LOST (ZAKOŃCZONE)

Von uciekinnierka

200K 5.3K 991

Jenny ma 18 lat. Żyje spokojnie, wśród najbliższych, przygotowując się do egzaminów. Jednak los ma wobec niej... Mehr

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Epilog
Kilka słów ode mnie
Druga część "LOST"

Rozdział 16

3.1K 84 19
Von uciekinnierka

Stałam w przedpokoju, próbując opanować nierówny oddech. Spoglądałam na swoje drżące dłonie i zastanawiałam się, czy aby na pewno postępuję dobrze. Może powinnam kazać odejść Harry'emu, nie dać się szantażować i pozwolić by zakłócił nasz spokój. Może rodzina wysłuchałaby mnie i zrozumiała, że tak naprawdę nie mam z nim nic wspólnego. Że jest tylko chłopakiem, z którym los perfidnie krzyżował mi drogi.

Wzięłam głęboki wdech i uniosłam głowę. Musiałam zmierzyć się z rzeczywistością. Powoli weszłam do salonu. Linda spojrzała w moją stronę, z troską przyglądając się mojej twarzy. Czułam jak moja pewność siebie znów opada. Pod naciskiem jej ciepłych, brązowych oczu malałam. William dopiero po chwili zwrócił na mnie swoją uwagę. Na chwilę oderwał się od telefonu, przekręcając głowę i unosząc pytają brwi. Zrozumiałam, że nie mogłam im tego zrobić. Nie teraz. Nie, gdy wszystko znów układało się dobrze.

Zmusiłam się do uśmiechu. Kąciki ust bolały mnie od ciężaru kłamstwa.

- James przyjechał - powiedziałam, siląc się na wesoły ton.

Mój ojciec odwrócił wzrok od telewizora i zmrużył oczy. Wpatrywał się we mnie z grymasem.

- Nie wchodzi? - zapytał zdziwiony.

Przygryzałam dolną wargę, huśtając się na piętach. Stres zaczął przejmować moje ciało.

- Nie - zaczęłam, starając się brzmieć spokojnie - Chce ze mną porozmawiać na osobności.

Ojciec spojrzał na William'a, nadal nie ukrywając zaskoczenia. Może mój pomysł z James'em, nie był najlepszym rozwiązaniem. W końcu zazwyczaj wchodził do naszego domu, bez żadnego oporu. Zawsze chętnie witał się z moim ojcem i uwielbiał mojego brata, z którym tak dawno się nie widział.

- Więc... - nadal nerwowo się poruszałam - Bardzo was przepraszam, ale pójdę już z nim porozmawiać. Nie wiem jeszcze o której wrócę.

Kłamstwa paliły moje gardło. Czułam się okropnie i tak żałośnie. Po co to wszystko? By uchronić rodzinę? A gdzie w tym wszystkim było moje dobro? Ale jakkolwiek nie próbowałam się przekonać, do powiedzenia prawdy, wiedziałam, że i tak mi nie uwierzą. Nigdy nie wybaczyliby mi takiej pomyłki. Nie patrzyliby już na mnie w ten sam sposób, nie rozmawialiby tak samo ze mną.

- Nic się nie dzieje, Jenny. Baw się dobrze - powiedziała Linda, posyłając mi ciepły uśmiech.

Poczułam ulgę, słysząc jej słowa. Wiedziałam, że dzięki temu ojciec nie będzie zadawał kolejnych pytań. Że sprawa została zakończona.

Odwróciłam się w stronę wyjścia i ruszyłam do przedpokoju. Szybko nałożyłam na swoje stopy białe trampki. Moje ciało znów zaczęło drżeć, gdy naciskałam na klamkę. Co ja najlepszego robiłam?

Na zewnątrz było już ciemno. Światła latarni oświetlały delikatnie drogę. Zeszłam z ganku i próbowałam dostrzec Harry'ego. Ale mimo starań, nigdzie go nie widziałam. Dopiero po chwili lefrektory samochodu, stającego dwa domy dalej zamrugały. Poczułam, jak na moim ciele pojawia się gęsia skórka i żałowałam, że nie wzięłam niczego, co mogłoby mnie choć trochę ogrzać.

Ruszyłam w stronę auta. Odgłos moich kroków niósł się po ulicy. Gula w gardle mi rosła, a stres przeszył mnie doszczętnie. Nie myślałam długo, naciskając na klamkę i wchodząc do środka. Zapach wanilii dotarł do moich nozdrzy, przypominając mi o takim samym zapachu w samochodzie mojego ojca. Próbowałam zachować spokój, zapinając powoli pas i wpatrując się w szybę przed sobą.

Nie długo po tym Harry ruszył. Chociaż nie wydawało mi się, że mógłby mi coś zrobić, strach i tak zaczął buzować w moich żyłach. Bo co jeśli?

- Gdzie jedziemy? - wydusiłam w końcu, drżącym głosem.

Zmusiłam się do spojrzenia na jego twarz. Był skupiony na prowadzeniu auta, wbijając wzrok przed sobą. Jedną rękę trzymał na skrzyni biegów, a drugą miał na kierownicy. Dopiero wtedy zwróciłam uwagę na jego ubiór. Nie wyglądał tak jak zazwyczaj. Miał na sobie jasnoniebieską koszulę i garniturowe spodnie. I o matko, naprawdę mu to pasowało.

- Zobaczysz - rzucił tylko.

Przewróciłam oczami i wróciłam do oglądania krajobrazu za oknem. Gałęzie powiewały delikatnie na wietrze. Widziałam jak oddalamy się od centrum, wyjeżdżając gdzieś, najprawdopodobniej za miasto. Nadal czułam lęk i chociaż bardzo chciałam przekonać samą sobie, że nie mam czego się obawiać, nie potrafiłam w to uwierzyć.

Miałam wrażenie, że mija wieczność, zanim samochód Harry'ego się zatrzymał. Przybliżyłam twarz do szyby, próbując rozpoznać miejsce, w którym się znajdowaliśmy. Jednak pomimo moich starać, nie potrafiłam go zidentyfikować. Było zbyt ciemno.

- Chodź - powiedział do mnie, rozpinając swój pas.

Zebrał swoje rzeczy i wyszedł na zewnątrz. Potrzebowałam kilku chwil, by zdobyć się na ten sam gest. Na dworze zrobiło się już zimno. Otuliłam się ramionami, robiąc kilka kroków aby rozprostować zdrętwiałe nogi.

Nieopodal nas znajdował się ogromny budynek. Był ładnie oświetlony ciepłym światłem. Słyszałam cichą muzykę, która z niego dobiegała. Ludzie siedzieli na dworze i coś jedli. Byliśmy w restauracji.

Zmarszczyłam brwi, spoglądając na Harry'ego. Wskazał ręką bym szła przodem. Na plecy zarzucił sobie czarną marynarkę. Starałam się na niego nie gapić, ale widok go w takim wydaniu był dla mnie conajmniej szokujący.

Ruszyłam do przodu, wciąż czując towarzyszące mi napięcie. Nigdy nie byłam w tym miejscu. Nigdy nawet nie znajdowałam się w okolicy. Ogromna restauracja wyglądała na cholernie drogą. Kelnerzy ubrani elegancko, krzątali się pomiędzy ludźmi.

Przyjrzałam się swojej żółtej, zwiewnej sukience. Miała małe, delikatne kwiatki i niewielkie bufki na ramionach. Posiadała dekolt w serek i kilka guzików wzdłuż niego. Nagle poczułam się niezwykle głupio. Nie pasowałam tam. Kobiety miały na sobie, długie i drogie sukienki. Biżuteria na ich ciałach błyszczała. Wyglądałam przy nich jak biedna dziewczynka, która prosi o kilka groszy.

Z zażenowaniem odwróciłam się w stronę Harry'ego. On za to prezentował się wyśmienicie. Garnitury, który miał na sobie, leżał na nim, jakby był wręcz specjalnie stworzony dla niego.

- Harry, ja... - zaczęłam, bawiąc się nerwowo dłońmi - Nie widziałam, że zabierzesz mnie w takie miejsce.

Mój głos był cichy i niepewny. Strach, który mi towarzyszył zastąpił nieopisany wstyd. Nie miałam zamiaru tam wchodzić i stać się pośmiewiskiem.

- Spodziewałaś się obskurnego pabu? - zapytał zaczepnie.

Wzruszyłam ramionami, błądząc wzrokiem dookoła. Czułam się coraz to bardziej niepewnie.

- Może po prostu pójdziemy gdzieś indziej? - zaproponowałam.

Chłopak zmarszczył czoło, unosząc wysoko głowę. Przyglądał mi się uważnie z góry.

- Co ci tu nie pasuje?

Znów zwruszyłam ramionami, zmuszając się by na niego spojrzeć. Kilka loków opadało mu na czoło. Wyglądał tak elegancko i dobrze, że byłam wręcz pewna, iż większość kobiet padła by przed nim z wrażenia.

- Chyba nie ubrałam sie do okazji - odpowiedziałam szczerze, bawiąc się swoimi palcami.

Harry westchnął ciężko, z rezygnacją. Zrobił krok w moją stronę i wyciągnął do mnie rękę.

- Możemy już wejść? - jego głos stał się bardziej stanowczy.

W duchu chciałam uciekać. Rzucić się w stronę plaży obok nas i biec prosto przed siebie. Ale szłam tuż obok niego. Mimo iż wszystko we mnie krzyczało, podążałam za nim.

Niewysoki mężczyzna przywitał nas w progu i zapytał o nazwisko. Harry przedstawił się po czym, zaraz za kelnerem udaliśmy się do stolika. W środku wszystko wyglądało jeszcze lepiej, niż na zewnątrz. Duże, błyszczące żyrandole zwisały z sufitów. W pomieszczeniu pomimo tego, było dosyć ciemno. Dodawało to jeszcze lepszego klimatu. Sala była ogromna. Wszędzie znajdowały się niewielkie, drewniane stoliki.

Zatrzymaliśmy się przed miejscem usytuowionym pod oknem. Czułam jak zabiera mi wdech w piersiach, gdy zbliżyłam się do szyby i dostrzegłam widok. Ocean z tego miejsca wyglądał niesamowicie. Fale obijały się i brzeg, a ja nie potrafiłam oderwać od tego oczu.

- Może usiądziemy? - zapytał roześmiany Wilson.

Odwróciłam się w jego stronę. Kelnera już nie było. Harry stał po drugiej stronie stolika i z uwagą mi się przyglądał. Miałam wrażenie, że stara się mnie przejrzeć na wylot.

Powoli podeszłam do krzesła i na nim usiadłam. Chwilę po tym chłopak zrobił to samo. Przede nami leżały dwie karty z menu. Kryształowa zastawa błyszczała, w delikatnym świetle.

Rozejrzałam się po pomieszczeniu, wciąż napajając się tym miejscem. Miałam wrażenie, że kilka osób przygląda mi się z wyższością. Lekko skupiłam się w sobie, czując narastającą suchość w ustach.

- Na co masz ochotę? - zapytał, wertując strony.

Nawet nie sięgłam po swoją kartę. Zdawałam sobie sprawę jak drogie może być to miejsce. Wystarczająco niekomfortowo czułam się tam siedząc, a co dopiero wybierając dla siebie danie. Nie było mnie na to stać.

- Napije się tylko wody - odparłam.

Starałam się brzmieć pewnie. Nie chciałam, by zauważył jak mała się czułam. Chłopak podniósł na mnie wzrok, unosząc jedną brew do góry.

- Nie da się żyć o samej wodzie.

- Nie jestem głodna - odpowiedziałam.

Naszą krótka wymianę zdań przerwał kelner, podchodzący do nas. Z uśmiechem na ustach zapytał co podać. Trzymał w dłoniach notes i długopis, którym lekko wymachiwał. Wciąż wierciłam się na swoim miejscu, wpatrując się we wszystko tylko nie w niego. Poczucie niekomfortu nie odpuszczało.

- Dwa homary - powiedział pewnie Harry - I dwie wody.

Zamknął swoją kartę i odłożył ją na bok. Mężczyzna pokiwał ze zrozumieniem głową, po czym od nas odszedł. Ciszę między nami zakłócała jedynie muzyka w tle. Starodawna i tak nastrająca, że w innym świecie, byłabym najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, że się tutaj znajduję.

Chociaż nie patrzyłam na Wilson'a, to i tak czułam, że intensywnie się we mnie wpatruje. Jego wzrok palił moje czoło.

- Mieszkasz z rodzicami? - zapytał, przerywając ciszę.

Uniosłam na niego wzrok, skanując jego twarz. Zdziwiło mnie jego pytanie.

- Myślałam, że wiesz już o mnie wszystko - odparłam, z lekkim wyrzutem.

Widziałam jak ciężko wzdycha, odchylając się na krześle. Prawą dłonią bawił się serwetką. Jego intensywny wzrok wciąż błądził po mojej twarzy.

