Star Hares

By Kattys2010

972 68 73

Opowieść o młodzieńcu, który od zawsze był inny. Przez to nigdy nie miał prawdziwego przyjaciela. Odkąd pamię... More

Prolog
#1 Moja załoga
#2 "Nieznane"
#3 Pierwsze spotkanie
#4 "M-234-3"
#5 "Poznajmy się"
6# "Diagnoza"
#7 "Pierwszy poranek w nowym domu"
#8 "Wycieczka do zoo"
#10 "Gwiazdy i przeznaczenie?"
#11 "Ciasto marchewkowe"
#12 Zaskoczenia i niepewności
#13 "Nie przywiązuj się..."
#14 "Połowa"
#15 "Sygnał"
#16 "Odejść bez pożegnania?"
#17 "Znowu razem"
#18 "Prawda"
#19 "Plan"
#20 "Przesłuchanie"
#21 Rewolucja
#22 "Walka"
#23 "Poświęcenie"
#24 "Dynastia"
#25 "Absurdalne"
#26 "Marula"

#9 Nowe zmartwienia

30 2 2
By Kattys2010



Kolejnym punktem naszej wycieczki, było miejsce, w którym spędziłem swój pierwszy dzień na tej planecie. Domyśliłem się tego, mimo że dziewczyny nic mi nie powiedziały. Udało mi się rozpoznać to, po trasie jaką odbywaliśmy. Mijając wiele różnorakich domostw, ciekawiłem się w jakim celu wracamy w tamto miejsce i czym ono właściwie jest. Nie mógł być to dom żadnej z dziewcząt. Był za mały, miał niewystarczające wyposażenie, a poza tym w naszym wieku większość młodych ziemian mieszka wciąż ze swoimi rodzicami.

W końcu odeszliśmy od głównej ulicy i skierowaliśmy się w stronę jednej z posesji. Wciąż jeszcze przez chwile śledziłem wzrokiem samochody jadące dalej prosto i zastanawiałem się dokąd może zmierzać tamta trasa. Kiedy się już odwróciłem we właściwym kierunku, musiałem przystanąć ze zdziwienia. Otóż przede mną wznosiła się ogromna dwupiętrowa budowla, której nie pamiętam z poprzedniej wizyty w tej okolicy. Ściany budynku wyłożone były śnieżnobiała boazerią, w takim samym kolorze były ozdobne kolumny po oby stronach drzwi wejściowych, które swoją czernią kontrastowały z całą okolicą. Dach domu, był przykryty grubą warstwą śnieżnego puchu. „Ten budynek jest tak biały, że miałem prawo go nie zauważyć w tym śniegu..." pocieszałem się w duchu. Jednak musiałem zaspokoić swoją ciekawość i zapytałem dziewczyny:

- Co to za gigantyczna budowla?

- Żeby od razu gigantyczna... - speszyła się Karolina.

- Daj spokój Karol –śmiały się Julia i Emilia – nie musisz wstydzić się własnego domu.

- To twój dom?! – Nie mogłem powstrzymać się od tak głośnego pytania. Nie spodziewałem się, że którakolwiek z moich nowych znajomych mogłaby mieszkać w tak pokaźniej rezydencji. – I mieszkasz tam tylko z rodzicami?

- Niestety nie... - Brązowowłosa czuła się niezręcznie. – Dzielę się tym luksusem z dwoma młodszymi siostrami i trzema starszymi braćmi.

- Jest was sześcioro? – Moje zdziwienie nie ustępowało. – Jesteś pewna, że nie masz jakiś Tricońskich korzeni?

- Jestem pewna, że nie... - Karol zaśmiała się uroczo.

- A ty Rey... masz jakieś rodzeństwo tam, u siebie? – zapytała od tak Mia.

- Nie, nie mam. Mieszkałem tylko z tatą – posmutniałem na myśl o domu i tacie. – Zawsze chciałem mieć brata lub siostrę.

- Mówię ci, posiadanie rodzeństwa nie jest takie fajne – stwierdziła Karol. – Ciągle się do wszystkiego wtrącają. Zupełnie jakby obrali to sobie za cel by uprzykrzać życie reszcie rodziny.

- Racja, moja młodsza siostra to diabeł nie dziecko – zgodziła się z nią Emilka.

- Taka jest już rola rodzeństwa – stwierdziła Julia kładąc delikatnie dłoń na moich łopatkach. – Możemy zachowywać się jakbyśmy się nienawidzili, ale tak naprawdę nie możemy bez siebie żyć.

- Zakładam, że Igor nie podziela twojego zadnia... - zaśmiała się Mia.

I tak rozmawiając zaszliśmy do połowy alejki prowadzącej do domu. W tym miejscu odbiegała od niej wąska ścieżka. Mia i Karol kazały mi i Juli pójść przodem, a one pomaszerowały do budynku. Miały stamtąd zabrać coś ważnego, co przygotowały specjalnie dla mnie. Tymczasem ja wraz z niziutką blondynką szliśmy we wcześniej wskazanym nam kierunku. Na horyzoncie pojawił się znajomy mały domek. Julia wytłumaczyła mi, że kiedyś była to szopa na narzędzia wuja Karoliny, ale kilka lat temu przerobiona została na miejsce spotkań grupy przyjaciół. Spędzali tam razem naprawdę dużo czasu. Mogłem wywnioskować to z nostalgicznego tonu z jakim wyrażała się o tym miejscu.

Tą miłą pogawędkę przerwał nam sygnał telefonu. Ktoś znowu dzwonił do blondynki, już drugi raz w przeciągu kilku godzin. Kiedy dziewczyna wyciągnęła telefon szybko zerknąłem na ekran, żeby dowiedzieć się kto to może być. Nazwa kontaktu zapisana była jedynie jednym słowem – „Boss".

- Przepraszam, naprawdę muszę odebrać – powiedziała Julia wręczając mi do ręki mały kluczyk z brelokiem. – Idź dalej sam, a ja za chwilkę do ciebie dołączę.

- Dobra, chyba jakoś sobie poradzę. – Uśmiechnąłem się i wziąłem klucz. Odchodząc wciąż nasłuchiwałem co mówiła do telefonu.

- Tu Franowicz, o co chodzi? – mówiła bardzo poważnym, oschłym tonem. Brzmiała zupełnie inaczej niż gdy rozmawiała ze mną. – Tak, wiem. Mam wszystko pod kontrolą, nikt niczego się nie dowie. Tak, wiem co się stanie, jeśli nawalę. Dam radę. Tylko nie możemy tak w nieskończoność... - słyszałem zaledwie część monologu nim odszedłem dalej.

Doszedłem do szopy w może z dwie minuty. Miałem już wkładać klucz do zamka w drzwiach, ale nie było takiej potrzeby. Były one otwarte a przez niewielką szczelinę wiatr wdmuchiwał śnieg do środka. Nie zastanawiając się nawet, wszedłem do budynku. Oprócz wcześniej wspomnianej odrobiny śniegu, nic się tam nie zmieniło. W sumie nie ma co się dziwić, byłem tam przecież zaledwie dzień wcześniej. Ból w kostce zmusił mnie do usadowienia się na zielonej kanapie. Siedziałem tam przez chwilę zastanawiając się, co Karol i Mia tu przyniosą.

W pewnym momencie otwarły się drzwi, lecz nie były to bynajmniej drzwi wejściowe. Ktoś właśnie wyszedł z łazienki przepasany jedynie ręcznikiem na biodrach. W taki sposób zamknęło się błędne koło...

Tym kimś był nie kto inny jak Igor. Nie mogłem usiedzieć ze śmiechu. Ta sytuacja powtarzająca się tylko ze zmianą odgrywanych przez nas ról sprawiła, że miałem ochotę teraz ostro przyczepić cie do tego, co mówił o mnie poprzednim razem.

- Gdzie twoje ubrania? – zapytałem pomiędzy chichotami.

- Zdaje mi się, że na tobie – burknął nieuprzejmie jak zwykle. – Co ty tu znowu robisz?

- Dziewczyny coś dla mnie uszykowały. Miałem tu na nie czekać z twoją siostrą, ale coś ją po drodze zatrzymało. – Przestałem się śmiać.

- W sumie lepiej, że jej tu nie ma. Miałbym dwie głupie hieny do uciszania – stwierdził. – A tak serio, to gdzie zgubiłeś Julię?

- Hieny? – zapytałem nie znając jeszcze znaczenia tego słowa. – Julia zostawiła mnie niedaleko, musiała po prostu odebrać jakiś ważny telefon. Od jakieś Bossa czy kogoś...

- Szef znowu do niej dzwonił? – chłopak się zdziwił. Jednocześnie zaczął się ubierać nie okazując nawet krzty skrępowania moją obecnością. – Od wczoraj ciągle zawracają jej głowę.

- Kto?

- Jej pracodawcy – tłumaczył zakładając koszulkę. - Julka dorabia sobie po szkole, ale nie mam pojęcia na czym polega jej praca.

- Nie martwi cię to?

- Jasne, że martwi... może i jest prawie tak wkurzająca jak ty, ale to moja siostra. Nieważne co się stanie, będę się o nią troszczył... - W swoje głębokie przemyślenia też musiał wpleść jakąś obrazę co do mojej osoby. – Próbowałem ją kiedyś od tego odciągnąć, ale mama powiedziała, że sama załatwiła jej tę robotę i nic jej nie będzie.

- Ale... - Chciałem mu już powiedzieć o tym co zdążyłem usłyszeć z jej rozmowy. Niepokoiło mnie jej ostatnie zdanie i ton głosu.

„Czemu ja tak się o nią martwię?" – pomyślałem – „Znam ją zaledwie od wczoraj, a myślę o niej jak o naprawdę bliskiej przyjaciółce. Co się ze mną dzieje?". To moje rozmyślanie trwałoby nadal, gdyby do środka nie weszły Karol z Mią oraz Julka. Dwie pierwsze trzymały ogromne stosy książek. Julka natomiast, zapewne wzięła to od nich chwilę wcześniej, trzymała kilka pudełek z płytami DVD.

Na moje nieszczęście książki okazały się być starymi podręcznikami dziewcząt z poprzednich lat nauki, a filmy na płytach były też wszystkie edukacyjne.

- Pojutrze idziesz z nami do szkoły! – oświadczyła Karolina. – A skoro tak, to musisz się nauczyć co nie co.

- I te góry książek określasz jako co nie co? – zapytałem poirytowany.

- Tak – dziewczyna odpowiedziała jakby właśnie triumfowała.

- Ale jak chcecie go zapisać do szkoły? – Igor nie podzielał entuzjazmu swoich koleżanek, choć widok mojej zdołowanej miny go rozbawiał. – Nie ma żadnych dokumentów ani czegokolwiek.

- Czyżbyś zapomniał, że twoja młodsza siostra jest geniuszem? – zaśmiała się Julia. – Już wszystko załatwiłam. Teraz pozostało wbić naszemu zajączkowi chociaż część tego wszystkiego....



---------

Oto zajączki na zajączka? :P

Mam nadzieje, że rozdział wam się spodobał.

Wesołych świąt wszystkim życzę!


Continue Reading

You'll Also Like

94.1K 6.1K 39
Za kolejnym blokiem, zakrętem, za kolejną uliczką czekają ludzie o beznamiętnych twarzach. Wyprani z emocji, zupełnie zdrowi na umyśle Zimni. Czasem...
172K 8.4K 55
fragment: ,,Ruszył w moją stronę, a ja się cofałam aż trafiłam plecami o ścianę. Nie czułam wielkiej radości, że wreszcie go zobaczyłam. Nie chciał...
28.3K 1K 25
Historia siedemnastoletniej dziewczyny która wydostała się z labiryntu. Na początku wszystko układa się dobrze, lecz czasem sprawy zaczynają się komp...
114K 9.5K 25
Rok 2054. Ludzie już nie są tacy słabi. Dzięki naukowcowi, którego imienia i nazwiska nikt nie zna, można być silniejszym fizycznie albo psychiczni...