LOST (ZAKOŃCZONE)

Por uciekinnierka

192K 5.1K 988

Jenny ma 18 lat. Żyje spokojnie, wśród najbliższych, przygotowując się do egzaminów. Jednak los ma wobec niej... Mais

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Epilog
Kilka słów ode mnie
Druga część "LOST"

Rozdział 13

2.9K 75 18
Por uciekinnierka

Tydzień minął mi bardzo spokojnie. Chodziłam do szkoły, a po powrocie zatapiałam się w książkach. Uczyłam się na bieżące egzaminy, pisałam wypracowania i odrabiałam prace domowe. W między czasie rozmawiałam z Ashley i James'em, głównie łącząc się z nimi na skaypie. Wymienialiśmy się plotkami, dotyczącymi osób z naszej szkoły i dawaliśmy sobie krótkie sprawozdanie z naszych ostatnich dni.

Ashley dużo pisała z Mike'm. Za każdym razem, gdy przychodziła od niego wiadomość, prawie unosiła się ponad ziemię, na co miałam ochotę nieustannie przewracać oczami. James natomiast spędził ostatnie dni z mamą. Ja poza nauką, wieczorami siedziałam z William'em. Oglądaliśmy telewizję albo po prostu rozmawialiśmy. Opowiadał mi jak żyje mu się w Columbus, a ja streszczałam mu moje ostatnie półtora roku. Kilka razy próbował podjąć próbę rozmowy, dotyczącej moich przyszłych studiów, ale sprawnie wymijałam ten temat. Sama nie wiedziałam, co o tym myśleć i chciałam wyrzucić to ze swoich myśli. Chciałam odciąć się od presji i żyć tym co jest tu i teraz. Ja za to nie wracałam do tematu nielegalnych walk w naszym mieście i jego wizyty na jednej z nich. Wciąż miałam poczucie bycia oszukaną, ale wolałam zepchnąć to w pamięci. Żyć w starannie utworzonej przeze mnie bańce.

W piątkowy wieczór leżałam na kanapie, oglądając kolejny odcinek Przyjaciół. Uwielbiam ten serial. Zawsze śmiałam się na nim w głos, mimo iż większość scen znałam już na pamięć. W pewnym momencie usłyszałam dźwięk powiadomień w swoim telefonie. Niechętnie wymacałam urządzenie, odnajdując je splątane w kocu i spojrzałam na wyświetlacz.

Ashley: Szykuj się, jedziemy na domówkę!

Przewróciłam oczami, odpisując.

Jenny: Jaką domówkę? Co Ty wymyśliłaś?

Przygryzałam dolną wargę, w oczekiwaniu na odpowiedź. Mimo, iż było mi wygodnie i nie bardzo chciało mi się ruszać z kanapy, był to też jeden z moich wolnych, wyproszonych weekendów i tak naprawdę miałam lekką nadzieję, że wyrwę się z domu.

Ashley: Zobaczysz! Będzie świetna zabawa! Kolega Mike'a organizuje imprezę, wszyscy jesteśmy zaproszeni!

Zmrużyłam oczy zawiedziona. Nie w takim towarzystwie spodziewałam się spędzić czas.

Jenny: Kolega Mike'a?

Ashley: Jenny, nie znasz... Będzie samo nowe towarzystwo. Za pół godziny po Ciebie będziemy!

Nieprzekonana wstałam z kanapy, otrzepując znoszone dresy, z okruszków chipsów. Szybkim krokiem weszłam na piętro, a chwilę potem znalazłam się w swoim pokoju. Stanęłam przed dużą szafą, w poszukiwaniu odpowiedniego stroju. Jak na złość, nic nie wydawało mi się odpowiednie. Po paru minutach, w końcu wyciągnęłam czarne, obcisłe spodnie i ciemnobrązową bluzkę. Miała odkryte ramiona i przezroczyste, długie rękawy.

Malowałam się w skupieniu. Zastanawiałam się, czy na pewno robię dobrze. Ulżyło mi słysząc, że "będzie samo nowe towarzystwo", ale wciąż czułam się nieswojo. Jeszcze niedawno nadawałam na Mike'a, a teraz miałam iść z nim na imprezę. Do jego znajomych! Czułam się jak skończona hipokrytka.

Ostatnim czasem sporo o tym myślałam. Wiedziałam, że Ashley poważnie wkręca się w tą znajomość i chcąc nie chcąc, ten chłopak w pewnie sposób stał się częścią jej życia. Musiałam zdusić w sobie złe nastawienie i spróbować dać mu szansę. W końcu wcześniej nawet go lubiłam. Pomijając to co zaszło na domówce u Owen'a, wydawał się sympatyczną osobą.

Wypuściłam ciężko powietrze, przyglądając się sobie w lustrze. Miałam mocniejszy, niż zazwyczaj makijaż, uwydatniający moje kości policzkowe. Miałam podkreślone ciemnym cieniem oczy i brązową szminkę na ustach. Włosy postanowiłam zostawić rozpuszczone. Sięgały mi prawie do pasa, układając się w lekkie fale.

Usłyszałam dźwięk swojego telefonu, gdy wkładałam czarne vansy. Z obuwiem postanowiłam postawić na wygodę. Nie ma nic gorszego, niż wysokie obcasy na imprezie. Jak ktokolwiek potrafi wytrzymać w szpilkach dłużej niż dwadzieścia minut?

Sięgnęłam po telefon i spojrzałam na wyświetlacz.

Ashley: Już jesteśmy.

Jeszcze raz przyjrzałam się swojemu odbiciu w lustrze. Musiałam przyznać, że wyglądałam całkiem dobrze. Schowałam do kieszeni czarnej ramoneski, papierosy i klucze.

Zbiegłam po schodach i już miałam wychodzić z domu, gdy przypomniałam sobie, że nie poinformowałam o wyjściu ojca. Wróciłam się, sprawdzając salon, ale nie odnalazłam go tam. Weszłam więc do kuchni. Mój tata stał przy blacie, coś mieszając w metalowej misce. William siedział przy wyspie.

- Tato... - zaczęłam, wchodząc im w słowo.

Dwie pary oczu spoczęły na mnie. Widziałam jak obydwoje mierzą mnie wzrokiem i unoszą brew. Byli jak dwie krople wody, jeśli chodziło o zachowanie i mimikę.

- Wychodzę. Ashley namówiła mnie na domówkę u naszego znajomego... - miałam ogromną nadzieję, że obejdzie się bez większych problemów.

- Jennifer... - zaczął mój ojciec, z poważną miną.

- Niech idzie - przerwał mu William.

Chwilę patrzyli na siebie, jakby toczyli ze sobą niemą rozmowę. Czekałam, nerwowo poruszając swoimi palcami. Mimo, iż byłam już pełnoletnia, wciąż mieszkałam pod dachem mojego ojca i nie chciałam się z nim kłócić.

- Nie wracaj późno - powiedział w końcu, grożąc mi palcem.

Odetchnęłam z ulgą, uśmiechając się szeroko.

- Dziękuję - prawie podskoczyłam do góry z radości, po czym się odwróciłam.

- Baw się dobrze! - usłyszałam głos swojego brata, gdy byłam już przy drzwiach.

Podziękowałam mu i wyszłam na zewnątrz. Wciąż było ciepło, mimo iż słońce zaczynało powoli zachodzić. Z podekscytowaniem podeszłam do auta Ashley, które zaparkowała na moim podjeździe. Otworzyłam drzwi pasażera i weszłam do środka. Miejsce z przodu zajmował uśmiechnięty James.

- Wio przygodo! - krzyknął, gdy blondwłosa ruszyła.

Przyglądałam się krajobrazowi za oknem. Niebo zrobiło się różowe, a światła latarni zostały powoli włączane.  Wszystko wyglądało magicznie, a ja czułam jak narasta we mnie podekscytowanie.

Po parunastu minutach, wjechaliśmy do niebezpiecznej części naszego miasta. Przeszły mnie ciarki, gdy zobaczyłam kilku pijanych mężczyzn stojących przy jednym ze sklepów. Oglądałam stare, szare kamienice i zniszczone bary, które mijaliśmy. Moje zadowolenie zaczął przyćmiewać strach. Gdzie my właściwie się znaleźliśmy?

Kamienica Mike'a z niczym nie równała się tej, przed którą zaparkowała Ashley. Czułam jak cała się spinam, gdy moja przyjaciółka zaczęła zbierać swoje rzeczy i wychodzić na zewnątrz. James wyglądał na równie obojętnego, ale dziwnie zamilkł, co dawało znak, że urok tego miejsca i jego przyćmił.

Przyglądałam się przez szybę kilku osobom, stojącym razem w grupce. Kilku mężczyzn było dosyć postawnych i gdybym spotkała ich sama gdzieś na mieście, na pewno bym zawróciła.

Z zamyślenia wyrwała mnie Ashley, stukająca w auto i ponagalająca nas. James wygramolił się z samochodu, a ja z wielką niechęcią poszłam w jego ślady. Zrobiło mi się dziwnie zimno i przeszły mnie ciarki. Nagle czułam się nietypowo mała.

Moja przyjaciółka wyglądała za to wyjątkowo swobodnie. Zdawała się w ogóle nie zwracać uwagi na otoczenie. A przecież gdyby mój ojciec wiedział, gdzie właśnie jestem, dostałby minimum trzy razy zawału.

Ashley miała na sobie obcisłą, lekko prześwitującą, różową bluzkę. Na jej nogach opinały się czarne jeansy, podkreślające jej atuty. Uśmiechała się szeroko, podchodząc w stronę drzwi.

James szedł tuż obok mnie. Ubrany był w ciemnoniebieskie jeansy i granatowy t-shirt, z dekoltem w serek. Jego włosy były idealnie zaczesane do tyłu. Zawsze prezentował się nienagannie. Mógłby nałożyć na siebie worek po ziemniakach, a większość osób i tak byłaby pod wrażeniem.

Przeszliśmy przez próg. W środku było zimno. Śmierdziało wilgocią i czymś, co trudno było zidentyfikować. Ashley spoglądała w swój telefon, gdy prowadziła nas po schodach. Farba ze ścian odchodziła, a w większości miejsc znajdowały się jakieś napisy. Czym wyżej byliśmy, tym wyraźniej było słychać muzykę. Czułam się niepewnie zatrzymując się przed brązowymi, podrapanymi drzwiami. Miałam deja vu gdy Ashley spojrzała na mnie i kiwnęła głową. Po tym geście nacisnęła na klamkę i weszła do środka. Podążałam tuż za nią.

W środku znajdowało się sporo osób. Większość tańczyła, część popijała piwa, a jeszcze inni całowali się gdzieś po rogach. W głośnikach leciało jakieś dziwne techno, a ja czułam jak gęsia skórka na mojej skórze się powiększa. Było mi nieswojo, a jedynym powodem dla którego jeszcze się nie odwróciłam i nie wyszłam, była obecność Ashley i James'a, która dodawała mi otuchy.

Minęła chwila, aż w końcu się zatrzymaliśmy. Byliśmy na końcu pokoju, gdzie znajdowało się trochę więcej miejsca. Mike stał przed Ashley, witając się z nią. Wyglądał idealnie w grantowych spodniach i czarnej koszulce, opinającej się na jego mięśniach.

- Kogo moje piękne oczy widzą - zwrócił się do mnie.

Uśmiechnęłam się do niego szczerze, na co niemal od razu odpowiedział tym samym.

- Mike, cześć! - powiedziałam.  

James również przywitał się z chłopakiem. Staliśmy jeszcze chwilę w miejscu, aż w końcu przeszliśmy do niewielkiej kuchni. Przeciskaliśmy się między ludźmi, próbując dostać się do piwa. Z ulgą otworzyłam jedną z puszek i upiłam spory łyk.

- Może trochę wolniej - usłyszałam rozbawionego Davies'a.

Przewróciłam oczami i znów się napiłam. Czułam, że wyjątkowo bardzo teraz tego potrzebowałam.

- Zatańczymy? - rzucił Mike do Ashley.

Blondynka rozpromieniła się jeszcze bardziej, bez wahania podając mu dłoń. Szybko zniknęli w tłumie, nie pozostawiając po sobie śladu. Spojrzałam na James'a. Stał tuż obok mnie i również popijał piwo. Przyglądał się uważnie ludziom dookoła.

- Myślisz, że wrócą? - zapytał.

Wzruszyłam ramionami, ale tak naprawdę zdawałam sobie sprawę, że możemy nie spotkać się z nimi przez resztę imprezy. Starałam się to zignorować i opróżniłam puszkę.

Brunet patrzył na mnie w szoku, gdy otwierałam kolejne piwo.

- Naprawdę nadałaś tempa - zaśmiał się, idąc w moje ślady.

Większość czasu spędziliśmy w swoim towarzystwie. Tańczyłam z James'em, wygnijąc się w rytm muzyki. Co chwilę robiliśmy sobie przerwę, wlewając w sobie coraz to więcej alkoholu. Rozmawialiśmy z napotkanymi ludźmi, którzy podobnie jak my odpoczywali w kuchni. Czułam się dobrze. Ludzie wydawali się zdecydowanie bardziej przyjemni, niż początkowo wyglądali. James za to był, jak ryba w wodzie, poznając coraz to więcej osób. Wciąż kogoś zagadywałz, opowiadał żarty i głośno się śmiał.

- Muszę zapalić - rzuciłam, gdy właśnie staliśmy w niewielkiej grupie.

Trzy dziewczyny przysłuchiwały się opowieścią mojego przyjaciela, z ogromnym zainteresowaniem. Chichotały i zarzucały włosami, gdy tylko powiedział jakąś anegdotę.

- Poradzisz sobie? - zapytał, przyglądając mi się uważnie.

Mój wzrok był już lekko rozbiegany. Byłam pijana, ale też niesamowicie pewna siebie. Miałam wrażenie, że mogłabym sobie poradzić ze wszystkim, co mógłby przynieść los.

- Oczywiście - odpowiedziałam, teatralnie machając ręką.

Nie czekając na odpowiedź, ruszyłam w stronę drzwi. Wyszłam na korytarz. Do moich nozdrzy znów dotarł nieprzyjemny zapach.  Przytrzymywałam się barierki, pokonując schody. Gdy w końcu wydostałam się na zewnątrz, z ulgą napałałam się świeżym powietrzem.

Przeszukiwałam swoje kieszenie w poszukiwaniu papierosów. Chwilę mi zajęło zanim wymacałam w kieszeni kurtki paczkę. Otworzyłam ją, ale spotkałam się jedynie z rozczarowaniem. Była pusta. Rozejrzałam się dookoła z nadzieją. Kilka metrów dalej stała grupka chłopaków, z zaangażowaniem rozmawiając ze sobą. Jeden z nich palił papierosa, a na ten widok konciki moich ust uniosły się do góry. Nie myśląc wiele ruszyłam w nich stronę. Nogi lekko mi się chwiały, gdy stawiałam kolejne kroki.

- Cześć - wydusiłam, uśmiechając się szeroko.

Mężczyźni odwrócili się w moją stronę, powoli mierząc mnie wzrokiem. Poczułam się nieswojo pod naciskiem ich intensywnych spojrzeń. Zbyt długa cisza, zaczęła mi ciążyć, zrzucając ze mnie pewność siebie.

- A kogo my tu mamy - powiedział jeden, oblizując powoli swoje usta.

Miał krótko ścięte włosy. Był wysoki i dosyć postawny. Na jego odkrytym ciele znajdowało się dużo tatuaży, ale największą uwagę przykuwał ten na szyji. Miał kształt sporego węża. Nie był ładny, raczej po prostu wyglądał strasznie. Zresztą podobnie, jak właściciel tego malunku.

- Zgubiłeś się, księżniczko? - odezwał się inny.

Ten zaś był łysy. Posiadał spory zarost na swojej brodzie. Był nieco starszy od chłopaka z tatuażem. Wyglądał na jakieś trzydzieści lat. Miał na sobie skórzaną, czarną kurtkę i był równie postawny jak reszta.

Przełknęłam ciężko ślinę. Powoli dochodziło do mnie, w jakiej sytuacji się znalazłam.

- Czy mógłbyś mnie poczęstować papierosem? - zwróciłam się do mężczyzny, z wężem na szyji.

Znów przejechał językiem po swoich wargach, robiąc krok w moją stronę. Czułam jak coraz trudniej mi się oddycha. Czym bliżej się mnie znajdował, tym bardziej żałowałam, że chociaż przeszło mi przez myśl, by do nich podejść.