- Chciałaś żebym cię poznał, nie pamiętasz?

Przewróciłam oczami. Wyjęłam swoje ręce spod ud i zaczęłam bawić się swoimi palcami.

- Poznał, a nie porwał - sprostowałam.

Usłyszałam jego cichy, zachrypnięty śmiech. Pokręcił przecząco głową, widocznie zrezygnowany.

- Z tego co mi wiadomo, nikt cię nie porwał, Jenny - jego ton znów był pewny.

Spojrzałam na niego spod uniesionych brwi.

- A co to ma niby być?

- Randka - odpowiedział od razu, uśmiechając się cwaniacko.

Prychnęłam pod nosem. Kelner przyniósł dla nas wodę. Chwilę siedzieliśmy w ciszy, czekając aż odejdzie. Szybko sięgnęłam po szklankę, wlewając płyn do gardła. Suchość zaczęła mi niebywale ciążyć.

- To jak? Schowasz ego i odpowiesz na moje pytanie? - widziałam, że się niecierpliwi.

Przełknęłam ciężko ślinę i powróciłam do wpatrywania się w swoje paznokcie. Krótkie i poobgryzane.

- Mieszkam sama z tatą - zaczęłam - Ale aktualnie też jest u nas mój brat.

Harry zmrużył oczy, poważniejąc.

- Twój brat? - dopytał.

Pokiwałam twierdząco głową. Złapałam dłońmi za kant obrusu i zaczęłam go przewracać między palcami.

- Studiuje w innym stanie, ale postanowił do nas na trochę przyjechać.

Chłopak pokiwał głową ze zrozumieniem. Nadal czułam się przytłoczona jego spojrzeniem.

- Pewnie jesteście bardzo typową rodziną - rzucił, na co uniosłam na niego wzrok - Niedzielne obiadki, wypady co weekend do kościoła.

Chwilę mu się przyglądałam. Zastanawiałam się, czy to żart, czy kpina. Ale jego mina była tak nieodgadnieta. Był jedną wielką zagadką.

- Nie chodzę do kościoła - odparłam.

Harry wyglądał na zdziwionego. Przybliżył się do stołu, łapiąc ze mną kontakt wzrokowy.

- Nie wierzysz w Boga?

Pokręciłam przecząco głową. Nasze spojrzenia wciąż były złączone.

- To myślisz, że co jest po śmierci?

Przygryzłam dolną wargę, błądząc wzrokiem po pomieszczeniu. Zastanawiałam się jak ubrać swoją odpowiedź w słowa. Czy w ogóle powinnam zaczynać z nim takie tematy?

- Niewiele myślę o śmierci - zaczęłam - Chyba wierzę w światy równoległe.

Wiedziałam jak otwiera szerzej oczy w zdziwieniu. Po chwili na jego twarzy pojawił się niewielki uśmiech, ale nie był przyjemny i ciepły, był raczej ironiczny.

- Światy równoległe? - powtórzył - Myślisz, że gdzieś tam, jest nas nieskończenie wiele?

Wypuściłam ciężko powietrze. Znów niespokojnie wierciłam się na krześle.

- W innym świecie, wcale nas nie ma w tej restauracji - zaczęłam - W kolejnym jemy kurczaka na pół, a w jeszcze innym cieszę się, że tu jestem.

Jego oczy lekko zabłyszczały. Zaciekawienie pojawiło się na jego twarzy.

- A w tym? - zapytał.

Potrzebowałam chwili, by zastanowić się nad odpowiedzią.

- W tym siedzę z cwanym, bezczelnym chłopakiem, który tak naprawdę nie wiadomo po co mnie tutaj zaprosił - mój głos był cichy.

- A co z Tobą? - jego odpowiedź przyszła niemal natychmiastowo.

Przygryzłam wnętrze swojego policzka. Odwróciłam wzrok, w stronę widoku za oknem. Przyglądałam się falą, plaży.

- A ja nie mam pojęcia, dlaczego jeszcze stąd nie uciekłam - moje wyznanie było szczere.

Długo siedzieliśmy w ciszy. Harry nie odwracał ode mnie wzroku, a ja wciąż obserwowałam krajobraz za oknem.

- Jedzenie wspólnie kurczaka? - zapytał, przerwajac ciszę - W innym świecie muszę być bardzo słodki.

Teatralnie zatańczył swoimi brwiami. Uśmiechnęłam się mimowolnie na ten widok. Poczułam, że lekko się rozluźniam.

- Tamten Harry potrafi być bardzo romantyczny - odparłam, wchodząc w tą grę.

Chłopak uśmiechnął się do mnie, potrząsając głową.

- Więc zapewne, w innym świecie powiedziałbym teraz - na chwilę zamilkł sciszając głos - Że wyglądasz najpiękniej ze wszystkich osób, które tu się znajdują. A twoja sukienka jako jedyna wpasowuje się do tego miejsca.

Ciepło rozlało się w po moim ciele. Nawet jeśli były to tylko zaczepne słowa, nie szczere i nie pochodzące od niego, nagle po prostu poczułam się lepiej. Wiedział, jak niekomfortowo się czuję. Zauważył, że kule się w sobie. I kilkoma słowami sprawił, że wszystko stało się lepsze.

- W takim razie odpowiedziałbym - dziękuję.

Harry wyrzucił ręce w powietrze z oburzeniem. Zdziwiłam się na ten nagły ruch.

- Nie no, ten Harry zdecydowanie zasługuje na coś lepszego - jego głos był pełen wyrzutu.

Zaśmiałam się pod nosem, czując szczere rozbawienie. Powoli nachyliłam się w stronę chłopaka. Kilka loków opadło mu na czoło. Wpatrywałam się w jego zielone oczy, ani na moment nie spuszczając z nich wzroku.

- W takim razie powiedziałabym - zamilkłam na chwilę, tak jak on wcześniej - Mogłabym czuć się najpiękniejszą kobietą na świecie, nawet mając na sobie worek po ziemniakach, gdybyś tylko wciąż patrzył na mnie tak samo jak teraz.

Coś zmieniło się w jego oczach. Ale była to tak minimalna zmiana, że nie widziałam, czy nie był to tylko wytwór mojej wyobraźni. Powrócilam na swoje miejsce,czując rosnące zażenowanie. Co ja właściwie zrobiłam?

- Więc uważasz, że we wszystkich światach równoległych jestem słodkim i romantycznym Harry'm?

Uśmiechał się do mnie zadziornie. Cieszyłam, że nie skomentował moich żałosnych słów.

- Nie we wszystkich. W tym nie jesteś - odparłam.

Chłopak teatralnie złapał się za serce, udając urażenie. Chciało mi się śmiać na ten gest, ale zacisnęłam mocniej szczękę by nie dać tego po sobie poznać.

- Ze wszystkich światów, to ja podobam ci się najbardziej - odpowiedział pewnie - Zanudziłabyś się ze słodkim Harry'm.

W pierwszej chwili chciałam od razu zaprzeczyć, mówiąc że to nie prawda. Ale czym dłużej nad tym myślałam, tym bardziej nie byłam pewna, czy nie ma racji. Harry coś w sobie miał, tego nie mogłam mu zaprzeczyć. Coś w nim mnie intrygowało i przyciągało. I nawet jeśli nie chciałam przyznać tego przed nikim innym, nie umiałam oszukać samej siebie. Miał rację, ze wszystkich Harry'ch z nieskończonych światów równoległych, wybrałabym tego.


_________________________
Standardowo mocno Was ściskam. Jestem niezwykle wdzięczna za każde przeczytanie tej opowieści. Za każdą gwiazdkę i komentarz. W innym, równoległym świecie tej książki nikt by nie czytał. Cieszę się więc, że jestem właśnie tutaj.

Weiterlesen

Das wird dir gefallen

424K 14.2K 30
On- Liam, pewny siebie, arogancki, siedemnastoletni, mający w szkole opinie Bad Boy'a chłopak, który zmienia dziewczyny jak skarpetki. Ona- Mary, mło...
537K 4.3K 172
@bellamccurdy: Luke to była.. @luke: tak tak wiem To była POMYŁKA Druga część już na moim profilu! [ Mistake 2] Dziękuje za 300 tysięcy wyświetleń...
4.3K 159 14
„Jesteś czymś więcej niż wszystko, Rose." „Nie staraj się ratować czegoś co cię niszczy." ~~ Pierwsza część Trylogii: „Flame" ~~ @Kocurek019 Start:...
1.5M 61.3K 45
ZAKOŃCZONA Przystojny, mądry, wysportowany, bogaty, zabawny, kapitan drużyny futbolowej, marzenie każdej dziewczyny, król szkoły. Jednym słowem... M...