🔥six

4.6K 339 137
                                    

Louis

Kupiłem kawę w Starbucksie i miałem zamiar wrócić do biura, kiedy w drzwiach zderzyłem się z kimś w wyjściu. Instynktownie uniosłem kubek z napojem do góry, aby zawartość nie wylądowała na czyimś ubraniu.

Już chciałem przeprosić i ominąć tę osobę, lecz mężczyzna stojący w drzwiach nie ruszał się z miejsca, prawdopodobnie wpatrując się we mnie. Zirytowany uniosłem głowę lekko do góry. To co zobaczyłem, sprawiło, że zachwiałem się, prawie tracąc równowagę. Przede mną stał Harry, najwyraźniej nie mogąc uwierzyć w to co widzi.

Nagle w mojej głowie pojawił się obraz Stylesa, który rozmawiał z Zaynem; tak, to musiało być to. Wczoraj, kiedy byłem pijany zapewne go spotkałem.

Jego zielone oczy wpatrywały się we mnie, dokładnie penetrując każdy milimetr mojej twarzy. Mogłem zauważyć wahanie, strach i pewnego rodzaju ulgę, jakby radość.

Odchrząknąłem, postanawiając się odezwać. Nie mogłem pozwolić, aby kolejny raz zniknął z mojego życia, bez niczego, nie mogłem. Nie potrafiłem nawet wyjaśnić dlaczego.

- Harry, cześć - starałem się, aby mój głos zabrzmiał pewnie, lecz naprawdę trząsł się niemiłosiernie. Chciałem sprawiać pozory, jakby wcale mnie to nie obchodziło. To nic, że było inaczej.

Trzy lata, pieprzone trzy lata.

Nie miałem pojęcia co mam zrobić, jak się zachować. To wszystko mnie przerosło. Zdecydowanie lepiej było spotkać go, kiedy byłem pijany. Nie pamiętam za bardzo tego spotkania, lecz przynajmniej dla niego spotkanie mnie, nie było takim szokiem.

- L-Louis - wyjąkał. Zdecydowanie nie udało mu się ukryć emocji. Można było czytać z jego twarzy jak z otwartej księgi. Jak na tacy widać było, że jest przestraszony. Tak samo jak ja, zdezorientowany, i nie wie co ma robić.

- Um... Napijesz się kawy? - spytałem. Chciałem porozmawiać z nim, dowiedzieć się co u niego.

Harry.

On tutaj stał.

Prawdziwy.

Nieskończoną ilość razy wyobrażałem sobie tę chwilę. Często, kiedy zasypiałem, miałem w głowie moment, kiedy go zobaczę. Przeważnie działo się to w mojej podświadomości, lecz teraz nie miało sensu wypieranie się przed samym sobą.

- Pewnie, czemu nie - wzruszył ramionami, zgadzając się.

Tak więc weszliśmy z powrotem do środka kawiarni. Zamówiłem drugą kawę, ponieważ ta zdążyła już ostygnąć, oraz białą latte dla Harry'ego. Nie byłem pewien czy nadal jest to jego ulubiona, lecz zaryzykowałem.

Usiedliśmy razem przy stoliku. Z początku atmosfera była strasznie niezręczna. Postanowiłem zacząć rozmowę.

- Co u ciebie?

Harry wpatrywał się w tworzącą się kolejkę do kasy, nie patrząc na mnie. W chwili, gdy zarejestrował, że coś do niego mówię, jego oczy przeniosły się na mnie, jednak nadal nie patrzył mi w oczy.

- W porządku, tak myślę.

- Dlaczego przyjechałeś? Ja... To znaczy, nie mów jeśli nie chcesz - westchnąłem.

- Spoko. Moja mama jest w szpitalu i razem z Gemmą przyjechaliśmy do niej.

- Wszystko z nią w porządku? - trochę się zaniepokoiłem, bo wiem jak ja bym się czuł gdyby moja mama leżała w szpitalu.

- Mama twierdzi, że tak, ale lekarze niekoniecznie - westchnął.

- Długo zostajesz w Londynie?

Just fine // larry stylinson part 2✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz