My baby shot me down - ZAKOŃC...

Bởi MABRANDON52

406K 16.8K 1.7K

A co jeśli to kobieta uratuje wielkiego szefa mafii? Powinno być chyba na odwrót, prawda? Czasy kobiet w opał... Xem Thêm

NOWA HISTORIA
Część 1
Część 2
Część 3
Część 4
Część 5
Część 6
Część 7
Część 8
Część 9
Część 10
Część 11
Część 12
Część 13
Część 14
Część 15
Część 16
Część 17
Część 18
Część 19
Część 20
Część 22
Część 23
Część 24
Część 25
Część 26
Część 27
Część 28
Część 29
Część 30
Część 31
Część 32
Część 33
Część 34
Część 35
Część 36
Część 37
Część 38
Część 39
Część 40
Część 41
Część 42
Część 43
Część 44
Część 45
Część 46
Część 47
Część 48
Część 49
Część 50
Część 51
Część 52
Epilog

Część 21

7.7K 285 43
Bởi MABRANDON52


Eda

– Nie, naprawdę się na to nie zgadzam. Nie podoba mi się to. Wiem, że piszę romanse, ale nie wstawicie mi na okładkę gołej klaty jakieś faceta. Zatrudniliście kogoś nowego, czy co? Jezu, czy wasz grafik utknął w dwa tysiące szesnastym roku? Takie rzeczy to już przeżytek. To historia o miłości studenckiej. Jak ta okładka ma się do mojej książki? – powiedziałam.

Po załatwieniu kilku formalności związanych z moją nową książką poszliśmy z Aną na kawę. Miałyśmy już dość siedzenia w biurze.

Ana skrzywiła się i spojrzała jeszcze raz na grafikę okładki na swoim tablecie.

– Wiem. Jest okropna, ale to nie wina Gary'ego. On tylko wykonuje polecenia. To był pomysł Hannah. Ta kobieta gra nam wszystkim na nerwach, ale od kiedy Rick ogłosił, że postanawia odejść na emeryturę i myśli nad pozostawieniem jej wydawnictwa, jest już kompletnie nie do zniesienia.

Westchnęłam.

Też nie lubiłam Hannah. Tak naprawdę to ona tylko udawała, że tam pracuję. Gdyby nie to, że jest spokrewniona z Rickiem, to w życiu by nie dostała swojego stanowiska. A już tym bardziej nie ze swoim podłym charakterem.

– Ano, wiem, że współpracujemy ze sobą od początku mojej kariery, ale jeśli ta kobieta będzie ingerować w moją twórczość, w taki lub inny sposób, to będziemy musieli się rozstać. To nie pierwsza taka sytuacja. Czy Rick wie, co ona tam wyprawia?

Kobieta skrzywiła się jeszcze raz.

– Myślę, że wie, że coś nie gra, ale jest już tak zmęczony, że nawet nie ma siły na walkę.

Pokiwałam z zamyśleniem głową.

Wydawnictwo Ricka do tej pory naprawdę rozwijało się świetnie. Było małe, ale prężne. To u niego wydałam swoją pierwszą książkę i to jego ludzie stali się dla mnie moją małą drugą rodziną. Wszystko to psuła jednak jego rozpieszczona wnuczka. Kobieta myślała, że wszystko jej się należy.

A ona przecież nawet nie czytała książek.

Kochałam pracować z Anną, ale jeśli dam moim czytelnikom mniej niż dotychczas, to nie będą mnie czytać. A przecież pisanie to nie tylko moja pasja, ale i źródło utrzymania.

– Myślałaś może nad poprowadzeniem wydawnictwa Ricka? Albo założeniem własnego? Masz kontakty, Ana. I oddanych autorów. Wszyscy kochamy Ricka, ale mając do wyboru albo Hannah, albo nowe wydawnictwo, które jest pod twoim skrzydłami, to zdecydowanie wybrałabym ciebie. Miałabyś już na starcie jednego większego autora. To chyba doby start.

