LOST (ZAKOŃCZONE)

By uciekinnierka

191K 5.1K 982

Jenny ma 18 lat. Żyje spokojnie, wśród najbliższych, przygotowując się do egzaminów. Jednak los ma wobec niej... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Epilog
Kilka słów ode mnie
Druga część "LOST"

Rozdział 41

2.5K 68 10
By uciekinnierka

Leżałam w swoim pokoju, spoglądając pusto w sufit. Wciąż słyszałam jakieś śmiechy i rozmowy, dobiegające z dołu. Zastanawiałam się, czy teraz będzie już tak zawsze? Mimo, iż naprawdę lubiłam Lindę i cieszyłam się, że tata sobie kogoś znalazł, nie potrafiłam sobie wyobrazić jej obecności w naszym domu. Tego, że miałaby spać w tym samym pokoju, co kiedyś mama. Że układałaby swoje ubrania, gdzie niegdyś były ubrania mojej matki. Że widywałabym ją rano w kuchni, jak patrzy sobie kawę. I chociaż zdawałam sobie sprawę, że nie powinnam tak myśleć i że już dawno powinnam ruszyć do przodu, w końcu dotarło do mnie, że od dawna tkwiłam w tym samym miejscu. I nie byłam gotowa na zmiany.

Usłyszałam ciche pukanie do drzwi, na co odwróciłam głowę w ich kierunku. Ktoś powoli je uchylił i zajrzał do środka. Dostrzegłam w progu twarz swojego brata. Rozglądał się po pomieszczeniu, aż w końcu zatrzymał swój wzrok na mnie.

- Mogę? - zapytał.

Przełknęłam ciężko ślinę i podniosłam się do siadu. Cofnęłam się lekko, opierając plecy o zagłówek. Pokiwałam głową, dając tym znak, że się zgadzam.

Chwilę trwaliśmy w zupełnej ciszy. William niepewnie usiadł na skraju mojego łóżka i bawił się swoimi dłońmi. Wiedziałam, że to najwyższy czas, żeby ze sobą porozmawiać. Nie ważne, jak trudne to dla mnie było, nie mogłam wiecznie odsuwać tego w czasie.

- Jak się trzymasz? - zwrócił się do mnie, odwracając się w moją stronę.

Skanował dokładnie każdy cal mojej twarzy. Wzruszyłam ramionami, spuszczając wzrok. Doskonalone wiedziałam, o co pytał. 

- Czuję, że nie powinnam się tak czuć - zaczęłam cicho - A mimo to, nie potrafię przestać.

Moje wyznanie lekko go rozluźniło. Może bał się, że nadal będę oschła i nie wejdę z nim w żadną rozmowę? Pokiwał głową ze zrozumieniem. Zastanawiałam się, czy czuł coś podobnego.

- Zawsze wiedziałem, że w końcu się to stanie - odparł, spoglądając przed siebie - A i tak jestem zaskoczony.

Zaśmiałam się smutno pod nosem. Nie ważne, jak bardzo będziemy się na coś przygotowywać, nigdy naprawdę nie staniemy się gotowi. 

- Ale to nie potrawa długo - dodał nieco pewniej - Już niedługo wyjedziesz na studia. 

Widziałam, jak uśmiechnął się pocieszająco, a coś w moim brzuchu się ścisnęło. Ach, tak studia. Poprawiłam się nerwowo, obejmując kolana. Nie odpowiedziałam. Ciężko było mi ciągle kłamać. Prawda była taka, że nie byłam pewna, czy chcę się dalej uczyć. Nic już nie wiedziałam.

- Mama była by z ciebie dumna - powiedział, a coś zakłuło mnie w sercu - Chociaż ty jedna spełnisz jej marzenie.

Matka zawsze chciała, byśmy się kształcili. Pomimo niewielkiego wieku, mówiła nam o studiach i o naszej późniejsze pracy. Snuła plany, w które początkowo wierzyłam. Wspomnienie o tym zabolało mnie jeszcze bardziej. Patrzyłam na profil swojego brata i miałam ochotę płakać. Czułam, że nikt mnie nie rozumie.

- Will? - zaczęłam, gdy przez dłuższy czas żadne z nas już się nie odezwało.

Spojrzał na mnie spod brwi, pytającym wzrokiem. Przygryzłam wnętrze swojego policzka, starając się opanować nierówny oddech.

- Przepraszam - wyszeptałam.

Coś w jego oczach błysnęło. Widziałam, jak jego ciało się rozluźniło. Ale były to tak niewielkie sygnały, że zastanawiałam się, czy nie były tylko moim wyobrażeniem. Uśmiechnął się do mnie smutno i pokiwał głową.

- Nie masz za co - odparł.

Zbliżyłam się lekko do niego, od razu protestując. 

- Mam - powiedziałam pewnie - Nie miałam prawa tak cię oceniać. Wiem, że chciałeś dobrze. Wiem, że robiłeś to dla nas - ostatnie słowa ledwo przeszły mi przez gardło.

Bolał mnie każdy centymetr ciała. Ból powoli się rozprzestrzeniał, ale nie chciałam już uciekać. Musiałam się zmierzyć z rzeczywistością.

- Dziękuję - odpowiedział, chwytając moją dłoń. 

Wdzięczność powoli zalała moje ciało. Cieszyłam się, że w końcu zrobiliśmy krok do przodu. Długo siedzieliśmy w zupełnej ciszy, po prostu trzymając się za ręce. Jego obecność mnie uspokajała. Myśli przestały tak nieprzerwanie gonić. Było jednak wiele spraw, które nadal nie dawały mi spokoju, a o które nie potrafiłam zapytać.

Sporo czasu zbierałam się w sobie. Wyrwałam rękę z uścisku brata i nerwowo się wierciłam. Miękki materac nagle zaczął wydawać się niezwykle niewygodny.

- Dlaczego musisz walczyć? - wydusiłam lekko drżącym głosem - To znaczy... nie mógłbyś zrezygnować?

Czekałam z niecierpliwością, aż odpowie. Serce mocniej mi biło, z nadzieją, że jest jeszcze jakaś szansa. Że to może się zmienić. Ale William tylko pokręcił przecząco głową, spoglądając na swoje dłonie. Zaprzeczył.

- Muszę - odparł cicho - Nie mam wyjścia.

Przybliżyłam się do niego, na co uniósł swój wzrok na mnie. Skanowałam jego twarz, chcąc z niej coś wyczytać. Chciałam by mnie zapewnił, że tego nie zrobi. Wciąż miałam nadzieję, że będzie inaczej.

- Nie musisz! - podniosłam głos.

Westchnął ciężko, podnosząc się z łóżka. Patrzyłam na niego z dołu, gdy rozglądał się po pomieszczeniu. Włożył ręce do kieszeni spodni i przymknął na moment powieki.

- Jenny, to nie jest takie proste, jak ci się wydaje - zdawał się być zmęczony - Zawalczę, bez względu na to, jak wiele razy poprosisz mnie, bym tego nie zrobił.

Był szczery. Wiedziałam, że był poważny i mówił serio. Nie dało się już zmienić jego zdania. Rozczarowanie uderzyło we mnie ze zdwojoną siłą. Więc nie było już odwrotu.

- Znam Harry'ego - wyszeptałam, zaskakując tymi słowami samą siebie.

Spięłam się lekko, bojąc się reakcji brata. Byłam gotowa na szok, złość, a nawet wściekłość. Tymczasem on jedynie pokiwał głową i ciężko westchnął. Uniosłam wysoko brwi, będąc zaskoczona. 

- Wiem - odpowiedział.

Moje oczy się powiększyły, niedowierzając jego słowom. Czy ja się czasem nie przesłyszałam? Otworzyłam ust, by coś powiedzieć, ale mnie wyprzedził.

- I nie chcę byś miała z nim jakiś kontakt - dodał surowiej - Całe to towarzystwo, to jedna, wielka pomyłka. 

Kręciłam głową z niedowierzaniem. Ciężko było mi uwierzyć, że o tym wiedział.

- Obiecaj mi - kontynuował poważnym tonem - Obiecaj, że będziesz trzymać się od niego i innych z daleka.

