Randalyn: Więź Krwi ✓

By werwenes

156K 7.3K 1K

✔️ (Przed poprawą) * Blood 1# * Moje imię? Nazywam się Gianny Quinn i spotkała mnie najbardziej absurdalna rz... More

Prolog
1 - "Że kim jest?!"
2 - "Na litość boską"
3 - "Można się do tego przyzwyczaić"
4 - "Skoro już mowa o śmierci.."
5 - "Spróbować być jak inni"
6 - "Jak księżniczka"
7 - "Masz piękne oczy"
8 - "Ludzka wychowanka"
9 - "Wasza książęca mość"
10 - "Udawaj, że mnie tu nie ma"
11 - "Wampir i Julia"
12 - "Szach"
13 - "Ze mną się nie zadziera"
14 - "Mona Lisa"
15 - "Włamał się tu"
16 - "Niby książę, a jednak prostak"
17 - "Diabeł ubiera się w srebro"
18 - "Spojler"
19 - "Aberian Horton"
20 - "Daleko jeszcze?"
21 - "Achilles"
22 - "Wampiry Nowego Orleanu"
23 - "Czerwony śnieg"
24 - "Yule"
25 - "Nie taki diabeł straszny"
26 - "Stupid cupid"
28 - "Szkoła artystyczna"
29 - "Kruche ciasto"
30 - "Ale mele cale"
31 - "Szatany"
32 - "Żelki fasolki"
33 - "Kraina lodu"
34 - "Głupia śmiertelniczka"
35 - "Randalyn"
36 - "Nowe życie"
37 - "Łowcy"
38 - "Born To Die"
Epilog 2.0
kilka słów i.. coś jeszcze?

27 - "Uczymy się na błędach"

3.6K 198 55
By werwenes

Niespodzianka

~Orion~

Zdjąłem kask, kiedy zatrzymałem się pod posiadłością Lorda Sorena w poszukiwaniu panny Quinn. Znów jej nie było w Akademii i nie miałem się z kim ścigać na lekcjach w poprawnych odpowiedziach. Uwielbiałem patrzeć na jej sfrustrowaną twarz, kiedy się pomyliła albo wyprzedziłem ją z odpowiedzią. Ta dziewczyna mnie fascynowała. Od pierwszego dnia, kiedy się pojawiła w progu Akademii i się na mnie wywaliła.

No dobrze - zobaczyłem jak się przewraca i podbiegłem ją złapać. Widocznie nie radzi sobie z drzwiami. Może dlatego od tamtego czasu postanowiłem sobie, że zawsze będę przychodził przed nią tylko po to, żeby otworzyć jej drzwi. Tętno jej wtedy podskakuje ze złości przez co na moich ustach formuje się uśmiech. Uwielbiam ją denerwować.

Zsiadłem z motoru i podszedłem do drzwi by zadzwonić dzwonkiem. Po chwili w progu pojawiła się jedna z pracownic dygając przede mną.

- W czym mogę pomóc, Wasza wysokość? - spytała niepewnie.

- Witam, jest panna Gianny Quinn? - spytałem z poważną miną. Jedyną osobą przy której szczerze się jak głupi do sera to właśnie panna Quinn. Lubię ser.

Może dlatego mnie denerwuje, kiedy mój głupi kuzyn bywał tak blisko niej. Czy ktokolwiek inny. Dlatego uknułem plan żeby ich od siebie odsunąć.

- Powinna być w pałacu - Wskazała na ścieżkę prowadzącą do pałacu połączonego z domem. - Pomaga i nadzoruje przygotowania do ślubu. Drzwi frontowe są otwarte.

- Dziękuję. - Kiwnąłem głową i udałem się właśnie w tamtym kierunku.

Wszedłem przez otwarte wrota między kręcącymi się ludźmi i zdjąłem okulary rozglądając się w półmroku.

I jest.

Zauważyłem długonogą dziewczynę o czekoladowych włosach związanych w luźny kok. Ubrana w zwykłe jeansy i niebieski płaszcz stała tyłem do mnie i kierowała pracownikami, którzy od razu wykonywali rozkazy. Uśmiechnąłem się pod nosem i podszedłem do niej po czym nachyliłem się do jej ucha.

- Czyli jesteś aż taka straszna jak myślałem. - powiedziałem cicho na co podskoczyła i obróciła się w moją stronę.

- Zadzwonię później. - wymamrotała do telefonu. Zakończyła połączenie i schowała go do kieszeni. - Co ty tu robisz? - spytała zdziwiona i szybko zamrugała.

- Znów cię nie było w szkole, Quinn. Przyjechałem zobaczyć czy znowu nie jesteś chora i będę musiał cię przytulić do snu.

Czy mogę zrobić to nawet bez jej choroby? Mam nadzieję, że tak. Tylko zdrowa na pewno mi na to nie pozwoli.

- Jak widzisz - Podniosła kartkę w dłoni i machnęła na około. - Jestem cholernie zajęta więc jak byś mógł sobie darować te gierki to będę wdzięczna. I tak jestem zdenerwowana.

No i patrzy na mnie tymi wkurzonymi, ludzkimi, brązowymi oczami, a ja wymiękam i rozpływam się wewnętrznie.

A przed oczami pojawiła mi się ona na balu Czerwonego Śniegu. Przecież wyglądała wtedy jak cholerna księżniczka. Moja księżniczka.

Nie wiem jakie zaćmienie mózgu musiałem mieć, żeby wymyślić ten plan i się tak do niej zbliżyć, chociaż miał to być niewinny żart. Bo i tak już ten cały zakład szlak trafił i już dawno po Święcie Krwawego księżyca. Szczerze mówiąc mnie to nie obchodzi. Może jej długa szyja przyciąga spojrzenie, a płynąca w tętnicach krew aż prosi się by jej spróbować, ale nie potrafię.

Coś mnie przed tym powstrzymywało. Ta dziewczyna kompletnie zawróciła mi w głowie chociaż jest arogancka i próbuje wytrącić mnie z równowagi. Myśli, że jak jest jedynym człowiekiem w tej szkole to ma jakiś immunitet i uważa się za niewiadomo kogo. Dlatego chciałem ją okręcić sobie wokół palca, aż pozwoli mi się delikatnie dziabnąć. Ale pod tą pokrywą kryje się przerażona istota, a to właśnie jej maska. W środku jest słodka, urocza, ma poczucie humoru. Jest wolną duszą.

Jak widać - coś się zmieniło. I za cholerę nie jestem wstanie pojąć co. Zdecydowanie bardziej coś innego chce robić z jej szyją, a nie ją gryźć.

Chciałbym jej o wszystkim powiedzieć ale nie potrafię. Boje się jej reakcji. I tak nie wiedzieć czemu jest na mnie cięta, mimo że próbuje być dla niej miły, a ona jeszcze bardziej jest przez to wkurzona.

Pierwszy dzień w Akademii to nie był pierwszy raz, kiedy ją zobaczyłem. Pamiętam jak w wakacje na balu mojej matki kręciła się po sali po tym jak Lord Sorena przedstawił ją i jej matkę mojej. Wyglądała wtedy jak taki przestraszony jelonek podchodząc do królowej. A i tak mnie do siebie przyciągała. Miała w sobie to opanowanie i nawet jeśli większość to czuła, ona idealnie udawała opanowanie i spokój, mimo że wewnętrznie się rozpadała.

- W takim razie, czy mogę ci w czymś pomóc? - odezwałem się. Zamarła z rękami w górze. Podniosła jedną brew i rozchyliła delikatnie usta.

- Ty chcesz mi pomóc? - spytała zaskoczona i ściągnęła brwi w jedną, prostą kreskę. - Gdzie jest haczyk?

- Nie ma żadnego haczyka. - Podniosłem ręce w obronnym geście. - Gdyby było inaczej, nie byłoby mnie tu.

Otworzyła te słodkie duże usta, gdzie w języku nadal błyszczał kolczyk, by coś powiedzieć, ale ktoś nam przerwał. I mam ochotę go udusić.

- Panna Quinn? - Odwróciliśmy się w stronę głosu. Był to chłopak niewiele starszy od nas o niebieskich oczach.

