LOST (ZAKOŃCZONE)

Galing kay uciekinnierka

192K 5.1K 988

Jenny ma 18 lat. Żyje spokojnie, wśród najbliższych, przygotowując się do egzaminów. Jednak los ma wobec niej... Higit pa

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Epilog
Kilka słów ode mnie
Druga część "LOST"

Rozdział 39

2.5K 78 9
Galing kay uciekinnierka

Gdy byłam mała, William nieustannie powtarzał mi, że w życiu nic nie dzieje się przez przypadek. Uważał, że każde wydarzenie, jest wynikiem przeznaczenia. Długo się nad tym myślałam, wypatrując ludzi na ulicy. Ciężko było mi odnaleźć w tym sens. Jak los miałby łączyć nasze drogi? Czy świat nie jest na tyle duży, aby dało się łatwo w nim zgubić?

Zdaję sobie sprawę, że chciał w ten sposób przekazać mi coś innego. Że być może chodziło mu o naszą sytuację, może o śmierć matki, a może sam potrzebował wierzyć, że mimo wszystko w tym całym bólu, jest coś głębszego. I nie wiem dlaczego przypomniałam sobie o tym właśnie wtedy, gdy patrzyłam na Harry'ego. Może podobnie, jak William i ja w końcu poczułam potrzebę wierzenia w coś więcej.

Przypomniałam sobie nasze pierwsze spotkanie w klubie i to jak los nieprzerwanie łączył nasze drogi. Jeśli to nie było przeznaczenie, to czym innym było?

- Skoro John ci tak powiedział, to na pewno tak było - odparł zimno.

Przełknęłam ślinę, czując się coraz gorzej. Miałam wrażenie, że coś zmieniło się w jego wyrazie twarzy, gdy wpomniałam o John'u, ale trwało to tak krótko, że nie mogłam być tego pewna.

- Nie możesz chociaż raz być poważny? - odpowiedziałam, czując że tracę cierpliwość.

Mój oddech stał się nierówny. Nie przeszłam aż tak długiej drogi, by się przekomarzać i grać w tą głupią grę. Chciałam w końcu poznać prawdę.

- Czego ty chcesz, Jenny? - zapytał, kręcąc głową.

Miał zmrużone oczy. Kiła kosmyków włosów opadało mu na twarz. Cała jego postawa wskazywała na ogromny dystans. Przypomniałam sobie weekend w domu ojca James'a i nie potrafiłam pojąć, jak tak wiele rzeczy mogło się od tego czasu zmienić.

- Powiedz mi w końcu prawdę - starałam się brzmieć pewnie.

Chwilę nie odpowiadał, po prostu mi się przyglądając. Atmosfera nieprzyjemnie zgęstniała, a ja nadal miałam poczucie, że brakuje mi tlenu.

- Nawet gdybym chciał ci ją powiedzieć, to nie mam pojęcia, o co ci chodzi - odparł, odbijając się od szafki i robiąc krok do przodu - Jest późno, a mnie nie bawią te puste pretensje. Wybacz.

Zamurowało mnie. Czy on właśnie mnie wypraszał? Moje oczy się powiększyły, gdy minął mnie i zaczął iść w stronę przedpokoju. Podążałam za nim wzrokiem, a coś we mnie zachciało krzyczeć.

- To wszystko było naprawdę? - wydusiłam, lekko drążym głosem - To wszystko między nami. To było naprawdę, tak?

Nie obchodziło mnie już to, że brzmię żałośnie. Że mój głos był przesiąknięty błaganiem. Widziałam, jak odwracał się w moją stronę i ciężko przełykał ślinę. Nie patrzył jednak na mnie długo, po chwili spojrzał gdzieś przed siebie i ciężko westchnął.

- John powiedział, że mnie wykorzystałeś - powiedziałam, gdy zdałam sobie sprawę, że najprawdopodobniej się nie odezwie - Że chciałeś się zemścić na William'ie za Molly.

Wzrok Harry'ego padł błyskawicznie na mnie. Już nie był tak obojętny, jak wcześniej. Zdawało mi się, że widzę, jak złość powoli całego go ogarnia. A ja zaczynałam żałować swoich słów. Coś jednak we mnie nie chciało odpuścić. Nie, gdy w końcu zdobyłam się na odwagę.

- Tak było? - zapytałam - Byłam zemstą?

Nie byłam pewna, czy chcę znać na to odpowiedź. Prawda była taka, że pragnęłam tylko, by zaprzeczył. Nie wiedziałam nawet co będzie, gdy się tak nie stanie.

Zacisnął mocniej szczękę. Trawaliśmy w ciszy dłuższą chwilę. Moje serce biło tak mocno, że zastanawiałam się, czy jest w stanie je usłyszeć. Przetarł dłonią, zmęczone oczy i w końcu na mnie spojrzał.

- Na co liczysz? - zapytał chłodno - Byłem z tobą szczery. Powiedziałem ci, że nic między nami nie ma i nie będzie.

Czułam, jak ostatnie kawałki mojego serca powoli się łamią. Wzięłam głęboki wdech, starając się trzymać w ryzach. Tak wiele kosztowało mnie, by się przy nim nie rozpaść.

- To nie odpowiedź - odparłam nieco surowiej.

Pokręcił głową. Wyglądał, jakby już naprawdę miał mnie dość.

- Nie byłaś zemstą, Jenny - odpowiedział - Pytanie tylko, czy cokolwiek to zmienia.

Wszystko we mnie ucichło. Miałam wrażenie, że ktoś nacisnął niewidzialny pstryczek i wszystko wyłączył. Przez moment nic nie czułam i o niczym nie myślałam. Jego pytanie było w punkt. Czy to cokolwiek zmienia?

- Chcesz powiedzieć, że John mnie okłamał? - upewniłam się.

Wyrzucił ręce w powietrze, sfrustrowany. Nie chciałam wyprowadzać go z równowagi. Chciałam po prostu porozmawiać, jak normalni ludzie. Dlaczego więc tak bardzo to utrudniał?

- Kurwa, nie wiem! - krzyknął - Nie mam pojęcia, co ci powiedział i szczerze mówiąc nie bardzo mnie to obchodzi!

Lekko się wdrynęłam, słysząc jego podniesiony głos. Jego słowa obiły się echem o ściany. Miałam wrażnie, że wszystko zadrżało razem ze mną.

- Fantastycznie! - odparłam, wkurzona - Więc, po jaką cholerę po mnie przyjeżdzałeś, skoro tak bardzo masz mnie w dupie?!

Sama nie spodziewałam się po sobie, aż takiej reakcji. Może poszłam w jego ślady i postanowiłam wszystkie zranienia, wyładować w gniewie? Tak wiele kosztowało mnie, by się tu znaleźć. By zdobyć się na to głupie błaganie o prawdę. I nawet przez moment nie przeszłoby mi przez myśl, że tak to się potoczy.

- Matko, Jenny! Zejdź na ziemię! - odpowiedział, gestykulując - John jest popierzony i już ci to mówiłem. Przyjechałem, bo cię lubię, ale najwyraźniej lepiej byłoby cię tam zostawić, bo i tak nic do ciebie nie dociera.

Pokręciłam głową, nie wierząc w to co słyszę. Tego było dla mnie za wiele.

- Do ciebie nic nie dociera! - odparłam, krzycząc coraz głośniej - Jesteś nienormalny, Wilson! Przyszłam żeby z tobą porozmawiać, bo mam prawo znać prawdę! Ale ty musisz zachowywać się jak skończony dupek! Zawsze wszystko utrudniać!

Dyszałam ciężko, wymachując rękami. Miałam już dosyć jego humorów, braku komunikacji i tajemnic. Byłam zmęczona i nie miałam siły dłużej udawać. Maska opadła, a pod nią byłam tylko zniszczoną wersją siebie.

Pokręcił głową, a w jego oczach pojawiły się ogniki. Miałam wrażenie, że osiągnął już szczyt wściekłości. Ciężko dyszał, jak ja, niemal paląc spojrzeniem moje ciało.

- Nigdy nie bawiłbym się w coś takiego - nie krzyczał już, ale jego szept był gorszy niż wrzaski - Nie raniłbym innych ludzi, by się na kimś zemścić. Wiesz kogo dziewczyną była Molly? - spojrzał na mnie nieprzyjemym, pytającym spojrzeniem - John'a. Tego John'a, który sprzedał ci tą piękną bajkę.

Zamurowało mnie. Wstrzymałam oddech, kręcąc nerwowo głową. To nie mogła być prawda.

- Jedynym powodem, dlaczego ludzie nie poszli i nie zajęli się tobą i twoją rodziną, byłem ja - kontynuował - Wiem, jak kurewską rzeczą jest płacić za błędy innych. William był kiedyś moim przyjacielem i nawet jeśli go teraz nienawidzę, mam granicę, Jenny. Dlatego kazałem ci stąd spieprzać. Dlatego mówiłem, że tu nie pasujesz. Bo gdyby tylko ktoś dowiedział się, jak się nazywasz, mogłby chcieć cię wykorzystać, byś zapłaciła za grzechy brata - jego głos był pusty i zimny - Tak samo jak chce to zrobić John.

Nie wiem, kiedy kilka łez pojawiło się w moich oczach. Przypomniałam sobie nasze pierwsze spotkania i to, jak chamski był dla mnie Harry. Jak bardzo wtedy nie potrafiłam go zrozumieć. Wszystko ułożyło się w całość. Od początku wiedział kim jestem.

- Więc po co to wszystko? - niemal wyszeptałam, gdy dłuższą chwilę nikt z nas się nie odezwał - Ta randka, te spotkania, ten... - nie potrafiłam dokończyć, ale wiedziałam, że wie co mam na myśli.

Oblizał swoje wargi i zmierzył mnie od stóp do głów. Czułam, jak przechodzi mnie dreszcz, gdy skanuje każdy centymetr mojego ciała.

- Mówiłem ci już, dajesz mi spokój - odpowiedział tylko.

Chciałam w to wierzyć. Uznać, że chodziło tylko o to i cieszyć się, że nie było w tym innych, gorszych powodów. Ale czułam, że Harry nie mówi mi wszystkiego. Że nie jest szczery.

- Nie prawda - odważyłam się odezwać - Nie wierzę ci.

Uniosłam wysoko głowę, dając tym znać, że jestem nieugięta. Nie chciałam, żeby myślał, że tak łatwo mnie spławić.

- Kogoś mi przypominasz, Jenny - wyszeptał, tak pusto, że to aż zabolało - I jest to tym samym powodem, dla którego cię lubię i nienawidzę.

Jego słowa zawisły w ciszy. Otworzyłam szerzej oczy, szczerze zaskoczona. Nic z tego nie rozumiałam.

- Kogo? - zapytałam.

Od razu się w sobie spiął. Widziałam, jak dystans między nami się zwiększa. Jak stawia między nami mury i że nie dam rady już się przez nie przebić.

Nie odpowiedział, po prostu podszedł do szafki pod telewizorem i zebrał z niej klucze. Wyprostował się i dłuższą chwilę przyglądał mi się bez słowa.

- Odwiozę cię - powiedział tylko, ruszając w stronę drzwi.

A ja poszłam za nim.

Podróż samochodem nie trwała długo, a mimo to miałam wrażenie, że jedziemy wieczność. Czułam się niekomfortowo siedząc na miejscu pasażera, ze wściekłym Harry'm tuż obok siebie. Wszędzie pachniało miętą i dymem papierosowym, co doprowadzało mnie do szaleństwa.

Kontem oka obserwowałam, jak prowadzi. Jedną rękę trzymał na kierownicy, a drugą na drążku zmiany biegów. Jego skupienie niemal hipnotyzowało. Obserwowałam jego zacięta minę, niedbale ułożone na głowie loki, przesuwające się jabłko adama. I chociaż nie chciałam tego czuć, coś w moim brzuchu się przewracało.

