Fake Destiny

By 0lizzie_dandelion0

2.5K 172 129

Przeznaczenie z definicji jest to inaczej nieuchronna przyszłość. Jest to coś, czego człowiek nie może zmieni... More

Prolog
Rozdział pierwszy
Rozdział drugi
Rozdział trzeci
Rozdział czwarty
Rozdział piąty
Rozdział szósty
Rozdział siódmy
Rozdział ósmy
Rozdział dziewiąty
Rozdział dziesiąty
Rozdział jedenasty
Rozdział dwunasty
Rozdział trzynasty
Rozdział czternasty
Rozdział piętnasty
Rozdział szesnasty
Rozdział siedemnasty
Rozdział osiemnasty
Rozdział dziewiętnasty
Rozdział dwudziesty
Rozdział dwudziesty pierwszy
Rozdział dwudziesty drugi
Rozdział dwudziesty trzeci
Rozdział dwudziesty czwarty
Rozdział dwudziesty szósty

Rozdział dwudziesty piąty

66 5 4
By 0lizzie_dandelion0

~ William Murphy ~

Ostatni tydzień minął mi niesamowicie szybko. Każdą moją czynność robiłem mechanicznie, jak robot. Nie zastanawiałem się nad sensem tego, co robię, tylko to robiłem. Z Adaline widywałem się sporadycznie na korytarzu. Mówiła, że ma dużo pracy i nie ma za dużo czasu. Bałem się, że się ode mnie odsuwa, ale jednego dnia wyjaśniła mi to tak dosadnie, że ucięła moje wątpliwości. Gdyby słuchała rozumu, pewnie już zablokowałaby mój numer.

Był piątek po południu, a ja już wróciłem do domu. Chciałem, żeby ten tydzień się już skończył, bo moja psychika wysiada. Na rozluźnienie, pograłem sobie na gitarze. Moje place same grały nieznaną mi melodię. Miałem przymknięte powieki, wyobrażając sobie coś przyjemnego. Tak bardzo starałem się zapomnieć o tym, co stało się tydzień temu, ale prawie za każdym razem, gdy zamykałem swoje oczy, widziałem wściekłą twarz Holdena. Adaline powinna myśleć racjonalnie...

Spojrzałem na zegarek, kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi. Było kilka minut po czternastej. Nikogo się nie spodziewałem. Delly była pewnie jeszcze o tej porze w pracy, a Jake albo ma dyżur, albo odsypia nockę. Nic nie zamawiałem, więc to też nie powinien być kurier. A jak to Holden? Chyba wolę udać, że mnie nie ma. Zignorowałem, więc dzwonek i wróciłem do grania na instrumencie.

Dźwięk znowu się powtórzył. Odłożyłem gitarę i wstałem z kanapy. Starając się nie wydawać żadnego dźwięku, podszedłem do drzwi i spojrzałem w wizjer. Na szczęście nie zobaczyłem tam znajomej twarzy brata Adaline. Po drugiej stronie stała kobieta. Nie kojarzyłem jej. Odetchnąłem i po głębokim wdechu i wydechu, otworzyłem drzwi.

Ujrzałem niższą ode mnie kobietę. Miała brązowe włosy, odcień podobny do mojego, które miała zaplecione w warkocz sięgający jej za łopatki. Jej oczy były niebieskie. Kolor był bardzo znajomy. Powiem inaczej. Był taki sam jak mój. Kształt nosa też był bardzo podobny do mojego, tylko brunetka miała go bardziej zadartego. Jej cera była ciut ciemniejsza od mojej, a na policzkach piegi, których u mnie brak.

– W czym mogę pomóc? – zapytałem po chwili ciszy. Kobieta wydawała się ode mnie o kilka lat młodsza. Jej ręce kurczowo trzymały torebkę na jej ramieniu, co oznaczało, że jest zestresowana.

– Jesteś William Murphy? – Jej głos brzmiał pewnie, ale mowa ciała mówiła co innego.

– Tak, to ja. A ty to...

– Grace Murphy. – Co? Czy to jest zbieżność nazwisk? Mam, kurwa, nadzieję. – Jestem twoją siostrą. – Wytrzeszczyłem oczy, nie wierząc w to, co właśnie usłyszałem. Ja mam, kurna, siostrę? Od kiedy? I dlaczego nic o tym nie wiem?

– Przepraszam, ale... Co? – Byłem zdezorientowany. Myślałem, że śnię. Niebieskooka zaśmiała się nerwowo i poprawiła czarną torbę na ramieniu.

– Wiem, że jesteś w szoku. Ja też byłam, jak się dowiedziałam. Ale potrzebuję twojej pomocy. W zasadzie nie ja, tylko nasza mama... – Brunetce zebrało się na słowotok, a ja stałem jak wryty i starałem się poskładać wszystko w całość.

– Co? Nasza mama? – Co tu się odpierdziela? Za dużo informacji jak na dwie minuty.

– Mogę... Wejść do środka? Wszystko ci wyjaśnię – odparła, zerkając za mnie. Niepewnie wpuściłem ją do środka i zamknąłem za nami drzwi.

– No więc...

– Poczekaj. Wiesz, dwie minuty temu dowiedziałem się, że mam siostrę, o której istnieniu nie miałem pojęcia przez...

– Dwadzieścia lat?

– Masz dwadzieścia lat? – Pokiwała głową. – To... Dość długo...

– Ja dowiedziałam się o tobie dwa dni temu, więc nie kryję urazy...

– Przepraszam, ale po tak długim czasie dowiaduję się, że mam jakąkolwiek rodzinę i nie wiem jak mam zareagować na tą informację... – wytłumaczyłem, widząc jej zakłopotany wzrok. Usiedliśmy razem przy stole.

– Rozumiem... Dla mnie to też jest coś nowego... Nagle okazuje się, że mam brata. Z jednej strony jestem wściekła, że mama to przede mną ukrywała, a z drugiej... Cieszę się, że mam brata. Zawsze chciałam mieć starszego brata...

– Grace? Tak? – skinęła głową na moje słowa, ale nie nawiązała ze mną kontaktu wzrokowego. – W czym mogę ci pomóc?

– Jak mówiłam, nie mi, tylko mojej... naszej mamie. – Na samo słowo mamie przez moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Otrząsnąłem się i oparłem wygodniej na krześle. – Ona... Potrzebuje przeszczepu nerki... Ja niestety nie jestem w stanie być dawcą...

– Chcesz, żebym to ja nim był? – przerwałem jej w połowie, wiedząc już do czego zmierza. Spojrzała na mnie nieśmiało.

– Jest w bardzo słabym stanie... Bardzo potrzebuje tego przeszczepu, a nie jest za wysoko na liście do przeszczepu... – Odsunąłem się od stołu i wstałem. Zacząłem krążyć po pomieszczeniu. To było dla mnie za dużo.

– I nagle przypomniała sobie, że ma syna? – zapytałem cicho, tak, żeby Grace tego nie usłyszała. Kiedy ja jej szukałem, to zniknęła i nie dawała żadnego znaku życia, a kiedy to ona ode mnie czegoś potrzebuje, wie gdzie się aktualnie znajduję. Nie podoba mi się to, że przypomniała sobie o mnie akurat wtedy, kiedy czegoś ode mnie chce.

– Will? Wiem, że możesz mieć do niej uraz, ale może...

– Oddała mnie do domu dziecka, kiedy miałem ledwo kilka miesięcy. Przez całe swoje życie czułem się jak śmieć, bo myślałem, że nie jestem wystarczająco dobry, żeby moja matka się mną zainteresowała. Że nie jestem wystarczająco dobry, żeby posiadać rodzinę, żeby być kochany. Wiesz jak zabolało mnie to, że ma jeszcze ciebie i rzeczywiście się tobą zajmowała, a nie oddała, jak mnie? – Zerknąłem na nią i natychmiast obniżyłem ton swojego głosu. – Przepraszam... Nie powinienem tak... To przecież nie twoja wina... – tłumaczyłem, przystając na środku. – Ja... Po prostu...

– To dla ciebie za dużo?

– Tak... – Grace pokiwała porozumiewawczo głową. Wyjęła kartkę i długopis z torby i coś na niej zapisała. Przyglądałem się jej i nie mogłem uwierzyć w to, jaka jest do mnie podoba. Zastanawiałem się, jak wygląda nasza matka. A może jesteśmy podobni do ojca?

– Tu jest mój numer telefonu. Będę tutaj jeszcze kilka dni, więc masz czas do zastanowienia się... Mam wielką nadzieję, że jednak zdecydujesz się jej pomóc, pomimo tego co ci zrobiła. – Zostawiła kartkę na stole i wstała z krzesła. Posłała mi delikatny uśmiech i ruszyła w stronę drzwi wejściowych.

– Czy... Znasz naszego ojca? – spytałem, zatrzymując ją.

– Nie wiem, czy mamy tego samego ojca, ale mój zniknął, kiedy dowiedział się, że mama jest ze mną w ciąży. Nigdy się z nim nie widziałam.

– Mama nie mówiła ci czegoś o moim? – zapytałem z nadzieją. Pokręciła tylko głową.

– Nie mówiła mi dużo o tobie... Opowiadała, że jesteś fizjoterapeutą i pracujesz w domu opieki... Will, zadzwoń do mnie, kiedy już się zastanowisz. Proszę... – Spojrzała na mnie ostatni raz i zniknęła z mojego mieszkania, zostawiając mnie w totalnym szoku.

Skąd ona to wszystko wie? Wie gdzie mieszkam, kim jestem z zawodu, gdzie pracuję. Ja z kolei nic o niej nie wiem. Jakby właśnie chciała, żebym nic o niej nie wiedział. Nigdy z nią nie rozmawiałem, nigdy jej nie widziałem, więc skąd miała tą wiedzę? W tym momencie poczułem się jak w horrorze. Rozejrzałem się dookoła w poszukiwaniu kamer na ścianach.

—•••—

Wieczorem wybrałem się do pobliskiego baru. Chciałem przemyśleć wszystko, czego się dziś dowiedziałem. Gdy w grę wkroczył alkohol, było mi jeszcze ciężej wymyślić jakieś rozwiązanie tego problemu. Nie miałem pojęcia, co zrobić. Czułem się wykorzystywany. Nie mogłem pojąć tego, co się dziś wydarzyło. Już samo to, że mam młodszą siostrę, jest dla mnie ogromną informacją.

– Nie sądziłam, że cię tu spotkam. – Usłyszałem po swojej prawej. Obok mnie usiadła Gloria. Kobieta uśmiechała się do mnie szeroko. Wzrok zjechał mi na głęboki dekolt jej bluzki. Odwróciłem się i skupiłem się na szklance z moim trunkiem.

– Ciebie też się tu nie spodziewałem... – odparłem, upijając trochę alkoholu ze szkła.

– Czasami każdy musi odreagować...

– Dzieciaki dają ci w kość? – zapytałem, patrząc przed siebie.

– Gdyby dawały mi w kość, nie pracowałaby tam.

– To co? Facet cię rzucił?

– Myślisz, że kobiety mają tylko takie problemy?

– Nie myślę tak. Tylko zapytałem.

– Nie, facet mnie nie rzucił. Raczej odwrotnie... A co z tobą?

– Właśnie przeżyłem trzęsienie ziemi... – odparłem, wypijając resztki napoju ze szklanki.

– Widzę, że słabo wyglądasz...

– Dzięki za szczerość.

– Żartowałam. Nawet jak jesteś po trzęsieniu ziemi, wyglądasz niesamowicie przystojnie. – Zaśmiałem się i odwróciłem się w jej stronę. Natychmiast nawiązała ze mną kontakt wzrokowy. Przysunęła się bliżej mnie i położyła swoją dłoń na moim udzie.

– Niczego jeszcze nie wypiłaś, a już robisz głupie rzeczy... – Zabrałem jej rękę z mojego ciała i położyłem na blacie.

– Dlaczego od razu głupie? Chciałam być tylko przyjaciółką, która wspiera swojego przyjaciela. – Pokiwałem rozbawiony głową i zawołałem barmana, żeby nalał mi więcej trunku do szkła. Gloria poprosiła go o drinka i znowu wróciła do mnie.

– Skąd jesteś? Bo nie słyszę żadnego akcentu, a twoja babcia jest z Argentyny – zapytałem, chcąc nawiązać jakąś rozmowę. Postanowiłem, że zajmę głowę czymś innym, niż swoje problemy.

– Urodziłam się tutaj i od zawsze mówiłam po angielsku. To babcia Maria przeprowadziła się tutaj, kiedy miała trzydzieści lat i jej dzieci, w tym mój tata urodził się w Ameryce, jak ja. Po hiszpańsku prawie nie mówię, dlatego nie mam akcentu – wyjaśniła, dziękując barmanowi za swojego drinka.

– A co umiesz powiedzieć po hiszpańsku?

Eres muy guapo carino – powiedziała, patrząc się na mnie wymownie. Nie miałem zielonego pojęcia co to znaczy. Miałem nadzieję, że nie powiedziała do mnie czegoś niemiłego.

– To wcale nie brzmiało jak Hola czy Como estas. Na pewno nie mówisz po hiszpańsku?

– Może trochę przesadziłam z tym prawie nie mówieniem. Wiadomo, że babcia w domu często mówiła coś w tym języku, więc jestem na poziomie basic.

– Jaki z ciebie kłamczuszek.

No sabes lo travieso que puedo ser. – Z jej ust kolejny raz usłyszałem hiszpańskie słowa i muszę szczerze powiedzieć, że bardzo mi się to podobało. Patrzyłem jak jej wargi wymawiają nieznane mi słowa i pragnąłem usłyszeć więcej z tych zaróżowionych pełnych ust.

– Co to znaczy?

– Napijmy się. – Podniosła swojego drinka i przystawiła do ust. Zrobiłem to samo i wypiłem całą zawartość znanego mi trunku, patrząc jej głęboko w ciemne oczy.

– Ty też jesteś stąd? – spytała kobieta, skracając dystans między nami. Nasze kolana się ze sobą stykały, ale nie odsunąłem się. Zacząłem myśleć o dość nieprzyzwoitych rzeczach z nią w roli głównej i wcale mi to nie przeszkadzało. Zapewne przez alkohol, który już zagościł w moich żyłach.

—•••—

Zakryłem twarz dłonią, kiedy promienie słońca postanowiły mnie bezlitośnie obudzić. Przekręciłem się na drugi bok i rzuciłem rękę na drugą stronę łóżka. Zląkłem się, gdy poczułem obce ciało po drugiej stronie materaca. Powoli podniosłem powieki do góry i zobaczyłem nagie kobiece ciało. Kobieta leżała do mnie tyłem, więc nie widziałem jej twarzy. Znowu tyle wypiłem, że nie pamiętałem, co wydarzyło się poprzedniej nocy. Podniosłem się do siadu i przetarłem swoją twarz dłońmi. Słońce nadal drażniło mój wzrok, więc wstałem i zaciągnąłem zasłony. Spojrzałem na leżącą brunetkę i nieudolnie starałem sobie przypomnieć co ja wczoraj nawyrabiałem i z kim.

O mało co nie padłem na podłogę, kiedy zobaczyłem kim jest moja wczorajsza kochanka. Długowłosa zmieniła bok, na którym leżała i teraz mogłem zobaczyć ją w pełnej krasie. Zrobiło mi się nie dobrze.

– Pani Maria mnie zabije... – mruknąłem cicho. Szybko znalazłem jakieś spodnie dresowe, które założyłem na siebie i wyszedłem z sypialni.

– Mogę sobie już kopać grób... – dodałem, trzymając się za głowę. Byłem spanikowany i nie wiedziałem co zrobić. Najchętniej cofnął bym się w czasie i nie przespał się z nią. Szkoda, że nie pamiętam, czy było mi z nią dobrze... To nie jest teraz najważniejsze, idioto! Pewnie było... Nawet lepiej niż dobrze, a ja tego nie pamiętam... Zjebany jesteś i tyle.

W ferworze emocji, założyłem jakieś buty i w samych dresach wyszedłem z mieszkania. Podszedłem do drzwi obok i cicho zapukałem. Nie wiem, dlaczego, ale miałem wrażenie, że jak zrobię to głośno, to obudzi to Glorię.

– Will? – Przed sobą ujrzałem Adaline. Miała na sobie piżamę, która składała się z białej koszulki na krótki rękaw z nadrukiem, na którym był króliczek i długich fioletowych spodni w kratkę. Ignorując jej zdziwienie, wszedłem do środka i skierowałem się do jej kuchni. Wyjąłem szklankę z górnej szafki i nalałem sobie wody z kranu.

– Zrobiłem coś złego... – burknąłem i niespodziewanie chlusnąłem sobie zimną wodą w twarz.

– Aż boję się zapytać... – rzuciła w moją stronę mały ręcznik, którym wytarłem swoją mokrą twarz.

– Nigdy nie pij alkoholu... Alkohol to zło... – Ponownie zapełniłem sobie szklankę wodą, ale tym razem już ją wypiłem.

– Już się o tym przekonałam. Co zrobiłeś, że przyszedłeś do mnie w samych dresach i adidasach o... Ósmej rano w sobotę? Normalnie bym cię pewnie ukatrupiła o wczesne budzenie mnie, ale jakoś nie mogłam dziś spać – wytłumaczyła, a ja piłem już drugą szklankę tej lodowatej wody. Byłem spragniony jak diabli.

– Masz coś na ból? Coś czuję, że zaraz będę umierać... – Delly podała mi pudełko tabletek na ból. Wyjąłem od razu dwie i połknąłem, popijając wodą z kranu.

–To... Powiesz mi wreszcie co się stało?

– Dużo rzeczy... Właściwie to wczoraj wydarzyło się bardzo dużo rzeczy...

– Will, gadasz od rzeczy. Przejdź do sedna – przerwała mi mój wywód. Odstawiłem szklankę do zlewu i oparłem się o blat kuchenny.

– Przespałem się z wnuczką Pani Martinez – powiedziałem na jednym wydechu. – Wiem, jestem okropny, obrzydliwy i wszystko inne... – dodałem, patrząc się przed siebie.

– Ok... Poczekaj. Czy ona nadal tam jest, czy przyszedłeś do mnie, jak ona leży jeszcze w twoim łóżku? – zapytała po chwili ciszy.

– Teoretycznie to... Prawdopodobnie albo nadal śpi, albo zastanawia się, gdzie ja jestem.

– Sorry, ale chyba musisz stąd iść. Tym bardziej, że jest to wnuczka Marii. Will, nie możesz tak robić. Wiem, że sypiasz z każdą kobietą jak popadnie, ale przynajmniej udawaj, że masz do nich jakiś szacunek.

– Myślisz, że nie szanuję kobiet?

– Dobrze wiesz o co mi chodzi – zaśmiała się. – Po prostu udawaj, że to nie jest dla ciebie jednorazowy numerek. – Popchnęła mnie do drzwi. – I wiesz, nie bądź dla niej niemiły. Grzecznie ją wyproś i tyle.

– Łatwo powiedzieć... – Przypomniałem sobie sytuację, w której o mało co nie zostałem zgwałcony przez natrętną kobietę.

– Chyba, że nie chcesz, żeby wychodziła... – dodała, przyglądając mi się wnikliwie.

– Co masz na myśli?

– Może ci się podoba?

– Jasne, że mi się podoba, ale nie zmienia to tego, że dla mnie był to zwykły seks. Seks, którego nawet nie pamiętam... – Skrzywiłem się, opierając o drzwi.

– No już, spokojnie. Może Gloria nagrała z tego jakąś seks taśmę.

– Bardzo śmieszne...

– Wiem... Ja to w ogóle zazwyczaj jestem bardzo śmieszna o tej porze. Idź już. Poradzisz sobie. I bądź dla niej...

– Tak, tak. Będę miły i będę obchodził się z nią jak z jajkiem. – Wyszedłem z jej mieszkania.

– Grzeczny chłopiec. – Poklepała mnie po plecach i bardziej popchnęła w stronę moich drzwi.

—•••—

– Nie wiem, jak ja teraz spojrzę Marii w oczy... – Godzinę później siedziałem w salonie Adaline i piłem kawę. Najspokojniej i najlepiej jak tylko mogłem, wytłumaczyłem Glorii, że oprócz tego jednorazowego seksu, nic pomiędzy nami nie zajdzie. Brunetka o mało co nie zaciągnęła mnie drugi raz do łóżka, ale dzięki mojej silnej woli, powstrzymałem się. Gloria zapewniała mnie, że o niczym nie powie swojej babci, ale nie byłbym tego taki pewien. Bardzo jednak chcę wierzyć w to, że kobieta dotrzyma danego słowa.

– Nie masz się co martwić. Będzie dobrze – pocieszała mnie Addy, siedząc obok mnie na kanapie.

– Sam nie wiem... Nie chcę, żeby Maria krzywo na mnie patrzyła. Jest dla mnie ważna...

– Wiem, że jest i jeśli ty jesteś ważny dla niej, to nie powinna mieć o to problemu.

– To jej wnuczka...

– Ty po części też możesz nazwać się jej wnuczkiem – odparła i pogładziła mnie po ramieniu. To prawda, że czułem się jak wnuczek Pani Martinez, ale przecież nie jestem jej rodziną. Zawsze powtarza, że najważniejsza jest dla niej właśnie rodzina...

– Wiesz, że mam siostrę? – Adaline spojrzała na mnie nieodgadnionym wzrokiem. – Przy okazji dowiedziałem się też, że moja matka potrzebuje mojej nerki. Dodatkowo, wie gdzie mieszkam i co robię, kiedy ja nawet nie potrafiłem się dowiedzieć, gdzie ona jest... – Mój głos brzmiał chaotycznie, ale do tej pory nie byłem w stanie pojąć całej tej sytuacji.

– Dużo informacji jak na jeden dzień, co? – powiedziała Addy. Odchyliłem głowę do tyłu i oparłem o ścianę. – To musi być dla ciebie ciężkie, prawda? – Poczułem, jak zbliża się do mnie. Jej ciepło i zapach były tak uzależniające, że chciałem się teraz w nią wtulić i zasnąć w takiej pozycji.

– Moja matka i siostra... Myślałem, że jestem sam na tym świecie. Chyba chciałem w to wierzyć...

– Will, przecież nie jesteś sam. Masz Jake'a, mnie, Panią Marię. My wszyscy jesteśmy przy tobie, żeby cię wspierać.

– To bardzo miłe, co mówisz... – szepnąłem, wracając do jej brązowych oczu.

– Co mogę dla ciebie zrobić? – zapytała, patrząc mi w oczy. W tym momencie pomyślałem tylko o jednym.

– Przytulisz mnie? Lubię, kiedy mnie przytulasz – poprosiłem nieśmiało. Nigdy nikogo nie prosiłem, żeby mnie przytulił. Jak widać Adaline jest kimś, przy kim przełamuję swoje bariery.

– Pewnie, że cię przytulę. – Uśmiechnęła się i zarzuciła mi swoje ręce na szyję, przyciągając do siebie. Schowałem swoją głowę w jej kark, wdychając niesamowity zapach wanilii, który mieszał się z zapachem jej ciała. Chciałbym zostać w tej pozycji już zawsze.

Continue Reading