Rozdział 38

2.1K 52 11
                                    

Wpatrywałam się w kremowy sufit swojego pokoju, kolejny raz nie potrafiąc zasnąć. Nie pamiętałam już, kiedy ostatnio nie miałam z tym problemu. Myśli kołatały w mojej głowie. Pędziły jedna za drugą, a ja nie potrafiłam ich zatrzymać.

Coś bolało mnie pod żebrami. Wszystkie słowa William'a obudziły to, co tak uporczywie starałam się wyrzucić z pamięci. Powoli przypominałam sobie tamten czas i chociaż bardzo chciałam odnaleźć wspomnienia, w których był też nasz ojciec; takie, w których nas wspierał i pomagał, to nie potrafiłam. I pomimo, iż to bolało, musiałam pierwszy raz przyznać przed  samą sobą, że po prostu go nie było. I gdyby nie mój brat, naprawdę nie wiedziałam, co by się z nami stało.

Przypominałam sobie każdą chwilę, gdy William siedział ze mną w nocy, gdy obudziłam się z koszmaru. Jak odbierał mnie ze szkoły i chętnie słuchał, wszystkich moich opowieści. Pamiętałam dokładnie, jak krzątał się po kuchni, gdy siedziałam przy blacie i go obserwowałam. I jak bardzo starał się sprawić, żebym była szczęśliwa. 

Powoli podniosłam się z łóżka i podeszłam do parapetu. Usiadałam na nim i podkurczyłam nogi w kolanach, obejmując je jedną ręką. Drugą sięgnęłam po paczkę papierosów, leżącą obok i odpaliłam jednego. Dym przyjemnie łaskotał moje płuca. Wpatrywałam się w ciemność przed sobą. Ulice, niebo. I w końcu poczułam, że ja też zawiodłam. Że zbyt pochopnie oceniłam innych, nie pozwalając im się wytłumaczyć. I że wcale nie obchodziło mnie, co oni czują. Liczył się tylko mój zawód i moja złość. Nic więcej.

Nie wiem po jakim czasie, stwierdziłam, że to dobry pomysł. Po prostu wstałam pospiesznie i podbiegłam do szafy. Szybko wyciągnęłam z niej dresy i siwą bluzę. Przebrałam się i związałam włosy w niedbałego koka. Zastanawiałam się, czy powinnam wyjść drzwiami, ale zaraz odrzuciłam tą myśl z głowy. W ten sposób na pewno obudziłabym ojca lub William'a, a tego bardzo nie chciałam.

Z szybko bijącym sercem, spojrzałam w stronę okna. Wizja schodzenia po rynnie, zaświeciła się w moich myślach. Podeszłam do niego, wychylając głowę na dół. Z tej perspektywy, nie wydawało mi się to już tak świetnym pomysłem.

- Zabiję się - szepnęłam sama do siebie, kręcąc głową. 

Nie myślałam długo, wkładając na stopy trampki i wchodząc na parapet. Nogi mi się trzęsły, gdy trzymałam się rynny. Chwiała się lekko pod ciężarem mojego ciała, a moje serce na moment stanęło. Znieruchomiałam, spoglądając w dół. I w tym momencie, naprawdę żałowałam swojej decyzji. 

Minęła chwila, nim zebrałam się w sobie i postanowiłam kontynuować swoją ucieczkę. Powoli suwałam się na ziemię, błagając wszystkie bóstwa, bym przeżyła. Gdy w końcu udało mi się zejść tak nisko, by sięgnąć nogą trawy, niemal zakrzyczałam z radości. Uniosłam wysoko ręce i złożyłam dłonie w pięści. Naprawdę się udało.

Na palcach przechodziłam przez swój trawnik. Każdy dźwięk, który wydawałam, zdawał mi się być niezwykle głośny. Doszłam do furtki i powoli ją otworzyłam. Niemal rzuciłam się biegiem przed siebie, gdy stanęłam na ulicy. Nie było już odwrotu.

Właściwie wcale tego wszystkiego nie przemyślałam. Nie zastanowiłam się, jak dotrę na miejsce, czy na pewno znam drogę i co mu powiem, gdy się z nim spotkam. Przeklinałam samą siebie w duchu, czy nie mogłam chociaż wziąć pieniędzy, by zamówić taksówkę?

Zimny wiatr otulał moje ciało, gdy stawiałam kolejne kroki. Obejmowałam się ciasno ramionami, chcąc jakkolwiek się ogrzać. Minęło kilkanaście minut, a ja już żałowałam swojej zbyt pochopnej decyzji. Nie czułam się bezpiecznie, chodząc samemu w nocy, a gdy dotarłam do odpowiedniej dzielnicy, przez całe moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Po ciemku wszystko wydawało się być jeszcze bardziej przerażające. Drzewa wydobywały z siebie złowrogie dźwięki. Przyspieszyłam kroku, chcąc jak najszybciej znaleźć się na miejscu.

LOST (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz