LOST (ZAKOŃCZONE)

By uciekinnierka

192K 5.1K 988

Jenny ma 18 lat. Żyje spokojnie, wśród najbliższych, przygotowując się do egzaminów. Jednak los ma wobec niej... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Epilog
Kilka słów ode mnie
Druga część "LOST"

Rozdział 52

2.6K 78 7
By uciekinnierka

Jechaliśmy w ciszy. Atmosfera między nami była napięta, a ja czułam, jak moja irytacja z każdą chwilą wzrasta. Nie miałam ochoty na żadne wycieczki. Prawdę mówiąc, nie chciałam z nim rozmawiać i słuchać głupich tłumaczeń. 

- Możesz zatrzymać się gdziekolwiek - wypaliłam ze złością.

Moja klatka piersiowa ciężko unosiła się do góry i opadała. Patrzyłam na jego profil, gdy swobodnie prowadził samochód. Udawał, że nie słyszy, tego co do niego mówię, przez co złościłam się jeszcze bardziej.

- Zatrzymaj to auto! - niemal krzyknęłam.

Spojrzał na mnie kątem oka, podnosząc jedną brew do góry. Nadal wyglądał na niewzruszonego.

- Zaraz będziemy na miejscu - odparł, przewracając oczami.

Prychnęłam pod nosem, zakładając ręce na piersi. Miałam go dosyć. Żałowałam chwili, w której zgodziłam się wsiąść do tego samochodu. Chwili w której schodziłam po rynnie na dwór i zdecydowałam się zamienić z nim choć jedno słowo.

Kilka minut później Harry zatrzymał auto. Zaparkował w jakimś ciemnym miejscu, gdzie trudno było mi cokolwiek dojrzeć. Widziałam jedynie pustą polanę i jakieś ogrodzenie kawałek od nas.

Spojrzałam na niego spod brwi, zdezorientowana. Naprawdę jechaliśmy tutaj tylko po to, by siedzieć na bezludziu?

- To żart? - zapytałam z irytacją.

Widziałam, jak otwiera drzwi i wychodzi na zewnątrz. Ułożyła głowę na zagłówku, nie mając zamiaru robić tego samego.

Okrążył samochód i otworzył drzwi od mojej strony. Patrzyłam pusto przed siebie, zaciskając mocniej szczękę.

- Chodź - powiedział, wyciągając w moją stronę dłoń.

Zaśmiałam się pod nosem, kręcąc z niedowierzaniem głową. 

- Jenny - dodał nieco bardziej stanowczo - To tylko chwila. Przestań się zachowywać jak dziecko.

Spojrzałam na niego, a para niemal buchała z moich nozdrzy.

- Ja zachowuję się jak dziecko?! - wycedziłam, wyrzucając ręce w powietrze.

Spojrzał w bok i na moment przymknął powieki, jakby próbował odnaleźć w sobie jeszcze odrobinę cierpliwości. 

- Po prostu chodź - dodał po chwili - Czym szybciej wyjdziesz, tym szybciej wrócisz do domu.

Wzięłam kilka wdechów, zastanawiając się, co robić. Nie chciałam nigdzie z nim iść. Właściwie nawet nie miałam pojęcia, gdzie moglibyśmy się udać. Dookoła nas nic nie było, a chodzenie po ciemku, nie było moją ulubioną rozrywką.

A mimo to, w końcu odpięłam pas i wydostałam się na zewnątrz. Rozglądałam się dookoła, mrużąc oczy i starając się coś dostrzec.

Wilson zaczął iść przed siebie i pomimo, iż nie chciałam za nim iść, zrobiłam to. Zostanie tam samemu przerażało mnie bardziej, niż wspólna wycieczka.

Chłopak przystanął przy płocie. Otworzyłam szeroko oczy, widząc jak powoli się na niego wspina. Zastanawiałam się, czy nie mam omamów, czy cała ta sytuacja nie jest po prostu moim przewidzeniem? Przeskoczył na drugą stronę i otrzepał dłonie. Złapał się siatki i spojrzał na mnie z oczekiwaniem.

- Teraz ty - powiedział, a ja mogłabym przysiąść, że jego usta na moment rozchyliły się w cwaniackim uśmiechu.

- Nie ma mowy - odpowiedziałam stanowczo.

Skanowałam wzrokiem okolicę, czując, jak robi mi się coraz to bardziej gorąco. 

- Musisz - nie odpuszczał - Chyba, że chcesz zostać tu sama - dodał, unosząc wyżej głowę i robiąc krok do tyłu.

Odwrócił się i zaczął iść przed siebie. Usłyszałam za sobą jakiś dziwny szelest, przez co lekko podskoczyłam do góry, z przerażenia.

- Kurwa - wycedziłam pod nosem.

Powoli podeszłam do siatki i na drżących nogach próbowałam się na nią wspiąć. Ciężko było mi przełożyć nogę na drugą stronę ogrodzenia. Wilson podszedł do mnie i z dumą wymalowaną na swojej twarzy, obserwował każdy mój ruch. Miałam ochotę walnąć go w twarz. Za jakie grzechy, Boże?

Gdy w końcu stanęłam na ziemi, zaczęliśmy iść w nieznanym mi kierunku. Minęła chwila, a obok siebie dostrzegłam ogromny budynek. Otworzyłam szeroko oczy, zamierając bez ruchu.

- Lotnisko?! - niemal wykrzyczałam.

Harry odwrócił się w moją stronę, a na jego ustach pojawił się lekki uśmiech. Był taki zadowolony z siebie.

- Brawo, Jenny - odparł - Punkt dla ciebie. Jesteś spostrzegawcza.

Pokręciłam z niedowierzaniem głową, po czym napięcie odwróciłam się i zaczęłam zmierzać w stronę, z której przyszliśmy. Nie było mowy, że wpakuję się w jakieś kłopoty, przez tego idiotę.

Poczułam, jak obejmuje mnie w tali i podnosi do góry. Nim zdążyłam jakkolwiek zareagować, przerzucił mnie przez ramię. Wierzgałam nogami w powietrzu, próbując się wydostać.

- Puść mnie! - wycedziłam, uderzając dłońmi w jego plecy.

Nie reagował. Niewzruszony szedł przed siebie. Mocniej objoł moje nogi, przez co trudniej było mi się poruszyć. Po pewnym czasie w końcu postawił mnie przed sobą, na ziemi. Od razu próbowałam go wyminąć, by uciec, ale szybko zaszedł mi drogę. Zacisnęłam mocno pięści, patrząc na niego wściekłym wzrokiem.

- Nie przesadzaj - powiedział ze zmęczeniem - Nie jestem tu pierwszy raz.

Nie interesowało mnie, to ile razy łamał prawo i wkradał się na lotnisko. Nie obchodziło mnie, co tu robił i po co. 

- Harry, czy ty już do końca postradałeś zmysły? - zapytałam, zakładając ręce na biodrach.

Powoli stawałam się zmęczona. Brakowało mi sił, by się z nim spierać i uciekać.

- Tego nie wiem - odpowiedział, szeroko się uśmiechając.

Pokręciłam głową, z niedowierzaniem. Spojrzałam w bok, upewniając się, że nikt nas nie widzi. Lotnisko w Naples było niezwykle małe. Loty zdarzały się rzadziej niż częściej, przez co większość osób zastanawiało się, jakim cudem to wszystko jeszcze funkcjonuje.

- Daj mi rękę - rozkazał, wystawiając w moją stronę dłoń.

Patrzyłam na nią i ciężko wzdychając, postanowiłam ją chwycić. Dziwny dreszcz przeszedł wzdłuż mojego kręgosłupa. Obserwowałam, jak Harry kładzie się na ziemi i nakazuje głową, bym położyła się obok. Śmiałam się kpiąco pod nosem, ale zrobiłam to samo. Niech to się już skończy - błagałam w duchu.

Nasze dłonie wciąż były splecione. Chłopak rozłożył ręce i nogi, układając się na kształt rozgwiazdy. Mimowolnie zrobiłam to samo, a coś w klatce piersiowej mnie zabolało. Obraz mamy pojawił się w mojej głowie, odpychając ode mnie lęk i złość. 

- Spójrz w niebo - powiedział, unosząc palec do góry.

Uniosłam wzrok. Na moment przestałam oddychać. Tysiące małych punkcików, świeciło nad naszymi głowami. I chociaż żałowałam wszystkiego, co dziś z nim zrobiłam, nagle poczułam dziwne ciepło rozlewające się po moim wnętrzu. 

Chwilę leżeliśmy w absolutnej ciszy. Na moment zapomniałam, po co się tam znaleźliśmy. Z mojej pamięci odpłynęła chwila, gdy Harry źle mnie potraktował. Nic innego się nie liczyło. Tylko my z rozłożonymi rękami i nogami, spoglądający w gwiazdy.

- Chciałem, żebyś poszła - usłyszałam nagle jego cichy głos - Bo nie potrafiłbym sobie wybaczyć, że przeze mnie wplątasz się w jakieś gówno.

Odwróciłam głowę, czujnie obserwując jego profil. Kila loków opadało mu na czoło. Miał dziwną minę, z której pomimo starań, nie potrafiłam nic wyczytać.

- O czym mówisz? - zapytałam niepewnie.

Przełknęłam ciężko ślinę, widząc jak na mnie spogląda. Chwilę skanował dokładnie moją twarz, cal po calu, aż w końcu westchnął i znów spojrzał w niebo.

- Mówiłem ci - odparł cicho - Są rzeczy, przez które zmienisz o mnie zdanie - zamilkł na chwilę - A nie chcę tego.

Zmrużyłam oczy, analizując jego słowa. Spodziewałam się dokładniejszych wyjaśnień. Konkretnej historii, w której opowie mi, dlaczego zachował się w taki sposób. Niedomówienia niszczyły moją głowę. Nie miałam siły wciąż na nowo zastanawiać się, o co może chodzić.

- Masz jakieś interesy z John'em? - dopytywałam.

Potaknął głową, oblizując swoje wargi.

- Można tak powiedzieć - odparł.

Przewróciłam oczami, spoglądając w gwiazdy. Czego ja się po nim spodziewałam? Nie powiedział nic więcej, niż już wiedziałam. Wciąż staliśmy w tym samym punkcie, nie potrafiąc ruszyć się w żadną stronę.

- Tam jest wielki niedźwiedź - powiedział, wskazując palcem w niebo.

Zaśmiałam się pod nosem, kręcąc głową.

- Wielka niedźwiedzica - poprawiłam go.

Uniósł głowę, spoglądając na mnie z urażeniem. Hamowałam śmiech, widząc jego wydęte usta.

- Co za dyskryminacja - odparł, kładąc się z powrotem na ziemię - Nie powinnaś pochwalić mnie za wiedzę, zamiast poprawiać?

Oblizałam wargi, wciąż starając się opanować uśmiech, który mimowolnie wkradał się na moje usta.

- To byłoby nietaktowne z mojej strony, gdybym pozostawiła cię w błędzie - odparłam poważnie.

Spojrzał na mnie, unosząc lekko kącik ust do góry. Chwilę patrzeliśmy sobie w oczy, a ja miałam wrażenie, że świat zamarł wraz z nami. 

Nagle zobaczyłam, jak jego oczy powiększają się z przerażeniem. Obróciłam się zza siebie, podążając za jego wzrokiem. Kawałek od nas dostrzegłam mężczyznę, z latarką w ręku. Światło padło na nasze ciała, a ten zaczął niemal biec w naszą stronę.

W jednym momencie, zerwaliśmy się na równe nogi. Harry wciąż trzymając moją dłoń, gdy ruszył biegiem przed siebie.

- Stójcie! - słyszeliśmy za sobą - Zatrzymajcie się! 

Śmiech wydobył się z moich ust, zakłócając ciszę. Dyszałam ciężko, próbując dotrzymać Wilson'owi kroku. Dyszałam ciężko zatrzymując się przed siatką. Chłopak podniósł mnie do góry, pomagając mi przejść. Niedbale przerzuciłam nogi na drugą stronę i niemal wywróciłam się na ziemię, gdy zeskakiwałam. Z szybko bijącym sercem patrzyłam, jak chłopak przeskakuje przez płot i chwilę później znajduje się tuż obok mnie.

Mężczyzna z latarką był coraz bliżej nas. Wymachiwał rękami i krzyczał, byśmy stanęli, gdy ze śmiechem ruszyliśmy na ulicę. Ciężko dyszałam, gdy znaleźliśmy się przy samochodzie. Wciąż głośno się śmiałam. Harry zatrzymał się tuż obok mnie, kręcąc z niedowierzaniem głową. Wydawał się znacznie bardziej przejęty sytuacją, niż ja.

Przyglądał mi się uważnie, a na jego wargi w końcu też wkradł się niewielki uśmiech. Coś w jego oczach zabłyszczało.

Nawet nie wiem, kiedy zrobił krok w moją stronę i złapał mnie delikatnie za tył głowy, przyciągając mnie do siebie. Drugą rękę trzymał na moich plecach, a ja zastygłam bez ruchu, wpatrując się w jego zielone oczy. Przybliżył swoje wargi do moich, a ja niewiele myśląc oddałam pocałunek. Cały świat zapłonął wraz z nami. 

_______________________
Ściskam Was mocno, czytelnicy 🖤
Jeżeli posiadacie jakieś uwagi, porady, coś co powinnam poprawić lub zwyczajnie opinie, jestem otwarta na wszystko 🖤 Z góry dziękuję

Continue Reading

You'll Also Like

692K 3.1K 9
Narzeczona na zamówienie powraca! Historia Crystal Carver, czyli przebojowej młodszej siostry Aarona Carvera. Crystal z wielką zazdrością spogląda...
76.3K 5.5K 24
Mason Crawford myślał, że po ostatnim, ciężkim sezonie, w którym jego drużyna przegrała finał Pucharu Stanleya nic gorszego nie może się stać. W końc...
494K 14.1K 31
Czy jedna drobna dziewczyna zdoła uratować chłopaka pogrążonego w ciemności? A może to on wciągnie ją w świat gangów, nielegalnych wyścigów i morders...
90K 2.8K 33
Przez całe życie żyłaś jak zupełnie normalna dziewczyna... Wiedziałaś, że ojciec zajmuje się szemranymi interesami, a twój brat - Bruno ma pójść w je...