Kobieta potarła się szorstko po policzku.

– Szczerze? Coraz częściej myślę nad odejściem z pracy. Ale nie wiem, czy jestem gotowa na własne przedsięwzięcie. Dziękuję ci za wsparcie, ale to jeszcze chyba nie mój czas.

– Zawsze – zapewniłam ją.

Kurde, to ona pierwsza przekonała mnie do tego, że moje pisarstwo ma coś w sobie. To ona mnie wspierała i pomagała na każdym etapie mojej kariery. Może czas bym i ja jej teraz pomogła?

Jej telefon zagrał na stoliku.

Złapała za niego szybko i przyłożyła do ucha.

– Tak, słucham.

Posłuchała przez chwilę, a potem zmarszczyła brwi. Szybko spojrzała na zegarek na ręce i zmartwiła się jeszcze bardziej.

– Jestem po drugiej stronie miasta, a mamy godziny szczytu. Postaram się jak najszybciej tam dostać, ale nie wiem, ile mi to zajmie. Proszę jej powiedzieć, że zaraz tam będę – powiedziała, wstając z miejsca.

Szybko się rozłączyła, a potem zaczęła grzebać w torebce.

– Jezu, przepraszam cię Eda, ale dzwonili z przedszkola. Mila się źle poczuła na jej popołudniowych zajęciach. Muszę do niej jechać – powiedziała, wyjmując portfel.

Przybliżyłam się do niej i położyłam rękę na jej dłoni.

– Daj spokój. Ja zapłacę, a ty leć. Przytul małą ode mnie – powiedziałam.

Wiedziałam, że Ana sama wychowuje Milę. Dziewczynka jest jej oczkiem w głowie, dlatego też byłam pewna, że kobieta chciałaby jak najszybciej dostać się do córki.

Ana złapała za tablet.

– Dzięki. Następnym razem ja stawiam – rzuciła i tyle ją widziałam.

Westchnęłam

Miałam nadzieję, że Mili nic nie będzie.

Dopiłam resztkę herbaty i zastanowiłam się, co zrobić teraz.

Wieczorem o dwudziestej byłam umówiona z Hankiem – było jednak dopiero po piętnastej. Może to dobry czas na zakupy? Już dawno na żadnych nie byłam.

Gdy przyszedł kelner, poprosiłam o rachunek. Zapłaciłam za nasze napoje i ciasto, a potem ruszyłam na miasto.

Miałam chęć na randkę z samą sobą.

Okazało się, że zakupy wciągnęły mnie bardziej, niż powinny. Myślałam o jakiejś godzince, góra dwóch, a z galerii wyszłam dopiero po dziewiętnastej.

Kurde, jednak gdy widzę sklepiki z jakimś badziewiem nie za miliony, to nie mogę przejść obok nich obojętnie. I tak oto kupiłam zestaw dwudziestu czterech pojemników do mrożenia i przechowywania żywności, których wcale nie potrzebowałam, zestaw trzech nowych scrunchie – choć jeszcze niedawno myślałam, by ściąć włosy, nowe etui na telefon i słodki różowy kubek ze słomką. I taką naprawdę dobrze pachnącą świeczkę. A to dopiero początek listy. Odwiedziłam jeszcze drogerię i obuwniczy, w którym kupiłam super botki na zbliżającą się jesień.

Byłam dzisiaj jak sroczka – brałam wszystko, co się świeciło.

Ale kobieta czasami tego potrzebowała.

Wszystko to jednak doprowadziło do tego, że nie miałam czasu na powrót domu i przebranie się. Może jeśli pójdę do klubu, to jeszcze zastanę w nim Hanka. Spróbowałabym namówić go do zamówienia pizzy i zjedzenia jej przed telewizorem. To przecież dobry pomysł, a i tak nie chciało mi się wbijać dzisiaj w sukienkę.

Przyzwyczaiłam się do naszych wspólnych wieczorów z Danielsem. Nie powiem mu tego głośno, ale kiedy wczoraj spędziliśmy pierwszy od prawie tygodnia wieczór osobno, tęskniłam za nim.

I on najwyraźniej też skoro włamał się do mojego mieszkania. To na swój dziwny sposób było nawet urocze. Uznałam, że jest to takie, dopiero jednak nad później. W nocy, gdy to się stało, chciałam go tylko zamordować. Jego słodkie słowa sprawiły, że musiałam zmienić jednak zdanie.

Dziesięć minut później byłam już przed Hadesem.

Zaparkowałam swoje czerwone autko na parkingu. Spojrzałam jeszcze szybko w lusterko i poprawiłam sobie fryzurę.

Przed klubem stał jakiś wielki facet. W barkach był dwa razy większy od Hanka. Wyglądał jak niedźwiedź z tą całą górą mięśni. W dodatku był ubrany cały na czarno. Trzymał w ręku telefon, jakby chciał gdzieś zadzwonić, ale zmienił zdanie, gdy tylko mnie zobaczył. Podeszłam nieco bliżej. Facet uniósł papieros do ust, a jego końcówka zajarzyła się na pomarańczowo. Wydmuchał dym i odezwał się do mnie.

– Nie pomyliłaś się, laleczko? Dzisiaj środa, klub zamknięty.

Uniosłam brew. Laleczko?

Facet wyglądał przerażająco, ale jego napis na koszulce mówił mi, że nic mi nie zrobi. I chyba widziałam już go w klubie, gdy byłam tam wcześniej kilka razy z Alison. Pracował tu jako ochroniarz. Byłam też wtedy trochę pijana, ale to chyba on pomógł nam, gdy do Alison dostawiał się jakiś dupek. On chyba też mnie pamiętał, bo widziałam, jak w oczach miga rozpoznanie. Postanowiłam więc przyjąć to na spokojnie.

– Wiem, mięśniaku – powiedziałam, puszczając do niego oczko. – Dzisiaj nie będzie tańczenia.

Facet rzucił niedopałek na ziemię i zadeptał go butem.

– Zadziorna? Już cię lubię.

Uśmiechnęłam się. Cholera, ja też go polubiłam!

Wyglądał na twardego – dosłownie – ale tak naprawdę miał miękką i zaczepną stronę. Każdej kobiecie życzyłabym takiego faceta.

– A więc... jest Hank? Miałam nadzieję, że jeszcze go załapię. Byliśmy umówieni później, ale...

– Czekaj, czekaj... to ty jesteś Eda? Kobieta Danielsa?

Pokiwałam głową, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Dlaczego nagle stałam się nieśmiała?

Facet zaśmiał się radośnie i obejrzał mnie od góry do dołu.

– Jak to możliwe, że ten facet skończył z taką kobietą?

Oburzyłam się.

– A co jest ze mną nie tak? – burknęłam.

– Z tobą? Dziewczyno, nic nie jest z tobą nie tak i o to właśnie chodzi. Powiedź mi, czy ten drań zmusił cię do związku? Jezu, kobieto. Wiem, że nie powinienem tego mówić, bo jesteś teraz moją szefową, ale... No przestań, musiałaś widzieć siebie w lustrze. Widziałaś swoje ciało?

Zmarszczyłam nos.

Nie byłam jego szefową.

I cholera, wiem, że to nie te słowa powinny przykuć moją uwagę. Coś innego powinno mnie bardziej zbulwersować, ale tak nie było. A przecież obcy facet powiedział przed chwilą, że dobrze wyglądam. I to nie tak normalnie... Powinno mnie to odepchnąć, a poczułam się, nie wiem, silniejsza? Jezu, czy Tom aż tak bardzo zniszczył moje poczucie wartości? Cholera, czy jego docinki dostały się do mnie bardziej, niż myślałam?

