All the Young Dudes 1-4

By zgredekzjecikapcia

116K 7.5K 7.2K

TŁUMACZENIE Oryginał można znaleźć na ao3 11.11.23r. - 1 #huncwoci 11.11.23r. - 1 #wolfstar 11.11.23r. - 1 #f... More

1971 Lato : Święty Edmund
Pierwszy Rok: Hogwart Express
Pierwszy Rok: Ceremonia Przydziału
Pierwszy Rok: Pełnia
Pierwszy Rok: Eliksiry
Pierwszy Rok: Zemsta
Pierwszy Rok: Huncwoci
Pierwszy Rok: Sekretny Wtorek
Pierwszy Rok: Blizny
Pierwszy Rok: Historia
Pierwszy Rok: Urodziny, książki i The Beatles
Pierwszy Rok: Lectiuncula Magna
Pierwszy Rok: Kawał
Pierwszy Rok: Konsekwencje
Pierwszy Rok: Astronomia
Pierwszy Rok: Dwanaście
Pierwszy Rok: Powtórka
Pierwszy Rok: Zakonczenie Roku Szkolnego
Lato 1972
Drugi Rok: Regulus Black
Drugi Rok: The Rise and Fall of Ziggy Stardust and the Spiders from Mars
Drugi Rok: Braterstwo
Drugi Rok: Eliksiry, znowu
Drugi Rok: Po Godzinach
Drugi Rok: Quidditch
Drugi Rok: Urodzinowe zaręczyny
Drugi Rok : Założenia
Drugi Rok : Grudniowy księżyc
Drugi Tok : Boże Narodzenie z Potterami
Drugi Rok : Powrót Syriusza
Drugi Rok : Gryffindor kontra Slytherin
Drugi Rok : Odkrycia
Drugi Tok : Trzynaście
Drugi Rok: Co kryje sie pod pseudonimem?
Drugi Rok : Miłość i małżeństwo
Drugi Rok: Egzaminy
Drugi Rok : Długi ostatni dzień ( cześć 1 )
Drugi Rok : Długi ostatni dzień ( cześć 2 )
Lato 1973
Trzeci Rok : Powrót do domu
Trzeci Rok : Fantastyczne zwierzęta
Trzeci Rok : Czarny rynek w Hogwarcie
Trzeci Rok : Hogsmade
Trzeci Rok : Szlachetny i wiekowy
Trzeci rok : Klub Ślimaka
Trzeci Rok : James Potter i Łajno Śłonia
Trzeci Rok : Syriusz kończy cztetnaście lat
Trzeci Rok : Poznaj samego siebie
Trzeci Rok: Philomena Pettegrew
Trzeci Rok : Człowiek który skrzywdził wilka
Trzeci Rok: Pewność siebie
Trzeci Rok : Davey Guedon
Trzeci Rok : Marlene
Trzeci Rok : Greyback
Lato 1974
Czwarty Rok : Nadciągająca burza
Czwarty Rok : Zawody
Czwarty Rok : Wrzesień
Czwarty Rok : Październik
Czwarty Rok : Listopad ( część 1 )
Czwarty Rok : Listopad ( część 2 )
Czwarty Rok : Grudzień
Czwarty Rok : Boże Narodzenie
Czwarty Rok : Styczeń
Czwarty Rok : Luty ( część 1)
Czwarty Rok : Luty ( część 2 )
Czwarty Rok: Marzec
Czwarty Rok : Kwiecień
Czwarty Rok : Rozstania
Czwarty Rok: Czerwiec

Pierwszy Rok: Święta 1971

1.8K 122 49
By zgredekzjecikapcia


 – Lupin, a może ty mógłbyś mi powiedzieć, jakie właściwości transmutacyjne posiada lapis philosophorum? – zapytała McGonagall, pod koniec lekcji. Rzuciła mu znaczące spojrzenie – ostatnim razem, kiedy zadała mu pytanie, wzruszył ramionami i odwrócił wzrok.

– Um... – Remus wysilił mózg. – To chyba ten, który zamienia rzeczy w złoto? Jeśli użyje się go dobrze... Kleopatra Alchemiczka chyba używała go, żeby zamienić ołów w srebro.

– Dobrze – McGonagall brzmiała, jakby próbowała ukryć swoje zaskoczenie. – Pięć punktów dla Gryffindoru. I kolejne pięć za wspomnienie o Kleopatrze Alchemiczce. Nie jest wspomniana w Transmutacji dla Początkujących, czytałeś o niej w podręczniku do historii? - Remus pokiwał głową, świadomy tego, że wszyscy uczniowie wbijają w niego wzrok. – No cóż, świetnie. Nawet niektórzy z moich trzeciorocznych uczniów nie potrafią tak przeplatać wiedzy z jednego przedmiotu w drugi. Cieszę się, że się tym zainteresowałeś. – Teraz zwróciła się już do całej klasy – alchemię zaczniemy dopiero po Świętach. A właśnie, to mi przypomniało... Proszę, aby wszyscy uczniowie, którzy planują zostać w Hogwarcie na przerwę świąteczną, powiadomili mnie o tym przed końcem tego tygodnia. Dziękuję, jesteście wolni.

Wszyscy wstali z miejsc i skierowali się do wyjścia. Kilka osób poklepało Remusa po plecach, zanim wyszło.

– Panie Lupin, może pan zostać na chwilę? – powiedziała McGonagall, kiedy mijał jej biurko. Coś przewróciło mu się w brzuchu. Udało mu się przetrwać aż dwa tygodnie bez szlabanu od niej. Powinien podejrzewać, że to się niedługo zmieni. Zatrzymał się, wkładając dłonie do kieszeni i wpatrując się we własne stopy, zanim reszta uczniów opuściła klasę. Kiedy w końcu klasa była pusta, nauczycielka minęła go i zamknęła drzwi prosto przed twarzą Jamesa, a następnie odwróciła się z powrotem do Lupina. – Dobra robota, Remusie – powiedziała przyjaźnie McGonagall. – Ostatnio radzisz sobie coraz lepiej. - Spojrzał na nią zdziwiony. Zaśmiała się. – Nie bądź taki zdziwiony! Jestem pod wrażeniem. Profesor Slughorn i profesor Flitwick powiedzieli dokładnie to samo. Chciałam zamienić z tobą słówko na temat przerwy świątecznej. Rozmawiałam z panią Orwell...

– Z kim?

– Z panią, która prowadzi dom Świętego Edmunda.

– Och, no tak, z dyrektorką.

– Dokładnie. Tak, jak wiesz, w grudniu pełnia wypada dwa razy. Drugiego, to jest w przyszłym tygodniu, a później trzydziestego pierwszego. W Sylwestra. Pani Orwell zgodziła się, że lepiej będzie, jeśli zostaniesz na Święta w Hogwarcie. Mam nadzieję, że nie jesteś zbytnio zawiedziony.

Remus wzruszył ramionami.

– Nie robi mi to żadnej różnicy.

Profesor McGonagall pokiwała głową z powagą.

– W takim razie zapiszę cię na listę osób, które zostają. Do zobaczenia za tydzień, Remusie.

* * *

James zaprosił Syriusza i Remusa do siebie na przerwę świąteczną, wiedząc, że w przeciwnym wypadku nie będą mieli oni zbyt wesołych Świąt. Remus był zmuszony odmówić – nawet gdyby perspektywa wizyty w domu Jamesa i spotkanie z jego rodzicami go nie zawstydzały, to i tak nie mógłby tam pojechać, ponieważ prawnie był pod opieką władz Świętego Edmunda. Potrzebował, więc, zgody dyrektorki na opuszczenie terenu Hogwartu. Syriusz, który zrobiłby wszystko, aby tylko móc spędzić dwa tygodnie na bezcelowym wałęsaniu się z Jamesem, ściganiu się na miotłach i opychaniu czekoladą, też musiał zrezygnować. Jego rodzina kategorycznie oznajmiła, że w żadnym wypadku nie życzy sobie, aby Syriusz odwiedzał Potterów.

– Bellatrix, ta suka, powiedziała rodzicom o wszystkim – wyjaśnił ponuro. – Podobno już wystarczająco ich zhańbiłem. Jeśli pojadę do ciebie, to wszystko tylko pogorszę. Przykro mi, stary.

W ostatni dzień semestru Remus poszedł z Huncwotami pod samą bramę zamku, żeby się z nimi pożegnać.

– Będziemy wysyłać ci sowy! – obiecywał James. – Daj znać, jeśli uda ci się zaplanować kolejny atak na Snape'a!

Remus uśmiechnął się szeroko i obiecał, że się postara. Miał tylko nadzieję, że listy, o których wspominał James, nie będą zbyt długie. Był jedynym pierwszorocznym Gryfonem, który zostawał w szkole na święta. Samotnie ruszył do zamku. Następnego dnia wreszcie mógł się wyspać – w Świętym Edmundzie nigdy nie pozwolono by mu na wylegiwanie się w łóżku do tak późnej godziny. Dopiero o dziesiątej obudził go Frank Longbottom, wystawiający głowę zza drzwi:

– Wstawaj, Lupin, zaraz przegapisz śniadanie!

Remus lubił Franka – miał szeroką, przyjazną twarz i wyluzowany, towarzyski sposób bycia. Wydawał się być pewny siebie i godny zaufania, jak starszy brat. Rozumiał, że Remus przyzwyczajony był do odstawania od reszty, i starał się włączyć go do towarzystwa, kiedy tylko było to możliwe, ale bez zbytniego nacisku czy presji. Po śniadaniu Frank ruszył w stronę sowiarni i zniknął Remusowi z oczu. Chłopiec siedział posępnie w Pokoju Wspólnym, myśląc o rozciągających się przed nim dwóch pustych, samotnych tygodniach. Rozważał spacer dookoła zamku, ale zaczął lać deszcz. Włączył sobie jedną z płyt Syriusza i zabrał się za przeglądanie zdjęć w magazynach, które zostawili jacyś czwartoklasiści. Na większości z nich widniały piękne czarownice o olśniewającym ubiorze i przystojni czarodzieje – prawdopodobnie było to czasopismo o modzie.

Następne parę dni minęło w bardzo podobny sposób. Rano budził go Frank, a wszystkie posiłki zjadał razem z resztą Gryfonów w Wielkiej Sali, jednak przez większość czasu pozostawiony był samemu sobie. Nudziło mu się tak bardzo, że zaczął poważnie zastanawiać się nad odrobieniem któregoś z zadań domowych. Próbował popracować nad swoim charakterem pisma, ale było to praktycznie niemożliwe, biorąc pod uwagę, że zaopatrzono ich jedynie w te idiotyczne ptasie pióra. Nikt nie potrafił udzielić mu jakkolwiek sensownej odpowiedzi, gdy spytał, czemu właściwie nie mogą używać długopisów. Nawet ołówki byłyby lepsze. Przez chwilę usiłował czytać, ale po próbie przebrnięcia przez jeden akapit podręcznika do zielarstwa poddał się, sfrustrowany. Zamiast tego przerysował parę schematów.

Nie przeszkadzało mu rysowanie, wręcz przeciwnie – lubił wolność, jaką dawało. Codziennie przez parę godzin przechadzał się po zamku ze swoją mapą. Pozostali chłopcy już dawno wyrzucili swoje, po jakimś tygodniu nauczywszy się na pamięć, gdzie odbywają się wszystkie zajęcia. Ale Remus zachował własną, dalej zirytowany jej niedokładnością.

Zaczął sam zaznaczać na niej ciekawe miejsca, kryjówki i ukryte przejścia, które udało mu się znaleźć. Resztę czasu spędzał na unikaniu nauczycieli, którzy martwili się jego samotnością. Nie był jedynym uczniem, który został w szkole, jednak większość pozostałych chodziła do szóstej lub siódmej klasy i raczej siedziała w bibliotece, zakuwając przed egzaminami czy ślęcząc nad pracami semestralnymi. Slughorn prowadził dodatkowe lekcje eliksirów w lochach, ale Remus nie został zaproszony – zresztą i tak pewnie by nie poszedł. Udało mu się przećwiczyć parę zaklęć.

Przez parę dobrych godzin zabawiał się, sprawdzając, ile przedmiotów w ich sypialni zdoła unieść naraz w powietrze. Zrobił z tego grę – podrzucał przeróżne przedmioty (książki, gargulki czy talie kart) i starał się je zatrzymać, zanim uderzyły w podłogę. Musiał jednak przestać, kiedy Frank zapukał do jego drzwi i z poirytowaniem kazał mu się przymknąć.

* * *

Sobota, 24 grudnia 1971

W wigilię Bożego Narodzenia Remus obudził się wcześniej niż zwykle – na dworze jeszcze się nie rozjaśniło. Krople deszczu uderzały mocno o grube szyby okienne. Ich stukot odbijał się echem w pustym dormitorium. Ale to nie ten dźwięk zakłócił spokojny sen Remusa. Drzwi zaskrzypiały i ktoś wszedł do środka. Usiadł i uważnie rozejrzał się w mroku. Remus spodziewał się zobaczyć Longbottoma, który przeszedłby tutaj, aby obudzić go na śniadanie. Ale to nie był Frank. Był to przemoczony i rozczochrany chłopiec o długich włosach i wyniosłej twarzy.

– Syriusz! – Remus zerwał się z łóżka, przeszczęśliwy na widok swojego przyjaciela. Syriusz odgarnął mokre włosy z oczu – musiał przez dłuższy czas stać na deszczu. Zdjął swój ciężki podróżny płaszcz i rzucił go na kupkę ubrań na podłodze.

– Co tam, Lupin? – uśmiechnął się szeroko. – Zimo tu, co nie? – machnął różdżką nad kominkiem. – Incendio.

– Co tutaj robisz?

– Miałem dość – odparł prosto, ściągając ubrudzone błotem buty. – Pokłóciłem się o tatą, a później też z całą moją rodziną. Wszystko było tak, jak zawsze. Nazwali mnie zdrajcą krwi, hańbą rodziny, i tak dalej, i tak dalej... – rzucił się na swoje łóżku. – Więc sobie poszedłem.

– Wow – Remus przetarł oczy, oniemiały. – Jak się tutaj dostałeś?

– Proszek Fiuu – Syriusz wzruszył ramionami. – Do pubu w wiosce. A potem przyszedłem tutaj pieszo.

– Wow – powtórzył Remus.

– Umieram z głodu. Wczoraj wysłali mnie do łóżka bez kolacji. No dalej, ubieraj się! Czas na śniadanie!

McGonagall nie była tak szczęśliwa, widząc Syriusza, jak Remus. Dwoje chłopców próbowało, jak gdyby nigdy nic, zająć swoje miejsca przy stole, ale nauczycielka od razu się przy nich pojawiła.

– Panie Black – powiedziała z ostrzegawczą nutą w głosie, którą Remus znał ze swoich szlabanów. – Co to ma znaczyć?

– Ja też za panią tęskniłem, pani profesor – Syriusz uśmiechnął się do niej szeroko. Kąciki ust starszej czarownicy zadrgały, ale udało jej się opanować.

– Widziano pana, kiedy szedł pan z Hogsmeade o szóstej rano. Chciałby się pan jakoś wytłumaczyć albo coś dodać, panie Black?

Syriusz pokręcił głową.

– Nie za bardzo, pani profesor. Raczej nie ma tutaj nic do dodania.

McGonagall westchnęła, kręcąc lekko głową. Miała na twarzy ten sam wyraz litości, który zazwyczaj rezerwowała dla Remusa.

– No dobrze, panie Black. Oczywiście będę musiała skontaktować się z pańskimi rodzicami, żeby wiedzieli, gdzie się pan znajduje.

– Nie ma takiej potrzeby – odparł Syriusz, wskazując głową na stado sów, które właśnie wleciało do Wielkiej Sali. Największy z ptaków, ogromny, majestatyczny puchacz upuścił grubą czerwoną kopertę prosto na talerz Syriusza. Chłopak spojrzał w dół, a potem wrócił wzrokiem do McGonagall, uśmiechając się z odrobiną drwiny. – Myślę, że już wiedzą, gdzie jestem.

Podniósł złowieszczo wyglądającą kopertę i, nie zrywając kontaktu wzrokowego z McGonagall, otworzył ją. List natychmiast zaczął wrzeszczeć. Dźwięk był tak donośny, że rozległ się w całej sali. Parę głów odwróciło się w ich stronę. McGonagall skrzywiła się, słysząc rozdzierający pisk. Był to głos matki Syriusza.

– SYRIUSZU ORIONIE BLACKU! – wrzasnęła. – JAK ŚMIAŁEŚ PRZECIWSTAWIĆ SIĘ SWOJEMU OJCU W TEN SPOSÓB! – Remus zakrył uszy. Syriusz nawet nie drgnął, ciągle patrząc na McGonagall. – ZADAJĄC SIĘ Z MIESZAŃCAMI I ZDRAJCAMI KRWI, ODWRACASZ SIĘ OD SWOJEJ RODZINY! GDYBY TWÓJ DZIADEK ŻYŁ, WYDZIEDZICZYŁBY CIĘ OD RAZU PO PRZYDZIALE! ZOSTANIESZ W SZKOLE DO KOŃCA ROKU I ZASTANOWISZ SIĘ NAD HAŃBĄ I ZNIESŁAWIENIEM, KTÓRE PRZYNIOSŁEŚ SWOJEMU SZLACHETNEMU TYTUŁOWI! NAWET NIE MYŚL, ŻE CIĘ NIE WYDZIEDZICZYMY! NIE JESTEŚ NASZYM JEDYNYM SYNEM!

Z końcem tych słów, list stanął w płomieniach. Zwijał się, kurczył i marszczył, aż w końcu została z niego tylko kupka popiołu. W Wielkiej Sali zapanowała cisza. Wszyscy gapili się na Syriusza. On natomiast chwycił tost, jak gdyby nigdy nic, położył go na swoim talerzu i zaczął nakładać na niego jajecznicę. Ponownie spojrzał na McGonagall.

– Może pani wysłać mojej matce sowę, jeśli pani chce, pani profesor, ale nie sądzę, żeby go przeczytała.

– Zgoda, Syriuszu – McGonagall pokiwała głową. – Po prostu... postaraj się nie wpadać w kłopoty, dobrze? – ruszyła sztywnym krokiem w stronę stołu dla nauczycieli na drugim końcu sali. Syriusz jadł swoje śniadanie w ciszy.

Nawet lata później, Remus zawsze pamiętał, że wtedy pomyślał, że Syriusz musiał być najodważniejszym chłopcem na świecie.

* * *

Boże Narodzenie w Świętym Edmundzie było zazwyczaj wyjątkowo hałaśliwym wydarzeniem. Niektórzy chłopcy dostawali prezenty – ci z dalekimi krewnymi, którym zależało na nich na tyle, aby wysłać im nową bluzę, ale nie aż tak bardzo, żeby ich odwiedzić. Inni musieli się zadowolić się podarkami od miejscowych, które dyrektorka pakowała w ozdobny papier. Po rozdaniu prezentów, szybko następowała ich wymiana i często cały poranek spędzali na handlowaniu przedmiotami, które otrzymali. Potem zmuszano ich, aby przebrali się w ładniejsze ubrania, a następnie prowadzono ich do kościoła, gdzie znudzeni i zgarbieni siedzieli przez całe nabożeństwo bożonarodzeniowe.

Świąteczny poranek w Hogwarcie był za to o wiele przyjemniejszy. Remus był prawie wzruszony, kiedy okazało się, że dyrektorka o nim nie zapomniała. Poczta dotarła w nocy, a u stóp łóżka znalazł od niej kartkę, a także nierówną paczkę, w której znajdował się worek orzechów, pomarańcza i puszka herbatników. Ku jego zdumieniu, James również przysłał mu prezent – zestaw gargulek. Peter wysłał mu nawet pudełko czekoladowych żab.

– Wesołych Świąt – ziewnął Syriusz, otwierając swoje prezenty. O ile Remus mógł zobaczyć, nie dostał nic od swoich rodziców, jednak o tym nie wspomniał. James przysłał mu rocznik jego ulubionej drużyny quidditcha – Bomb z South End. Od Petera też otrzymał opakowanie żab.

– Wesołych świąt – odparł Remus. – Nie przygotowałem dla nikogo żadnych prezentów – przyznał się z poczuciem winy. – Nie sądziłem, że...

– Nie martw się – odparł Syriusz w drodze do łazienki. – Nikt tego od ciebie nie oczekiwał.

To zaniepokoiło Remusa, ale starał się o tym nie myśleć. Podczas gdy Syriusz był w łazience, przez okno wleciała jeszcze jedna sowa i zrzuciła na jego łóżko sporą, kwadratową paczkę. Kiedy chłopiec w końcu wyszedł z łazienki i zobaczył przesyłkę, jego oczy zabłyszczały. Otworzył ją z przejęciem.

– To od Andromedy! – wyjaśnił, wyjmując z paczki płytę i pokazując ją Remusowi, który podszedł do niego, podekscytowany. Był to kolejny mugolski album. Okładka była czarna. Nadrukowana została na niej sylwetka mężczyzny stojącego przed ogromnym wzmacniaczem i grającego na gitarze. Miał długie, mocno kręcone włosy, a jego nogi były rozstawione w postawie przedstawiającą siłę. Electric Warrior, brzmiał tytuł, T–Rex.

– Och, T–Rex. Chyba o nich słyszałem – powiedział Remus, gdy Syriusz odwrócił okładkę, aby przeczytać listę utworów. – Włączaj! – zachęcił go Remus niecierpliwie. Kogo obchodziła okładka? Syriusz zrobił to, wysuwając gładką, czarną płytę i kładąc ją na swoim gramofonie.

Płyta zaczęła się obracać, a pokój wypełniła muzyka, o płynnym, spokojnym rytmie. "Beneath the bebop moon.

I want to croon with you.

Beneath the Mambo Sun."

Siedzieli i słuchali jak w transie, przerywając tylko, żeby przełożyć płytę na stronę B. Kiedy skończył się ostatni kawałek, Syriusz bez słowa odwrócił płytę z powrotem i zaczęli słuchać jej od początku. Na zmianę siedzieli na łóżku, kołysali się lekko do rytmu lub kiwali głowami, kiedy tylko rytm przyspieszał. Uśmiechali się do siebie, gdy rozbrzmiewały najbardziej wpadające w ucho riffy, a w trakcie wolniejszych, sennych kawałków kładli się na plecach i wpatrywali z rozmarzeniem w sufit. W końcu, gdy słuchali płyty drugi raz, do sypialni wszedł Frank.

– Wesołych Świąt, chłopaki! Chodźcie na śniadanie!

Szybko ubrali się i zeszli do jadalni. Wielka Sala została jaskrawo udekorowana przez nauczycieli – czerwone, zielone i złote łańcuchy choinkowe, przypominające świąteczne liany, błyszczały na każdej krokwi. Dwanaście ogromnych drzewek świeciło lampkami w każdym możliwym kolorze, a z każdej gałęzi zwisały bombki wielkości piłek do nogi. Po śniadaniu chłopcy z powrotem pobiegli na górę, aby przesłuchać album ponownie.

– To najfajniesza rzecz, jaką w życiu słyszałem – oznajmił Remus. Syriusz przytaknął z powagą.

Ulubioną piosenką Syriusza był Jeepster – uwielbiał jej brzęczące akordy i agresywny rytm. Remusowi najbardziej podobał się Monolith. Melodia była przestronna i płynna, a słowa jednocześnie bezsensowne i wymowne. Słuchając jej, czuł się, jakby latał. Przez resztę dnia słuchali muzyki w Pokoju Wspólnym, jedząc czekoladowe żaby, orzechy i herbatniki. Parę razy zagrali w Eksplodującego Durnia.

Posiłki w Hogwarcie zawsze były spektakularne, a kolacja Bożonarodzeniowa tylko potwierdziła tę regułę. Kiedy nadszedł zmierzch, Remus był tak najedzony, że wydawało mu się, że już nigdy w życiu nie będzie głodny. Chociaż nie przyznał tego Syriuszowi (który przecież po raz pierwszy – i nie ostatni – został zmuszony do ucieczki z domu), były to najlepsze Święta, jakie Remus do tej pory przeżył.  

Continue Reading

You'll Also Like

7.2K 994 123
Tak jak tytuł mówi będą tutaj cytaty z Dream SMP ⚠️Są przekleństwa, Błędy ortograficzne⚠️ Start: 29.08.2022 Koniec:04.03.2023
81K 3.4K 131
Ostrzegam te Talksy mogą spowodować. Stały ubytek na twojej psychice, Ale tak pozatym są git Okładkę zrobiła @Zuziekw UWAGA! WCHODZISZ NA WŁASNĄ ODPO...
2.3K 139 5
Życie głównych bohaterów w niczym się praktycznie nie zmieniło. Oboje ukończyli szkoły bohaterskie i muszą w pełni wejść w dorosłe życie. Po drodze n...
7.3K 620 11
𝐉edenaście powodów dlaczego Regulus Black kocha James'a Potter'a «Zakończone «Jegulus(Regulus Black x James Potter) «Tematyka boyxboy- nie lubisz? N...