#9 Nowe zmartwienia

30 2 2
                                    



Kolejnym punktem naszej wycieczki, było miejsce, w którym spędziłem swój pierwszy dzień na tej planecie. Domyśliłem się tego, mimo że dziewczyny nic mi nie powiedziały. Udało mi się rozpoznać to, po trasie jaką odbywaliśmy. Mijając wiele różnorakich domostw, ciekawiłem się w jakim celu wracamy w tamto miejsce i czym ono właściwie jest. Nie mógł być to dom żadnej z dziewcząt. Był za mały, miał niewystarczające wyposażenie, a poza tym w naszym wieku większość młodych ziemian mieszka wciąż ze swoimi rodzicami.

W końcu odeszliśmy od głównej ulicy i skierowaliśmy się w stronę jednej z posesji. Wciąż jeszcze przez chwile śledziłem wzrokiem samochody jadące dalej prosto i zastanawiałem się dokąd może zmierzać tamta trasa. Kiedy się już odwróciłem we właściwym kierunku, musiałem przystanąć ze zdziwienia. Otóż przede mną wznosiła się ogromna dwupiętrowa budowla, której nie pamiętam z poprzedniej wizyty w tej okolicy. Ściany budynku wyłożone były śnieżnobiała boazerią, w takim samym kolorze były ozdobne kolumny po oby stronach drzwi wejściowych, które swoją czernią kontrastowały z całą okolicą. Dach domu, był przykryty grubą warstwą śnieżnego puchu. „Ten budynek jest tak biały, że miałem prawo go nie zauważyć w tym śniegu..." pocieszałem się w duchu. Jednak musiałem zaspokoić swoją ciekawość i zapytałem dziewczyny:

- Co to za gigantyczna budowla?

- Żeby od razu gigantyczna... - speszyła się Karolina.

- Daj spokój Karol –śmiały się Julia i Emilia – nie musisz wstydzić się własnego domu.

- To twój dom?! – Nie mogłem powstrzymać się od tak głośnego pytania. Nie spodziewałem się, że którakolwiek z moich nowych znajomych mogłaby mieszkać w tak pokaźniej rezydencji. – I mieszkasz tam tylko z rodzicami?

- Niestety nie... - Brązowowłosa czuła się niezręcznie. – Dzielę się tym luksusem z dwoma młodszymi siostrami i trzema starszymi braćmi.

- Jest was sześcioro? – Moje zdziwienie nie ustępowało. – Jesteś pewna, że nie masz jakiś Tricońskich korzeni?

- Jestem pewna, że nie... - Karol zaśmiała się uroczo.

- A ty Rey... masz jakieś rodzeństwo tam, u siebie? – zapytała od tak Mia.

- Nie, nie mam. Mieszkałem tylko z tatą – posmutniałem na myśl o domu i tacie. – Zawsze chciałem mieć brata lub siostrę.

- Mówię ci, posiadanie rodzeństwa nie jest takie fajne – stwierdziła Karol. – Ciągle się do wszystkiego wtrącają. Zupełnie jakby obrali to sobie za cel by uprzykrzać życie reszcie rodziny.

- Racja, moja młodsza siostra to diabeł nie dziecko – zgodziła się z nią Emilka.

- Taka jest już rola rodzeństwa – stwierdziła Julia kładąc delikatnie dłoń na moich łopatkach. – Możemy zachowywać się jakbyśmy się nienawidzili, ale tak naprawdę nie możemy bez siebie żyć.

- Zakładam, że Igor nie podziela twojego zadnia... - zaśmiała się Mia.

I tak rozmawiając zaszliśmy do połowy alejki prowadzącej do domu. W tym miejscu odbiegała od niej wąska ścieżka. Mia i Karol kazały mi i Juli pójść przodem, a one pomaszerowały do budynku. Miały stamtąd zabrać coś ważnego, co przygotowały specjalnie dla mnie. Tymczasem ja wraz z niziutką blondynką szliśmy we wcześniej wskazanym nam kierunku. Na horyzoncie pojawił się znajomy mały domek. Julia wytłumaczyła mi, że kiedyś była to szopa na narzędzia wuja Karoliny, ale kilka lat temu przerobiona została na miejsce spotkań grupy przyjaciół. Spędzali tam razem naprawdę dużo czasu. Mogłem wywnioskować to z nostalgicznego tonu z jakim wyrażała się o tym miejscu.

Star HaresOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz