16 - "Niby książę, a jednak prostak"

3.4K 161 60
                                    

Szukałam Orion'a po całym zamku żeby mu podziękować - z czym naprawdę mam problemy - za pomoc w wyleczeniu się. Dosłownie choroba mnie opuściła w mgnieniu oka i wróciły mi wszystkie siły. Gdybym poszła do ludzkiego lekarza to nawet takich efektów by nie było. Książę stał na dziedzińcu w cieniu drzewa i rozmawiał z grupką kolegów o czymś z czego się śmiali. Zakryłam się parasolką i schowałam za drzewem by ich podsłuchać. Głupi ludzki słuch.

- Mówiłem wam. - usłyszałam głos Melberwood'a. - Da mi się ugryźć jeszcze przed świętem Krwawego księżyca.

Świętego Krwawego księżyca wypada w czasie podobnym co Amerykańskie święto dziękczynienia. I wcale nie wiąże się z księżycem.

No kurwa żarty sobie stroisz.

- Co za śmieć. - syknęłam w myślach, bo nawet gdybym cicho szepnęła to ktoś na pewno, gdyby się dobrze skupił, usłyszałby mnie. - Niby książę, a jednak prostak.

- To człowiek. I dziewczyna. Ulegnie jak każda inna. - kontynuował, a grupka się zaśmiała.

No co za palant. Dureń, głupek, idiota.. i wiele innych synonimów. O to ci cały czas chodziło. Ciągle do mnie podchodził i kręcił swoją gierkę tylko po to.. żeby mnie ugryźć? Auć. Nie wiedzieć czemu - zabolało. A moje ludzkie serce na chwilę się zatrzymało. W oczach poczułam piekące łzy.

- Jeszcze się przekonamy. - powiedziałam bezgłośnie.

Zakryłam się parasolką i wycofałam się z dziedzińca. Weszłam do szkoły i zamknęłam parasol kierując się do klasy.

- Tu jesteś Quinn. - Melberwood pojawił się tuż obok mnie zrównując ze mną kroku więc przyspieszyłam nawet się nie odzywając, bo zapewne głos by mnie zawiódł. - Może powinnaś iść do ludzkiego lekarza. Chyba ogłuchłaś.

- Aria czy ty coś słyszysz? - pytam stając obok dziewczyny. - Bo chyba coś mi dzwoni w uszach.

Chciała się odezwać, ale spojrzała ponad moje ramię i zamilkła.

- Tak jak myślałam. - prychnęłam. - To mi w uszach dzwoni.

Odwróciłam się zarzucając parasol na ramię i uśmiechnęłam się słysząc, że uderza o ciało. Skierowałam się do klasy na lekcje słysząc za sobą kroki.

- Quinn. - odezwał się za mną i mnie wyprzedził zagradzając mi drogę. - Każesz mnie milczeniem?

- Niczym cię nie każe, Melberwood. Idę na lekcję. Przypominam, że nawet cię nie lubię.

Nienawidzę cię typie.

A po tym co usłyszałam - jeszcze bardziej. I chyba bardziej się kogoś nienawidzić nie da. Działa na moje ludzkie nerwy jak zapalnik.

Wystarczy, że tylko się zbliży.

Sprawił, że poczułam do niego iskierkę sympatii, która została zmiażdżona i wyrzucona jak zeszłoroczny śnieg. Dlatego mimo posiadania przyjaciół nie dopuszczam ich aż tak blisko. Żeby moje zaufanie zostało podstępnie zdeptane. Naprawdę myślałam, że.. no nie wiem. Nie, że mnie lubi. Może bardziej, że toleruje. A on chce mnie wykorzystać żeby popisać się przed tymi pożal się Boże (ironia!) stworami.

Złapał mnie za nadgarstek i pociągnął za sobą wciągając do jakiegoś pomieszczenia, zanim zdążyłam powiedzieć nawet jedną literę, zamknął drzwi. Spojrzałam w górę na patrzącego na mnie księcia.

- Co ty robisz? - spytałam wyrywając rękę.

- Chce się z tobą pieprzyć. - powiedział.

- Co? - otworzyłam szeroko oczy i zamarłam. Chyba się przesłyszałam. Ten człowiek.. wampir ma jednak coś z głową. On też chyba powinien udać się do lekarza. - Ta śmierć wyżarła ci chyba ostatnie szare komórki. - pisnęłam.

Randalyn: Więź Krwi ✓Où les histoires vivent. Découvrez maintenant