LOST (ZAKOŃCZONE)

By uciekinnierka

191K 5.1K 972

Jenny ma 18 lat. Żyje spokojnie, wśród najbliższych, przygotowując się do egzaminów. Jednak los ma wobec niej... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Epilog
Kilka słów ode mnie
Druga część "LOST"

Rozdział 18

2.9K 77 12
By uciekinnierka

Przetarłam zmęczone oczy, próbując przyzwyczaić się do światła. Słońce przedostawało się przez okno, oświetlając pomieszczenie. Powoli podniosłam się na łokciach i spojrzałam na ścienny zegar, na przeciwko łóżka. Dwunasta. Otworzyłam szczerzej powieki, zrzucając z siebie w pośpiechu kołdrę i wstając. Lekko zachwiałam się na nogach i ruszyłam do lustra. Przyjrzałam się swojemu odbiciu. Lekko opuchniętym oczom, niewielkim sińcą pod nimi. Rozplątałam włosy i związałam je w niedbałego koka. Poprawiłam swoją za dużą, białą koszulę i podeszłam w stronę drzwi.

Nawet nie chciałam myśleć, jak wielka kłótnia czeka na mnie na dole. Nie dość, że wczoraj nie dawałam znaku życia, to teraz jeszcze spałam do południa, przedłużając zdenerwowanie ojca.

Wzięłam głęboki wdech, naciskając na klamkę. Wyszłam na palcach na korytarz, rozglądając się dookoła. Wytężyłam słuch, ale w domu panowała kompletna cisza. Cała spięta, stawiałam kolejne kroki schodząc ze schodów. Zastanawiałam się, jak powinnam się z tego wszystkiego wytłumaczyć.

Weszłam do salonu, spodziewając się, że zobaczę tatę siedzącego na fotelu, jak to zwykle robił w niedzielę. Co tydzień siadał na swoim ulubionym miejscu i czytał gazetę. Ale tym razem go nie było. Poszłam więc do kuchni, czując jak napięcie we mnie, powoli zaczyna narastać.

Przystanęłam w progu, widząc William'a siedzącego przy wyspie. Uniósł swój wzrok, chwilę mi się przyglądając.

- Gdzie tata? - zapytałam cicho.

Nadal rozglądałam się po pomieszczeniu, jakbym za chwilę miała go gdzieś zobaczyć.

- Pojechali z Lindą za miasto - odparł.

Wciąż nie spuszczał ze mnie wzroku. Objęłam się ramionami, czując nagłą potrzebę schowania się.

- Jest na mnie zły? - pytałam dalej.

William powoli pokręcił głową, zaprzeczając. Ta odpowiedzieć mnie zdziwiła. Ojciec rzadko kiedy odpuszczał nam jakieś występki i naprawdę mało kiedy nie był po tym na nas zły. Razem z William'em, pomimo dużej swobody, musieliśmy przestrzegać też wiele zasad.

Uniosłam wysoko brwi, nie kryjąc zaskoczenia.

- Gdyby nie James, pewnie byłabyś już martwa - zażartował.

Coś ścisnęło się w moim brzuchu. Kompletnie zapomniałam o James'ie i o moim małym kłamstwie. Zrobiłam krok w stronę swojego brata, starając się opanować drżenie nóg. Nie chciałam by poznał po mnie, jak bardzo mnie to zaskoczyło.

- Ojciec zadzwonił do niego, gdy zdał sobie sprawę, że zapomniałaś telefonu - wskazał ręką na szafkę kuchenną.

Spojrzałam w tamto miejsce i dostrzegłam małe, czarne urządzenie. Miałam ochotę rzucić się do niego i sprawdzić wszystkie powiadomienia. Zadzwonić do James'a i wszystko mu wytłumaczyć.

- Morris powiedział, że zasnęłaś gdy oglądaliście film. I że nie ma serca cię budzić - mówiąc, przyglądał mi się z powagą.

Przytaknęłam ze zrozumieniem głową, lekko się rozluźniając. Byłam mu tak bardzo wdzięczna.

- Ach, no tak - odpowiedziałam, jakbym nagle wszystko sobie przypomniała.

William uniósł z kpiną brwi. Przełknęłam ciężko ślinę, odwracając się od niego i podchodząc do lodówki. Wyciągnęłam z niej sok pomarańczowy i nalałam go do szklanki, znajdującej się nieopodal.

- Masz zamiar nadal w to grać?

Spojrzałam zdziwiona na brata. Jego ton był poważny, a mina skupiona.

- W co grać? - odparłam.

William wstał z krzesła i zrobił kilka kroków w moją stronę. Oparł się o szafkę i ułożył swoją lewą dłoń na biodrze.

- Słyszałam twoje wczorajsze wejście - kontynuował - Można powiedzieć, że wróciłaś z hukiem.

Otworzyłam szeroko usta. Kompletnie nie zdawałam sobie sprawy, że ktokolwiek mógł mnie wczoraj usłyszeć. Błędnie założyłam, że wszyscy śpią. Szukałam w głowie jakiegoś wytłumaczenia, gdy mój brat znów się odezwał.

