Project 98 | j.b

By bieburtay

1.3M 80.8K 19.3K

Justin i Lizzie nigdy za sobą nie przepadali. On jest kapitanem drużyny piłki nożnej, która niedawno dostała... More

Prolog.
01. Więc czego chcesz?
02. Księżniczka szybciej nie mogła?
03. Chwila. Gdzie jest Bentley?
04. Wiem, że na mnie patrzysz, Bentley.
05. Nic między nami nie zaszło, przysięgam.
06. Świetnie!
07. Najpierw obowiązki, a potem przyjemności.
08. Jesteś okropny.
09. Chodź, podwiozę cię.
10. Wyjazd do Phoenix.
11. Wydaje mi się, że to projekt o mnie, a nie Boltonie.
12. W czymś problem?
13. Nigdy dotąd.
14. Supry.
15. Powodzenia.
16. Mów do mnie, Lizzie.
17. Prowokacja.
18. A ja ciebie znam?
19. Za dużo myśli.
20. Banały o motylkach w brzuchu.
21. Taylor Swift?
22. Ciężar.
23. Koza.
24. Niespodzianka.
25. Kiepskie obciąganie.
26. Negatywne słowa.
27. Nie ma problemu.
28. Nie jesteś w moim typie.
29. Lizzie to moja koleżanka.
30. Zwykły wieczór.
31. Fajna bielizna.
32. Zakład.
33. Przemowa.
34. Opinie innych ludzi.
35. Jestem głodny.
36. Ulubiona piosenka.
37. Rozczarowanie.
38. Dogrywka.
40. Demon.
41. Bajki są idiotyczne.
42. Jesteś tchórzem, Lizz?
43. Elizabeth.
44. Miami.
45. Niezłe uderzenie.
46. Przedwczesny prezent.
47. Pamiętasz gdy?
48. Project 98.
49. Somewhere Over The Rainbow.
50. Nie jestem idealny.
51. Jesteś moim życiem.
52. To tylko gra.
53. Przepustka.
54. Nie jestem dobry w słowach.
55. Nie musisz być sama.
Epilog: Ty i ja przeciwko światu.
Podziękowania.
Za scenami Project 98.

39. Kino.

23.1K 1.6K 556
By bieburtay

Świetna pogoda utrzymywała się przez resztę dnia; temperatura spadła do 23°, a promienie słońca nie były tak natarczywe jak przedtem. Po wygranej z Seattle, której zresztą można było się spodziewać - każdy opuścił boisko w niebywale dobrym humorze. Ja miałam również inny powód do radości, który na sama myśl sprawiał, iz włoski na moich rękach stawały dęba. Moje myśli nieustannie krążyły wobec wydarzenia, kiedy Justin mnie pocałował. Mimo że było to kilka dobrych godzin temu, pamiętałam wszystko z dokładnymi detalami. Co prawda nie wiedziałam co ten pocałunek oznaczał, obawiałam się, że chłopak po tym znowu stanie się chłodny i arogancki, a tego nie chciałam z całą pewnością.

Leżałam na łóżku w swoim pokoju, oglądając na laptopie kolejny film, tym razem padło na komedię z Channing Tatumem. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie jest moim ulubionym aktorem. Miałam do niego słabość i prawdopodobnie nie przegapiłam żadnego filmu, w którym grał główną rolę. David dzisiejszego dnia był u swojego kumpla i miał wrócić późnym wieczorem, a Maddie była na imprezie ze swoim chłopakiem. Co do imprezy - organizował ją Brad, chłopak z drużyny piłkarskiej, jednak nie zamierzałam na niej się pojawić. Nie przepadałam za tego typu spotkaniami, gdyż to nie było po prostu moje towarzystwo i nigdy nie upiłam się tak, jak oni. Prawdę mówiąc rzadko piję alkohol, jedynie dla świętego spokoju, gdy każdy mnie namawia.

Oparłam się o poduszkę, którą położyłam tuż przy ścianie i zamknęłam oczy. Film się akurat wczytywał, abym mogła go obejrzeć bez żadnych przeszkód, dlatego musiałam chwilę poczekać. Wtedy usłyszałam swój dzwonek, standardową piosenkę z telefonu. Był to nieznany numer, dlatego zmarszczyłam brwi i przeciągnęłam zieloną słuchawkę w odpowiednią stronę.

- Tak? - Przyłożyłam urządzenie do ucha, rysując palcem wymyślone wzorki na kołdrze, na której leżałam.

- Lizzie? Zaliczyłem test u Guttierez, kurwa mać! - Od razu poznałam ten charakterystyczny głos Justina, który był naprawdę podekscytowany. Domyśliłam się, że wziął mój numer z facebooka, ale w większej części mi to nie przeszkadzało. Dotknęłam palcem nieświadomie swoich ust.

Zaśmiałam się automatycznie pod nosem.

- Gratulacje, jeszcze trochę i spokojnie zaliczysz cały przedmiot.

- Mhm, dziękuję - Justin mruknął ucieszony do słuchawki i wyobrażałam sobie, że w tamtym momencie przegarnia swoją grzywkę do tyłu. Czułam się trochę skrępowana rozmawiając z nim, po tym jak mnie bezceremonialnie pocałował, mimo że na to niecierpliwie czekałam. Nagle coś mi się przypomniało.

- Czekaj, ja ci pomagam w hiszpańskim, a ty miałeś umówić się z Flynnem.

Justin jęknął.

- Myślałem, że o tym zapomniałaś.

- Cóż, jak widać nie. Kiedy masz zamiar to zrobić? - spytałam, nie potrafiąc ukryć swojego zadowolonego głosu. Zassałam delikatnie swoją górną wargę i przesunęłam palcem po górnych klawiszach klawiatury, wycierając z nich kurz.

- Dzisiaj. Chcę mieć to z głowy. - Głos Justina było słychać tak dobrze, że byłam pewna, że nie ma go na imprezie u Brada. Spodobała mi się ta myśl.

- W porządku. Ale ja muszę mieć dowody, że mnie nie oszukujesz - oznajmiłam, naciskając tryb głośnomówiący, po czym wstałam, odkładając laptopa na bok. Ruszyłam do swojej obszernej szafy, wyciągając z niej jakąś letnią, zwiewną sukieneczkę w kwiatki. Miałam ich naprawdę wiele, gdyż w rozpoczynające się lato najlepiej mi się je nosiło.

- W porządku, będę pod twoim domem....za jakieś dziesięć minut.

- Okej! - krzyknęłam na tyle głośno, aby był w stanie mnie usłyszeć i przeciągnęłam przyjemny dla ciała materiał przez głowę, spoglądając na swoje odbicie w stojącym lustrze. Włosy nadal miałam pofalowane przez uprzedniego warkocza, więc tylko je przeczesałam, pospiesznie na dodatek malując swoje rzęsy i poprawiłam zarys brwi. Minimalnie się stresowałam spontanicznym spotkaniem z Justinem, dlatego moje dłonie odrobinę drżały z każdym ruchem. Prędko nałożyłam na nogi swoje naprawdę ładne sandałki i użyłam swoich ulubionych perfum o zapachu białych róż i porzeczek. Było to wspaniałe połączenie w moim mniemaniu. Kilka chwil później byłam już na dole, wysuwając telefon do małej kieszonki w sukience, zamykając za sobą dom. Klucz wzięłam ze sobą, bo wiedziałam, że David i tak jest w posiadaniu własnego. Zastanawiało mnie, gdzie był Justin, że tak szybko pojawił się pod moim domem z tym jego leniwym, seksownym uśmiechem, na który zmiękły mi kolana. Wzięłam wdech do ust i ruszyłam w jego kierunku z lekkim uśmiechem, czując swój ściśnięty żołądek.

- Lizz - przywitał mnie wysoki chłopak, lustrując mnie wzrokiem, po czym ze śmiechem nachylił się i złożył miękki pocałunek na moim policzku. Widocznie ani trochę nie krępował się zbliżeniem, jakie wcześniej wydarzyło się między nami. Miałam nadzieję, że dla niego coś to znaczyło, w końcu ja nie przeżyłam niezliczonej ilości pocałunków się z kimś, jednak wiedziałam, że on tak.

- Justin - odparłam z nikłym uśmiechem na twarzy, nie mogąc przestać myśleć o sposobie, w jaki na mnie patrzył. Zdarzał się on coraz częściej, a ja nie umiałam go jeszcze zidentyfikować. Miał na sobie zwykłe czarne jeansy, białą koszulkę, czarne vansy oraz drogie okulary przeciwsłoneczne, mimo że słońce było umiarkowane. - Gdzie byłeś?

Justin podrapał się po karku, aż w końcu odpowiedział.

- W sklepie muzycznym, tym za kinem.

- Co tam robiłeś? To znaczy, po co tam byłeś? - spytałam zaskoczona, jednak chłopak nie chciał mi odpowiedzieć, rozejrzał się tylko na boki i wzruszył ramionami.

- Szukałem nowej płyty Drake'a.

Pokiwałam głową tylko, idąc koło chłopaka w kierunku centrum miasta. Nie znosiłam, gdy ktoś był ode mnie sporo wyższy, czułam się wtedy jak małe dziecko, choć nie należałam do niskich dziewczyn. Byłam raczej przeciętnego wzrostu, mimo to Justin nade mną sporo górował. Pamiętam, kiedy był jeszcze tak niski, że go przewyższałam, ale jak to chłopcy, często gwałtownie wyrastają i tak się stało w zeszłe wakacje z nim. Parsknęłam śmiechem, gdy jakaś dziewczyna wpatrywała się w mojego towarzysza jak urzeczona. Poczułam ukłucie zazdrości.

- Szybko się z nim uwinę. - Kapitan szkolnej drużyny próbował brzmieć pewnie siebie, jednak nie udało mu się. Odchrząknął i usiadł na ławce, a ja tuż obok niego z głupawym uśmiechem.

- Masz jego numer?

- Niestety. - Wywrócił oczami i wpatrywał się w mnie bardzo intensywnym wzrokiem, a ja nie przerwałam tego kontaktu, tylko wpatrywałam się w niego. Justin złapał mój kark i przyciągnął do siebie naprawdę blisko, przez co mój oddech się zatrzymał. Cholera, on jest przepiękny. - Okej, dzwonimy - mruknął i z uśmiechem przycisnął swoje wargi do moich. Serce dudniło mi tak głośno, iż byłam pewna, że je slyszy. Zdecydowanie pragnęłam, aby pogłębił pocałunek, lecz on się odsunął, oblizując wargi. Wywróciłam oczami i wsłuchiwałam się w głośny dźwięk połączenia.

- Justin? - Wysoki i niemalże dziewczęcy głos Flynna zabrzmiały po drugiej stronie. Z trudem powstrzymałam śmiech, zakrywające swoje usta dłonią.

Justin spiorunował mnie wzrokiem.

- Tak, to ja - przyznał niechętnie, nie odwracając na sekundę wzroku od moich oczu. - Tak pomyślałem, czy masz dzisiaj może trochę czasu?

- Cholera jasna, czy ty...zapraszasz mnie na randkę?!

- Ja...

- Oh my gosh, oczywiście, że jestem wolny, przystojniaku. - Flynn ewidentnie był podniecony tą myślą i już sobie wyobrażałam, jak wachluje sobie dłonią przed twarzą.

Justin wyglądał na zrozpaczonego tą sytuacją, jednak posłałam mu surowe spojrzenie, chcąc, aby dopiął nasz plan do końca. Westchnął zrezygnowany i widocznie zażenowany.

- Świetnie, więc możesz być w parku przy pizzerni Monteras? Jestem już na miejscu, więc pospiesz się. Do zobaczenia - rzucił chłopak do telefonu, zgryźliwym tonem wypowiadając ostatnie słowa. W końcu pozwoliłam sobie wybuchnąć śmiechem. Wstałam z ławki i wytrzepałam swoją sukienkę, zakładając ręce pod piersiami.

- Już nie mogę się doczekać, aby zobaczyć, jak się próbuje do ciebie dobierać - oznajmiłam usatysfakcjonowanym głosem, zagryzając wargę, aby powstrzymać chichot. Miałam naprawdę dobry humor, widząc, jak bardzo zawstydzony był kapitan. Widocznie uraziło to jego dumę. Zmrużył oczy, wpatrując się we mnie zabójczym wzrokiem i tylko pokręcił głową. Nigdy nie dam mu o tym zapomnieć.

Przez resztę czasu próbowałam rozweselić chłopaka, który chciał się poddać i ciągle marudził na temat naszego głupiego zakładu. Kiedy zauważyłam wysokiego, chudego ciemnowłosego z różowymi pasemkami chłopaka, prędko pożegnałam się z Justinem, chowając się za pobliskim budynkiem, tak abym była w stanie go obserwować. Wcześniej go ostrzegłam o tym, więc nawet nie miał szans oszukiwać. Przywitali się uściskiem, który był zauważalnie niechętny ze strony piłkarza, wymusił uśmiech i coś powiedział, lecz nie byłam w stanie tego usłyszeć. Flynn miał na sobie czarne, obcisłe jeansy oraz tak rażąco różową koszulkę, iż bolały mnie oczy od samego patrzenia. Jego włosy były potraktowane sporą ilością żelu, a na nogach miał zwykłe buty. Na pierwszy rzut oka nie wyróżniał się szczególnie, lecz jego gesty, sposób wymowy i chodzenia był oczywisty. Wydawało się, że będą rozmawiać przez dłuższą chwilę, więc zaszłam do pobliskiego sklepu, aby kupić sobie napój energetyczny oraz truskawkowe gumy do żucia. Gdy wyszłam, ich nie było. Spanikowałam. Prędko się rozejrzałam i ruszyłam w stronę kina, oddychając z ulgą, gdy dostrzegłam dwójkę chłopaków kierujących się w stronę kina. Okej, może czułam się zazdrosna o Justina, w końcu nie tylko podobał się dziewczynom, ale i chłopakom. Nie byliśmy niczym poważnym, ale zależało mi na nim i nie mogłam wyzbyć się za nic tego uczucia.

- Lizzie? - Ktoś złapał moje ramię od tyłu, a ja o mało co nie dostałam zawału. Był to najgorszy sposób, w jaki ktoś mógł mnie złapać, miałam na tym punkcie obsesję. Po australijskim akcencie doskonale wiedziałam, kto jest jego właścicielem.

- Cześć, Dan. - Wymusiłam się na blady uśmiech i napiłam się napoju, pilnując, aby nie zgubić Justina z oczu. Usiedli na murku przy kinie. - To nie jest odpowiedni moment...

Dan zsunął czapkę ze swoich ciemnych włosów, przeczesał je i znowu umieścił na poprzednim miejscu. Jego jasnozielone oczy wpatrywały się w moje.

- Teraz ciągle będziesz mnie unikać?

- Mogę robić co chcę i tobie nic do tego - odparłam zezłoszczonym głosem. Niewątpliwie zbliża mi się okres.

- Co zrobiłem nie tak? Nie rozumiem. - Potrząsnął głową, a ja stanęłam w miejscu, wypuszczając powietrze z płuc. Poprawiłam ramiączko swojej sukienki.

- Dan, proszę cię, mam zacząć wyliczać? Możemy być tylko znajomymi, przyjaciółmi. Nie wiem, na pewno nikim więcej - powiedzialam na jednym wydechu, unikając jego wzroku. Owszem, Dan był atrakcyjnym chłopakiem i przyjaznym, jednak od kiedy rozpoczęłam głębszą znajomość z Justinem, wszystko mi minęło. Może moje uczucia są bez przyszłości, ale cholera, pierwszy raz coś takiego czuję i nie mam zamiaru tego stracić. Nawet jeśli mam przechodzić przez samo cierpienie.

Dan widocznie posmutniał i jakby oklapł. Wzruszył tylko ramionami, przekręcając czapkę daszkiem do tyłu.

- Przyjaciółmi, ta?

- Ta.

- Odezwę się...potem - mruknął, prawdopodobne żałując naszego spotkania i odszedł bez zbędnych słów. Zraniłam go? Przetarłam twarz dłonią i oparłam się o ścianę obok siebie. Zaczynałam mieć wyrzuty sumienia, mogłam to powiedzieć w delikatniejszy sposób.

Kiedy Flynn i Justin skierowali się do kina, poszłam za nimi, wciąż pogrążona w swoich myślach. Nie miałam pojęcia co para ma zamiar wybrać, więc byłam zmuszona podsłuchiwać. Mało co nie roześmiałam się, gdy zobaczyłam jak Flynn wtula się w bok Justina, a on sugestywnie go odsuwa. W końcu zdecydowali się na jakąś komedię romantyczną (Flynn go oczywiście namówił), a ja zrobiłam to samo co oni. Zakupiłam sobie orzeszki w karmelu oraz colę, wchodząc na salę. Wybrałam sobie miejsce za Justinem.

- Kurwa jego mać, Lizzie, zamorduję cię, jak tylko stąd wyjdziemy! - syknął, kiedy Flynn poszedł do łazienki i odwrócił się do mnie. Zachichotałam. - Na dodatek jest tu baba od chemii, świetnie. Jestem właśnie skończony w szkole - jęknął, zakrywając twarz dłońmi. To była prawda, miał powody do zmartwienia. Pani Hestings była jedną z tych nauczycielek, które bardzo interesuje życie uczniów i ciągle o nim plotkują na lekcjach.

- Zakład zakładem, Jus - zaszczebiotałam, patrząc na niego niewinnie i tylko przerzuciłam włosy przez ramię. - Ale zawsze możesz zepsuć tę randkę. Rozumiesz. - Obrzuciłam go sugestywnym spojrzeniem, a on tylko wpatrywałc się we mnie, aż usiadł prosto. Flynn wrócił, a wkrótce w kinie zaczęły się reklamy. Kątem oka widziałam jak Justin ciągle coś szepcze do ucha chłopaka, a on robi to samo. Nie minęło długo, a Flynn zbulwersowany wstał i bezceremonialnie wylał swoją colę na twarz Justina. Orzech niemalże stanął mi w gardle na ten widok i zatkałam usta dłonią, trzęsąc się ze śmiechu.

- Kurwa mać - warknął Justin i pokazał środkowy palec dla chłopaka, który kazał mu usiąść. Bieber tylko odkleił swoją mokrą koszulkę od torsu, wziął swoje jedzenie i przeszedł na siedzenie obok mnie. Spojrzałam na niego od boku z mimowolną czułością. Dobrze, że było ciemno.

- Przestań, przynajmniej się poświęciłeś. - Uśmiechnęłam się w jego stronę i poklepałam delikatnie jego kolano. Wywrócił oczami, ale na jego twarzy czaił się delikatny uśmiech. - Co mu powiedziałeś?

- Och. Tylko, że do jego pasemek pasowałaby jeszcze dopasowana ładnie szminka mojej babci i że jego spodnie są tak ciasne, że nie wiem, czy na pewno umawiam się z chłopakiem. W sumie nie wiedziałem, że aż tak go to urazi - odparł cicho, wzruszając ramionami, a ja znowu hamowałam swój śmiech. Wpatrywałam się w ekran rozbawiona przez resztę czasu, a kiedy wyszliśmy z kina, kapitan zdjął z ciała swoją koszulkę i wyrzucił ją do kosza. Chciałam coś powiedzieć, ale przedtem on się odezwał.

- Wskakuj.

Pochylił się przede mną, a ja rozejrzałam się wokół siebie. Miałam sukienkę, dlatego trochę się obawiałam, ale w końcu wskoczyłam na jego plecy. Czułam jak jego duże dłonie złapały moje uda, a ja oparłam brodę o jego ramię. Boże, mogłabym zostać w tej pozycji przez całe życie. Miałam ochotę wycałować cała szyję Justina, jednak nie mogłam. Jeszcze nie teraz. Mój dom wcale nie był daleko, więc droga nie zajęła długo. Zamknęłam oczy, czując się przyjemnie podczas kołysania, jakie było tworzone przez chód Justina. Jęknęłam cicho, gdy postawił mnie na lądzie, jednak moje niezadowolenie szybko zostało uciszone przez usta Justina. Tym razem nie był to namiętny i niemal brutalny pocałunek, jednak leniwy, powolny i bez języka, co nadawało sporej intymności. Moja dłoń bezwiednie powędrowała do gorącego karku chłopaka, a druga na jego tors. On w tym czasie podpierał się obiema dłońmi tuż przy mojej głowie na ścianie. Trwaliśmy tak kilka minut, aż w końcu się ode mnie oderwał, opierając swoje czoło o moje. Ciężko oddychaliśmy.

- Chciałabyś ze mną iść dzisiaj na imprezę? Do mojego kumpla Tylera.

- W porządku - zgodziłam się niemal od razu, nie chcąc mu przyznać, że poszłabym wszędzie, gdzie będzie on. I że skradł moje serce już od naszego feralnego upadku na treningu.

~ jeśli przeczytałaś, skomentuj

_________________________________________________________

bieburtay

kocham was i proszę, nie sprawcie, aby pisanie było moim obowiązkiem

DOBRA, KTO ZA JUSSIE, KTO ZA DIZZIE?

Continue Reading

You'll Also Like

956 181 27
Piąty tom serii "Zaginiona Gwiazda" Klany mają plan, aby zaatakować Klan Śmierci, a tymczasem Księżycowa Skóra trenuje w Mrocznej Puszczy. Zaczyna co...
591K 33.4K 55
Nie wygrywasz, nie istniejesz - hasło, które przyświeca większości dzieciakom w Sydney, biorących udział w nielegalnych wyścigach. Tu liczy się niebe...
37.2K 1.8K 73
Szesnastoletnia Nella przeprowadza się do małego miasteczka. Dziewczyna boi się, że w tym miejscu nie będzie mogła kontynuować swojej pasji, którą je...
15K 1.3K 35
Płeć damska, Reader ma 18-19 lat czyli jest mniej więcej w wieku Albedo, walczy włócznią, posiada Electro wizję jeśli coś mi umknęło dopisze jeszcze