- Tak, to ja. - odpowiedziała dziewczyna.

- Potrzebuje podpisu. - Wystawił podkładkę w jej stronę.

Spojrzała na kartkę przymrużając oczy jak kot i śledząc wzrokiem tekst po czym zrobiła minę jakby sobie o czymś przypomniała i złożyła podpis.

- Dziękuję, pięknej pani. - Wyszczerzył się w jej stronę na co zachichotała jak pieprzona wariatka.

- Kto to? - spytałem zbyt sucho.

- Jeden ze zleceniobiorców. - Spojrzała w moją stronę układając usta w chytry uśmieszek i spojrzała w miejsce gdzie zniknął chłopak.

- Nie podoba mi się. - burknąłem.

- Racja. Też uważam, że nie jest w twoim typie.

- Zabawna jak zwykle. - Przewróciłem oczami. - Po prostu jak dla mnie nie jest zbyt godny zaufania. Nic bym mu nie powierzył.

- Zazdrosny? - Zerknęła na mnie ciemnymi, kocimi oczami.

W chuj zazdrosny. Czy ja to naprawdę przyznaje? Bo nadal pamiętam jak w walentynki mówiła, że ktoś jej się podoba i za cholerę nie wiem kto, a gdzieś w zakamarkach mojej głowy zapaliła się mała iskierka. Ale się przecież jej do tego nie przyznam. Znam ją, wyśmieje mnie i powie, że sobie żartuje.

- Wcale nie zazdrosny. - prychnąłem patrząc w przeciwnym kierunku.

- Przecież wiem. Nie jesteś zdolny do uczuć.

Oj zdziwiłabyś się. I to bardzo.

- Miałem ci pomóc. - wróciłem do tematu.

- Dzisiaj chyba nie ma co. - mruknęła przeglądając kartkę. - Jutro muszę wybrać się do Londynu żeby coś załatwić.

- Nie możesz kogoś wysłać?

- A kto zrobi coś z mojej myśli lepiej niż ja sama? - Spojrzała na mnie sugerująco. - Nie chce się potem niepotrzebnie złościć, że ktoś zrobił coś źle.

- Jest w tym trochę racji. Pojadę tam z tobą.

- Nie musisz..

- Chce. - przerwałem jej. Chce z tobą spędzić więcej czasu.

- W porządku. - zgodziła się na co zamarłem otwierając szerzej oczy. - Tylko wybieram się w dzień. - Spojrzała na mnie niepewnie i potarła dłonią kark.

- Słodkie, że się o mnie martwisz. - Uśmiechnąłem się szeroko. - Nic mi nie będzie.

- Ja się.. Proszę to zanieść tam. - przerwała jedną myśl na rzecz drugiej mówiąc do kogoś i wskazała ręką odpowiednią stronę po czym wróciła do mnie wzrokiem. - Ja się nie martwię.

- Panno Quinn? - znów ktoś zawołał.

Odwróciła się i szybkim krokiem wyszła przez wrota na zewnątrz.

- O! Przywieźli próbki kwiatów. - Spojrzała w moją stronę. - Jednak możesz mi pomóc.

Weszła do środka, a za nią kilka osób z kwiatami. Machnęła na mnie ręką i skierowaliśmy się do jednego z pomieszczeń. Usiadła na kanapie i poklepała miejsce obok siebie, które zająłem i przyglądaliśmy się kwiatom.

- Za cholerę nie znam się na kwiatach. - powiedziałem do niej.

- A tak chciałeś pomóc. - Zachichotała i sięgnęła do białych kwiatów. - Twoja matka zna Finegan'a więc ty też. Powiec mi, które mogą do niego pasować? Uprzedzam, kompozycje będą w girlandach i wysokich kandelabrach. Jeśli cokolwiek ci to powie. To będzie na sali weselnej. W miejscu, gdzie będzie odbywał się ślub będą specjalnie sprowadzane drzewa kwitnącej wiśni, bo u nas jeszcze nie rozkwitają..

Nie mogłem się na nią napatrzeć jak z taką pasją opowiada o tych przygotowaniach. Czuję się w swoim żywiole mając wolną rękę do wszystkiego, gdzie nic jej nie ogranicza i może swobodnie rozwijać swoją kreatywność. To właśnie najlepsza wersja jej. Wolna. Tak jak w Nowym Orleanie gdzie była z daleka od wszystkich, który patrzą na najmniejszy jej błąd, a tak robiła to, co żywnie jej się podobało. A mnie patrząc na to serce przyspieszało.

- Słuchasz mnie w ogóle? - fukneła i uderzyła mnie kwiatkiem, a kolec przeciął mi skórę na co syknąłem. - Przepraszam. - Wystraszona otworzyła szerzej oczy i złapała mnie za ramię.

- Często mi robisz krzywdę, Quinn. - Zaśmiałem się i spojrzałem na jej dłoń na moim ramieniu.

Spojrzała w to samo miejsce, odchrząknęła i cofnęła dłoń. Odwróciła głowę i się zarumieniła. Jak ja uwielbiam jak się rumieni i myśli, że tego nie widzę.

- Myślę, że te kwiaty będą idealne. - Wziąłem kwiat, którym mi przywaliła i się mu przyjrzałem. Okazała się nią być czarna róża.

- Hmm - Zmrużyła oczy i przygryzła policzek. - Myślisz, że paproć, różowa gipsówka, lawenda i bordowa piwonia będą do tego pasować? - spytała robiąc mały bukiecik z wymienionych kwiatów.

Przekrzywiłem głowę przyglądając się jej dziełowi. Ale czy nawet jakby nie pasowało to bym jej to powiedział? Pewnie tak, żeby znów ją zdenerwować. Ale tym razem naprawdę miała dobre oko, bo kompozycja wyglądała niestandardowo i pasowała do osób i wydarzenia.

- Jest idealna, Quinn. - powiedziałem cicho. Uśmiechnęła się chowając uśmiech w kwiatach, a kącik moich ust drgnął do góry.

- Skoro to mamy z głowy przejdźmy do kolejnej sprawy. - Klasnęła w dłonie i wstała. - Dobry z ciebie doradca. - dodała ciszej.

Zajmowaliśmy się do późna kolejnymi kilkunastoma sprawami, których nagle nie wiadomo skąd się nabrało. Sztućcami, zastawą, obrusami, dywanem. Wszystkim po kolei, aż dziewczyna zaczęła coraz częściej ziewać w wyniku czego zasnęła na kanapie. Nie mogłam jej tak zostawiać pośród tego bałaganu. Uprzątnąłem trochę miejce po czym wziąłem ją na ręce i zaniosłem do jej sypialni, którą dobrze pamiętałem gdzie jest.

- Orion? - wymamrotała, kiedy położyłem ją na łóżku.

- Słucham? - szepnąłem, delikatnie gładząc palcem jej policzek jakby była lalką z porcelany i zaraz miała się rozpaść. Otworzyła oczy i dotknęła mojej dłoni.

- Dziękuję. - szepnęła na co się uśmiechnąłem.

- Dla ciebie wszystko. Śpij.

- Do jutra. - wymamrotała i okręciła się kołdrą.

Uśmiechnąłem się szerzej, kręcąc głową i po cichu wyszedłem z jej pokoju.

Continue Reading

You'll Also Like

16.7M 88.1K 7
~I podpalę nawet piekło, aby tylko znów znaleźć się w twoich ramionach~ Druga część trylogii "Hell". __________ © Pizgacz, 2018/2019
13.9K 921 25
Blood #2 Część druga Randalyn * Moje imię? Nazywam się Gianny Quinn i jestem księżniczką wampirów. Księżniczką wampirów na wygnaniu. I muszę znale...
806K 31.5K 31
Ona - 16 letnią dhampirka cicha, spokojna, mądra, miła no chyba że ja ktoś mocno wkurwi to potrafi być wredna suką. On - arogancki, agresywny, zaborc...
267K 14.3K 28
"Istoty magiczne wróciły do świata ludzi i ukrywając się, szykują zemstę za uwięzienie ich na kilka wieków..." Podczas dziwnej, groźnej burzy, spokoj...