz... - Popatrzyła na boki. - Znasz to uczucie, kiedy wiesz, że ktoś zna twój największy sekret i akceptuje w tobie wszystko?
Merlin popatrzył na nią uśmiechając się i czekając na kontynuację.
- Och, nieważne... Jest coś przez co szukam Arthura jak głupia. Przyjechały kandydatki! - wyszeptała podekscytowana.
- Nie rozumiem - wycedził zaniepokojony.
- Kandydatki na żonę dla Arthura.
Merlinowi momentalnie serce opadło do żołądka. Poczuł jakby stąpnął dwa schodki w dół zamiast jednego.
- Widziałam je - kontynuowała - jak nie poprosi o rękę żadnej z nich, uznam, że zwariował. Są piękne, uzdolnione i naprawdę poważane.
- Racja - powiedział udając zachwyt - Żeby nie wybrać takiej kobiety to trzeba by być szaleńcem.
- Zapewne siedzi gdzieś sam, on zawsze unikał swat. Najwyższa pora aby wreszcie się ożenił. - Pokręciła głową. Złapała Merlina za dłoń oburącz zamykając ją w uścisku. - Trzymaj się ciepło Merlinie - powiedziała.
Speszony chłopak pozdrowił ją gestem i odeszła. Już miał zamykać drzwi, gdy Arthur je zatrzymał. Merlin odskoczył żeby mógł przejść. Lady Morgana musiała spostrzec wchodzącego do komnaty księcia, bo zakrzyknęła za nim z drugiego końca korytarza po czym weszła do pokoju zamykając drzwi.
- Arthurze, szukałam cię - powiedziała.
Książę przewrócił oczami stojąc tyłem do nich.
- Nie uciekaj znowu - zagroziła palcem. - Przynajmniej na nie zerknij. A nóż może któraś przypadnie ci do gustu - prosiła. - Nie chcę żeby przyszły król został starym, bezdzietnym kawalerem. - To powiedziawszy puściła oko Merlinowi, któremu wcale nie było do śmiechu.
- Mówisz tak - powiedział Arthur - bo sama niedługo wychodzisz za mąż...
- Postaraj się nie zrobić wstydu ojcu i sobie. Po południu wszyscy cię oczekują.
Lady Morgana pokręciła głową zawiedziona, że Arthur nawet nie zechciał na nią spojrzeć.
- Spóźniłeś się... - powiedział blondyn, gdy Morgana zamknęła za sobą drzwi. W głosie zabrzmiała nieprzyjemna nuta.
- Przepraszam... - powiedział cicho Merlin.
- Znajdź dla mnie mój odświętny kaftan - wycedził szybko. Z wczorajszej uprzejmości nie pozostał żaden ślad.
Merlin uznał, że pewnie chciałby udawać, że wczoraj nic się nie wydarzyło. Poczuł ukłucie w sercu. Ciekawe, czy jakby teraz upadł bez ducha Arthur by zareagował. Pewnie nawet by nie zauważył, bo był odwrócony plecami, odgradzając się od niego jak murem. Chłopak bez słowa zaczął grzebać w szafie żeby mieć to jak najszybciej z głowy. Nie chciał go drażnić, teraz mogło zdarzyć się wszystko. Mógł stracić pracę, bo jak to powiadają, łaska pańska na pstrym koniu jeździ. Wczoraj książę był czarujący, a dziś znów nieznośny i arogancki. Chociaż, pomyślał Merlin, z Arthurem przynajmniej jest o tyle dobrze, że nie był aż tak nieprzewidywalny. Częściej raczej zachowywał się niemiło niż wspaniałomyślnie.
Bolało go to jak otwarta rana. Najpierw Arthur dał mu płonną nadzieję, a potem zbył. W przeciwieństwie do niego Merlin był w nim zakochany co ugodziło prosto w jego serce. Teraz pójdzie wystrojony na zabawę, otoczony pięknymi i bogatymi niewiastami, padającymi mu do stóp, a Merlin będzie biegał nalewając im wino.
Wyczyścił czerwony, ćwiekowany kaftan Arthura i położył go na łożu, bez słowa.

