Rozdział 47

2.2K 57 10
                                    

W poniedziałek, w porze lunchu siedziałam razem z Ashley na stołówce szkolnej. Było nieco zimniej, przez co większość osób znajdowała się w środku i sporo stolików była pozajmowana. Krzyk i tłok lekko mnie przytłaczał, ale starałam się to zignorować. 

Ciągle myślałam o James'ie. Po otrzymaniu kwiatów, chciałam do niego zadzwonić, ale coś mnie powstrzymywało. W końcu uznałam, że najlepiej będzie, gdy porozmawiamy twarzą w twarz. Dzisiejszego dnia Morris jednak widocznie mnie unikał. Widziałam go tylko z daleka, jak niechętnie kiwnął do mnie głową, na przywitanie. Naprawdę chciałam cofnąć czas. Nie wiedzieć tego, z czym tak bardzo nie potrafiłam sobie poradzić.

- James nie przyjdzie - powiedziała blondwłosa, wzdychając pod nosem - Ma coś pilnego do załatwienia.

Zablokowała telefon i rzuciła go na stolik przed sobą. Przełknęłam ciężko ślinę, spoglądając na swoje dłonie. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że nie dlatego do nas nie dołączył. Wiedziałam, jaki był tego prawdziwy powód, którym byłam ja.

Zastanawiałam się, czy nie powinnam jej o tym powiedzieć. Męczyło mnie radzenie sobie z tym wszystkim samej, ale z drugiej strony czułam, że najpierw powinniśmy to wyjaśnić między sobą.

Sięgnęłam po jogurt i go otworzyłam. Nie miałam apetytu. Byłam zmęczona, bo poprzedniego dnia do późna pomagaliśmy Lindzie z przeprowadzką. Długo leżałam w łóżku, wpatrując się w sufit i starając się pogodzić z nową sytuacją. Bałam się zmiany, która nadeszła. Nie potrafiłam sobie wyobrazić naszego wspólnego życia pod jednym dachem.

- Myślę, że Mike zapyta mnie o związek - odezwała się Ashley, nieco bardziej ożywionym tonem - Czuję to.

Potrząsnęłam głową, posyłając jej niewielki uśmiech. Mówiła tak na tyle często, że sama powoli traciłam w to wiarę. Davis'owi zdecydowanie nie spieszyło się do rozwinięcia ich relacji, zupełnie przeciwnie niż mojej przyjaciółce.

- Oby tak było - odparłam.

Uniosłam do góry zaciśnięte pięści, by pokazać jej, że trzymam za to kciuki. Zaśmiała się, odrzucając swoje blond włosy za ramię. Znów sięgnęła po swój telefon i zaczęła coś na nim klikać. Wpatrywałam się w nią bez słowa, na siłę wpychając w siebie jedzenie.

- Udało mi się wyciągnąć Mike'a na wrotki - powiedziała, nadal patrząc w ekran - Idziemy całą paczką. Mam nadzieję, że dołączysz? - uniosła na mnie swój wzrok, układając twarz w proszącą minę.

Nie potrafiłam sobie wyobrazić Davis'a na wrotkach. Sama myśl o tym sprawiała, że miałam ochotę się zaśmiać. Ja za to niezwykle lubiłam ten sport. Wciąż nie bardzo chciałam wracać do domu i widzieć, jak Linda zaczyna się w nim zadomawiać. Pomysł zdecydowanie był mi teraz na rękę.

- Jasne - odparłam - Kiedy?

Dziewczyna poprawiła się na krześle, ewidentnie bardziej ożywiona. Uśmiech wkradł się na jej wargi, a jej niebieskie oczy zabłyszczały.

- Dzisiaj - odpowiedziała.

Uniosłam wysoko brwi, będąc lekko zaskoczona. Spodziewałam się raczej wypadu na dniach, nie od razu dziś.

- Kto będzie? - dopytywałam.

Wzruszyła ramionami, spoglądając gdzieś w bok i mrużąc oczy. Wyglądała, jakby się chwilę intensywnie nad czymś zastanawiała. 

- Kilku znajomych Mike - odparła  powoli - Namawiam też James'a, ale jest ciężko. Nie rozumiem, dlaczego nie chce iść.

Poczułam jak gula rośnie w moim gardle. Chociaż jakiś głosik w mojej głowie niemal krzyczał, bym wszystko jej wyjaśniła, nie potrafiłam. Samo wypowiedzenie tego na głos kosztowałoby mnie zbyt wiele.

LOST (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz