Only Whore | ChanBaek

By illuminatibae

595K 66.7K 33.4K

Baekhyun miał siedem lat, kiedy jego rodzina stoczyła się na dno, a dzieci w szkole zaczęły go wyśmiewać. Pię... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 19
Rozdział 18
Liebster Awards
Liebster Award #2
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Liebster Award #3
Rozdział 26
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Epilog

Rozdział 27

10.6K 1K 410
By illuminatibae

Sehun

Od ostatniego czasu ja i Luhan naprawdę się do siebie zbliżyliśmy. Można nawet powiedzieć, że oficjalnie zostaliśmy parą, choć żaden z nas głośno tego nie przyznał. Coraz częściej spotykaliśmy się, wychodziliśmy razem na miasto czy też spaliśmy razem w mieszkaniu Lu. Głównie dzięki mnie starszy postanowił na dobre skończyć z prostytucją, co ogromnie mnie cieszyło, bo świadomość tego, że obcy mężczyźni dotykają jego delikatnego ciała nie dawała mi spać.

- Sehun-ah - westchnął Luhan, opierając głowę na mojej klatce piersiowej. - Chodźmy spać.

Cóż, istotnie było już dość późno, a my leżeliśmy razem na kanapie, która od ostatniego czasu stała się naszym ulubionym miejscem w całym mieszkaniu. Tę noc miałem akurat spędzić z Luhanem, gdyż z tego co wiedziałem nienawidził spać, kiedy był sam w domu, a jego współlokator wybył na weekend z moim przyjacielem. Czułem się więc odpowiedzialny za to, aby Lu czuł się bezpiecznie.

- Jasne, Lulu - mruknąłem, tłumiąc ziewnięcie i zgasiłem telewizor, szczelniej przykrywając nas kocem.

Spanie na kanapie nie było takie złe. Szczerze mówiąc obydwoje lubiliśmy sposób, w jaki musieliśmy się w siebie wtulać, aby zmieścić się na wąskiej powierzchni.

Zdążyłem już dość mocno przysnąć, obejmując Luhana, który wygodnie ułożył głowę na moim ramieniu, kiedy obudziły mnie podejrzane dźwięki od strony drzwi, a w mojej głowie zapaliła się czerwona lampka. Wiele razy miałem do czynienia z byłymi klientami Lu, którzy nie mogli się pogodzić z tym, że chłopak zakończył działalność i wiedziałem do czego zdolni są ci zdesperowani ludzie. Szybko wysunąłem się spod kołdry, uważając przy tym, aby nie obudzić blondyna. Nie musiał się denerwować. Zamierzałem sam to załatwić.

Stanąłem przy drzwiach, gotowy do ataku, gdyby włamywaczowi udało się otworzyć drzwi. Słyszałem zgrzyt w zamku po drugiej stronie i łatwo domyśliłem się, że intruz próbuje otworzyć zamek wytrychem. Poziom adrenaliny podskoczył, kiedy nagle dwoje ludzi wpadło do mieszkania w snopie światła z klatki schodowej.

- Nie ruszać się! - krzyknąłem odruchowo, po omacku szukając włącznika światła.

- Sehun? - usłyszałem znajomy głos i zesztywniałem.

- Chan?

- Kurwa mać, gdzie jest Luhan - kolejny głos przebił się przez skotłowane myśli w mojej głowie.

- Tu jestem - obróciłem się, żeby zobaczyć blondyna, którego widocznie obudziło zamieszanie w przedpokoju. Zapalił światło i stał w piżamie z rękoma skrzyżowanymi na piersi tuż obok mnie. - Co wy tu wszyscy robicie?

- Też za tobą tęskniłem, przyjacielu - parsknął ironicznie Baekhyun, ściągając buty. Chanyeol tymczasem nadal niepewnie stał tuż przy zamkniętych drzwiach.

- Nie mówiłeś mi kiedy wracacie - mruknął zaspanym głosem Lu.

- Czy to ważne? - prychnął Baek, po czym zerknął przelotnie na Chanyeola. - Na co czekasz?

Naprawdę nie wiedziałem jaki typ relacji łączył Baekhyuna z Yeolem. Obserwowałem z boku jak wyższy zdejmuje buty i odwiesza kurtkę na wieszak, z zakłopotaniem rozglądając się wokół. Łatwo wyczułem, że coś musiało się stać. Przecież inaczej w ogóle nie przyjeżdżaliby w środku nocy.

- Co on tu robi? - rzekł nagle Byun, wskazując na mnie palcem. W jego oczach widać było zmęczenie, złość i agresję. Zastanawiałem się jak Chanyeol wytrzymuje z kimś, kto tak szybko traci nad sobą kontrolę.

- Śpi - odpowiedział Lu, wzruszając ramionami. Jego wymijająco odpowiedź zadziałała jak dolanie oliwy do ognia.

- Nawet mnie nie wkurwiaj - syknął pod nosem Baek, ciągnąc za sobą Parka w stronę sypialni. - Idziemy, kurwa, spać, a jeżeli choćby spróbujecie nam w tym, kurwa, przeszkodzić pożałujecie tego, że się, kurwa, urodziliście, jasne?

Żaden z nas nie odpowiedział. Nawet Chanyeol był zaskoczony reakcją drobnego chłopaka, który wyprowadzony z równowagi rzucał przekleństwami na prawo i lewo. Jeszcze przez długą chwilę po tym, jak drzwi sypialni się zamknęły staliśmy z Luhanem z boku, nie wiedząc co powiedzieć.

- Chodź, Sehun. Wracajmy spać - powiedział beztrosko Lu, idąc w stronę kanapy. Widocznie wybuch Baekhyun nie zrobił na nim żadnego wrażenia.

- Dlaczego Baekhyun... no wiesz, tak zareagował? - mruknąłem, kiedy obydwaj leżeliśmy wygodnie pod ciepłą kołdrą.

- To normalne - odpowiedział półszeptem Lu. - Często tak reaguje, kiedy zostanie wyprowadzony z równowagi, a uwierz, naprawdę łatwo go zirytować.

- Nie lubi mnie, prawda? - spytałem cicho.

- Nie - zaśmiał się Luhan. - Ale nie przejmuj się. On nie musi cię lubić. Ważne, że ja cię lubię.

W odpowiedzi wzmocniłem uścisk na jego biodrach i złożyłem lekki pocałunek w kąciku jego ust. Ja i Lu byliśmy naprawdę nietypową parą. Podczas, gdy on miał za sobą lata, w trakcie których sprzedawał się każdemu, ja ciągle byłem prawiczkiem, chcącym, aby mój pierwszy raz był czymś ważnym dla nas obu. Czy chciałem kochać się z Luhanem? Owszem, ale nie chciałem się z tym śpieszyć. Nasza miłość dojrzewała powoli, a ja pielęgnowałem ją każdego dnia, wiedząc, że być może kiedyś zostaniemy razem na zawsze.

- Nie zastanawia cię czemu Chanyeol tu nocuje? - spytałem chwilę później, wpatrując się w anielską twarz Lu.

- Sam nie wiem. Myślę, że Baekhyun go lubi. Być może tak jak ja lubię ciebie.

- Chanyeol też go lubi... To znaczy kocha.

- Właśnie dlatego nie mam nic przeciwko temu, że Chanyan nocuje z Baekhyunem.

- Chanyan?

- Chanyeol. Chodziło mi o Chanyeola.

Zaśmiałem się cicho, orientując się, że Lu jest już zbyt śpiący na jakąkolwiek sensowną rozmowę i pocałowałem go lekko na dobranoc, aby już w następnej chwili zasnąć obok niego.

Obudziłem się czując zapach kawy i słysząc rozmowy dochodzące z kuchni. Luhana nie było obok mnie, więc nie widziałem powodu, aby pozostać w łóżku i ociężale wstałem. Zegarek na moim nadgarstku wskazywał kwadrans po ósmej, ale tego dnia nie miałem zajęć i mogłem spędzić cały dzień z Luhanem.

W kuchni zastałem Chanyeola, opartego plecami o blat i pijącego kawę oraz blondyna, zajętego przygotowywaniem mojej ulubionej jajecznicy na bekonie. Widocznie do niedawna zajęci byli rozmową, lecz kiedy wszedłem ich konwersacja raptownie ucichła.

- W końcu wstałeś - uśmiechnął się Lu, zerkając na mnie przez ramię.

Odwzajemniłem uśmiech i mimowolnie podszedłem do niego, kładąc dłonie na jego biodrach. Nasze usta automatycznie się odnalazły, kiedy odwrócił się, aby złączyć nas w słodkim, porannym pocałunku. Czułem, jak Park przypatrywał się nam, lecz kiedy zerknąłem w jego stronę szybko odwrócił wzrok. Znałem go na tyle dobrze, aby wiedzieć, że coś jest nie tak.

- Pójdę zanieść śniadanie do salonu - mruknął Luhan, zabierając cztery talerze w jajecznicą, jakby wyczytał z moich myśli, że chcę zostać sam na sam z Yeolem.

- W porządku - odpowiedziałem i uwolniłem go z moich objęć, podchodząc do zapatrzonego w okno Chanyeola. Widać było, że coś go gryzie. - Ej, stary. Co się dzieje?

Spojrzał na mnie jakby od niechcenia i westchnął, upijając kolejny łyk kawy. Zwykłej, czarnej. Takiej jakiej pił, kiedy miał złe dni.

- Nic. To po prostu trochę skomplikowane - odpowiedział, a jego głos był o wiele bardziej zachrypnięty niż zwykle.

- Wyjaśnij mi - powiedziałem, opierając się o ścianę naprzeciw niego. Był moim przyjacielem. Nie mogłem zostawić go samego w takim stanie. Nigdy nie widziałem, aby tryskający radością i humorem Park Chanyeol był tak przygaszony.

W mojej głowie od razu pojawiły się wspomnienia z wieczoru, kiedy przyszedłem do Yeola, aby się wyżalić. Byłem wtedy kompletnie rozbity po pocałunku z Luhanem, a on zachował się jak prawdziwy, dobry przyjaciel, częstując mnie alkoholem i wysłuchując mojego mamrotania. Dlaczego nie chciał się teraz przede mną otworzyć?

- To skomplikowane, Sehun. Nie zrozumiesz - uciął.

Jego słowa wcale mnie nie zniechęciły.

- Nie zrozumiem? Chan, w latach naszej przyjaźni wielokrotnie to słyszałem, ale wiesz co? Zawsze wszystko rozumiałem. Nie mam piętnastu lat - powiedziałem, wpatrując się prosto w jego ciemne oczy. - I tym razem również zamierzam zrozumieć to, czego nie chcesz mi powiedzieć. Tylko powiedz.

Widziałem jego zbolałe spojrzenie, które spuścił na swoje dłonie. Nawet tak silny facet, za jakiego zawsze go miałem potrafił zachowywać się jak zranione dziecko.

- Chanyeol...

- Dobra, rozumiem! - przerwał mi. - Chodzi o Baekhyuna, okay?

Sam nie wiedziałem, czemu wcześniej się tego domyśliłem.

- Co jest z Baekhyunem? - spytałem, oczekując rozwinięcia. - Chanyeol!

Nadal milczał. Kojarzyłem Baekhyuna z jego opowieści. Nigdy nie przypuszczałbym, że to właśnie przez prostytutkę poznaną w galerii Chanyeol będzie w takiej rozsypce. Patrzenie na niego w takim stanie napawało mnie współczuciem.

- Kochasz go? - nawet nie zauważyłem, kiedy to pytanie uciekło z moich ust.

Podniósł głowę. Zupełnie nie spodziewał się, że o to zapytam.

- Kochasz go? - ponowiłem pytanie, tracą nadzieję na to, że dostanę odpowiedź.

- Tak - odpowiedział, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie. - A wiesz co jest najśmieszniejsze? Że im częściej mu o tym przypominam, tym bardziej on mnie odrzuca.

Uśmiechnął się lekko, lecz był to smutny uśmiech człowieka ze złamanym sercem. Nigdy nie przypuszczałem, że role się odwrócą i to jak będę tym, który pociesza i udziela rad.

- Chanyeol, ja... - zacząłem, lecz słowa zamarły w moim gardle. Co mogłem mu powiedzieć? Jak go pocieszyć? - Naprawdę mi przykro.

- Wiem - mruknął. - Nikt nie chciałby być teraz na moim miejscu. Lepiej będzie, jeżeli wrócę do domu zanim Baek się obudzi.

- Nie - zatrzymałem go. - Może chociaż zostaniesz na śniadanie?

Przez chwilę wyglądał tak jakby rozważał moją propozycję. Wiedziałem, że patrzenie na ukochaną, nieosiągalną osobę sprawi mu ból, ale chciałem mieć go na oku. Kto wie co mógł zrobić będąc sam ze złamanym sercem.

- W porządku - odpowiedział, choć wiedziałem, że zmuszał się do tej odpowiedzi.

