Just fine // larry stylinson...

By changeslife

138K 9.5K 7.6K

Harry Styles wraca do Londynu po długiej nieobecności. Czy zapomniał o Louisie? Czy może jednak istnieje taki... More

prologue
chapter one
🔥two
🔥three
🔥four
🔥five
🔥six
🔥seven
🔥eight
🔥nine
🔥ten
🔥eleven
🔥twelve
🔥thirteen
🔥fourteen
🔥fifteen
🔥sixteen
🔥seventeen
🔥eighteen
🔥nineteen
🔥twenty
🔥twenty-one
🔥twenty- two
Rozdział 24
Rozdział 25
Message from him
Epilog
Podziękowania
Larry ff

🔥twenty- three

4.2K 335 288
By changeslife

Louis

- Ty pierdolony skurwysynie - nabuzowany emocjami, rzuciłem się na Nicka.

Miałem powód, kurwa.

Nikt, powtarzam, nikt, nie ma prawa dotykać mojego Harry'ego, ani go uderzyć.

- Louis! - Sean krzyknął za mną, kiedy zadałem pierwszy cios w jego twarz. Trafiłem celnie w nos, który najprawdopodobniej złamałem.

Cóż, bardzo dobrze, bo zdecydowanie na to zasłużył.

Zranił mojego loczka kilkukrotnie. Pierwszy raz, kiedy uderzył go trzy lata temu; już wtedy go znienawidziłem, a teraz kiedy dowiedziałem się, że to przez niego go napadnięto i w dodatku na moich oczach popchnął Harry'ego, to przekroczył każdą możliwą granicę.

- Zapłacisz mi za to co mu zrobiłeś.

Zacząłem okładać go pięściami, nie zważając na krzyki i Seana, który próbował mnie odciągnąć dlatego, że  w tamtym momencie nikt nie był w stanie mnie powstrzymać.

- Louis, zabijesz go - darł się za mną.

Nie zwracałem na to uwagi; niektóre ciosy był w stanie zablokować, ale większość i tak trafiała w jego twarz, bądź inną część ciała.

- Louis, Harry... Musimy mu pomóc - i to mnie powstrzymało.  Momentalnie zaprzestałem bicia Grimshawa, i jak najszybciej podbiegłem do Harry'ego, który odzyskał świadomość, ale nie bardzo wiedział co się wokół niego dzieje.

- Umyj ręce - zaproponował Sean, a kiedy przeniosłem wzrok na moje dłonie zobaczyłem, że są brudne od krwi tego idioty.

- Zadzwoń na pogotowie - powiedziałem, idąc do łazienki. Umyłem dłonie i uklęknąłem przy zielonookim, a Jones zajął się Grimshawem. Nick ledwo szedł, ale Seanowi nie przeszkadzało to w tym, aby wyrzucić go za drzwi bez żadnych skrupułów. W czasie oczekiwania na pogotowie, cały czas próbowałem utrzymać Stylesa w stanie przytomności.

- Harry, patrz na mnie - starałem się żeby mój głos był opanowany i spokojny, ale nie było to łatwe.
Jego twarz była blada, a oczy co chwilę się zamykały, więc razem z Seanem przywracaliśmy go do świadomości, mówiąc do niego i potrząsajac lekko jego ramieniem.

Po trzydziestu minutach przyjechała karetka. Byłem już cholernie zdenerwowany, bo ta pieprzona służba zdrowia powinna o wiele szybciej zjawić się na miejscu. Przecież przez te pół godziny mogło stać się coś o wiele gorszego.

Starałem się jak mogłem, aby nie naskoczyć na żadnego z tych facetów, którzy przyjechali.

- Musimy zabrać go do szpitala - oznajmił jeden z ratowników, podczas, gdy drugi z nich szykował nosze.

- Mogę jechać z wami? - spytałem, siląc się na grzeczny ton.

- Może jechać pan za karetką - odpowiedział ten, który przygotowywał nosze.

- Jasne - warknąłem - Jedziesz ze mną? - zwróciłem się do Seana, który pomagał ratownikom przenieść loczka na nosze.

- Jasne - odparł.

Poszedłem do pokoju Harry'ego, aby wziąć jego telefon i dokumenty, a następnie zaraz za ratownikami wyszliśmy z mieszkania.

Nie mogłem opanować emocji. Obraz upadającego na ziemię Harry'ego cały czas trwał w mojej głowie. Myśl, że teraz cierpi łamała mi serce i doprowadzało do szału.

- Może ja poprowadzę? - zaproponował Sean, kiedy drżącymi rękoma próbowałem otworzyć drzwi od auta.

- Do jakiego szpitala go zabierają? - spytałem, dając mu kluczyki.

- St. George - odpowiedział współlokator Harry'ego, odpalając moje auto.

Po czterdziestu minutach jazdy do Tooting, dzielnicy Londynu, w której znajdował się szpital St. George. Czułem wielkie deja vu. Przypomniało mi się jak trzy lata temu przypadkowa kobieta przywiozła mnie tutaj, po tym jak Harry wybiegł na ulicę, oczywiście z mojej winy.