- Doskonale wiem, że nie byłaś z James'em. I naprawdę nie rozumiem, dlaczego kłamiesz.

Czułam jak tracę grunt pod nogami. Chociaż bardzo chciałam brnąć w kłamstwa dalej, nie potrafiłam. Nic rozsądnego nie przychodziło mi do głowy, a pod naciskiem czujnych oczu William'a czułam się bezbronna.

- Masz rację - odezwałam się w końcu - Nie byłam z James'em.

Mój głos był cichy i niepewny. Nigdy z bratem się nie okłamywaliśmy i było mi głupio, że nie powiedziałam mu prawdy od razu. Nie chciałam by po tym stracił do mnie zaufanie.

- Poszłam na randkę - te słowa paliły mój przełyk - Ale nie chcę na razie mówić z kim.

Przyglądałam mu się spod brwi. Wciąż było mi głupio. Okłamałam jego, ojca, wszystkich dookoła. A to tylko po to, żeby spotkać się z Harry'm. I dobrze zdawałam sobie sprawę, jak naiwne i bezmyślne to było. Nie tylko kłamstwo, a samo spotkanie. Mimo szczęścia, jakie towarzyszyło mi po powrocie do domu, czułam też coś w rodzaju wyrzutów sumienia. Jakbym nie powinna była tego robić. Jakbym w ogóle nie powinna cieszyć się, po spotkaniu z nim.

- No wiesz co - William podniósł głos - Tu mnie zaskoczyłaś! Moja mała siostra na randce? Potajemnej randce?

Uśmiechał się szeroko, poruszając teatralnie brwiami. Westchnąłam ciężko z rezygnacją i pokręciłam głową. Jeszcze tego mi brakowało.

***

Dobrą godzinę rozmawiałam z James'em i Ashley na skaypie, relacjonując im wczorajszy wieczór. Cieszyłam się, że w końcu zdecydowałam się im o wszystkim opowiedzieć. Ulga przyjemnie otuliła moje ciało. Było tylko jedno małe ale, zdołałam się na opowiedzenie prawie o wszystkim. Z niewiadomych przyczyn nie potrafiłam zrelacjonować im niektórych spotkań, zwłaszcza tych gdy Harry nie wypadł najlepiej. W duchu biłam się z myślami. Po co to wszystko robiłam? Przekręciłam tak wiele rzeczy, że zdawało się, że zbudowałam historię od nowa. Nie wspomniałam o szantażu Harry'ego, a wręcz przeciwnie, skłamałam, że sama miałam ochotę na tą randkę. Tłumaczyłam siebie samą, że przecież później miałam. Że przecież bawiłam się dobrze. Że to nic złego, że im tego nie powiedziałam.

- Nie potrafię sobie wyobrazić takiego Wilson'a - mówił James - W garniturze i drogiej restauracji. Przecież to abstrakcja.

Miał uśmiech na twarzy i głos pełen podekscytowania. Miałam wrażenie, że ekscytują się tym bardziej niż ja. Ashley błyszczały oczy i wciąż miała otwartą w zdziwieniu buzię.

- Dlaczego mnie nigdy nikt na coś takiego nie zaprosił? - zapytała z wyrzutem.

Założyła ręce na piersi i wydęła usta. Wyglądała jak mały obrożny, szczeniak.

- Jeszcze wszystko przed tobą - opowiedziałam, puszczając do niej oczko.

Nadal cieszyłam się z tej randki. Moje wyrzuty sumienia, prawie całkowicie opadły, po tym gdy moi przyjaciele zaczęli podzielać moją radość.

- Pisaliście ze sobą? - zapytał James, szczerze zaciekawiony.

Spuściłam wzrok, spoglądając na ciemny ekran swojego telefonu. Kilkanaście razy sprawdzałam powiadomienia, z nadzieją, że mam od niego jakąś wiadomość, ale nie odezwał się ani słowem. Zastanawiałam się dlaczego? Czy coś było nie tak? Czy mu się nie podobałam? Czy był po prostu zbyt zajęty, żeby się odezwać?

- Właściwie to nie - odparłam powoli.

- To napisz do niego! - krzyknęła od razu Ashley.

James przytaknął energicznie na jej słowa. Przewróciłam oczami, z niedowierzaniem.

- Nie zrobię tego - wypaliłam - Jeśli będzie chciał się odezwać, to to zrobi.

Widziałam, jak blondwłosa wyrzuca w powietrze ręce. Jej mina zrobiła się zacięta i pełna determinacji.

- Jest dwudziesty pierwszy wiek, Jenny! My też możemy pisać do chłopaków!

Przygryzłam wargę, zastanawiając się nad jej słowami. Czy mogłabym do niego napisać? Nie chciałam wyjść na natarczywą, ale przecież mogłam wysłać jedną, niezobowiązującą wiadomość.

- Ashley ma rację! Do dzieła dziewczyno! - krzyknął James.

Przewróciłam oczami. Ich ekscytacja zaczęła mnie zadziwiać. Kilka razy w ciągu dnia wystukiwałam do Harry'ego wiadomość. Pisałam "hej", "co słychać", ale szybko wszystko kasowałam. Nie potrafiłam się do tego zabrać. Ale teraz, gdy dostałam wsparcie od swoich przyjaciół, poczułam się nieco pewniej.

- A jeśli nie odpisze? - zapytałam.

- Uwierz mi, odpisze - odpowiedział pewnie Morris.

Sięgnęłam po swój telefon i go odblokowałam. Weszłam w kontakty i znalazłam numer Harry'ego. Chwilę wpatrywałam się w pustą wiadomość, zastanawiając się, co powinnam napisać. W końcu postanowiłam wysłać to co pierwsze przyjdzie mi do głowy.

Jenny: W innym życiu, właśnie odpowiadam na Twoją wiadomość, z pytaniem o mój ulubiony kolor.

Zacisnęłam powieki, czując jak mocniej bije mi serce. Niewiele myśląc wcisnęłam przycisk wyślij i rzuciłam telefon na kołdrę obok siebie.

- Zrobione - powiedziałam do swoich przyjaciół.

Głos ich ekscytacji zagłuszył poczucie niepewności. Teraz wystarczyło tylko czekać.

***

Dochodziła pierwsza w nocy, a ja nadal wierciłam się w łóżku, nie potrafiąc zasnąć. Nieustannie wpatrywałam się w szafkę nocną, na której leżał mój telefon. Minęło kilka godzin, a Harry nadal się nie odezwał. Czułam się, jak skończona idiotka.

W mojej głowie wciąż pojawiały się obrazy ze spotkania z Harry'm. Przypominałam sobie, jak swobodnie czułam się przy nim w restauracji, jak miło spacerowało mi się z nim wzdłuż plaży, jak weszliśmy do wody i jak patrzyliśmy na siebie intensywnie, będąc zanurzonym. Mój brzuch zrobił fikołka. Cholerny Harry, którego nie potrafiłam wyrzucić z głowy.

Nagle światło ekranu, mojego telefonu, rozświetliło pokój. Prawie rzuciłam się w jego stronę. Nieodebrana wiadomość. Moje serce na moment się zatrzymało. Szybko odblokowałam telefon. To naprawdę on. Wilson do mnie napisał! Miałam ochotę krzyczeć z radości.

Skrzyżowałam nogi i oddychając głęboko, odczytałam wiadomość.

Harry: Jestem aż taki banalny?

Ciepło otuliło moje ciało. Przygryzłam paznokcie, myśląc nad odpowiedzią.

Jenny: Chcesz wszystko o mnie wiedzieć

Chwilę wpatrywałam się w ekran, z niecierpliwością czekając na odpowiedź. Cieszyłam się, że Harry wszedł ze mną w tą rozmowę. Że w końcu się odezwał.

Harry: Nie można wiedzieć o kimś wszystkiego, Jennifer.

Zmrużyłam oczy, czytając jeszcze raz.

Jenny: Dlaczego nie?

Poprawiłam się nerwowo na łóżku, skubiąc swoje paznokcie.

Harry: Nawet gdyby się dało, nikt nigdy tak naprawdę, nie chce wiedzieć wszystkiego o drugiej osobie.

Zdziwiła mnie jego poważna odpowiedź. Nie o to przecież mi chodziło.

Jenny: Ty w innym świecie chcesz.

Chciałam znów wrócić do żartobliwego tonu.

Harry: Poznać kogoś całego, to nauczyć się nienawidzić.

Wpatrywałam się w okno przed sobą. Na dworze było ciemno. Ciszę przerywał tylko szum liści. Nie rozumiałam Harry'ego. Nie mogłam zgodzić się z jego słowami. Ja wierzyłam, że poznając kogoś w całości, uczymy się kochać. A przecież jedno nie wykluczało drugiego. Tylko o tym jeszcze nie wiedziałam.

___________________
Dziś króciutko, ale jak zwykle mocno Was ściskam i mam nadzieję, że pomimo długości, rozdział Wam się podobał 🖤

Continue Reading

You'll Also Like

141K 6.1K 4
"Kłamca na zawsze pozostanie kłamcą". Wydawać by się mogło, że historia Vivian i Venoma już dawno dostała swoje zakończenie. Chłopak wyjechał z miast...
6.5K 325 10
~ Usiądźcie i odpocznijcie drogie dzieci, młodzieży, dorośli. Pragnę opowiedzieć wam krótką bajkę, jak księżyc polubił słońce i odwrotnie. ~
19.5K 985 8
17 letnia Nancy Evans ma naprawdę ciężką sytuacje w domu. Ma 3 starszych braci, 19 letnich bliźniaków Nathan'a i Nicolas'a, którzy delikatnie mówiąc...
73.1K 5.3K 23
Mason Crawford myślał, że po ostatnim, ciężkim sezonie, w którym jego drużyna przegrała finał Pucharu Stanleya nic gorszego nie może się stać. W końc...