Fake Destiny

By 0lizzie_dandelion0

2.5K 172 129

Przeznaczenie z definicji jest to inaczej nieuchronna przyszłość. Jest to coś, czego człowiek nie może zmieni... More

Prolog
Rozdział pierwszy
Rozdział drugi
Rozdział trzeci
Rozdział czwarty
Rozdział piąty
Rozdział szósty
Rozdział siódmy
Rozdział ósmy
Rozdział dziesiąty
Rozdział jedenasty
Rozdział dwunasty
Rozdział trzynasty
Rozdział czternasty
Rozdział piętnasty
Rozdział szesnasty
Rozdział siedemnasty
Rozdział osiemnasty
Rozdział dziewiętnasty
Rozdział dwudziesty
Rozdział dwudziesty pierwszy
Rozdział dwudziesty drugi
Rozdział dwudziesty trzeci
Rozdział dwudziesty czwarty
Rozdział dwudziesty piąty
Rozdział dwudziesty szósty

Rozdział dziewiąty

80 6 0
By 0lizzie_dandelion0

~ William Murphy ~

Dziś miałem wyjątkowo dobry humor. Przed pracą udało mi się pobiegać i zrobić dobre śniadanie. Z uśmiechem na ustach szedłem zrobić sobie kawę. Przechodząc obok tarasu, zobaczyłem panią Martiñez i kogoś siedzącego obok niej. Zaciekawiony, stanąłem przy otwartych drzwiach i przyjrzałem się osobie, która zajmowała krzesło obok starszej kobiety.

- Willy, dobrze, że jesteś, kochany. - Przestraszyłem się, kiedy usłyszałem głos Marii. Osobą obok okazała się młoda kobieta. Odwróciła głowę w moją stronę i posłała mi delikatny uśmiech. Z wrażenia nie oddałem gestu, tylko stałem jak słup soli. Była prześliczna. Miała długie kasztanowe włosy pod łopatki, duże czarne oczy z długimi rzęsami i kuszące różowe usta. Gdy złapałem się na gapieniu na jej wargi, otrząsnąłem się i odepchnąłem od drzwi prowadzących na ogród.

- To moja wnuczka, o której ci opowiadałam - wskazała na piękną brunetkę - A to ten chłopiec, którego tak chwaliłam. - Tym razem skierowała swoje słowa do młodej kobiety, która była lekko speszona moim wzrokiem.

- Gloria. - Podała mi swoją dłoń, którą natychmiast chwyciłem. Poczułem prąd przebiegający mi po ręce, gdy moja skóra zetknęła się z jej.

- William - odparłem i z niechęcią puściłem jej delikatną dłoń.

- No nie stójcie tak, tylko usiądźcie - zachęciła nas moja ulubiona podopieczna. Posłusznie zajęliśmy krzesła i nie wiedząc jak zachować się w tej sytuacji, zamilkliśmy.

- Ładnie razem wyglądacie - rzekła starsza kobieta, patrząc na nas z uśmiechem. Jeszcze nigdy nie czułem się tak niekomfortowo. María nie raz mówiła mi o Glorii i bardzo chciała, żeby w końcu doszło do naszego spotkania. Nie byłem do tego przekonany. Z wiadomych względów. Teraz tym bardziej nie jestem przekonany do tego spotkania. Bardzo chętnie zobaczyłbym tą drobną kobietę nago. Natychmiast zganiłem siebie za te myśli. Nie mogę tak myśleć. Nie o Glorii. Nie chciałbym zaprzepaścić swojej relacji z Panią Martiñez. Traktuję ją jak własną babcie i nie chcę tego zepsuć.

- Babciu... Przesadzasz... - włączyła się Gloria. Powstrzymywałem się od spojrzenia na nią.

- Ciekawe jak wyglądałyby wasze dzieci...

- Może się nie zapędzajmy - powiedziałem ożywiony, kiedy usłyszałem o dzieciach.

- Właśnie, babciu. - Siedząc obok brunetki, poczułem zapach jej perfum. To spowodowało, że było mi bardzo niewygodnie na krześle. Przyjemna woń kwiatów dosięgła moje nozdrza, powodując na moim ciele gęsią skórkę. Moje podniecenie wzrosło, kiedy zobaczyłem jak poprawia swoje długie włosy. Tak bardzo chciałbym za nie pociągnąć... Nie! Stop! Opanuj się zboczeńcu.

- Chyba się zasiedziałem.

- Przecież dopiero co usiadłeś, dziecko.

- Muszę sobie jeszcze kawę zrobić. Do zobaczenia, drogie panie. - Szybko wszedłem do środka, uspokajając swoje sprośne myśli. Ta kobieta doprowadzała mnie do szału. Moja krew wrzała wewnątrz mnie i już mało brakowało, żeby mój penis też zareagował na jej obecność. Wiem już co będę robić dziś wieczorem. Muszę wyładować to seksualne napięcie. Co prawda nie zrobię tego z wnuczką Pani Martiñez, ale trudno. Poszedłem do pokoju socjalnego i zabrałem się za robienie kawy.

- Przepraszam cię za babcię. - Wyprostowałem się, kiedy usłyszałem kobiecy głos za sobą. Stałem do niej tyłem i dziękuję sobie za to. Jej głos jest taki zmysłowy.

- Nie szkodzi... Poznałem już Maríę i przyzwyczaiłem się do jej komentarzy. - Skoncentrowałem się na ekspresie do kawy. Gloria oparła się tyłem o blat, blisko mnie. Zerknąłem w jej stronę i na jej szyi zobaczyłem początek tatuażu, który chował się pod koszulką. Byłem bardzo ciekawy jak wygląda cały i jak smakuje. Oprzytomniałem kolejny raz, odwracając od niej wzrok.

- Sporo mi o tobie opowiadała. A raczej mówiła w samych superlatywach. - Owszem, było mi bardzo miło, że starsza kobieta jest przekonana o moich zaletach, ale ja mam też wady. I raczej te wady przesądziłyby o tym, że nie jestem jednak taki super. Już chyba samo sypianie z kim popadnie, eliminuje mnie z wyścigu o jej rękę.

- To bardzo mi miło... - Poczułem jak jej ramię ociera się o moje. W tym momencie przestałem oddychać. Ta kobieta nie wiedziała co właśnie ze mną robi. Nie chcąc, złapałem z nią kontakt wzrokowy. Zjechałem na jej usta, które były lekko rozchylone. Tak bardzo chciałbym spróbować tych niebiańskich ust. Spod jej bluzki wystawało ramiączko czarnego stanika. Tego było już za wiele. Ledwo co się tutaj na nią nie rzuciłem. Wiem, że jej chodzi o coś więcej niż seks. A może nie wiem? Wiem, że jej babcia nie byłaby zadowolona, gdyby dowiedziała się, że uprawialiśmy seks i na tym się skończyło.

- Może...

- Wiesz, bardzo schlebia mi to, że myślisz o mnie w samych najlepszych kategoriach, ale ja... Nie jestem idealny. I lepiej, żeby to, co miało między nami zajść, nie zajdzie. - Przerwałem jej, bo jeśli jeszcze minutę spędzę w jej towarzystwie, to chyba wybuchnę. Chwyciłem kubek z kawą i ruszyłem do drzwi. Zagrodziła mi przejście, stojąc bardzo blisko mnie. Nasze ciała się ze sobą stykały, a moja wyobraźnia zrobiła fikołka.

- Chyba wiem o czym myślisz... - szepnęła, wodząc wzrokiem po mojej twarzy. Rozgrzała mnie tym do czerwoności. Mocniej ścisnąłem kubek z wrzącym napojem.

- Lepiej, żebym przestał. Mógłbym wtedy stracić kontrolę... - Położyła dłoń na moim torsie, patrząc mi głęboko w oczy. Przestań, Will! Nie możesz jej tak wykorzystać!

- Posłuchaj, nie sądzę, że chcesz być kolejną kobietą, która wyląduje w moim łóżku. - Brunetka lustrowała mnie wzrokiem. Nie mogłem odgadnąć jaki to był wzrok. Chociaż bardzo chciałem ją wyminąć, to nie mogłem. Byłem przyczepiony do podłogi. Moje stopy nie chciały się od niej oderwać. Żadna kobieta mnie tak jeszcze nie zahipnotyzowała. Nie mam pojęcia co to za sztuczki. Może ci Martiñezi to rodzina magików, czy coś?

- Może będę wyjątkiem? - zapytała.

- Żadna nie jest wyjątkiem. Nie jestem stworzony do związków. Przepraszam cię, Gloria. - Mówiąc te słowa, udało mi się od niej uciec. O mało co nie wylałem kawy przez te emocje.

Nie sądzę, że kiedyś, jakiejś kobiecie uda się mnie usidłać. Nie jestem typem, który lubi związki. Ba, ja nawet w takim nigdy nie byłem. Nie ciągnie mnie, więc po co? Życie singla wcale nie jest takie złe. Mogę robić co chcę, nie martwiąc się co pomyśli moja druga połówka. Nie wierzę w to. W te historię o drugich połówkach. To ja jestem całością i nie potrzebuję nikogo, żeby mnie wypełniał. Co za bzdury.

-•••-

Wszedłem do szpitala, w którym pracuje mój przyjaciel. Po skończonej pracy, postanowiłem go odwiedzić i pogadać o tym, co się wydarzyło w domu spokojnej starości. Dokładnie wiedziałem na którym piętrze zazwyczaj przesiaduje Jake, więc od razu się tam udałem. Mijając ciekawskie spojrzenia pielęgniarek, dostałem się na piętro ortopedii. Swoją drogą, może zabiorę dziś ze sobą do domu jedną z tych pielęgniarek. Niektóre z nich naprawdę są niezłe. Po ich minach wnioskuję, że też z chęcią zobaczyłyby mnie nago.

- Nawet o tym nie myśl, stary. - Jakob niespodziewanie pojawił się obok mnie. Przyłapał mnie na gorącym uczynku, po właśnie gapiłem się na tyłek jednej z kobiet tu pracujących. To niesamowite, że on i ja często wiemy o czym w danym momencie myślimy. Jakbyśmy czytali sobie w myślach. Jak bliźniaki czy coś w tym stylu. W sumie to prawie moglibyśmy nimi być, bo dzieli nas tylko jeden dzień. To oczywiście ja jestem ten starszy. Czy mądrzejszy? Zależy w jakiej kwestii. Na pewno nie w kwestii związków, ale to już wszyscy wiemy.

- Nie wiem o czym mówisz... - Odparłem z głupim uśmieszkiem. Należycie się ze sobą przywitaliśmy, przytulając się.

- Wilson, mógłbyś pomóc. Nie chcę zdobywać za ciebie doświadczenia. - Usłyszeliśmy z jednej z sal. Znałem ten głos. W sali wyłoniła się Emma z poważną miną.

- William, nie wiedziałam, że też startujesz na ortopedę. Ale w sumie może byłbyś lepszy od tego obok. - Widziałem jak mój przyjaciel gotuje się w środku. Jake podburzony, ruszył do środka, zostawiając mnie na korytarzu. Znałem go i wiedziałem, że nienawidzi, kiedy ktoś go w ten sposób poniża. Nawet jeśli jest to w formie żartu. Komentarze Emmy nie wydają się być jednak żartobliwe. Ona naprawdę go nie lubi.

- Wiem, że czerpiesz przyjemność z dokuczania mojemu przyjacielowi, ale może byś mu trochę odpuściła.

- Dlaczego? Traktuję go tak, jak na to zasłużył. - Traktuje go tak jak na to zasłużył. Czy on coś odjebał i mi o tym nie powiedział? Jakob jest również znany z tego, że ma cięty język i zanim pomyśli to najpierw powie. Nie powiem, czasami były z tym śmieszne sytuację, ale oprócz takich, zdarzały się też te mniej śmieszne.

Nie zdążyłem zapytał czarnowłosej o co jej chodzi, bo musiała iść do pacjenta. Przechodząca obok mnie kobieta w niebieskim uniformie, uśmiechnęła się do mnie i musnęła swoją ręką moje umięśnione ramię. Oddałem uśmiech i poszedłem za nią. Idąc za nią, podziwiałem jej kształty, które ukrywały się w za dużym uniformie szpitalnym.

- Pojebało cię? - Nagle obok zobaczyłem Wilsona. Skierował mnie w przeciwną stronę, co ładna pielęgniarka i trzymając za ramiona, prowadził przed siebie. Westchnąłem zawiedziony.

- Chyba ciebie pojebało. Co ty zrobiłeś Emmie?

- O co ci chodzi? To ona się na mnie uwzięła.

- Jake, znam cię i to nie krótko, żeby stwierdzić, że coś jej nagadałeś.

- Nie wiem o co ci chodzi, kurna... - Zamilkł na moment. Spojrzał na mnie z miną, którą tak dobrze znałem. To była mina przyznania się do błędu.

- To teraz jak na spowiedzi. No, dawaj.

- Ja nic jej nie powiedziałem, ale... Istnieje prawdopodobieństwo, bardzo duże prawdopodobieństwo, że usłyszała jak mówiłem o pielęgniarkach - wyjaśnił, drapiąc się po karku. Jego typowy ruch.

- To znaczy... - drążyłem. Czułem się teraz jak jakiś ojciec, który zaraz da szlaban swojemu dziecku.

- Powiedziałem, że w sumie to pielęgniarki podają tylko leki i zmieniają baseny pacjentom. Może uraziłem jej kompetencje...

- Może? Boże...

- No wiem, ale przecież wiesz, że ja...

- Niewyparzony jęzor, ta. Kurna, musisz się ogarnąć.

- Myślisz, że nie wiem? Dobra, co cię tu sprowadza, stary? Bo będę musiał zaraz lecieć.

- Chciałem cię odwiedzić.

- Jasne, jasne. Teraz ty gadaj. - Poszliśmy razem do pokoju socjalnego. Akurat nie było tam nikogo, więc mogliśmy sobie na spokojnie porozmawiać. Usiedliśmy przy stoliku na środku pomieszczenia.

- Nie rozumiem kobiet, które chcą mnie zmienić na siłę.

- A co, jakaś zaproponowała ci trójkąt i teraz suszy ci głowę? - zapytał, upijając łyk wody z butelki. To prawda, seks w trójkącie to nie jest rzecz dla mnie. Wolę mieć jedną kobietę dla siebie, a nie się nią z kimś dzielić.

- Dziś poznałem wnuczkę pani Martiñez... Glorię. Bałem się, że stanę przed jej babcią z erekcją w spodniach.

- Nie wiedziałem, że kręcą się starsze babcie. - Blondyn próbował mnie zdekoncentrować. Ja starałem się jednak nie zwracać większej uwagi na jego uszczypliwe komentarze, nad którymi z kolei powinien popracować.

- Strasznie chciałem zabrać Glorię do domu i zrobić jej same złe rzeczy. Ale wiem, że ona jest kolejną, która będzie chciała ze mnie zrobić pantoflarza.

- Wiesz... Związki wcale nie są takie złe - wtrącił, przerywając mi mój monolog.

- Mówi to ten, który ostatnio był w takim jakieś trzy lata temu. - Odkąd zaczął swoją rezydenturę, nie związał się z żadną kobietą. Nie wiem, czy to przez brak czasu, czy po prostu nie ma teraz ochoty na takie zabawy.

- Ale byłem w jakimś, a to już różnica. Ty nigdy z żadną nie byłeś dłużej niż... Cztery godziny?

- Może siedem... Ale co to ma do rzeczy? Nie kręcą mnie związki.

- Bo nawet nie wiesz, co możesz dzięki nim zyskać.

- Białą gorączkę? Nie, dziękuję.

- Fajnie jest mieć kogoś, kto za tobą tęskni, kiedy jesteś w pracy, albo kogoś, kto po ciężkim dniu wymasuje ci ramiona... - Rozmarzył się zielonooki. Podniosłem do góry jedną brew i skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej.

- Nawet jeśli, to ja... Ja nie potrafię kochać... - odparłem, wpatrując się w pustą przestrzeń przed sobą. Nie wiem co to miłość. Nigdy nie czułem się kochany, nie wiem co to znaczy być kochanym. Te wszystkie opowiadania Jakoba o jego dzieciństwie i związkach, ja ich nie rozumiałem. Nie rozumiałem, a raczej w nie, nie wierzyłem. Nie potrafiłem wyobrazić sobie małego chłopca, który chodzi z rodzicami do kina czy do parku. Dla mnie to były bajki. Ale jak się okazuje, takie dzieciństwo jakie miał Jake jest normalne, a to moje odstaje od normy. Tylko skąd ja mogę o tym wiedzieć?

- Myślisz, że będziesz kiedyś w stanie kogoś pokochać? - zapytał Jakob po chwili ciszy. To jest dobre pytanie. Jak mam kogoś pokochać, skoro nie wierzę w idee miłości.

- Nie sądzę - odpowiedziałem, pewny swego.

Continue Reading

You'll Also Like

208K 8.5K 6
"Kłamca na zawsze pozostanie kłamcą". Wydawać by się mogło, że historia Vivian i Venoma już dawno dostała swoje zakończenie. Chłopak wyjechał z miast...
173K 5.1K 30
„ Na własne życzenie weszłam w ogień, który sami rozpalili „ Zawsze myślałam, że życie jest piękne. Jako mała dziewczynka nie mogłam na nic narzekać...
96.6K 3K 34
Przez całe życie żyłaś jak zupełnie normalna dziewczyna... Wiedziałaś, że ojciec zajmuje się szemranymi interesami, a twój brat - Bruno ma pójść w je...
310K 28.7K 16
Historia Molly McCann i Aresa Hogana - spin-off dwóch dylogii: "Reguł pożądania" i "Związanych układem". Ostrzeżenie: Książka zawiera treści skierowa...