Siedzieliśmy we trójkę na kanapie, jedząc i rozmawiając, choć Yeol nadal był przerażająco małomówny. Oglądaliśmy przy tym także telewizję śniadaniową, kiedy nagle drzwi sypialni otworzyły się i wyszedł zza nich Baekhyun z roztrzepanymi włosami i zaspanym wyrazem twarzy.

- W końcu, śpiochu - odezwał się Lu, który najwyraźniej postanowił udawać, że nie zauważa zbolałego wzroku Chanyeola. - Twoje śniadanie stygnie.

Baekhyun wolno zmierzył nas wszystkich wzrokiem wyjątkowo długo przypatrując się Chanowi, który zignorował jego obecności i zniknął za drzwiami łazienki.

- Lepiej już pójdę - odezwał się Chanyeol, odkładając talerz i wstając, lecz zatrzymałem go, zaciskając rękę na jego ramieniu.

- Nie ma mowy - westchnąłem.

- Dlaczego tak szybko chcesz odejść? - spytał Luhan, zerkając na niego.

- Bo tak będzie łatwiej - odpowiedział wyższy, mimowolnie przestając się ze mną szarpać i usiadł na kanapie.

- Najlepiej będzie, jeżeli zostaniesz - powiedziałem.

- Sehun ma rację - odezwał się Lu. - Zostań.

I został. Byłem tym naprawdę zaskoczony, ale Chanyeol został i nawet, kiedy Baekhyun przechodził tuż obok nad, siadając przy niskim stole i jedząc śniadanie Park nie zaszczycił go ani jednym spojrzeniem.

- Ich relacje naprawdę są dziwne - odezwałem się, kiedy wraz z Luhanem byliśmy w kuchni. Pomagałem mu właśnie pozmywać, w myślach notując, aby w przyszłości sprezentować mu zmywarkę. Miał zbyt ładne, delikatne dłonie aby niszczyć je zmywając ręcznie.

- Tak, też tak uważam - odpowiedział. - Obydwoje udają teraz, że się nie znają. Nie uważasz, że to smutne?

- Próbowałeś rozmawiać z Baekhyunem na ten temat?

- Daj spokój - parsknął śmiechem. - Chcesz żeby mnie zwyzywał i zamknął się w pokoju?

- Racja - mruknąłem. - Ale mimo wszystko...

- Wiem - przerwał mi. - Porozmawiamy z nimi.

- Dzisiaj?

- Być może - odparł, wycierając ostatni talerz. - Kiedyś w końcu musi się dowiedzieć, że kończę moją ukochaną karierę osiedlowej dziwki - powiedział głosem przepełnionym sarkazmem.

Usiedliśmy naokoło małego, stolika, pijąc herbatę. To była naprawdę dobra pora na rozmowę. Chanyeol nadal udawał obojętnego, ukrywając swoje przepełnione bólem oczy, a Baekhyun nadal był zaspany.

- Dlaczego siedzimy jak w pierdolonym kółku dyskusyjnym? - odezwał się nagle, opierając podbródek na dłoni.

- Ponieważ będziemy rozmawiać - odpowiedział niezrażony jego niegrzecznym tonem Luhan.

- O czym? - parsknął Baek.

- Wiesz - zaczął Lu. - Stwierdziłem, że powinieneś wiedzieć o tym, że kończę tę pracę. Nie chcę tak dłużej. Ja po prostu...

- Świetnie - przerwał mu sarkastycznie Byun. - Po prostu wiedziałem, że tak będzie.

Jego oczy pałały gniewem, a na policzki wkradła się czerwień. Baekhyun naprawdę nie umiał panować nad emocjami. Widziałem jak Chanyeol zerka na niego krótko, aby już w następnej chwili odwrócić wzrok. Ktoś musiał opanować sytuację i w głębi duszy liczyłem, że to właśnie Park przystąpi do uspakajania Baeka.

- Posłuchaj, chcę to zakończyć. To naprawdę nie jest...

- Tak, tak - przerwał mu znów Baekhyun. - Znalazłeś naiwnego licealistę, rozkochałeś go w sobie i teraz jedynie obserwujesz jak wykłada dla ciebie zawartość swojego cholernego portfela, co? Naprawdę sądziłem, że jesteśmy przyjaciółmi, a nie, kurwa, jedynie wspólnikami w pierdolonym biznesie sprzedawania dupy, ty jebany egoisto!

- Baek, ja...

- Dobra, Luhan. Jasne, zastąp mnie tym wychuchanym dzieciakiem, utrzymuj się dzięki pieniądzom jego rodziców i żyj sobie, kurwa, jak tylko sobie chcesz. Najlepiej kupcie sobie zajebisty dom, załóżcie rodzinę, weźcie pierdolony ślub, stwórzcie armię uroczych dzieciaków i zostawcie mnie tu, kurwa, samego, okay?

- Daj mi dojść do słowa! - powiedział nieco już zirytowany Luhan. - Po prostu mam resztki godności i nie chcę dalej się prostytuować, Baek. Chcę ułożyć sobie życie.

- Och, dobra układaj sobie swoje cholerne życie. Mam to głęboko gdzieś, wiesz? - parsknął Baek, po czym gwałtownie wstał od stołu. - Wiedziałem, że kiedyś mnie zostawisz. Umiesz tylko psuć, Luhan. Wkręciłeś mnie w ten biznes, pamiętasz? To wszystko stało się przez ciebie, a teraz ty umywasz od tego ręce i zostawiasz mnie na lodzie.

- Baekhyun...

- Egoista - syknął jedynie Byun i zniknął w sypialni, mocno zatrzaskując za sobą drzwi.

Widziałem troskę pomieszaną z zaskoczeniem na twarzy Chanyeola i naprawdę zrobiło mi się go żal. Zrobiło mi się też żal Baekhyuna oraz Lu, którego słowa przyjaciela widocznie głęboko zraniły.

- Pójdę do niego - powiedział nagle Park.

- Stój - zatrzymał go Lu, chwytając za rękaw jego bluzy. - Zostań tu. Baek czasami tak ma. Musi pobyć sam.

Chanyeol widocznie był niezadowolony ze słów Luhana, ale jedynie westchnął i na powrót usiadł na swoim miejscu.

Cisza była aż zbyt przytłaczająca.

- Wszystko w porządku? - spytałem, widząc zmartwienie na twarzy Lu i swobodnie objąłem go ramieniem.

Nawet nie drgnął.

- Baekhyun ma rację - powiedział niemal szeptem.

- O czym ty mówisz?

- To moja wina - dokończył z bólem w głosie.

- Nie - pokręciłem głową. - Nie, nie, nie. To nie twoja wina.

- Nawet nie próbuj mnie pocieszać, Sehun - wymamrotał markotnie.

- Popatrz na mnie - uniosłem jego podbródek dwoma palcami, nakazując mu na mnie spojrzeć. - To nie twoja wina. Jestem pewny, że los Baekhyuna i tak by się tak potoczył. Twoja rola nie miała żadnego znaczenia.

Przez chwilę miałem wrażenie, że naprawdę mi uwierzył, ale jego oczy znów przybrały smutny ton.

- Pójdę do niego - rzekł po paru minutach, lekko uwalniając się z moich objęć.

Odprowadziłem go wzrokiem prosto do drzwi sypialni, zauważając jak długo waha się przed wejściem.

- Dlaczego nie pozwolił mi iść do Baekhyuna? - spytał Chanyeol ze wzrokiem utkwionym w martwy punkt za oknem.

- Nie wiem - wzruszyłem ramionami. Naprawdę nie wiedziałem.

- Cóż - westchnął wyższy. - Chyba już pójdę.

- Gdzie? - zaniepokoiłem się, wstając za nim.

- Do domu - odpowiedział.

- Już?

- Nic mnie tu nie trzyma - spojrzał na mnie, jakby samym tym spojrzeniem chciał mi przekazać, że samo patrzenie na Baekhyuna sprawia mu ból. - Poza tym odwiozłem Rocketa i jest teraz sam w domu. Muszę mu...

- Nie, Chan.

- Co "nie"?

- Nie zasłaniaj się psem - parsknąłem. - Przecież oboje dobrze wiemy, że twoja gosposia go nakarmi.

Przerwał na chwilę zawiązywanie butów, spoglądając na mnie.

- Dlaczego niby miałbym tu zostać? - spytał pustym głosem.

- Nie pomyślałeś o tym, że Baekhyun może cię potrzebować?

W odpowiedzi jedynie zaśmiał się cicho, głosem pozbawionym radośni. Był to pusty, wymuszony śmiech, mający mi zastąpić racjonalną odpowiedź.

- Dlaczego miałby mnie potrzebować? - parsknął. - Sam wystarczająco dobrze dał mi do zrozumienia, że chce, abym odszedł.

- A jednak zostałeś z nim na noc - powiedziałem, trafiając w samo sedno.

- To o niczym nie świadczy - wydusił Chanyeol.

- Jak to nie? - mruknąłem. - Powiem ci coś, okay? Jak na moje oko Baekhyun naprawdę cię potrzebuje, ale boi się do tego przyznać.

- Dlaczego?

- Nie pomyślałeś może o tym, że boi się, że nie spełni twoich oczekiwań?

- Co? - Park przestał zawiązywać buty i wstał. - Nie mam względem niego żadnych oczekiwań.

- Chanyeol - westchnąłem, przykładając wnętrze dłoni do czoła. - Niby jesteś starszy ale mimo to taki głupi.

- Ech, dobra - parsknął zdejmując buty i odstawiając je na miejsce. - W porządku, zostanę... ale jeżeli tylko Baek da jasno do zrozumienia, że nie chce mnie widzieć zmywam się stąd, okay?

- W porządku - uśmiechnąłem się lekko. - Ej, chodźmy do nich. Rozmawiają już zbyt długo - wywróciłem oczami lekko rozbawiony i pociągnąłem Chanyeola w stronę drzwi sypialni.

Słyszałem płacz Baekhyuna i ciche tłumaczenie Lu. Wiedziałem, że to niezbyt odpowiedni moment.

- Psst - szepnąłem w stronę Parka. - Twoja misja, żołnierzu. Idź tam.

- Zwariowałeś? - parsknął, widocznie zirytowany moim żartobliwym podejściem.

Cóż, chciałem tylko jakoś rozładować atmosferę.

- Idź tam i powiedz Lu, że zarezerwowałem nam bilety na "Anioła Namiętności", a potem zostań z Baekiem, dobrze? - wyjaśniłem dokładnie.

- Naprawdę zwariowałeś?

- Chanyeol - spojrzałem na niego z politowaniem. - Jesteś dorosłym samcem alfa, a boisz się konfrontacji z kimś, kto potrzebuje twoich ramion wokół siebie kiedy śpi?

- Przestań - syknął.

- Spaliście w jednym łóżku? - spytałem z ciekawości.

- Tak - odpowiedział. - Ale nie powinno cię to odchodzić.

- Stary - klepnąłem go lekko po ramieniu. - Idź tam, a ja zarezerwuję te bilety.

- Przecież mówiłeś, że...

- Naprawdę wolno myślisz, Chan - wywróciłem oczami i poszedłem do salonu, gdzie też zostawiłem mój telefon.

Zerknąłem na Chanyeola, który wolno otworzył drzwi i wszedł do środka. Widziałem, że wszystko idzie zgodnie z planem.

- Zarezerwowałeś bilety na "Anioła Namiętności", Hunnie? - spytał po chwili Lu, wychodząc z pokoju.

Jego oczy również były lekko zaczerwienione, po czym poznałem, że płakał.

- Rezerwuję - odpowiedziałem ze wzrokiem wlepionym w ekran.

- Ale przecież... a, rozumiem - uśmiechnął się po chwili.

- Idź się przygotować. Za kilka minut wychodzimy - mruknąłem, uśmiechając się lekko.

- Czy to kolejna randka? - zaśmiał się Lu.

- Prawdziwa randka będzie wtedy, kiedy zdam na prawo jazdy i przyjadę po ciebie moim lśniącym BMW.

- Daj spokój, Hunnie. Lubię nasze spacery pieszo - mruknął starszy, po czym zniknął za drzwiami łazienki.

Nie musiałem długo czekać.

Kiedy wyszedł był odświeżony i pachnący delikatnymi perfumami. Jego oczy były delikatnie obrysowane brązową kredką, a włosy ułożone w uroczy przedziałek. Miał na sobie szarą koszulkę z kieszonką i jeansowe rurki, które świetnie opinały jego długie nogi. Chętnie prawiłbym mu komplementy w nieskończoność, ale wiedziałem jak na nie reagował. Zawsze się wtedy peszył, rumienił i długo nie odzywał, a tego wolałem uniknąć.

- Chanyeol siedzi z Baekhyunem? - spytałem, kiedy zakładaliśmy kurtki.

- Chyba tak - mruknął Lu i uśmiechnął się lekko. - Myślisz, że oni...

- Myślę, że tak - dokończyłem, po czym złapałem jego zimną dłoń w swoją i wyszedłem z nim z mieszkania.

Naszym celem było kino w centrum, do którego nie mieliśmy aż tak daleko. Pogoda była całkiem przyjemna, więc zdecydowaliśmy się na dłuższy spacer przez park. Niebo powoli się różowiło, słońce zachodziło za horyzont, a nasze włosy rozwiewał delikatny, pachnący nadchodzącą wiosną wietrzyk.

W kinie nie było zbyt wiele osób. W sumie w sali kinowej było jedynie kilka zakochanych par, trzymających się za ręce, do których należeliśmy także i my. Zarezerwowałem miejsca na tylnych kanapach, więc przez cały seans mogliśmy się całować i przytulać, zwłaszcza, że film niezbyt mnie interesował. Był to typowy amerykański romans, niczym nie różniący się od tysiąca innych.

- Luhannie - powiedziałem, kiedy wyszliśmy. - Masz może ochotę na... ciasto?

- Ciasto? - powtórzył Lu.

- Co powiesz na jabłecznik z lodami? Albo na wuzetkę?

- Mhm, zjadłbym - uśmiechnął się starszy, widocznie przewidując moje plany.

- Więc chodźmy - pociągnąłem go za rękę w stronę kawiarni, stojącej tuż przy parku.

Był do mały budynek w kolorze miodowej żółci z dużym oknem wystawowym i tysiącami pysznych ciast w menu. Miejscem idealne na zakończenie randki.

Usiedliśmy w kącie tuż przy oknie wykuszowym z białymi okiennicami. Większość mebli była w odcieniach bieli i szarości, a na każdym stoliku paliła się urocza świeczka w białych świeczniku, imitującym lampę naftową.

Zamówiliśmy dwie czekoladowe bubble tea, sernik cynamonowy dla mnie i jabłecznik z polewą dla Lu.

- Myślałeś już o studiach? - spytał chłopak.

Wypad do kina i na ciasto zdecydowanie poprawiły mu humor.

- Tak - skinąłem głową. - Jednak księgowość. Przyda mi się w firmie ojca. Zwłaszcza, gdybym miał nią zarządzać. Wtedy zrobię jeszcze dodatkowe szkolenie na zarządzanie biznesem.

- Mhm - mruknął Lu, przeżuwając kolejny kęs pachnącego jabłecznika. - A co później?

- Później oświadczę ci się, a jeżeli się zgodzisz zamieszkamy razem i weźmiemy ślub - powiedziałem pół żartem, pół serio.

Naprawdę tak wyobrażałem sobie moją przyszłość. Przedstawię Luhana rodzicom, sprawię, że nasz związek będzie bardzo poważny, a następnie ułożę sobie z nim życie. Był najodpowiedniejszą osobą dla mnie. Był moim oczkiem w głowie.

- Poważnie? - zaśmiał się Lu, mrużąc oczy. Jego policzki odruchowo oblały się krwistym rumieńcem. - Nie mów o takich rzeczach, Sehun.

- Dlaczego? - spytałem, opierając twarz na dłoni. - Nie lubisz tego?

- Lubię ale...

- Ale co?

- Ale nie chcę czuć się zawiedziony, jeżeli tak się nie stanie.

Słysząc jego słowa szybko spoważniałem. Jak w ogóle mógł w to wątpić? Przecież byliśmy dla siebie tacy bliscy.

- Myślisz, że cię okłamuję? Że chciałbym wziąć ślub z kimkolwiek innym?

- Jesteś jeszcze młody, Sehun - powiedział, patrząc na mnie łagodnie. Nie lubiłem, kiedy poruszał kwestię mojego wieku. - Spotkasz jeszcze wielu ludzi na swojej drodze i nie mogę mieć pewności, że ciągle będę tym jedynym.

- Daj spokój - parsknął, od razu tracąc humor.

- Hunnie - mruknął Luhan. - Nie obrażaj się. Daj mi lepiej spróbować swojego ciasta, dobrze? Nigdy jeszcze nie jadłem sernika cynamonowego.

Na moją twarz wstąpił lekki uśmiech. Nie potrafiłem się gniewać na kogoś, kto okazywał mi swoją miłość na każdym kroku. Delikatnie ukroiłem kawałeczek i nakarmiłem nim Luhana.

- Teraz ty - stwierdziłem, otwierając buzię i czekając aż uraczy mnie porcją pysznego jabłecznika.

- Więc mam rozumieć, że ty nie chcesz ułożyć sobie ze mną życia, tak jak ja chcę? - spytałem, ściskając jego dłoń.

