33 - "Kraina lodu"

3.4K 172 40
                                    

Obudziłam się i podniosłam na łokciach rozglądając się. To nie moja sypialnia. To nie był sen. Jak oparzona podskoczyłam na kanapie do pozycji siedzącej prostując się jakbym kij połknęła. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Byłam sama. Westchnęłam rozluźniając się i opadłam na kanapę. Spojrzałam na stolik przed sobą i się uśmiechnęłam. Stały tam żelki fasolki zaraz obok tacy ze zwykłym jedzeniem. Zsunęłam się z kanapy siadając na podłodze z puchatym dywanem i okręciłam się kocem. Sięgnęłam po jedzenie i aż zamruczałam z przyjemności. W domu jedzenie było pyszne ale tu, mają naprawdę wyśmienitych kucharzy. Nie mogłam oderwać się od jedzenia. Drzwi się otworzyły i zatrzymał się w nich Melberwood w pół kroku.

- Jak się ma Nasza Podchmielona Wysokość? - odezwałam się sięgając po paczkę żelek.

- Już nie śpisz Quinn? - spytał wchodząc do środka i zamykając drzwi. Ubrany w świeże spodnie garniturowe i w czarnej koszuli z podwiniętymi rękawami. Prawdziwy książę. Wiecznie trzeba wyglądać elegancko. Ale dlaczego jednoczenie musi wyglądać tak seksownie.

- Jak widać. - wzruszyłam ramionami i zjadłam kolejnego żelka. - Dziękuję za śniadanie, będę się zbierać.

- Możesz zostać jak długo chcesz.

- Nie będę nadużywać gościnności, Waszej wysokości.

- Chyba sobie już wyjaśniliśmy, że niczego nie nadużywasz. To sama przyjemność.

Zdusiłam w sobie usilną chęć dotknięcia dłonią czoła, gdzie złożył wcześniejszy pocałunek, bo nie wiedzieć czemu zaczęło mnie mrowić. 

- Tak, wiem ale.. - zająkałam się i odwróciłam wzrok. - Muszę to sobie wszystko poukładać.

Wszystko muszę sobie na nowo poukładać. I to bardzo. On mi wczoraj wyznał - mam nadzieję, że dobrze myślę - że od dawna mu się podam, a kiedy spałam tak po prostu pocałował mnie w czoło przez co o mało się nie rozpłynęłam. I chcę żeby częściej tak robił. Chciałabym, chociaż nie wiem, czy mogę na to liczyć.

- Rozumem. - Kiwnął głową nadal nie ruszając się z miejsca. - Gianny..

- Tak? - Spojrzałam w jego stronę odkładając koc na sofę. Oblizał usta i je otworzył chcąc coś powiedzieć, ale żaden dźwięk z nich nie wyszedł. Podszedł do mnie szybkim krokiem, aż wciągnęłam powietrze przez zęby i musiałam zadrzeć głowę do góry.

- Przepraszam. - powiedział cicho.

- W porządku. - odpowiedziałam równie cicho.

- Naprawdę, przepraszam. - Spojrzał na mnie skruszony i przeczesał palcami włosy.

- Wierzę. - Uśmiechnęłam się do niego delikatnie. W środku jednak skakałam że szczęścia słysząc to słowo. Chociaż jedno przepraszam może nie wystarczyć. - Naprawdę. Po prostu..

- Rozumiem. - przerwał. - Nie spiesz się.

Położył dłoń na moim policzku skacząc wzrokiem po mojej twarzy. Nachylił się jakby miał mnie znów pocałować w czoło, ale się zatrzymał. Nieprzyjemnie mnie skręciło w żołądku z zawodu, kiedy się odsunął i tego nie zrobił.

- Kierowca cię odwiezie. - powiedział cicho.

Kiwnęłam potwierdzająco głową nie zdolna do wypowiedzenia słowa przez zaciśnięte gardło. Odsunął się i skierował do drzwi więc zrobiłam to samo. Otworzył je i wyszliśmy na korytarz. Prowadził mnie do wyjścia gdzie już czekał samochód, a kierowca otworzył drzwi.

- Dziękuję. - mówię jeszcze, patrząc na niego w górę. Zanim drzwi się zamknęły obdarzył mnie słodkim uśmiechem przez który prawie się rozpłynęłam, a gdybym nie siedziała, zapewne bym się wywaliła.

Randalyn: Więź Krwi ✓Where stories live. Discover now