Trwała właśnie Ceremonia Przydziału. Arres, Draco i ich przyjaciele czekali na przydział Ignolii, choć przewidywali, że dziewczyna dołączy do Slytherin'u.
-To już wszyscy pierwszoroczni-Powiedział Dyrektor, po czym Minerwa McGonagall wzięła drugą listę i przeczytała jedyne nazwisko:
-Ignolia Forx-Dumbledore!-Przeczytała kobieta.
Ignolia ruszyła do tiary, wśród szeptów i pod ostrzałem spojrzeń.
Tiara ledwo dotknęła głowy Ignolii, a już krzyknęła:
-Hufflepuff!
Ok, może coś innego:
-Slytherin!
Albus Dumbledore miał minę, jakby ktoś zabrał mu cały zapas Cytrynowych Dropsów, natomiast Ignolia z uśmiechem ruszyła do stołu Slytherinu, wśród oklasków Ślizgonów.
-Niespodzianka?-Odezwała się Ig(Ignolia), zajmując miejsce obok Draco.
-Noo-Odparł Blaise, a reszta się zaśmiała.
-Przez ciebie twój dziadek jest smutny-Powiedział Draco, udając że mu przykro, na co wszyscy się zaśmiali.
-Przeboleję-Powiedziała Ig.
Po kolacji wszyscy ruszyli w stronę swoich pokoi wspólnych. Arres szedł ze ślizgonami, gdy nagle potknął się o swoje rozwiązane sznurówki.
*Od kiedy te buty mają sznurówki?-Zastanawiał się Arres, zawiązując swoje buty, które wcześniej magicznie się zapinały.
Nie zauważył że został sam na korytarzu, a z ciemnego kąta wyłonił się Albus Dumbledore i go ogłuszył.
Arres obudził się dopiero po kilku godzinach. Leżał na stole w jakimś ciemnym lochu, a jego ręce i nogi były przypięte łańcuchami.
-Teraz się zabawimy-Zaśmiał się Albus, który znikąd pojawił się w pomieszczeniu.
Arres momentalnie zbladł.
-Na co miałbyś ochotę?-Spytał Dyrektor, stając za Arresem i kładąc dłonie na jego ramionach.
*Czy on chce mnie...-Pomyślał Arres.
-Zawsze lubiłem bawić się z młodszymi chłopakami-Szepnął mu nagle do ucha Dumbledore.
Arres chciał krzyknąć, lecz nie umiał. Nie wiadomo czy to strach, czy zaklęcie odebrało mu mowę.
-Gotowy na zabawę?-Zapytał Albus, po czym zdjął swoją szatę i powiesił na krześle, które stało na drugim końcu lochu. Na całe szczęście miał pod nią ubranie.
-Będziesz błagał o jeszcze-Powiedział Albus, zbliżając się do Arresa.
Arres już miał obrzydliwe wizje, co Dumbledore chce mu zrobić.
-Jedz!-Krzyknął nagle Albus i zaczął mu wpychać do buzi cytrynowe dropsy, a w jego oczach widoczne było szaleństwo.
*Uff-Pomyślał Arre. Ta tortura była o wiele lepsza niż to co myślał.
Dyrektor zmuszał Arresa do wręcz połykania tych cukierków. Z początku chłopak jakoś dawał radę, lecz później zebrało mu się na wymioty.
-Słodziaku, dasz radę-Szepnął mu Dyrektor do ucha.
*On jednak chyba chce mnie...-Pomyślał Arres. A to że Dyrektor ugryzł lekko jego ucho, potwierdziło jego podejrzenia.
*POMOCY!!!!-Myślał biedny chłopak.
W tym momencie w pomieszczeniu pojawiła się starsza wiedźma z Pokątnej i znów zaczęła walić Dyrektora torebką po głowie.
-Ty stary zboczeńcu!-Wrzeszczała.
Ok, wiedźmy nie było, gdyż miała spotkanie klubu seniora.
W pomieszczeniu nikt się nie pojawił, lecz było słychać kroki. Dyrektor szybko zebrał swoje rzeczy, rzuciła na Arresa jakieś zaklęcie i deportował się.
W tym momencie drzwi się otworzyły i stanął w nich Draco.
-Tutaj jest!-Zawołał Draco, po czym podbiegł do brata.
Podczas gdy Draco odwiązywał Arresa, do pomieszczenia wszedł Snape, a zanim prefekci Slytherinu.
-Kto ci to zrobił?-Spytał Profesor.
Arres wskazał na swoje usta, gdyż nadal nie mógł mówić.
Snape przywrócił mu mowę i czekał.
-To był...-Zaczął szybko mówić Arres, lecz nie umiał powiedzieć że to był Dyrektor.
-To był...-Spróbował ponownie, lecz nie dał rady.
*A więc tak działa te zaklęcie-Pomyślał wściekły.
-Ten skur... rzucił na mnie zaklęcie!-Wrzasnął Arres.
-Niech zgadnę, to był Dumbledore?-Spytał Snape, co Arres potwierdził.