7 - "Masz piękne oczy"

3.5K 167 5
                                    

Zamarłam, kiedy limuzyna zatrzymała się przez wielkimi, kamiennymi schodami. Pałac jest jeszcze bardziej okazalszy od pałacu rodziny Sorena. Ocknęłam się gdy drzwi się otworzyły. Najpierw wyszedł Finegan po czym pomógł wyjść mojej mamie. Przesunęłam się do drzwi i przytrzymując suknie jedną ręką, przyjęłam dłoń Finegan'a i wyszłam z auta. Mężczyzna podał swoje ramię mojej mamie, z drugiej strony mnie. Poprawiłam suknię i mocnej ścisnęłam jego rękę.

- Spokojnie. - szepnął do mnie. - Jesteście tu ze mną.

Weszliśmy do wnętrza pałacu. Przy wejściu do sali zatrzymaliśmy się i Sorena podał kamerdynerowi nasze nazwiska. Zostaliśmy przedstawieni i weszliśmy do środka. Schodząc po okazałych, marmurowych schodach czułam coraz bardziej jak serce mi szaleje. Cała sala wypełniona wampirami. Moje serce jednak stanęło, kiedy zobaczyłam kobietę siedzącą na tronie znajdującym się na podwyższeniu.

- No, moje panie - odezwał się cicho Finegan. - Czas ruszyć w paszczę lwa.

- A konkretniej hydry. - mruknęłam rozglądając się i zauważając herb rodziny królewskiej.

Pociągnął nas w stronę podwyższenia, bo moje nogi zamarły wrastające w ziemię. Stanęliśmy przed tronem i poważna, wyprostowana kobieta spojrzała na nas, a mnie przeszedł, zimny jak metal znaku drogowego w lodowaty dzień, dreszcz.

- Wasza wysokość. - odezwał się Finegan i pokłonił.

- Lord Sorena.

To ten moment, kiedy ktoś się uśmiecha, prawda? No to jesteśmy w błędzie. Bo królowej nawet mięsień na twarzy nie drgnął. No może troszeczkę jakby miała się uśmiechnąć kącikiem ust, czym nie zaszczyciła żadnej innej osobistości. Chyba go w takim razie lubi.

- Wasza wysokość, chciałbym przedstawić. To moja narzeczona, przyszła Lady Sorena, Liza - Mama się pokłoniła. - I jej córka, Gianny.

Spojrzałam na królową i całą swoją silną wolą stłumiłam chęć ucieczki, kiedy wpatrywała się we mnie złotymi oczami. Tak jak w filmach przytrzymałam delikatnie suknie i dygnęłam pochylając głowę.

- Wasza wysokość. - powiedziałam cicho i się wyprostowałam. Odruchowo chciałam podnieść rękę poprawiając diadem.

- Ludzie. - mruknęła królowa.

Oho.

Już nas nie lubi.

Czego mogłam się spodziewać.

Patrzy na nas jak na bufet, a nie gości. Albo mi się wydaje. Bo wydaje mi się, że wszyscy tak na nas parzą.

- Mogę poręczyć, Pani, że rozumieją nasze prawa, nie zdradzą naszej tajemnicy i można im ufać. - powiedział dyplomatycznie Finegan.

- Skoro im ufasz, drogi Lordzie Sorena, to mogę tylko zaufać twoim słowom. - Kiwnęła głową. Zanim zrobiliśmy krok w tył znów się odezwała. Do mnie. - Powiedz mi moja droga. Jak ci się podoba?

Spojrzałam na Finegan'a. Posłał mi spojrzenie, że mogę się odezwać.

- Dziękujemy za gościnę wasza wysokość. Przyjście tak jak pałac są przepiękne i jesteśmy zaszczycone, że możemy w tym uczestniczyć. - Wyprostowałam się spoglądając na królową. Wydawało mi się albo znów powstrzymywała uśmiech. Pewnie to dzięki komplementom.

- Dobrze wychowana młoda dama. - zwróciła się do Finegan'a. Nie do mojej mamy.

- Wychowała ją wspaniała kobieta. - odpowiedział spoglądając z uczuciem na moją mamę, a mi się cieplej na sercu zrobiło.

Randalyn: Więź Krwi ✓Where stories live. Discover now