Weszliśmy do środka, od razu kierując się do rejestracji.

- Przepraszam - odezwałem się do kobiety, której obowiązkiem było unieść ten cholerny łeb, a nie pieprzyć przez telefon, śmiejąc się pod nosem.

- Przepraszam - powtórzyłem.

- PRZEPRASZAM - krzyknąłem, na co ta wredna baba tylko machnęła na mnie ręką.

Co za ludzie.

- O ci chodzi? - jedna z lekarek podeszła do mnie.

- Harry Styles, gdzie jest i co się z nim dzieje? - Sean odpowiedział za mnie, widząc, że jestem bliski kolejnego wybuchu.

- Ah, tak - przytaknęła - Panowie są kimś z rodziny? - spytała.

- Jesteśmy braćmi - wymamrotałem, nie myśląc o minimalnym prawdopodobieństwie naszego pokrewieństwa.

- Imię i nazwisko?

- Louis Tomlinson i Sean Jones.

- Panie Tomlinson - uśmiechnęła się lekko - Z tego co pamiętam ostatnio był pan jego kuzynem.

- Doktor Michelle? - przypomniałem sobie nazwisko lekarki, która trzy lata temu zajmowała się Harry'm i jego operacją.

Aż dziwne, że mnie pamięta.

- Owszem. Pamiętam pana, bo codziennie zasypywał mnie pan pytaniami o stan zdrowia pacjenta - przytaknęła z uśmiechem - Pan Styles ma się dobrze, to tylko lekki wstrząs mózgu, nic groźnego.

- Gdzie jest teraz?

- Właśnie pobraliśmy krew do rutynowych badań, więc za chwilę pojawi się w sali numer 16.

- Dziękuję - powiedziałem, czym prędzej udając się do sali, nie słuchając tego co dr Michelle do mną mówiła.

- Poczekam tu. Dam wam chwilę gołąbeczki.

- Zadzwoń do jego mamy i siostry - podałem mu telefon Harry'ego po czym wbiegłem do sali, do której akurat wrócił Harry. Kiedy tylko mnie zobaczył od razu się uśmiechnął.
Na jego czole widniał niewielki plaster, a na ręce werflon. Poza tym wyglądał już w porządku.

- Jak się czujesz? - usiadłem na łóżku obok niego, głaszcząc go po włosach, a kiedy chciał się podnieść, powstrzymałem go.

- Jest okej, Lou - oznajmił. Jego głos był tak zajebiście zachrypnięty.

- Skarbie - zwróciłem się do niego - Kocham cię - ucałowałem czoło loczka.

- Ja też cię kocham - odpowiedział.

- Myślałem, że zabije tego kretyna - oznajmiłem. Dzięki Harry'emu zaczynałem się powoli uspokajać - Jak dobrze, że nic ci nie jest.

- Spoko, zasłużyłem sobie na to - westchnął, podnosząc się do pozycji siedzącej, ignorując moje protesty, że powinien leżeć i odpoczywać.

- Hej - do środka wszedł Sean, zanim zdążyłem wybić mu tę myśl z głowy.

- Cześć Sean - Styles oparł się o ścianę za łóżkiem.

- Twoja mama zaraz przyjedzie - poinformował go, siadając na krześle naprzeciw nas.

- O nie - jęknął.

- Przywieść ci coś? - spytał Jones.

- Tylko takie najpotrzebniejsze rzeczy, bo mówili, że zostanę tylko na rutynowych trzydniowych badaniach.

- Okej. Wezmę twój samochód, Louis - poinformował mnie, a ja tylko kiwnąłem głową na znak zgody.

Sean wyszedł z sali, zostawiając nas znowu samych.

- Louis - odezwał się Harry.

- Co, kochanie? - zwróciłem się do niego.

- Pocałuj mnie - zarządził.

Nie musiał dwa razy powtarzać. Natychmiastowo nachyliłem się w jego kierunku i delikatnie musnąłem jego usta, kiedy ktoś wszedł do sali.

- Harry, synku... Oh.

Odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni.

- Ja, uh. Oójdę po jakąś gazetę, co chciałeś - wymamrotałem zakłopotany, jak najszybciej wychodząc z sali Harry'ego.

Harry

Moja mama wpatrywała się we mnie uważnym wzrokiem. Moje policzki były całe czerwone.

No, bo kurde. Moja mama właśnie przyłapała mnie jak całuję się z facetem. Owszem, wiedziała, że jestem gejem, ale sam fakt... To trochę krępujące.

- Mamo, cześć - odezwałem się z kłopotliwym uśmiechem.

- Nic ci nie jest? Harry, kochanie, dlaczego jesteś w szpitalu? - odłożyła torebkę na krzesło i zajęła miejsce obok mnie na łóżku szpitalnym.

- T...To... - nie wiedziałem co jej powiedzieć. Bo kurde nie powiem jej wszystkiego co się stało.

Mimo, że to moja matka i ufałem jej w wielu kwestiach, to nie chciałem jej tego opowiadać.

- Przewróciłem się i uderzyłem głową w ścianę - odpowiedziałem.

- Jak się czujesz?

- Okej, jest w porządku.

- Czy to był... - wskazała ręką na drzwi.

- Tak, to był Louis - dokończyłem za nią.

- Oh - nie wiedziała co powiedzieć - Nie myślałam, że Wy... No wiesz.

- Nie do końca jesteśmy razem, ale wszystko do tego zmierza - przyznałem.

- Kochasz go? - w jej oczach nie widziałem niczego co przypominałoby obrzydzenie czy odrazę tym, że właśnie widziała jak jej syn całuje się z innym chłopakiem.

- Tak, mamo. Kocham Louisa - byłem stuprocentowo pewny swoich słów.

- Nigdy nie pochwalałam homoseksualistów, ale widzę jak na niego patrzysz i jak Louis patrzy na ciebie i wiem, że to on jest tą osobą, która cię uszczęśliwia - mama przytuliła mnie do siebie delikatnie.

Przez kolejną godzinę rozmawiałem z moją rodzicielką. O wszystkim; kiedy odchodziła oczywiście musiałem jej obiecać, że przyjdziemy z Louisem na obiad, kiedy tylko wyjdę ze szpitala, razem z Niallem i Madison do kolekcji. No i oczywiście kazała wziąć ze sobą 'mojego tajemniczego współlokatora'. Będziemy musieli oczywiście pójść, tym bardziej, że Gemma przyjeżdża w odwiedziny.

Louis

Siedziałem na krześle na korytarzu przed salą Harry'ego, czekając aż jego mama wyjdzie. Nie chciałem im przeszkadzać, zwłaszcza dlatego, że przyłapała nas na pocałunku, co było dla mnie conajmniej kłopotliwe.

W końcu, kiedy pani Styles wyszła z sali, nie zdążyłem uciec przed rodzicielką Harry'ego, ponieważ zauważyła mnie i przywołała do siebie kiwnięciem ręki.

- Louis, opiekujesz się moim Harry'm, prawda? - spytała. Nie wiedziałem co loczek powiedział jej na temat tego dlaczego znalazł się w szpitalu, więc musiałem uważać na to co mówię.

- Tak, proszę pani. Robię co mogę żeby był szczęśliwy - przytaknąłem.

- To bardzo dobrze. Ten powrót do Anglii dobrze mu zrobił. W Kalifornii nie był sobą - westchnęła.

- Kocham pani syna, to dlatego - powiedziałem pewnie.

- Nie pani, Louis - uśmiechnęła się - Mów mi Anne.

- Jasne, Anne - odwzajemniłem uśmiech.

- I widzę was wszystkich na kolacji u mnie w przyszłym tygodniu - żartobliwie szturchnęła mnie palcem w ramię.

- Oczywiście.

- No, ja lecę. Opiekuj się nim, wpadnę jutro - na pożegnanie, lekko mnie przytuliła, po czym skierowała się do wyjścia.

Cóż, przynajmniej o relację z mamą mojego chłopaka nie będę musiał się martwić.

Właśnie...

Jeszcze nie chłopaka.

Ale zaraz to zmienię.

Wszedłem do sali Harry'ego.

- Myślałem już, że cię tam zabiła - zaśmiał się na mój widok.

- Wręcz odwrotnie. Nawet mnie przytuliła - opowiedziałem mu o rozmowie z jego mamą.

- Harry... - postanowiłem go o coś zapytać.

- No?

- Tak się zastanawiałem... Wiesz, kocham cię strasznie mocno i chcę żebyś był w moim życiu, ale jako chłopak, a z czasem i coś więcej - wyrzuciłem z siebie.

Każdy pewnie bałby się odpowiedzi, ale w tamtym momencie wiedziałem dokładnie co odpowie:

- Chcesz wziąć ze mną ślub? - jego oczy świeciły się z ekscytacji.

- Wszystko w swoim czasie - przytuliłem go do siebie.

- I tak, będę twoim chłopakiem, Boo.

A/N: Awgh jak ja kocham Larry'ego. Rozdział dedykuję antivisit_Dziękuję za wszystkie miłe słowa!

Continue Reading

You'll Also Like

20.5K 1.1K 16
V: Proszę przestań się ciąć. Jungkook: Zostaw mnie w spokoju. V: Okej. Napisz do mnie jakbyś potrzebował pomocy. ----------- Polish translation || Po...
142K 4.4K 157
☆Nie wiedziałem, że masz siostrę, Potter. Oryginal by @Seselina Translation by @zadupiacz
1.3K 55 8
Lata temu Louis pozwolił odejść swojej miłości zatrzymując w kieszeni wszystkie uczucia. Czy pozwoli im ujrzeć światło dzienne widząc kolejny raz te...
75.6K 2.5K 43
Haillie nie jest jedyną siostrą Monet, jest jeszcze jej bliźniaczka Mellody. Haillie wychowywana przez mamę, a Mellody no cóż przez babcie. Jak myś...