#2 "Nieznane"

48 4 0
                                    

Po awaryjnym lądowaniu na nieznanej mi planecie, przez jakiś czas musiałem leżeć nieprzytomny. Było mi okropnie zimno. Gdy zacząłem odzyskiwać świadomość, poczułem ogromny ból głowy, zupełnie jakby coś uciskało mój mózg. Im bardziej byłem przytomny, tym większy ból odczuwałem. Nie chodziło tylko o głowę. Moja noga też była nie do zniesienia.Leżałem na czymś twardym, więc byłem pewien, że nie jestem już w moim pojeździe. Czułem wokół siebie czyjąś obecność. Po kilku chwilach usłyszałem jak ktoś rozmawia w nieznanym mi języku.Nie miałem pojęcia co to znaczy, ale zapamiętałem każde słowo:
- Czy on się właśnie nie poruszył? - mówił ktoś o anielskim głosie. Tak uroczym i przyjemnym dla ucha jak świergot xandariańskiego słowika. - Myślicie, że rozumie co mówimy?

- Jak na razie to tylko ty gadasz Mia. - usłyszałem wysoki, choć w istocie władczy głos. -Osobiście uważam, że nie będzie znał naszego języka. W końcu dopiero co wyciągnęłyśmy go ze statku kosmicznego.

- Jak zwykle, pewnie będziesz mieć rację Karol. - trzeci głos był wysoki, jakby należał do dziecka.

Zdecydowałem się otworzyć oczy i zobaczyć do kogo należą te głosy. Powoli podnosiłem powieki.Wokół mnie stały trzy postacie. Nigdy wcześniej nie widziałem czegoś do nich podobnego. Nie przypominały mi żadnego znanego mi gatunku. Chociaż jak bardziej im się przyglądałem, tym więcej dostrzegałem, podobieństw do mojej osoby. Nie miały futra. Włosy widziałem u nich tylko na głowach. Pod względem anatomicznym też było duże podobieństwo. Jednak nieznajomi mieli węższe ramiona od moich, ale za to szersze biodra. Ich twarze były bardziej okrągłe. Usta miały mocno czerwone odcienie a z przodu ich klatki piersiowej odstawało coś przypominającego ogromną fałdę tłuszczu. Mimo, że te istoty używały nieznanego mi języka,spróbowałem porozumieć się z nimi za pomocą mojego:
- Er me ro? (Gdzie ja jestem) – powiedziałem resztkami sił.

- Obudził się! - krzyknęła postać o anielskim głosie. - On chyba coś do nas mówił...

- Co to był za język? - odrzekła osoba z władczym głosem. - Japoński? Chyba nie. Akcent był jakiś francuski... Ermero.... może to jego imię?

- Możliwe... - mruknęła anieslkogłosa.

- Hello... - odezwała się z uśmiechem osoba z dziecięcym głosem. - To kosmita! To mogło znaczyć wszystko! Zresztą pomyślimy o tym później. Teraz trzeba go stąd zabrać. Ukryjmy go w naszej bazie. Przydałoby się go też opatrzyć.

Zupełnie nie miałem pojęcia co oni mówili, ale byłem pewien, że nie zrozumieli, tego co ja powiedziałem. Musiałem być na ich łasce i spróbować nauczyć się tego ich dziwnego języka. Głowa już przestawała mnie boleć,więc podniosłem się trochę i usiadłem. Postacie patrzyły na mnie z zainteresowaniem. Dopiero z innej perspektywy zauważyłem, że każda z trzech postaci trochę się różni od pozostałych. Ta,która stała dokładnie naprzeciw mnie, to posiadacz dziecięcego głosu. Była najniższa w całym towarzystwie. Gdybym stał sięgałaby mi co najwyżej do ramion. Miała włosy sięgające co najwyżej do karku, których kolor przypominał dojrzałe zboże. Jej jasna twarz wydawała mi się znajoma, choć nigdy wcześniej jej nie widziałem. Patrzyła na mnie uważnie swoimi fiołkowymi oczyma, które w świetle dnia nabierały chwilami lawendowej barwy.

 Patrzyła na mnie uważnie swoimi fiołkowymi oczyma, które w świetle dnia nabierały chwilami lawendowej barwy

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

 Po jej prawej stronie stała postać o władczym głosie. Była bardzo wysoka i szczupła. Poza olbrzymią fałdą tłuszczu na piersi, oczywiście. To „coś" było wręcz obrzydliwe. Żeby jakoś wytrzymać ten widok, skupiłem się bardziej na twarzy. Patrzyła na mnie chłodno szarymi, matowymi oczyma, które były trochę zakryte długimi, prostymi, kasztanowymi włosami. Jej nos był mały,odrobinę zadarty. Trzecia osoba, to ta, która najbardziej urzekła mnie swoim pięknym głosem. Była chyba mniej więcej tego samego wzrostu, co ja. Miała włosy związane skrawkiem wzorzystego materiału, który idealnie kontrastował z czarnymi lokami na jej głowie. Poniżej kryły się pod gęstą grzywką duże, zielone oczy. Pomiędzy nimi zgrabny nos, a na policzkach mnóstwo piegów.

Nieznajomi pomogli mi wstać. Otrzepali mi kurz z ubrań. Robiąc to, w końcu zauważyły mój ogon.
-O... ogon? - słyszałam niepewność w głosie ciemnowłosej istoty.

- Jaki uroczy króliczy ogonek! -zapiszczał z ekscytacją anielski głos.

- Rzeczywiście, przypomina króliczy ogon. - wolno wybrzmiewał dziecięcy głosik. - Ale tak poza tym,przypomina człowieka. Musimy to czymś zasłonić, żeby nie wyszło na jaw, że jest nietutejszy.

Chwilę po tym jak znów zamilkły,tajemnicze istoty zarzuciły mi na ramiona jakiś gruby materiał. Po kilku chwilach zrozumiałem, że to ubranie. Miało długie rękawy.Cały czas trzymając się ramienia najniższej postaci, założyłem porządnie ubranie. Nie mogłem stać o własnych siłach. Moja kostka chyba była skręcona. Za to ubranie, które dostałem, sprawiło, że mróz mniej mi doskwierał. Czyli to tak mieszkańcy tej planety, poradzili sobie z brakiem futra chroniącego przez zimnem? Okrycie było trochę dziwne i niewygodne, gdyż zasłaniało mój ogonek, ale nie mogłem przecież pogardzić takim prezentem. Teraz zimno doskwierało mi tylko w twarz oraz nogi.

Dopiero po kilku minutach spostrzegłem, że to co mam na sobie, niedawno nosiła ciemnowłosa. Na szczęście miała pod tym jeszcze jakieś ubranie,ale było widać, ze jest jej zimno. Pozostałe dwie osoby, miały takie same okrycia jak ja. Poza tym nosiły coś na swoich nogach.Nie miałem czasu się temu za bardzo przyglądać, ponieważ dwie  osoby chwyciły mnie za ręce i zarzuciły je na swoje ramiona.Prowadziły mnie najpierw przez długą polanę pokrytą śniegiem, a później przez coś przypominającego miasto. Było tam mnóstwo budynków o różnych kształtach i kolorach. Gdzieniegdzie zauważyłem też drzewa, które były pozbawione liści. To wszystko określiłbym jako nieznane. Mimo, że było podobne do tego co już w życiu widziałem, było obce i niepokojące. Po drodze mijaliśmy też wiele istot podobnych do tej trójki, która mnie prowadziła.


W końcu zatrzymaliśmy się w małym budynku, ze skośnym dachem. Ściany miał pokryte deskami. Były tam tylko dwa pokoje. Posadzono mnie na miękkim meblu. Osoba z anielskim głosem, zdjęła ze mnie okrycie. I przykryła mnie dużym skrawkiem materiału. Chciałem rozejrzeć się po pomieszczeniu, ale droga była dla mnie zbyt męcząca. Nie mam pojęcia dokładnie kiedy, ale zasnąłem. Ostatnią rzeczą jaką widziałem były zamykające się drzwi budynku.

-----
Witajcie!

Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał i już wyczekujecie następnego. :P

Takie małe wyjaśnienie ode mnie:

We wszystkich poprzednich dialogach Rey używał swojego własnego języka, le po prosu nie widziałam sensu pisania w nim skoro wtedy wszyscy mówili w tym samym. Język obecnie sama tworzę. 

Star HaresWhere stories live. Discover now