To smutne, co nieodpowiednie słowa nieodpowiednich ludzi mogą zrobić z człowiekiem.

Postanowiłam więc nie komentować jego słów w żaden sposób – jeszcze powiedziałabym coś głupiego. Trzeba wrócić do tematu głównego.

– Więc... jak masz w ogóle na imię? – zapytam.

Facet puścił mi swój chyba najlepszy uśmiech.

– Nico.

– Więc, Nico. Jest jeszcze Hank czy się minęliśmy?

Skinął do mnie głową.

– Jest, ale ma kilka rzeczy jeszcze do roboty. Dlaczego nie pójdziesz do baru i nie napijesz się czegoś? Za minutę przyjdę i powiadomię go, że go odwiedziłaś. Muszę tylko wykonać mały telefon.

Skinęłam głową i przechodząc obok niego, poklepałam go po ramieniu.

– Dziękuję, będę wdzięczna.

– Nie ma za co, laleczko – powiedział, puszczając do mnie oczko.

Weszłam do środka. Ominęłam szatnie i stanowisko przy wejściu, a potem otworzyłam drzwi do sali głównej.

Cholera, klub wyglądał kompletnie inaczej, przy stałym świetle i bez roztańczonego tłumu i kolorowych świateł.

Widać było, że to luksusowy klub, ale teraz było tak pusto.

Za barem stała Gia. Podeszłam do niej.

– Hej, kochana! – powiedziałam, siadając przy barze.

Gia uniosła głowę znad swojego notesu i spojrzała na mnie.

– O! Hej, co tam słychać?

– A nic ciekawego. Byłam na mieście. Pomyślałam, że wpadnę do Hanka po drodze i trochę namieszam nam w planach. Byłam dzisiaj chyba w połowie sklepów w centrum handlowym. Nie mam siły na restaurację, Marzę o kanapie i pizzy. Nico, powiedział, że mogę tu zaczekać na Hanka. Nie masz nic przeciwko, bym dotrzymała ci przez chwilę towarzystwa? – spytałam.

Gia z zamyśleniem spojrzała na korytarz, który prowadził chyba do biura Hanka, a potem wróciła wzrokiem do mnie.

– Wiesz, że nie mam nic przeciwko – powiedziała. – Ale wiesz chyba, że nie musisz tu czekać? Daniels się ucieszy, gdy cię zobaczy. Zresztą i tak już chyba skończył pracować. Śmiało możesz iść go zobaczyć.

– Tak? To super! Chętnie do niego zajrzę. Dzięki – rzuciłam i wstałam ze stołka barowego.

– Spoko, idź korytarzem i w prawo – powiedziała z uśmiechem.

– Okej, dzięki – odkrzyknęłam, kierując się już w stronę Hanka.

Cholera, korytarz okazał się być długi i ciemny. Przerażające było też to, że było tu tak cicho. Na pierwszych drzwiach widniał duży neonowy napis MAGAZYN. Byłam więc na sto procent pewna, że to nie te drzwi. Kolejne były tuż obok i nie były w żaden sposób oznaczone. Zapukałam więc cicho, a gdy nie usłyszałam żadnego zaproszenia, złapałam za klamkę. No co? Przecież nie będę stać przed nimi jak debil?

Uchyliłam je nieco, by zajrzeć do środka. W środku nie było jednak biura, tylko jakieś obskurne schody prowadzące w dół. Śmierdziało tu rdzą i starą piwnicą.

Już miałam zamknąć je i sprawdzić pomieszczenia po drugiej stronie korytarza, gdy usłyszałam dwa głosy. Jaspera i Hanka.

Czy później uznam, że to głupi pomysł schodzić samej do ciemnej piwnicy w klubie należącym do mafii? Być może. Czy i tak to zrobię? Na pewno.

Z każdym moim krokiem, głosy robiły się coraz bardziej wyraźne.

– To nie jest zabawne – stwierdził Hank.

Jasper zaśmiał się na jego słowa.

– Jest! I nie widzisz tego tylko dlatego, bo to ty oberwałeś. Jak mogła pobić cię kobieta? I to tego własna kobieta.

Uśmiechnęłam się. Rozmawiali o mnie. Postanowiłam posiedzieć cicho i posłuchać.

Hank jęknął.

– Będziesz się z tego nabijał do końca życia? To już się staje nudne.

– No dobra. Przestanę, ale tylko dlatego, bo boję się, że zadzwonisz do Edy i naskarżysz na mnie, a ona będzie musiała przyjechać i stłuc też mnie.

Stłumiłam wesołość, słysząc zaczepki Jaspera.

A potem usłyszałam tępy dźwięk uderzenia i jęk.

– Powinieneś wiedzieć lepiej. Moja kobieta nie musi sobie brudzić rąk. Sam potrafię załatwiać własne sprawy.

Jasper zachichotał w odpowiedzi.

– Dobra, wierzę ci. I à propos brudzenia rąk, co robimy z tym ścierwem.

To jest tam ktoś jeszcze?

Wyjrzałam zza ściany i zmroziło mnie.

To nie był zapach rdzy, a krwi.

Weszłam do ich lochu. Do miejsca, w którym torturowano i pewnie zabijano ludzi. Kurwa. Nico miał rację. Powinnam była zaczekać przy barze.

Jasper z Hankiem stali do mnie tyłem, więc nie mogli mnie widzieć.

Ja za to widziałam wszystko bardzo dobrze.

Także nieprzytomnego faceta, który leżał pobity tuż przy ich stopach.

– Facet już nam nic nie powie – stwierdził Hank.

I rzeczywiście, facet nic by nie powiedział. Nie mógłby. Nie w takim stanie. Był bardziej miękką plamą krwi i połamanych kości niż człowiekiem.

Cholera, mój mózg płatał mi już chyba figle, bo w zwolnionym tempie widziałam, jak Hank łapie za pistolet ze stołu. A potem go odbezpiecza i celuje facetowi prosto w głowę.

Nie wiem, czy to z szoku, czy od ogłuszającego wystrzału, ale nagle zaczęło mi dzwonić w uszach.

Nie wiem też dlaczego, ale nie wydałam żadnego dźwięku. Po prostu mnie zmroziło.

Nie wiedziałam, co o tym wszystkim myśleć. Miałam pustkę w głowie.

Ja czułam się pusta.

Ktoś właśnie zabił człowieka na moich oczach.

Nie. Nie ktoś. Hank.

Chciało mi się wymiotować.

Musiałam stamtąd wyjść. Szybko wspięłam się po schodach, a potem pobiegłam do drzwi na zewnątrz. Gdzieś w oddali usłyszałam zaniepokojony krzyk Gii, która wołała moje imię, ale miałam to gdzieś.

Musiałam stąd wyjść.

Teraz. 

Đọc tiếp

Bạn Cũng Sẽ Thích

144K 4.6K 45
Współczesna opowieść o kopciuszku, w której książę okazał się być diabłem. On był samotnikiem, socjopatą i mordercą. Ona była tylko służącą w jego do...
51.6K 2.2K 39
Lucrecia McCay jest na pierwszym roku studiów architektonicznych w Sebring, jednak zmuszona jest do ich porzucenia z powodu choroby jej dziadka. Za n...
553K 21.9K 55
Celując każdej ofierze w głowę, patrzył prosto w jej oczy. W oczy Holly, nie potrafił. Nathan Hale jest perfekcyjny w każdym aspekcie, ale nie w jego...
1.6K 88 10
Przed przeczytaniem polecam zapoznać się z opowieścią "Już wybrałam" Drake Luise to szkolny bad boy, który należy do gangu. Chłopak jest zakochany w...