- Dlaczego nie powiedziałeś mi, że znasz mojego brata? - powiedziałam nagle.

Nie spojrzał na mnie. Jego wyraz twarzy nawet na moment się nie zmienił. Po prostu patrzył pusto przed siebie. Jedynie dłonie na kierownicy, zacisnęły się delikatnie bardziej.

- Bo to nie moja sprawa - odparł.

Miał zachrypnięty głos i widocznie zmęczony. Jakby nasza wcześniejsza kłótnia kosztowała go wszystkie emocje.

Pokiwałam automatycznie głową i wróciłam do spoglądania zza szybę. Obserwowałam ciemne drzewa, chodniki, niewielkie budynki.

- Dlaczego nie chcesz z nim walczyć? - wypaliłam.

Nie patrzyłam już na niego. Nawet na moment nie odwróciłam wzroku. Cisza huczała w moich uszach, ale o dziwo nie była tak bardzo nieprzyjemna.

- To długa historia, Jenny - odparł, ale jego głos był już dużo miększy, niż wcześniej.

Przez jego zmianę tonu, zdecydowałam się odwrócić. Przygryzałam dolną wargę, wlepiając wzrok w jego profil.

- Będziesz się cały czas tak na mnie gapić? - prychnął, na moment krzyżując ze mną spojrzenia.

Speszyłam się lekko, ale z całych sił starałam się nie dać tego po sobie poznać. Zauważyłam, że byliśmy już na mojej dzielnicy i nie wiedząc czemu, poczułam lekkie ukłucie żalu.

Harry zaparkował kilka domów wcześniej, za co byłam mu niezwykle wdzięczna. Potrzebowałam chwili, by zebrać się w sobie i wysiąść, ale zanim to zrobiłam, zdecydowałam się jeszcze ostatni raz na niego spojrzeć.

- Nie przyszłam, bo jestem w tobie zakochana - mój głos był pewny i poważny - Myślałam, że mnie wykorzystałeś, to wszystko.

Ciężko było mi coś wyczytać z jego twarzy. Miał przymrużone oczy, ale poza tym wydawał się być tak obojętny, że było to dla mnie, prawie aż niemożliwe.

- Nie mówiłam tego, bo pierwszy to powiedziałeś - kontynuowałam - Nigdy nie mogłabym cię pokochać.

Po tych słowach otworzyłam drzwi i powoli wysiadłam z samochodu. Nogi lekko mi się trzęsły. Nie obejrzałam się ani razu za siebie. I nie tylko dlatego, że bałam się zobaczyć jego reakcję, ale też dlatego, by on nie zobaczył mojej. Kilka łez spływało po moich policzkach. I wiedziałam, że nie tylko okłamałam jego, ale od dawna okłamywałam też samą siebie.

_____________________________
Nie wiem, co powiedzieć. 10 tysięcy wyświetleń. Nie umiem wyrazić wdzięczności, powiem więc tylko dziękuję 🖤

Ipagpatuloy ang Pagbabasa

Magugustuhan mo rin

494K 14.1K 31
Czy jedna drobna dziewczyna zdoła uratować chłopaka pogrążonego w ciemności? A może to on wciągnie ją w świat gangów, nielegalnych wyścigów i morders...
941K 21.5K 58
-Znów musiałeś wszystko zniszczyć Chris- mówię patrząc na niego z furią w oczach. -Taaak? A co niby takiego robie, to ty wiecznie wpierdalasz się ta...
28.5K 1.1K 29
trzecia część serii „law and business" Nie trzeba znać poprzednich dwóch części, ale mogą występować spojlery!!! - Gdzie się pani widzi za pięć lat...
19.5K 985 8
17 letnia Nancy Evans ma naprawdę ciężką sytuacje w domu. Ma 3 starszych braci, 19 letnich bliźniaków Nathan'a i Nicolas'a, którzy delikatnie mówiąc...