Przełknęłam ciężko ślinę, spuszczając wzrok. Obraz twarzy Harry'ego pojawił się w moich myślach. Te zielone oczy, które tak pięknie prześwietlały duszę. Nie chciałam tracić z nim kontaktu. Mimo wszystko, nie chciałam tego.

William podszedł do mnie i przykucnął przy moich nogach, zmuszając mnie tym, bym na niego spojrzała. Ciężko było mi patrzeć w jego oczy, gdy nie potrafiłam być szczera.

- Jenny - jego głos przesiąkał błaganiem.

Pokiwałam powoli głową, czując jak gula rośnie w moim gardle.

- Obiecuję - skłamałam.

***

- Nie wierzę, że Linda będzie z tobą mieszkać - skomentował zszokowany James.

W piątek,  w porze lunchu, siedzieliśmy na dziedzińcu szkolnym przy jednym ze stolików. Dziś było zimniej niż zazwyczaj, więc ciasno otulałam się swoim czarnym płaszczem. 

- To dobra wiadomość - odezwała się Ashley - Twój ojciec już dawno powinien sobie kogoś znaleźć - zwróciła się do mnie. 

Pokiwałam głową, dając tym znać, że się z nią zgadzam. W głębi serca jednak trudno było mi to nadal w pełni zaakceptować. Wciąż wyobrażałam sobie ją przechadzającą się w szlafroku po naszym domu, na co zaczynało mnie mdlić.

- Ja bym oszalał, gdyby jakiś facet mojej matki wprowadził się do mojego domu - odparł Morris - Co innego w inny miejscu, a co w takim, w którym masz wspomnienia - wyjaśnił.

Zgadzałam się z nim. Chociaż jego rodzic nie umarł, doskonale rozumiał położenie w jakim się znajdowałam. Rozwód był dla niego niezwykle trudny.

- Wyjdźmy gdzieś razem - zaproponował po chwili ciszy.

Potaknęłam głową, od razu się zgadzając. Potrzebowałam się rozerwać i zapomnieć o problemach. Ashely za to spuściła wzrok, spoglądając na swoje paznokcie.

- Nie dam rady - wydusiła - Umówiłam się z Mike'm.

Morris westchnął ciężko, przewracając oczami. 

- To jesteśmy skazani na siebie - zakwitował, zwracając się do mnie.

Zaśmiałam się pod nosem, po czym nałożyłam na twarz naburmuszoną minę.

- O nie - powiedziałam, łapiąc się teatralnie za serce.

Cieszyłam się, że między nami było już ciut inaczej. Liczyłam, że nasze wspólne wyjście poprawi naszą relację. Brakowało mi go.

- Pójdziemy do klubu i się nawalimy - odparł, spoglądając w niebo rozmarzonym wzrokiem.

Od razu pokręciłam przecząco głową. 

- Nie ma mowy. Jutro idę do pracy - przypomniałam.

Widziałam, jak chłopak z lekkim zawodem na mnie spojrzał. Mimo to, jego oczy nadal błyszczały.

- Więc tylko ja się nawalę - odparł.

Razem z Ashley pokręciłyśmy głową, śmiejąc się pod nosem. Wrócił stary James. 

___________________________
Wiem, że rozdział jest krótki, ale mam nadzieję, że mimo to i tak się Wam podobał 🖤 Ściskam Was mocno i do następnego 🖤

Continue Reading

You'll Also Like

1M 25.4K 71
"- Po co tu przyszedłeś? - zapytałam - Czemu Ci aż tak bardzo zależy, żebym się nie pocięła, zaćpała czy skoczyła z pierdolonego mostu? - Bo.. - O...
1.5M 26.3K 51
16 letnia Emily Scoot dużo przeszła w swoim życiu, los nie uśmiecha się do niej i stawia ją w bardzo ciężkich sytuacjach. Na drodze wiele razy staje...
73.6K 5.3K 23
Mason Crawford myślał, że po ostatnim, ciężkim sezonie, w którym jego drużyna przegrała finał Pucharu Stanleya nic gorszego nie może się stać. W końc...
28.2K 1.1K 40
Dziewczyna, która została wychowana w adopcyjnej rodzinie, wyrasta na dojrzałą, piękną kobietę. Po śmierci obojga rodziców sprzedała swój rodzinny do...