cinderella ; luke hemmings

By MonicSalvatore

89.3K 4.2K 524

Annabeth Parker nie ma łatwego życia. Jest wychowywana przez złą macochę i jej córkę, które wykorzystują ją d... More

00
03
04
05
06
07
08
09
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19

01 + 02

8K 270 116
By MonicSalvatore

°°°

- Annabeth chodź tutaj , ale już! - Usłyszałam skrzeczący głos mojej macochy, która jak zwykle czegoś ode mnie chciała. Wywróciłam oczami i zamykając zeszyt zeszłam po schodach do kuchni. Jako, że mieszkałam na poddaszu, a nasz dom był ogromny to droga na dół była długa, przez co podpadłam jeszcze bardziej.

- Co się tak wleczesz dziewucho?! - Zapytała kobieta, która przed ośmioma laty wyszła za mojego tatę.

Nadal nie wiem co on w niej widział. Była staranie sztuczna i miała okropny charakter. Niestety mój tata zmarł na raka gdy miałam 12 lat, a mama przy porodzie. Zostałam więc skazana na Melindę Diamond - Parker. I tak wiem co myślicie. Ma na nazwisko panieńskie "diament" co mówi samo za siebie. W każdej bajce jest jakaś czarownica i w mojej to na pewno będzie Melinda. Zawsze wypucowana za wszystkie czasy, z najnowszym manicure'm i ciuchami od Gucciego, a w głębi serca zepsuta i zła do szpiku kości.

- Przepraszam. - Burknęłam. - Co mam zrobić tym razem?

- Cherlyn dostała pracę domową z biologii czy z czegoś tam. Napisz ją i połóż na szafce w jej pokoju. Potem nakarm Pinkie ( czyli psa pudelka, z którym Melinda prawie w ogóle się nie rozstawała ) i umyj wszystkie podłogi. Mają błyszczeć gdy wrócę. - Oznajmiła i zarzuciła swoimi doczepianymi blond kudłami, a ja się skrzywiłam, ponieważ ich kolor tak bardzo nie pasował do jej skóry sztucznie opalonej na solarium.

- Dobrze. - Mruknęłam i weszłam po schodach do swojego "pokoju" o ile mogłam tak nazywać tą klitkę.

Dobrze, że chociaż miałam tutaj swój komputer i łóżko bo znając Melindę to dla niej mogłabym spać na podwórku. Usiadłam przy małym zniszczonym biurku i zaczęłam pisać wypracowanie dla Cher.

Potem nakarmiłam tą małą bestię, która prawie mi chciała odgryźć rękę, a na końcu tak jak chciała moja macocha  pomyłam wszystkie podłogi na błysk. Uwinęłam się w 6 godzin bo jak mówiłam - Ten dom jest ogromny. Mój tata miał sieć restauracji i zarabiał bardzo dużo, czym niestety zwrócił na siebie uwagę rodziny Diamond. Gdy zmarł zapisał wszystko na Melindę i to właśnie ona przejęła cały majątek łącznie z restauracjami, w których muszę pracować żeby zarobić na wymarzone studia.

Gdy w końcu położyłam się do łóżka była 23.48, a na biurku leżała jeszcze moja niedokończona praca domowa. Westchnęłam i leniwie zaczęłam pisać zadanie. Po okropnie dłużących się 20 minutach skończyłam i usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Pomasowałam skronie, ponieważ głowa pulsowała mi niemiłosiernie i sięgnęłam po starą zajechaną Nokię.

Boyjackhot: przyjechać po ciebie rano?

Cinderella: jeśli ci się chce

Odpisałam i opadłam na niezbyt wygodne łóżko.

"Boyjackhot" to Jackob - mój przyjaciel, z którym trzymam się od dzieciństwa. Zawsze mi pomaga gdy obowiązki zadane przez Melindę mnie przeciążają i jeszcze nigdy mnie nie zawiódł. Cały czas chodzi z głową w chmurach i żyje w swoim świecie, przez co może wydawać się nieco dziwny, jednak zawsze był przy mnie i kocham go jak starszego brata.

Boyjackhot: Będę o 7.50 księżniczko xo

Uśmiechnęłam się. Zawsze mnie tak nazywa żeby poprawić mi humor kiedy wie, że coś jest nie tak.

Cinderella: Ok. Dobranoc hot boy'u xo

Rzuciłam telefon na kołdrę i
Szybko poszłam pod prysznic, przebrałam się w niebieską piżamę i położyłam się w końcu do łóżka. Byłam wykończona.

~*~

Budzik zadzwonił budząc mnie o równej 6.00. Melinda i Cher smacznie spały, a ja oczywiście musiałam pójść na dół i zrobić im królewskie śniadanie bo księżniczkom oczywiście się nie chciało - w końcu miały mnie od tej roboty.

Znaczy nie musiałam, ale pewnie gdybym się im sprzeciwiała to wykopałyby mnie na ulicę i byłabym bezdomna. Wiele razy powtarzały, że mnie tu nie chcą i trzymają mnie tu tylko z "dobrej woli", więc wcale bym się nie zdziwiła. Wstałam z łóżka i ubrałam się tak jak zwykle, czyli w jasne obtarte jeansy i czarny T-shirt, a na nogi założyłam czarne znoszone trampki. Moja garderoba nie była jakoś wybitnie bogata, a ubrania nie były modne ani drogie, ponieważ Melinda uznała, że wydawanie na mnie pieniędzy to marnotrawstwo dlatego na wszystko musiałam wydawać z moich już i tak małych oszczędności.

Zeszłam na dół i zaczęłam przyrządzać śniadanie. Dla Cher oczywiście dietetyczne - bo ta anorektyczka musi dbać o linię -musli, owoce i świeżo wyciskany sok pomarańczowy, dla Melindy naleśniki polane sosem czekoladowym z trzema truskawkami ( zawsze musiały być trzy o tej samej wielkości ), a dla Pinkie świeża pokrojona szynka z najwyżej półki w sklepie zoologicznym i mała kostka. Wzięłam tace i o równej 7.20 weszłam do sypialni mojej przyszywanej siostry.

- Jak się spało Cher? - Zapytałam uprzejmie, a ta z miną księżniczki odpowiedziała, że dobrze nawet nie obdarzając mnie najmniejszym spojrzeniem. - Smacznego. - Powiedziałam i opuściłam jej okropnie różowy pokój. Następnie poszłam do sypialni Melindy.

- Dzień dobry Melindo. Jak się spało? - Spytałam i rozsunęłam grube zasłony przez co na parę sekund oślepiło mnie światło słoneczne.

- Dobrze. Możesz już iść do szkoły. Tylko masz być w domu przed 18.00. Masz jeszcze dużo pracy.

- Tak wiem. Będę punktualnie. - Powiedziałam i opuściłam jej sypialnię.

Wzięłam plecak i wyszłam przed dom czekając na przyjaciela, który jako jedyny zlitował się nade mną i dba o moje nogi. O równej 7.50 przyjechał po mnie Jack. Był niski i chudy, nosił okulary i zawsze jego brązowe włosy były roztrzepane na wszystkie strony. Wygląd typowego kujona chociaż mój przyjaciel z nauką nie miał nic wspólnego. Wsiadłam do jego zardzewiałego jeepa, a on odpalił silnik.

- Hejka. Wyspana? - Zapytał patrząc w lusterko.

- A jak myślisz? - Mruknęłam, a on odjechał. Po paru minutach dotarliśmy pod szkołę i szybko poszliśmy kolejnego miejsca tortur, czyli do klasy z matematyki. Nienawidzę tego przedmiotu całym sercem, ale to chyba jak każdy.

Zajęłam swoje miejsce w czwartej łace w środkowym rzędzie, a Jackob za mną i czekaliśmy na rozpoczęcie lekcji.

Minutę przed dzwonkiem drzwi otworzyły się, a do klasy wszedł mój książę z bajki.




~*~*~

[ 02 • ]


W progu stanął nie kto inny jak Luke Hemmings.

Wysoki blondyn o najpiękniejszych błękitnych oczach na świecie. Jego blond grzywka była jak zwykle zaczesana do góry w quiffa, a ubrany był w czarne rurki, czerwono-czarną koszulę w kratę i w czarną skórzaną kurtkę. I ten kolczyk w wardze... Wyglądał niesamowicie, każdy musiał to przyznać.

Gdy wszedł do klasy połowie dziewczyn w odjęło mowę, w tym i mnie. Może to żałosne, ale ten chłopak niesamowicie mi się podoba. Jego uśmiech, pełne usta, szerokie ramiona i umięśnione nogi. Kiedy zobaczyłam go po raz pierwszy parę lat temu po prostu mnie oczarował i wpadłam jak śliwka w kompot. Niekiedy przed spaniem zastanawiam się nad sensem mojego życia i czasem zadaje sobie pytanie: Jakby to
było być jego dziewczyną?

I mam świadomość tego, że brzmię jak zakochana małotata, ale w końcu marzenia chyba jeszcze nikomu nie zaszkodziły.

Na jego ramieniu jak zawsze zawieszona była Cher w krótkiej czerwonej sukience i w szpilkach, a za nimi szli najleosi przyjaciele Hemmings'a, czyli tak samo popularni Calum Hood, Ashton Irwin i Michael Clifford.

Każdy z nich też był niesamowicie przystojny i prezentował inny typ urody, jednak moim skromnym zdaniem nie dorównywali blondynowi w żadnym stopniu. (a/n: lol napisała to Ashton girl )

W dodatku nadal zastanawiam się dlaczego nauczyciele nie powiedzą tej dziewczynie czegoś na temat swojego ubioru. To raczej nie jest odpowiednie by chodzić tak ubranym do szkoły. Zresztą to nie moja sprawa.

Blondyn usiadł na miejscu przede mną, a po chwili do klasy weszła nasza nauczycielka z kupą papierów w ręku. Poprawiła swoje przekrzywione druciane okulary i zaczęła przeszukiwać dokumenty na biurku. Ja tylko westchnęłam i wbiłam wzrok w zieloną tablicę.

Nienawidzę szkoły.

~*~

Szłam razem z Jack'iem zatłoczonym korytarzem. Ktoś potrącił mnie ramieniem, ale nie doczekałam się nawet głupiego "sorry" z jego strony, jednak byłam do tego przyzwyczajona. Nikt mnie nie zauważał, byłam typową szarą myszką i nikt oprócz Jacksona i nauczycieli nie zwracał na mnie uwagi.

Nie to co na moją przyszywaną siostrę. Ona zawsze była tą w centrum uwagi. Najładniejsza dziewczyna w szkole z mnóstwem pieniędzy w portfelu, kapitan cheerleaderek, a do tego miała najlepszego chłopaka jakiego można by sobie wymarzyć.

Czego chcieć więcej? Może mózgu, którego ona nie ma. Nie wiem co Luke w niej widzi, ponieważ jak dla mnie nie ma nic godnego uwagi. I wcale nie jestem zazdrosna.

Obserwowałam go kątem oka. Rozmawiał z tymi " popularnymi", ze szkolná elitą, a jego ramię owinięte było wokół szczupłej talii tej farbowanej blondyny, której widok sprawiał, że miałam ochotę zwrócić wczorajsze śniadanie.

- Ann.. Daj sobie z nim spokój. - Stwierdził Jackob gdy zobaczył gdzie się patrzę. - Stać cię na kogoś o wiele lepszego niż na jakiegoś tam sławniaka.

- Wiem. Zastanawiam się tylko jakby to było chodzić z kimś z tej elity. - Powiedziałam i uśmiechnęłam się lekko. - Nie wiem co ona ma takiego w sobie, że wszyscy ją uwielbiają. - Stwierdziłam wskazując głową w stronę Cher.

- Ładną buzię i cycki. No i łatwo jej włożyć klucz do dziurki między nogami. - Jack wzruszył ramionami, a ja się zaśmiałam zasłaniając usta dłonią.

- Boże jak ty coś palniesz. - Odparłam i schowałam książki do szafki nadal chichocząc. - Teraz lepiej chodźmy na w-f. Nie chcemy się spóźnić bo znowu będziemy biegać karne okrążenia.

Ten tylko przytaknął i skierowaliśmy się na salę gimnastyczną gdzie odbywały się kolejne zajęcia, a ja jeszcze tęsknym wzrokiem odprowadziłam blondyna, który właśnie wychodził ze szkoły całując moją siostrę.

~*~

Po lekcjach Jack odwiózł mnie od razu do domu. Szkoła wyssała ze mnie życie niczym dementor z serii o Harrym Potterze i marzyłam o odpoczynku, chociaż wiedziałam, że nie będzie mi to dane.

Nie chciałam też podpaść Melindzie, która miała wyznaczyć mi listę obowiązków, więc gdy tylko ściągnęłam buty skierowałam się do salonu gdzie kosmetyczka regulowała jej brwi.

- Już jestem. Co mam zrobić? - Spytałam stając w drzwiach. Nawet nie musiałam się z jia witać, ponieważ jej to zwisało i dyndało koło nosa.

Ta scena była taka okropna, że aż się skrzywiłam. Kobieta leżała na kanapie we frotowym żółtym szlafroku, z maseczką na twarzy, a między jej świeżo pomalowanymi paznokciami u stóp miała powtykany jakiś zielony materiał, przez co wyglądała jak ufo.

- Zanieś pranie do pralni, odbież moją sukienkę od krawcowej i powysyłaj wszystkie zaproszenia, które leżą na stole w kuchni. Potem zarezerwuj fryzjera na jutro na 18.00 i zadzwoń do firmy rzeźbiarskiej żeby przyszli tutaj jutro o 15.00 i ani minuty później jasne? Musimy przedyskutować parę spraw, a gdy skończysz pójdziesz do restauracji sprawdzić czy wszystko jest tam w porządku. Nie ufam tej ciemnej kelnerce. Kto wie czy nie kradnie.

- Chodzi ci o Samanthę? - Spytałam, a ona machnęła ręką.
Co jak co, ale moja przyjaciółka z pracy była jedną z najuczciwszych osób jakie znam.

- Taa... Czy jak jej tam. A teraz do roboty. Cherlyn powinna za niedługo wrócić, a ciebie ma tu nie być. - Powiedziała, a ja się oddaliłam.

Melinda organizuje przyjęcie z okazji urodzin Pinkie. To trzeba naprawdę być porąbanym żeby zorganizować imprezę dla psa, a ja na swoje urodziny dostaje... nic.

Z westchnięciem schowałam zaproszenia do torebki i poszłam pozbierać pranie, które schowałam do dużego plecaka i obładowana skierowałam się do wyjścia.

Wyszłam z domu gdy na podjazd akurat podjechał Luke z Cher. Zobaczyłam jak się migdalą, a gdy blondynka wysiadła z auta niebieksooki spojrzał w moją stronę, a ja myślałam, że zapadnę się pod ziemię gdy uśmiechnął się pod nosem i odjechał.

- Idziesz do pralni? - Zapytała przesyconym jadem głosem blondynka, a ja zamrugałam parę razy powiekami bo, wow, właśnie przeżyłam zawał.

- Tak. - Powiedziałam tylko i poprawiłam plecak na ramionach.

- To lepiej zostaw też swoje ciuchy. Wali od ciebie na kilometr. Jak dobrze, że używam panieńskiego nazwiska matki i nie muszę się do ciebie przyznawać wieśniaro. - Machnęła wyćwiczonym gestem włosami uderzając mnie nimi po twarzy, a ja cała wściekła usiadłam na rower i pojechałam w kierunku pralni. Ugh. Jak ja jej nienawidzę. Gdybym została z nią sekundę dłużej to powyrywałabym jej wszystkie te kłaki.

Ta dziewczyna naprawdę mnie irytowała. Była taka pusta, że aż głowa boli i nigdy w swoim życiu nie zrobiła nic pożytecznego oprócz tego jednego razu kiedy spadła ze schodów i leżała tydzień w szpitalu ze złamaną nogą, a ja miałam spokój przez te kilka dni.

Nie życzę jej źle tylko tak jakoś wyszło.

Gdy w końcu załatwiłam wszystko w pralni, na poczcie i u krawcowej wróciłam do domu po czym zadzwoniłam do kogo miałam zadzwonić i od razu wyszłam z domu idąc do restauracji. Weszłam wejściem dla personelu i od razu ujrzałam Sam - Ciemowłosą latynoską dziewczynę starszą ode mnie o jakieś 2 lata, która stała przy barze i czyściła szklanki. Przy stolikach siedziało parę ludzi, ale tłumów nie było. Nie tak jak za czasów gdy mój tata był tu szefem.

- Hej. - Przywitałam się z nią całusem w policzek, a ona uraczyła mnie swoim śnieżnobiałym uśmiechem.

- Cześć. - Odpowiedziała i podała mi biały fartuszek, który przewiązałam sobie w pasie. - Jak tam w szkole?

- Maskara jak zwykle. - Powiedziałam i związałam sobie włosy w kucyka żeby mi nie przeszkadzały.

- A w domu? - Spytała podając mi szklankę i szmatkę.

- Też. Melinda organizuje przyjęcie z okazji urodzin tej puchatej bestii i zrzuciła na mnie wszystkie sprawy organizacyjne. - Westchnęłam i poprawiłam kosmyk włosów, który uciekł mi z fryzury.

- A to szmata. - Mruknęła Sam. Wyglądała na delikatną, ale miała problemy z kontrolowaniem emocji. Zwłaszcza jeśli temat schodził na jej pracodawczynie, wtedy to najlepiej wydrapałaby jej oczy, utopiła, podpaliła, zakopała w ogródku i Bóg jeden wie co jeszcze.

- Sam spokojnie. - Popatrzyłam na nią z politowaniem. - Też chcę jej coś zrobić ale olej ją.

- No sory. - Burknęła i zajęła się czyszczeniem szklanek. - Ale to nie moja wina, że jak widzę tego napompowanego balona to mam ochotę rzygać.

- Wiem co czujesz. - Odparłam i zaczęłam pracę. - Oj wiem.





~*~



Połączyłam dwa rozdziały w jeden, ponieważ wattpada ssie i nie widać pierwszego rozdziału, oszaleć można

Continue Reading

You'll Also Like

207K 9.6K 31
Wszystko dzieje się po wojnie. Bitwa o Hogwart zmieniła każdego choć w najmniejszym stopniu i tego można być pewnym. Jednym odebrało to część człowie...
111K 4.6K 50
Wojna z Lordem Voldemort trwa już niemal pięć lat. W magicznym świecie szaleje spustoszenie. Króluje cierpienie, strach, głód, gwałty, morderstwa, na...
28.7K 2.1K 106
Lavena i Lando od samego początku byli tylko przyjaciółmi. Ale i to się zawsze zmienia, prawda?
181K 6.4K 17
"Draco Malfoy po wojnie powraca do Hogwartu by dokończyć siódmy rok nauki. Zniszczony psychicznie nie widzi już dla siebie miejsca w świecie czarodzi...