#8 "Wycieczka do zoo"

38 2 9
                                    



Wybrałem się z Julią na wycieczkę do zoo. Byłem tym bardzo podekscytowany, ponieważ nie miałem zielonego pojęcia czym jest miejsce do którego się udajemy. Ubrałem kurtkę i buty Igora, bo oczywiście własnych nie posiadałem. Mam ogromne szczęście, że chłopak ma dokładnie takie same wymiary jak ja.

Spacer trwał może z czterdzieści minut. Ku mojemu zdziwieniu nie był wcale taki zły. Mimo bólu w kostce, szło mi się dość lekko, zupełnie jakbym unosił się centymetr nad ziemią.Pozwoliłem sobie nawet na rozglądanie się dookoła siebie. 

Miasteczko, którego nazwy nawet nie znałem, miało swój urok. Nie wiem czy była to zasługa drzew i krzewów pokrytych warstwą śniegowego puchu, czy po prostu przypominało mi własną okolicę. Budynki rosły wzwyż im bardziej zbliżaliśmy się do centrum. Po drodze mijało nas wielu ludzi, jedni spacerowali tak jak my, inni podróżowali za pomocą pojazdów czterokołowych. Szczerze mówiąc, nigdy wcześniej nie widziałem podobnego tworu. Nie miałem pomysłu, w jaki sposób Ziemianie wpadli na pomysł stworzenia czegoś takiego. „I oni nie potrafią odbywać podróży międzygalaktycznych?" – pomyślałem.

Jak już wcześniej wspomniałem, na miejsce dotarliśmy po kilkudziesięciu minutach. Tam czekały na nas Karol i Mia. Zamiast powitania usłyszałem pytania o mój stan. Z troską rozmawiały ze mną o tym, żebym się nie nadwyrężał, a w tym czasie Julia poszła kupić bilety wstępu. Po kilku minutach wróciła z trzema biletami uczniowskimi i jednym normalnym.

- Ja was ludzie nie rozumiem – odparłem z uśmiechem, kiedy już byliśmy we czwórkę. – Ile wy chodzicie do tej szkoły?

- To zależy... - zaczęła Mia. – Zaczynamy ją w wieku sześciu lub siedmiu lat, ale możemy uczyć się przez różny okres czasu.

- Szkołę średnią kończy się zazwyczaj w wieku dziewiętnastu lub dwudziestu lat. Później wielu ludzi wybiera się jeszcze na kilkuletnie studia, jeśli tego chcą.

- I czego wy się tak długo uczycie? Ja skończyłem szkołę dobre cztery lata temu – mówiłem starając się wyglądać lekceważąco, mimo że naprawdę ciekawił mnie ten temat.

- No wiesz... - Tym razem odpowiadała Karol. – Wielu rzeczy takich jak na przykład języki, biologia, fizyka, chemia, historia, matematyka... - dziewczyna zdawała się chcieć wymieniać jeszcze więcej.

-No ale ile można uczyć się matematyki? – przerwałem. – Dodawanie jest łatwe do zrozumienia.

- Rey... - Mia złapała mnie za ramię i popatrzyła na mnie ze współczuciem, jakby miała przekazać mi jakąś straszliwą wiadomość. – Matematyka to o wiele, wiele więcej niż dodawanie.

Popatrzyłem tylko na nią, nie wiedząc co ma na myśli. W końcu jednak zapytałem i dowiedziałem się, że Ziemianie są jeszcze bardziej zdumiewający niż mi się wydawało. Nigdzie we wszechświecie nie spotkałem się nigdy z obliczeniami bardziej zaawansowanymi niż dodawanie czy odejmowanie. Nasze odkrycia i wynalazki opierały się raczej na przeczuciach i szczęściu a wasze na starannych obliczeniach, które dowodziły prawdę waszych przypuszczeń. Jeśli miałbym to oceniać, powiedziałbym, że właśnie to was zgubiło. Chcecie być tak dokładni w swoich działaniach, że nie kierujecie się przeczuciem, które pozwoliło reszcie wszechświata na podróże między planetami.

Nie opowiedziałem jednak o tym wszystkim moim koleżankom. W końcu nie po to tam przyszliśmy. Uśmiechnąłem się jedynie do nich i zaproponowałem, żebyśmy zaczęli zwiedzanie. Dopiero wtedy zajrzałem do środka. Miejsce to przypominało duży park z zagrodami dla zwierząt. Przy samym wejściu zobaczyłem grupkę dużych nielotów. Szybko odczytałem też z tabliczki, że to strusie. Niemałe zdziwienie ogarnęło mnie chwilę później, kiedy ujrzałem kolejny okaz, po drugiej stronie ścieżki.

Za płotem stały czworonożne stworzenia, które wprawiły mnie w zakłopotanie. Miały szarobrązowe, gęste futro. Na końcach ich nóg zauważyłem szeroko rozstawione racice. Każde zwierzę miało bardzo piękne poroże. Chwyciłem się barierki i śledziłem wzrokiem jednego osobnika. Był z nich największy i przypatrywał się mi przeżuwając trawę. Dziewczyny podeszły do mnie a Julia zapytała:

- Rey, co się stało?

- Nie jestem pewien... - powiedziałem nie myśląc nawet o tym, moja uwaga nadal była w stu procentach skierowana na tajemnicze wówczas zwierzę. – Normalnie kropka w kropkę jak Doktor.

- Jak kto? – zapytała Mia. – Rey, o czym ty mówisz? Kim jest doktor? – dodała szturchając mnie.

- Och... sorki, odpłynąłem na chwilę. – Uśmiechnąłem się do dziewcząt drapiąc nie bezradnie w tył głowy. – Po prostu to zwierzę bardzo przypomina mi jednego członka mojej załogi. Jest naszym lekarzem, więc nazywamy go Doktor. Naprawdę nie spodziewałem się tu zobaczyć czegoś takiego.

- Mogłeś zacząć coś podejrzewać po zobaczeniu mojego królika – zaśmiała się Julia.

- Czyli Triconi wyglądają jak króliki, a jeszcze inni... obcy jak renifery... - Mia zaczęła swoje przemyślenia.

- Czekaj... czekaj... - przerwała jaj Karolina i zwróciła się do mnie – Co miałeś na myśli mówiąc o twojej załodze?

- No tak... - westchnąłem. – Nie opowiedziałem wam jeszcze dlaczego się tu znalazłem i co robiłem wcześniej.

- No w sumie nie – przytaknęła brązowowłosa.

- Cóż... myślę, że lepiej będzie jak opowiem wam wszystko później ze szczegółami, a teraz powiem tylko, że byłem, a nawet nadal jestem szefem małej grupy pomagającej uciśnionym w całej mojej galaktyce Jest nas sześcioro. Traktujemy się jak rodzina. – Przerwałem na chwilę po czym dodałem cicho –Ciekawe czy zaczęli już mnie szukać...?

- Jestem pewna, że po ciebie przylecą – Julia szepnęła mi do ucha. – A do tego czasu my będziemy twoją rodziną, ale mam nadzieję, że pozostaniemy nią nawet po tym.

Po tych słowach spojrzałem na nią z wypiekami na policzkach. Jej słowa brzmiały bardzo poważnie i nie wiedziałem co o nich myśleć. Tak naprawdę znaliśmy się dopiero od dwóch czy trzech dni a blondynka już była gotowa zastąpić mi rodzinę. Nawet mojej załodze dojście do takiego stanu rzeczy zajęło półtora miesiąca.

Próbując wyrzucić z głowy te dość niewygodną ideę, zająłem się dalszym oglądaniem zwierząt. Dowiedziałem się dzięki temu, że planeta, która przez wielu uważana jest za niezamieszkaną, tak naprawdę ma najwięcej różnych gatunków zwierząt. W moich stronach jedynym ssakiem na planecie jest zazwyczaj gatunek dominujący. Oczywiście z wyjątkami takimi jak Xandar, gdzie są trzy rasy dominujące albo Titi, na której dominują pajęczaki.

Natomiast Karol i Mia dowiedziały się ode mnie do jakich znanych im zwierząt są podobni członkowie mojej załogi. Za każdym razem pękały ze śmiechu . Chyba próbowały wyobrazić sobie pająka, który gotuje lub naprawia statek. Nie ma co się dziwić, w końcu tarantule są o wiele mniejsze od Archalitynów.

A co z Julią? Sam nie wiem. W pewnym momencie zadzwonił jej telefon i odeszła gdzieś na bok. Udało mi się usłyszeć fragment konwersacji, z której nie mogłem wywnioskować ani tego z kim rozmawiała, ani o czym to było. Jednak ton głosu i sposób mówienia coś mi przypominały... lata spędzone w wojsku. Po prostu odniosłem wrażenie, że dziewczyna mówiła szyfrem.


Star HaresOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz