- Nawet jeśli bym się zgodził, to przecież nawet nie mam rolek - podaje kolejny argument przeciw mojemu pomysłowi, ale ja się nie poddaję.
- Więc mamy szczęście, bo 5 minut od domu mam wypożyczalnię rolek - uśmiecham się zwycięsko.
- Okej - wzdycha zrezygnowany. - Ale jeśli złamię nogę lub coś innego to wszystko zrzucam na ciebie i ty będziesz mnie wozić po lekarzach.
- Nic sobie nie złamiesz! Już tak nie dramatyzuj - przewracam oczami.
- Skąd ta pewność?
- Bo ja świetnie jeżdzę na rolkach i ze mną sobie nic ci się nie stanie - zapewniam go.
- Ale jeśli? - dopytuje się.
- To nawet nie mam prawa jazdy i będziesz sam sobie jeździł.
- Coś byś wykombinowała - puszcza mi oczko i wychodzimy z samochodu.
***
- Gotowy do wyjścia? - wołam, zakładając rolki.
- Chyba tak - mówi, schodząc niechętnie po schodach.
- Nie dąsaj się tak - podchodzę do niego i wbrew mojej woli mierzwię mu włosy. Są takie delikatne... Chyba mu się podoba ten gest, bo na jego twarzy odrazu pojawia się delikatny uśmiech.
Gdy chcę zabrać rękę z jego włosów, Liam mówi cicho:
- Nie zabieraj jej.
Niewiem co sobie myśleć, ale wedle jego prośby nie biorę ręki. Dalej przejeżdzam dłonią po jego miękkich włosach, a nasze spojrzenia się spotykają.
Mój świat się zatrzymuje. Liam bardzo powoli zaczyna się do mnie przysuwać, aż przerywa nam dźwięk z mojego telefonu.
Jak oparzona zabieram rękę i łapię za telefon z kieszeni spodni. Dzwoni mama.
- Hej skarbie, jak tam spędzacie dzień? Wszystko dobrze?
- Tak, byliśmy na tenisie i w restauracji. Teraz idziemy na rolki.
- Czyli nie muszę się martwić o wnuki?
- Mamo! Jasne, że nie! - spoglądam na Liama, który się nie potrafi powstrzymać od śmiechu. To znaczy, że słyszy wszystko co mama do mnie mówi.
- Skoro tak mówisz, to ci wierzę. A skoro nie muszę się martwić, to uprzedzam cię, że z ojcem zostaniemy tu do jutra i wrócimy wieczorem. Wytrzymacie bez nas, prawda?
- Oczywiście że wytrzymają! - słyszę głos taty za słuchawką. - Kobieto, w jakim ty świecie żyjesz? - Zaczynam cicho chichotać i kątem oka dostrzegam, że Liam też się śmieje.
- Tak mamo. Bawcie się dobrze.
- I nawzajem. Tylko nie ZA dobrze! - po tych słowach się rozłączam, trochę zawstydzona całą rozmową, którą Liam w całości słyszał. Moi rodzice są... dziwni. Ale kocham ich. Da się z nimi wytrzymać.
- Czyli gotowy? - przerywam panującą przez chwilę między nami ciszę.
- Możemy wychodzić - przygląda mi się, nie ruszając z miejsca.
Chwilę przytrzymuję jego wzrok, po czym sama niewiem czemu postanawiam to przerwać.
- W takim razie wychodzimy - ubieram lekką kurtkę, łapię klucze z szafki i wychodzę, a za mną Liam.
Zakluczam drzwi i tłumaczę mu, gdzie znajduje się wypożyczalnia.
- Jezu jakim cudem ty się tak luźno poruszasz - patrzy na mnie, jeżdżącą obok niego, z wytrzeszczonymi oczami.
- Lata praktyki - puszczam mu oczko.
Odwracam się do niego twarzą i jadę tyłem. Nie dam mu tej satysfakcji z oglądania mojego tyłka.
- Czemu się odwróciłaś? - mruży oczy.
- Żeby się nam lepiej rozmawiało - wymyślam wymówkę.
- Jaaasne - odpowiada, uśmiechając się.
Chwilę później dochodzimy do wypożyczalni.
- Wciąż myślę, że to bardzo zły pomysł - mówi, przeczesując włosy.
- A jeździłeś kiedyś chociaż na łyżwach? - przypomina mi się, że go o to nie pytałam.
- Emm... - próbuje sobie przypomnieć - jak miałem z 5 lat, parę razy poszedłem z koleżanką i jej mamą, potem parę razy jak miałem 16 lat, bo razem z...
- W takim razie na rolkach nie będzie problemu! - przerywam mu uradowana tym, że może nie będzie mu szło aż tak źle. - Jaki masz numer buta?
- 42 - odpowiada od niechcenia.
Proszę pana w kasie o rolki dla Liama i gdy już je zakłada, chwiejnie wstaje i podpierając się o ścianę idziemy w stronę wyjścia z małego budynku.
- Ale wiesz, że tutaj nie będzie żadnej ściany, prawda? - śmieję się.
- No ale ty możesz być moją podpórką - mówi opierając się o mnie, a ja prycham. - Coś nie tak? Nie wygodnie ci? - śmieje się, puszczając mnie.
- Spróbuj podjechać do tamtej ławki - wskazuję palcem ławkę stojącą jakieś 20 metrów dalej.
- Ehh, no dobra - niepewnie jedzie przed siebie, a ja obok niego. Po paru metrach traci równowagę, więc szybko go łapię.
- Po mału - pouczam go, łapiąc odruchowo jego dłoń. Zaraz chcę ją zabrać, lecz Liam splata nasze palce. Po moim ciele przechodzi fala gorąca. Wbijam wzrok w nasze splecione dłonie, a on mówi:
- Nie zabieraj jej.
Po chwili przyjemnej ciszy i wpatrywania się w siebie w końcu się odzywam.
- Jeszcze raz spróbuj tam dojechać.
Nie zabieram ręki.
Liam ostrożnie porusza nogami, jadąc parę metrów, po czym dojeżdżamy do ławki.
- Udało się! Nie jest tak źle, prawda? - uśmiecham się szeroko do niego.
- Faktycznie, muszę przyznać, że jest w porządku.
- A co ty na przyspieszenie tempa? - puszczam jego dłoń i ruszam przed siebie, zostawiając odrobinę w tyle Liama.
- Hej, jestem na rolkach pierwszy raz w życiu, a ty już chcesz się ze mną ścigać? - ściąga brwi.
- Nie żeby zaraz ścigać, po prostu staraj się mnie dogonić, przy okazji nie przewracając się.
Nie jadę jakoś bardzo szybko, ale wystarczająco, aby chłopak nie mógł mnie dogonić. Próbuje i próbuje, ale jest zbyt ostrożny, żeby przyspieszyć na tyle, żeby mu się udało. Gdy widzę, że jeszcze bardziej przyspiesza, nagle upada na ziemię.
Gwałtownie się odwracam i jadę w jego stronę, zatrzymując się przy nim.
- Liam, wszystko ok? - kucam przy nim, ale on ma zamknięte oczy i nie odpowiada. - Liam?!
Zaczynam panikować. Niewiem co mam robić.
- Liam, proszę. Przepraszam, że cię namawiałam na rolki, p-przepra... - nagle przerywam, a moje zaszklone oczy otwierają się szeroko, na widok, że Liam zaczyna się śmiać.
- Ha! Nabrałaś się! - zaraz jego wyraz twarzy zmienia się z rozbawionego na bardzo zmartwionego. - Angelica, j-ja nie chciałem żebyś...
- Daj mi spokój - podnoszę się wkurzona, kierując w stronę domu, oddalonego o parę kilometrów.
- Hej, przepraszam cię. Myślałem że... To było głupie. Przepraszam - woła i słyszę, że zdążył wstać i już jedzie w moją stronę. Ja jednak nie zamierzam się odwrocić, a przyspieszam.
Wkurzył mnie. I to bardzo. Ja się bardzo przestraszyłam, że coś mu się przeze mnie stało, a to się okazało tylko głupim żartem. Bardzo głupim.
- Proszę, Ange...
- Nie, Liam - odwracam się gwałtownie w jego stronę, a on nie zdąża wychamować i prawie na mnie wpada, jednak w ostatnim momencie skręca tak, że upada obok mnie. Mam ochotę szybko mu pomóc wstać, jednak tego nie robię. - Naprawdę się przestraszyłam, że coś ci się stało. Już zaczęłam mieć wyrzuty sumienia, że cię do tego zmusiłam, j-ja myślałam, że... - przerywam, zanim się rozkleję, a Liam, którego nawet nie zauważyłam jak się podniósł, przytula mnie.
- Przepraszam cię, naprawdę. To było bardzo głupie. Przepraszam przepraszam przepraszam. Nie chciałem, żebyś się tak przejęła. W życiu nie chciałbym, żeby przeze mnie było ci przykro - szepcze w moje włosy, trzymając mnie w mocnym uścisku.
- No dobrze, wybaczam. Tylko więcej tak nie rób, dobrze? - patrzę mu w oczy, w których maluje się ulga.
- Oczywiście, Angel.