- A co będę za to miał? - zapytał, stojąc twarzą w twarz ze mną.

Chwycił w dłoń kosmyk moich włosów i zaczął obracać go sobie między palcami. Słyszałam ciche śmiechy mężczyzn, stojących obok. W gardle mi zaschło, a moje tętno gawałtowie przyspieszyło.

- W sumie to jednak nie chcę - wydusiłam - Właściwie to już nie trzeba.

Odwróciłam się z zamiarem odejścia, ale jego dłoń zacisnęła się na moim ramieniu. Obrócił mnie w swoją stronę i gniewnie zmierzył wzrokiem. Miał ciemne, nieprzyjemne oczy. Pod ich naciskiem z każdą sekundą malałam.

- Nie tak prędko - wycedził. Ton jego głosu sprawiał że miałam ochotę zwymiotować - Dopiero zaczynamy zabawę.

Mężczyźni za nim znów zaczęli się nieprzyjemnie śmiać. Moja głowa pracowała na szybkich obrotach, próbując znaleźć wyjście z tej sytuacji.

- Puść mnie! - starałam się brzmieć pewnie, wyrywając się z jego uścisku.

Nie miałam jednak na tyle siły. Jego dłoń mocniej się zacisnęła, a ja mimowolnie jęknęłam z bólu. Chwycił drugą ręką za moją twarz i lekko ją ścisnął, zmuszając mnie bym na niego spojrzała.

- Zabawimy się - jego słowa sprawiły, że miałam ochotę płakać.

Przestałam się rzucać. Stałam jak wryta, bez ruchu. Moje oczy się zaszkliły. Chociaż bardzo chciałam znaleźć wyjście z tej sytuacji, nie potrafiłam. Byłam w pułapce.

- Puść ją! - usłyszałam za sobą zachrypnięty głos.

Chciałam zobaczyć do kogo należy, ale chłopak z tatuażem wciąż trzymał za moją twarz. Ze złością w oczach, odwrócił się w stronę dobiegającego dźwięku. Widziałam jak na chwilę zamiera. W jego oczach szybko pojawiło się coś w rodzaju lęku. Czułam jak robi mi się coraz to bardziej gorąco.

- Błagam cię, stary - powiedział powoli.

Nie był już tak pewny siebie jak wcześniej, a jego uścisk lekko zelżał.

- Nie każ mi, kurwa przekazywać ci tego inaczej! - głos, który słyszałam stał się mocniejszy niż wcześniej.

Nawet mnie przeszedł dreszcz na ten dźwięk. Mężczyzna w końcu mnie puścił, a ja głośno odetchnęłam, łapiąc się za obolałe ramię, na którym wcześniej znajdowała się jego ręka.

Niepewnie się odwróciłam, a na widok osoby, którą zobaczyłam, prawie upadłam. W naszą stronę szedł pewny siebie Harry. Miał zaciśnięte pięści i szczękę. Żyła na jego czole pulsowała, a z oczu biły mu gromy. Zastanawiałam się, czy moje wybawienie, nie jest jednocześnie moim utrapieniem.

_______________________
Jak zwykle ściskam Was mocno, czytelnicy. Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał 🖤

Continuar a ler

Também vai Gostar

77.7K 5.6K 24
Mason Crawford myślał, że po ostatnim, ciężkim sezonie, w którym jego drużyna przegrała finał Pucharu Stanleya nic gorszego nie może się stać. W końc...
28.5K 1.1K 29
trzecia część serii „law and business" Nie trzeba znać poprzednich dwóch części, ale mogą występować spojlery!!! - Gdzie się pani widzi za pięć lat...
163K 3.2K 39
Rozpoczynają się wakacje, więc wielu nastolatków szuka pracy, żeby sobie dorobić. Katherine ma szczęście i dostaje pracę jako opiekunka do dziecka na...
CHANCE Por Sue Valentino

Ficção Adolescente

28.3K 1.1K 40
Dziewczyna, która została wychowana w adopcyjnej rodzinie, wyrasta na dojrzałą, piękną kobietę. Po śmierci obojga rodziców sprzedała swój rodzinny do...