Na sali zebrały się znane persony, a poza kobietami stanu wolnego, byli tu również zwykli goście, ciekawi, czy książę Arthur zechce zdecydować się na którąś niewiastę. Merlin z ponurą miną kręcił się niedaleko Arthura na bezpieczną odległość, jednocześnie będąc na skinienie jego małego palca.
- Merlinie, zechciałbyś nalać mi wina? - spytała lady Morgana z olśniewającym uśmiechem. Chyba tylko głupiec nie zauważyłby jaka jest piękna.
- Oczywiście pani. - Ukłonił się i napełnił jej kielich czerwonym winem.
Jej status onieśmielał mężczyzn i wzbudzał zazdrość w niejednej kobiecie. Na dodatek była taka miła, miała dobre serce i tym urzekła Merlina i Ginewrę. Była ich przyjaciółką pomimo swojej pozycji na dworze. Atmosfera się zagęściła gdyż podszedł do nich Arthur.
- Wołałem cię Merlinie - wycedził przez zęby.
- Nie bądź niemiły - skarciła go Morgana - nalewał mi wina.
Odeszła zarzucając wspaniałymi lokami. Brunet zawiesił na niej oko, bo wolał to niż konfrontację z błękitnymi oczami księcia.
- No i co się tak gapisz? - spytał ze złośliwym uśmiechem. - Może ją lubisz?
Merlin spiorunował go wzrokiem.
- Tak, lubię lady Morganę. Jej wdzięki oczarowały nawet takiego obwiesia jak ja.
Arthur parsknął. Poszedł w kierunku lady Morgany. Chłopak obserwował, jak przystaje chwilę z nią rozmawiając. Potem wziął ją za rękę prowadząc przed grajków, gdzie pary wirowały w tańcu. Nie wiedział co ma o tym myśleć. Może książę chciał dać mu do zrozumienia, gdzie jest jego miejsce. Być może tak było, ale nie był on smutny z powodu Morgany tańczącej z kimś lepszym od niego. Zabolało go, że to właśnie Arthur z kimś poszedł, z jakąś kobietą i nieistotne z jaką. Kto wie... Może dziś wybierze odpowiednią kandydatkę na żonę.
Odstawił dzban z winem i wyszedł z sali zastanawiając się dokąd pójść. Czuł wrogość Arthura, po tym co wczoraj zrobił wątpił aby udało się odbudować to co było kiedyś. Tyle czasu Merlin starał ukrywać swoje uczucia do niego by nie zniszczyć ich przyjaźni. A ten bałwan, pomyślał chłopak, zniszczył wszystko w parę minut. Zaczął poważnie kwestionować prawdziwość tej przyjaźni. Może zajdzie pracę w zamku Lohengrina. Tam nie musiałby się nawet kryć ze swoim darem, ponadto miał wrażenie, że książę go polubił. Przykro mu było na myśl o zostawieniu przyjaciół, ale kto wie... Może niedługo sytuacja go do tego zmusi.
Kiedy tak stał oparty o ścianę, a jego myśli obierały kurs na najczarniejsze wizje, zagadała go służka Gwen.
- Cześć - przywitała Merlina przyglądając mu się uważnie.
- Cześć Gwen - pozdrowił ją zmuszając się do uśmiechu. Dziewczyna wyczuła jego ponury nastrój.
- Co ci jest? - spytała zmartwiona.
- To nic takiego - odpowiedział starając się nic po sobie nie pokazywać, ale głos zdradliwie mu się załamał. Czuł, że nie wytrzyma dłużej i odszedł pospiesznie, a w jego oczach wezbrały łzy przesłaniając widok. Pragnął szybko zaszyć się w jakimś zacisznym miejscu. Nie obchodziło go już nic. Niech Gwen myśli co chce, pomyślał.

Arthur ukłonił się Morganie, a ona poszła w jego ślady powtarzając ten gest. Próbował znaleźć Merlina w tłumie. Od kiedy zabrał ją do tańca nie mógł go nigdzie zobaczyć. Przez chwilę pozostawiona na parkiecie Morgana zaczynała zmierzać do stołu, lecz nie zdążyła postąpić nawet trzech kroków i już Lohengrin zaprosił ją do tańca.
Książę dostrzegłszy Ginewrę odciągnął ją na bok.
- Nie widziałaś Merlina?
Gwen zapytana popatrzyła po kątach, nie bardzo wiedząc co powiedzieć.
- Był tam - wskazała drzwi wychodzące na korytarz - ale dziwnie się zachowywał... - dodała. - Stał sam, a jak spytałam czy wszystko u niego dobrze to mnie zbył i odszedł. Był jakiś przygnębiony panie.
Arthur się skrzywił. Po raz kolejny zrobił coś głupiego i wyżył się za to na Merlinie. Kiedy przypominał sobie czułości jakimi się obdarzali nawzajem z Morganą w jego komnacie, aż go mierziło.
- Ale już go tam nie ma? - spytał upewniając się.
- Nie - spochmurniała.
Książę uspokajająco położył dłoń na jej ramieniu.

Czarodziej pragnął uniknąć konfrontacji z Arthurem, ale jego zniknięcie mogło tylko pogorszyć sprawę. Mimo to w pustym pokoju gościnnym czuł spokój. Gwar był ledwie słyszalny przez grube ściany. Usiadł opierając plecy o stelaż wielkiego łoża z dębiny. Podłogę pokrywały małe, polerowane panele. Objął nogi rękami i oparł brodę na podciągniętych kolanach. Długo rozmyślał nad tym wszystkim. Bał się odrzucenia, a teraz wszystko to działo się w zawrotnym tempie. Postanowił wrócić do pracy, zapomnieć o wczorajszym pocałunku i żyć jak dotychczas. Choć rana wciąż była świeża i wciąż nie mógł zaakceptować obecnej sytuacji, to nie miał wyboru. Wstał, otrzepał spodnie, wytarł oczy i wyszedł na korytarz i o mało nie dostał zawału, bo w jego stronę zmierzał książę Arthur. Merlin uznał, że ucieczka głupio by wyglądała więc stanął w miejscu czekając, aż podejdzie.
- Musimy pogadać - powiedział blondyn, bez ogródek. - Chodźmy do mojej komnaty.
Kiedy dotarli na miejsce, chłopak zamknął za nimi drzwi czekając na pierwszy krok Arthura.
- Nie chcę się z tobą kłócić - zaczął niepewnie - Wczoraj popełniłem błąd. Nie wracajmy do tego. Proszę.
- I dlatego jak zwykle wyżyłeś się na mnie - podsumował czarodziej.
- Przepraszam za wszystko Merlinie.
Chłopaka zdziwił jego poważny ton. Sprawiał wrażenie skruszonego toteż serce mu zmiękło. Jednak chciał podrążyć temat wbrew prośbie blondyna. Uważał, że należą mu się wyjaśnienia. Alkohol to nie było dobre wytłumaczenie. Może i powodował, iż człowiek robił i mówił rzeczy, jakie normalnie by go skrępowały, ale nie aż tak żeby pocałować drugiego mężczyznę, tak jak zrobił to Arthur.
- Powiedz mi... - zaczął Merlin. - Po co najpierw coś robisz, a później nie potrafisz nawet przeprosić?
Arthur wbił wzrok w podłogę i westchnął ciężko.
- Chodzi ci o... - tu przełknął gulę, która jakby powiększała się z każdą minutą. - No wiesz...
Merlina zapiekły uszy na samo wspomnienie.
- Nie! - niemal krzyknął. - Nie - powiedział już ciszej. - Chodziło mi raczej o twoje wredne zachowanie na bankiecie...
Na policzki Arthura wypłynęły delikatne rumieńce. Uświadomił sobie swoją pomyłkę.
- Przepraszam - rzekł niechętnie. - Chciałem ci zrobić na złość, przyznaję.
- A co z powodem, dla którego dziś mnie tak traktowałeś?
Arthur uniósł brwi nie wiedząc co odpowiedzieć żeby nie zdradzić prawdziwej przyczyny, lecz nie potrafił nic wymyślić.
- Pewnie miałeś mi za złe, że wczoraj zaprosiłeś mnie do picia, a potem pocałowałeś? - wyszeptał złośliwie ironizując.
Policzki blondyna zapłonęły. Merlin pierwszy raz widział żeby jego przyjaciel tak się czegoś wstydził.
- Chciałem żebyś nic nie mówił o tym co było wczoraj. Tak będzie lepiej. Dlatego starałem się trzymać cię na dystans. Ale teraz wiem, że tego nie chcę... - wyznał niechętnie.
Usiadł wygodnie na krześle opierając łokieć na stole. Wciąż nie patrzył na Merlina.
- Skoro tego nie chcesz i nie chcesz również rozmawiać o wczorajszym wieczorze to sprawa chyba jest jasna? Lepiej wracajmy na przyjęcie - i już próbował się poruszyć, kiedy Arthur powiedział
- Nie - na moment delikatnie podnosząc się z krzesła.
Potem jednak zdecydował, że wstanie. Podszedł bliżej niego dumnie się prostując, choć nie bardzo wiedział co zrobić z rękami więc zacisnął je w pięści. Zbierał się na odwagę.
- Tak naprawdę byłem zły na siebie - podjął - ale wyżyłem się na tobie. Wczoraj... - tu nabrał powietrza ustami i wypuścił je nierówno tą samą drogą. - Pocałowałem cię. To było złe, wiem. Nie chcę wiedzieć co teraz o mnie myślisz.
Chłopak zmarszczył czoło, obserwował ukradkiem dłonie księcia.
- Myślę, że owszem, było to nieodpowiednie. Chciałem tylko żebyś wiedział.. - brunet zawiesił się i przez chwilę do ich uszu docierały tylko odgłosy trzaskających w kominku iskier. Nie słyszeli nikogo, bo wszyscy byli w wielkiej sali, a komnata Arthura mieściła się w innym skrzydle.
- ... żebyś wiedział, iż nie lubię mężczyzn.
- Ja tak samo - zadeklarował chętnie książę.
- Ale w tobie jest coś co mnie wtedy nie odepchnęło - kontynuował czarodziej.
Arthur zaskoczony otwartością chłopaka przeraził się, że temat już za bardzo zbacza na dziwne rejony.
- To głupie... Nie rozumiem tego Arthurze. Dlaczego mnie wtedy pocałowałeś?
I stało się, zapytał o to, pomyślał książę.
- Może z czystej ciekawości... Albo po prostu miałem na to ochotę - powiedział Arthur. - Jestem księciem, niedługo królem, tacy czasem próbują nietypowych rzeczy... - Widząc zdegustowaną minę chłopaka natychmiast się poprawił - Znaczy żartowałem z tym. Chciałem powiedzieć, że tamtego wieczoru poczułem coś dziwnego i potem było za późno na myślenie.
- Poczułeś coś dziwnego? Nie rozumiem... - drążył.
- Jesteśmy przyjaciółmi, ale zastanawiałem się nad tym, że tyle o tobie nie wiedziałem przez tyle czasu, a potem tak się otworzyłeś przede mną... Uznałem, że to słodkie jak opowiadałeś te wszystkie historie - mówił coraz szybciej nie zważając już na słowa. - Miałem wrażenie, że pragnąłem cię pocałować - podszedł do Merlina patrząc na jego reakcję - i to zrobiłem. Nie nienawidź mnie za to, bo uznałem, że byłem szczęśliwy przez parę sekund, naprawdę szczęśliwy, że ciebie całuję...
Merlin miał wrażenie, że bicie jego serca zaraz doprowadzi go do obłędu, że Arthur też je słyszy.
- Ja również... - powiedział chłopak. - Miałem wrażenie, że to złe, ale nie potrafiłem przestać.
Nagle Arthur znalazł się tuż przy nim i spojrzeli sobie w oczy. Błękitne tęczówki Arthura miały w sobie dziki żar.
Merlin pod ciężarem jego zdecydowania momentalnie zamilkł, nie wiedząc, czy zaraz go obrazi i nie wyśmieje tych uczuć.
Blondyn złapał go za tył głowy i przyciągnął szybko, zaczął go całować tak niepohamowanie, jakby miał to być ostatni raz. Merlin pragnął by ta chwila trwała jak najdłużej.
Arthur całował go jak narkoman który po głodowaniu otrzymał wreszcie dostęp do źródła swego uzależnienia. Pragnął więcej i więcej. Wreszcie oderwał się stykając ich czoła ze sobą. Zamknął oczy próbując uspokoić oddech.
Merlin pogładził nieśmiało szyję Arthura. Pod jego dotykiem włoski stanęły dęba, chłopak nie potrafił opisać, jak bardzo go cieszyło, że tak na niego reaguje.
- Ojciec przedstawił mi swoją faworytkę... - powiedział Arthur. Merlin przestraszył się, że zaraz znów wszystko runie na jego oczach. - Namawiał, ale nie miałem zamiaru go słuchać. Jestem jedynym prawowitym następcą Camelotu więc nie miał mi czym grozić. Odrzuciłem tą propozycję.
Merlin się uśmiechnął pod nosem.
Ktoś zapukał do drzwi więc Arthur odszedł od Merlina, tak żeby nie wyglądało to podejrzanie. Chłopak podziwiał jego opanowanie, bo sam miał wrażenie, że wszystko po nim widać.
- Proszę! - krzyknął Arthur siadając na krześle tak jak wcześniej.
- Panie - to była Gwen, która uchyliła delikatnie drzwi zaglądając do środka - lady Morgana cię szukała. Martwiła się o to, że unikasz wszystkich.
- Nie unikam nikogo. Idź do niej, zaraz wrócę.
Gwen ukłoniła się po czym wróciła na korytarz. Arthur wstał z krzesła posyłając uśmiech Merlinowi.
- Chodźmy więc poszukać mi żony Merlinie - zaśmiał się.

Wieczorem, kiedy wszyscy goście już poszli, Arthur powiedział Merlinowi żeby na niego zaczekał w komnacie. Mimo, że jego praca normalnie powinna być skończona na dziś. Czarodziej czekał w pokoju księcia, kiedy się zjawił oznajmił, że wyruszają o świcie do Monsalvat.
- Jedziemy tam z Morganą, Gwen i Lohengrinem. A my będziemy czymś w rodzaju obstawy, znaczy ja, a ty będziesz udawał, że nie jesteś czarodziejem, i że nikogo nie bronisz. Ojciec uważa, że lepiej jak rycerze i żołnierze zostaną w zamku - tłumaczył Arthur. - Uznał, że ja i dwóch rycerzy wystarczy. Dobrze, że mam ciebie w zanadrzu, na wszelki wypadek.
Uśmiechnął się do Merlina uśmiechem tak dobrze znanym chłopakowi. Ukazały się w nim białe zęby i jego małe kły, które jego zdaniem dodawały każdemu uśmiechowi Arthura niesamowitego czaru, właściwego tylko jemu.
- Pewnie jutro nie będę miał okazji - powiedział tajemniczo Arthur - więc chciałem spędzić z tobą trochę czasu. Będziemy w Monsalvat parę dni żeby towarzyszyć Morganie. Ma poznać zamek i oswoić z nim. Poza tym rodzice naszego gołowąsa chcą zobaczyć na własne oczy kogo poderwał ich syneczek - zaśmiał się.
Merlin wciąż jednak nie mógł uwierzyć, że Arthur tak swobodnie mówił, że chce z nim spędzić czas... Wcześniej nie powiedziałby mu nawet, że ma ładne nowe buty, a co dopiero coś tak intymnego. Tak dobrze znał Arthura, a jednak teraz kompletnie go zaskoczył. Nie posiadał się ze szczęścia.
- Myślę, że padną z wrażenia - kontynuował.
Merlin zaś miał wrażenie, że sam zaraz padnie, ale ze zmęczenia, bo miał dziś dużo więcej pracy niż zwykle. Nie chciał jednak wracać, bo słowa Arthura bardzo go ucieszyły i nie mógł się doczekać spędzenia trochę czasu sam na sam z księciem.
- Posiedźmy tutaj - zaproponował książę. - Jestem padnięty. Miałem też ochotę wyjść do ogrodu i pochodzić, bo powietrze jest dziś przyjemne. Ale jak tak teraz o tym myślę - zmarszczył czoło - nie byłby to dobry pomysł, ktoś mógłby się tam kręcić.
- Racja, ja i tak wolę posiedzieć. Również padam z nóg - powiedział Merlin.
- Miło, że pomimo zmęczenia zostaniesz ze mną trochę... - Arthur trochę zawstydzony swoimi słowami skubnął brzeg drewnianego stolika.
- Nie boisz się tego dziwnego związku Arthurze? - spytał chłopak, szczerze zaciekawiony. Sam nie bardzo wiedział co wyniknie z ich relacji.
- Tak szczerze to sam nie wiem czego oczekuję, ale nie czuję, że to dziwne - odpowiedział siadając na łóżku i zdejmując buty. Zwykle tak robił, kiedy chciał się wykąpać co trochę przeraziło Merlina, teraz przecież głupio by było mu w tym pomagać. Arthur jakby nagle zorientował się, jak mógł odebrać jego zachowanie, bo powiedział
- Muszę zdjąć te buty, strasznie mnie uwierają, a moje stopy potrzebują wytchnienia. - Mimo, że takie tłumaczenie się do niego nie pasowało to podziałało, bo Merlin odetchnął z ulgą.
- Wracając do tematu... - powiedział Arthur. - Myślałem nad tym co trwa już trochę czasu. Od początku wiedziałem, że nie powinienem z tobą pić... - Merlin nie wiedział co ma na myśli, żałował?
- Jakiś czas przed tym uświadomiłem sobie - kontynuował - że nie czuję tego co powinienem do ciebie. Za miło mi było w twoim towarzystwie, a teraz wyszło na jaw czemu tak uważałem. To dużo dla mnie znaczy. Nasza przyjaźń. Zastanawiam się, czy ty tego chcesz...
- Chcę - powiedział zdecydowany. - Może to nieodpowiednie żeby komuś o tym mówić, ale jest na pewno warte zachodu.
Więcej nie zdołał wykrztusić, usiadł tylko obok Arthura, który teraz wyciągnął się na łóżku. Zdziwiony książę zastanawiał się, co chce zrobić, ale on jedynie położył rękę na dłoni Arthura. Książę uśmiechnął się do siebie i ścisnął ją czule, czując słodkie ciepło. Jego szczupłe palce pasowały do dużej dłoni Arthura. Pomyślał, że Merlin to najukochańsza istota pod słońcem. Zawsze go osłaniał, wysłuchiwał - co prawda komentując złośliwie, ale wiedział, że nie myśli tak na poważnie - chronił, nie oczekując nic w zamian, rozweselał w złych chwilach , a teraz na dodatek chciał z nim być.
Odwrócił głowę w stronę Merlina, siedział do niego bokiem i patrzył przed siebie. Jego twarz była pogrążona w mroku więc nie widział jego miny. Obserwował go zdając sobie sprawę, że to co czuje to miłość. On, który mógłby mieć każdą kobietę w Camelocie wybrał Merlina, swojego służącego, do tego mężczyznę. Usiadł za nim i pocałował w prawy policzek, bardzo powoli, najczulej jak potrafił, a potem Merlin położył głowę na jego ramieniu i spędzili tak chwilę ciesząc się każdą sekundą.
- Merlinie? - zaczął pytającym tonem. - A tak mi teraz przyszło do głowy... Może rzuciłeś na mnie jakiś urok, co?
- Kurde - udał panikę - myślałem, że urok będzie silniejszy...
Widząc przerażona minę Arthura wybuchnął śmiechem, zaskoczony tym, jak mało wie o magii.
- Arthurze już dobrze! Nie pamiętasz już, jak działa urok? Jeśli mam ci przypomnieć twoją wielką miłość lady Vivian...
- Nie, nie trzeba. Nie pamiętam tego i lepiej niech tak zostanie.
Merlin parsknął.
- Nie martw się, czarodzieje tacy jak ja nie praktykują uroków tego typu, a gwarantuję, że jakbyś był zauroczony to z pewnością byś o to nie pytał, a następnego dnia w ogóle byś nie wiedział co robiłeś.
- Ach... - Książę czuł, że trochę się ośmieszył, ale przecież nie mógł tego wiedzieć. Czarodziej też nie zdradził mu wszystkiego, bo nie chciał go straszyć magią jeszcze bardziej.
- A już myślałem, że to tylko urok - powiedział blondyn udając zawód.
Merlin skrzywił się, choć wiedział, że sobie z niego żartuje.
Książę przytulił go mocno, czuł coraz większe zmęczenie pomimo obecności chłopaka.
- Arthurze chyba muszę już iść. Nie mam pojęcia co powiem Gajuszowi, kiedy wrócę jeszcze później...
- Rozumiem. Tylko go nie kłam, że masz jakąś kochankę, bo kłamstwo zaraz by wyszło na jaw - przestraszył się.
- Wiem. Spokojnie, dopilnuję żeby nikt o tym nie wiedział. A jak się dowie, będę mógł wymazać mu pamięć.
- No tak, zapomniałem, że mam za sługę bezwzględnego czarownika - zażartował. Brunet się uśmiechnął.
- To dobranoc Arthurze - powiedział wstając. Książę pocałował go w usta na pożegnanie.
- Kocham cię... - wyszeptał niespodziewanie wprost do jego ucha.
Merlin dziwnie się poczuł, miał wrażenie, że jego serce zrobiło fikołka. I te motylki... Zupełnie, jak za pierwszym razem, kiedy coś do niego poczuł. Czarodziej zebrał w sobie całą odwagę.
- Ja ciebie też - powiedział. Usłyszał swój głos jakby z oddali niczym nienależący do niego i obcy.
- Od kiedy? - nalegał książę. - Od jak dawna mnie kochasz?
Merlin zaskoczony raz jeszcze, nerwowo popatrzył w podłogę.
- Przed zostaniem twoim sługą nie cierpiałem cię. Ale po tym jak wypiłem za ciebie truciznę i później przyniosłeś odtrutkę, niemal ginąc, poczułem, że jesteś dla mnie wyjątkową osobą... Wysłałem ci światło do jaskini i poprowadziłem cię do wyjścia.
Arthura zaskoczyło to, jak dobrze się z tym krył, praktycznie od początku ich przyjaźni. Jeszcze raz go pocałował i przytulił.
- Dobranoc Arthurze.
- Dobranoc.

Przed podróżą Merlin miał czekać na dziedzińcu, przy wozie. Rano przerażony stwierdził, że musi odpuścić sobie śniadanie, gdyż w przeciwnym wypadku nie zdążyłby na czas. Powóz już czekał, gotowy do drogi. Lady Morgana schodziła właśnie po zamkowych schodach wraz z Utherem pod rękę. Merlin spojrzał na niego krzywo. Teraz, kiedy miał przed nim do ukrycia jeszcze jeden wielki sekret, było mu coraz trudniej z nim przebywać.
Arthur wyłonił się zza powozu pozdrawiając Merlina uśmiechem. Zwrócił się w stronę ojca i czarnowłosej. Gdy lady Morgana była już przy powozie otworzył jej drzwiczki. Uther ucałował policzki podopiecznej. Kobieta skrzywiła się przez to paskudnie wsiadając do powozu, lecz nikt tego nie widział. Za nią wsiadła Gwen, Arthur, Lohengrin i Merlin. Ruszyli.
Podróż nie należała do najwygodniejszych. Czarodziej zdecydowanie wolał jazdę bezpośrednio na koniu. Pół dnia drogi było już za nimi, ale czekało ich jeszcze drugie tyle oraz cała noc.
Wieczorem zrobili postój. Rozstawiono trzy namioty, dla lady Morgany, Arthura i Lohengrina. Gwen miała nocować z Morganą. Merlin siedział przy ognisku, kiedy książę wyszedł ze swojego namiotu.
- Pst! Merlin - zawołał.
Chłopak odwrócił się w jego stronę, wstał powoli i podszedł do niego. Weszli do namiotu, gdzie było parę pochodni wetkniętych w ziemię, skrzynia i porozkładane niedźwiedzie futra. Merlin zakrył poły materiału za sobą. Arthur nie czekając ani chwili dłużej, gdy tylko chłopak się odwrócił, książę pocałował go ciągnąc wgłąb namiotu. Merlin zakrył dłonie obejmujące jego policzki swoimi dłońmi. Książę oderwał się na chwilę i pogasił wszystkie pochodnie z wyjątkiem jednej, dogasającej.
- Lepiej nic nie mówmy - szepnął do ucha czarodziejowi - bo na pewno wszystko usłyszą. - Ledwo skończył to mówić i już sens tych słów zaginął gdzieś pomiędzy pocałunkami. Blondyn mocno go uścisnął. Położył bruneta na plecach, nieustannie całując jego usta, próbując nacieszyć się chwilą.
Merlin poczuł miękkie futro na szyi i plecach, gdyż jego koszula podwinęła się odkrywając je. Bliskość Arthura napawała go ciepłem i dodawała otuchy. Jakby za moment miał się rozpłakać ze szczęścia.
- Merlinie - szepnął - ty płaczesz? - spytał czując wilgoć na jednej ze swoich dłoni, którą wciąż trzymał na jego policzku.
Chłopak nie odpowiedział. Przyciągnął go tylko bliżej, zmniejszając ten chwilowy dystans między nimi. Znów zatonęli w morzu pocałunków. Książę ucałował jego górną wargę, odrywając się powoli od niego. W migocącym świetle pochodni zobaczył małą, wilgotną ścieżkę biegnącą po policzku chłopaka. W tamtej chwili jego serce wiedziało, że jeszcze chwila, a sam nie wytrzyma tego szczęścia. Merlinowi pasowała taka wrażliwość, uznał, że lepiej się uspokoić. Otarł jego łzę swoim kciukiem i jeszcze raz delikatnie pocałował Merlina. Położył się obok niego trzymając go za rękę. Podparł się na łokciu by móc widzieć jego twarz, policzki miał zarumienione i parzył Arthurowi w oczy, tak poważnie. Arthur pomyślał, że chciałby tak zasnąć, lecz to byłoby ryzykowne. Wplótł palce w jego ciemne włosy i przyciągnął go bliżej. Nawet nie spostrzegł, kiedy zasnął, tuląc Merlina. Chłopak również trochę przespał zanim się zorientował, że to źle. Delikatnie uwolnił się z objęć blondyna i podszedł do oddalonej od niego derki. Szybko wśliznął się pod nią, a przed snem zatęsknił jeszcze do bliskości swojego księcia.
Nad ranem wszyscy byli już na nogach, służba wraz z Merlinem pakowała rzeczy i zwijała namioty. Arthur zobaczywszy Merlina uśmiechnął się mimowolnie pod nosem, co nie uszło uwadze chłopaka.
Kiedy wsiadali do powozu, Arthur przed wejściem przejechał dłonią po jego ręce, niby przypadkiem, przez co w Merlinie aż się zagotowało i na moment poczerwieniał.

Continue Reading

You'll Also Like

15.6K 506 20
Wrogowie muszą się nauczyć razem żyć na 6 roku Hogwartu, w trakcie jeden się zakochuje. Czy drugi odwzajemni to uczucie?
78.8K 3.3K 30
Gdzie Harry zapomina hasło do Instagrama a Draco cierpi po rozstaniu.
14.9K 453 13
Valerie musi przeprowadzić się z rodzinnego miasta ze względu na jej ojca który znalazł lepszą pracę w innym miejscu. Jej życie jest idealne, jednak...
70.6K 3.7K 125
Zawsze twierdziliście, że jeden dzień nie może wywrócić czyjegoś życia do góry nogami? No więc się mylicie. Zwyczajne listopadowe popołudnie mogłoby...