Rozmowy w parku, powoli wracając do domu były tym, co najbardziej lubiłem w naszych wieczornych wyjściach. Niebo pokryło się już barwami czerni i granatu obsypanego gwiazdami, a tarcza półksiężyca błyszczała ponad nami.

- To nie tak, że nie chcę - odparł Lu. - Zwyczajnie nie chcąc czuć się zawiedziony, kiedy... Gdzie my idziemy?

- Zobaczysz - szepnąłem i pociągnąłem go za rękę.

Ustaliśmy na pomoście, wychodzących na niewielkie jeziorko, po którym pływały białe łabędzie. Typowo romantyczny klimat.

- No my tu robimy, Sehun? - spytał rozbawiony, kiedy objąłem go lekko.

- Patrz - powiedziałem, wskazując wysoki wieżowiec widziany z daleka. - Kupię nam mieszkanie tam, okay? Z wielką wanną, wielkim łóżkiem i wielką lodówką. Będziemy mogli codziennie przychodzić tu na spacery do parku i na ciasta oraz bubble tea, co ty na to?

- Sehun - westchnął Lu, patrząc na mnie jak na dzieciaka, który na zbyt bujną wyobraźnię. - To kochane, ale... takie apartamenty słono kosztują. Nie wiem czy uda mi się znaleźć jakąś pracę, abym mógł dokładać się do czynszu.

- Daj spokój - parsknąłem. - Ja będę za wszystko płacił. W końcu rozmawiasz z przyszłym prezesem Oh Entertainment.

- Dobrze, przyszły prezesie Oh Entertainment. Wracajmy do domu - zaśmiał się Lu, przy okazji delikatnie muskając moje usta.

Uwielbiałem jego dotyk i te delikatnie pocałunki z zaskoczenia, ale mimo wszystko nie potrafiłem myśleć o tym, że kiedyś być może będę uprawiał z Luhanem seks. Owszem, pociągał mnie, ale wiedziałem, że miał uraz do wszelkich kontaktów cielesnych. Postanowiłem nie naciskać.

- Racja. Wracajmy do domu - powiedziałem i lekko pociągnąłem go za rękę.

W mieszkaniu przywitała nas cisza i zadziwiający spokój. W ogóle nie pomyśleliśmy o tym jak mają się Chanyeol i Baekhyun, których zostawiliśmy samych, ale troska o nich szybko zniknęła, kiedy zauważyliśmy ich obojga jak śpią w sypialni na łóżku Baekhyuna wtuleni w siebie. Widziałem jak Park obejmował Baeka. Była to czysta miłość. Tak samo ja obejmowałem Luhana każdej nocy, kiedy tylko mieliśmy okazję spać razem.

- Sehunnie, pójdę wziąć prysznic, dobrze? - szepnął Lu, wyrywając mnie z zamyślenia.

- W porządku - odpowiedziałem, zamykając drzwi sypialni. Nie chciałem budzić dwójki zakochanych. - Dzisiaj prawdopodobnie znów śpimy na kanapie, Hannie.   

________________________________________

UWAGA ROZDZIAŁ NIE SPRAWDZANY!!! 

Na początku chciałam, żeby ten rozdział również był smutny, ale postanowiłam oszczędzić Wasze łzy i napisać go z perspektywy Sehuna. 

Mam nadzieję, że nie wyszło źle 

(taki szczegół, wymyśliłam tę nazwę "Anioł Namiętności". Nie miałam zwyczajnie pomysłu jaki film mogą oglądać Lu i Sehun :/)  

Continue Reading

You'll Also Like

9.3K 1K 20
"To było tylko jedno życie" Kilka kompletnie niepowiązanych ze sobą osób zaczyna miewać sny oraz halucynacje, które z dnia na dzień łączą poszczególn...
14.6K 764 41
❝Moje życie było pozbawione kolorów, póki nie spotkałem ciebie❞ Yoongi nie wierzy w miłość. Jednak co się stanie, gdy na swej drodze spotka chłopaka...
76.8K 2.6K 43
Haillie nie jest jedyną siostrą Monet, jest jeszcze jej bliźniaczka Mellody. Haillie wychowywana przez mamę, a Mellody no cóż przez babcie. Jak myś...
13.1K 612 24
Ninjago już jakiś czas temu wstało na nogi po ataku kryształowego władcy. Mieszkańcy świętują i wracają do dawnego życia. Jednak zło nigdy nie śpi, i...