Fake Destiny

By 0lizzie_dandelion0

2.5K 172 129

Przeznaczenie z definicji jest to inaczej nieuchronna przyszłość. Jest to coś, czego człowiek nie może zmieni... More

Prolog
Rozdział pierwszy
Rozdział drugi
Rozdział trzeci
Rozdział czwarty
Rozdział piąty
Rozdział siódmy
Rozdział ósmy
Rozdział dziewiąty
Rozdział dziesiąty
Rozdział jedenasty
Rozdział dwunasty
Rozdział trzynasty
Rozdział czternasty
Rozdział piętnasty
Rozdział szesnasty
Rozdział siedemnasty
Rozdział osiemnasty
Rozdział dziewiętnasty
Rozdział dwudziesty
Rozdział dwudziesty pierwszy
Rozdział dwudziesty drugi
Rozdział dwudziesty trzeci
Rozdział dwudziesty czwarty
Rozdział dwudziesty piąty
Rozdział dwudziesty szósty

Rozdział szósty

88 6 2
By 0lizzie_dandelion0

~ Adaline Lock ~

Koszmar. Tragedia. Kompromitacja. Te słowa mogłyby opisać moją kolację z Charlesem. A to wszystko przez mojego ukochanego sąsiada. Może serio się przeprowadzę? Albo zmuszę, żeby to on się wyprowadził? To nie brzmi wcale tak źle.

Minął ponad tydzień od pechowego wieczoru. Charles w pracy unika mnie jak ognia. Nie daje ze sobą porozmawiać, a jak już to wspomni coś o pracy. Brakuje mi pomysłów, co mogłabym jeszcze zrobić, żeby mieć u niego jakiekolwiek szanse.

- Halo? Adaline? - Usłyszałam nad sobą. Aktualnie byłam w domu rodzinnym, w Portland. Mój tata ma urodziny, więc wszyscy się zjechali, żeby z nim świętować.

- Znowu się wyłączyłaś? - zapytał mój starszy brat. Holden był dobrze postawionym czarnowłosym mężczyzną o brązowych oczach. Postanowił zapuścić zarost, więc teraz wygląda jeszcze starzej. Jest bardzo podobny do mojego taty, tylko oczy ma po mamie.

- Planujesz zostać Świętym Mikołajem? - zapytałam uszczypliwie, przyglądając się jego brodzie.

- Jasne. Zostaniesz moim reniferem? Twój nos jest idealnie czerwony. - Zauważył i pociągnął lekko za mój nos. Pokręciłam głową i pacnęłam go w tył głowy. Brakowało mi go. Ostatni raz widzieliśmy się jakieś pół roku temu. Holden na co dzień pracuje w Londynie i robi coś związanego ze stronami internetowymi. Nie mam pojęcia co, bo jak mówi o swojej pracy to zawsze używa tak trudnych słów, że się wyłączam. Coś jak Chandler z 'Przyjaciół'. Znając życie ogarnę co robi, jak odejdzie z tej pracy. W każdym razie, nawet mu się powodzi. Widzę, że jest szczęśliwy. Jeśli on jest szczęśliwy to ja też jestem. Gorzej mają się jego sprawy sercowe. Tak samo jak ja jest skupiony na pracy i nie ma czasu na chodzenie na randki. Przynajmniej tak było ostatnio, nie wiem jak jest teraz.

- Twoje serce nadal nie jest przez nikogo zajęte?

- Nie poznałaś jeszcze mojej wybranki? Musi tu gdzieś biegać. - Rozejrzał się po pomieszczeniu. Chodziło mu o jego psa. Wabiła się Choco. Był to brązowy labrador i miał dopiero kilka miesięcy. To najsłodszy psiak, jakiego kiedykolwiek spotkałam na swojej drodze. On i Holden dobrali się idealnie.

- Czyli nadal masz status singla?

- Nawet mi to nie przeszkadza. Życie singla nie jest wcale takie złe. Zresztą... Ty pewnie też coś o tym wiesz. - Przyznałam mu rację, kiwając głową. Byłam singielką, ale ostatnimi czasy przestało mi się to już podobać.

- Co masz taką minę? Twoje życie uczuciowe się zaktualizowało czy co?

- Jest taki jeden facet...

- Wow! Nareszcie! A już myślałem, że po tym idiocie z liceum to już na nikogo nie otworzysz swojego wrażliwego serduszka. - Nabijał się ze mnie. Uderzyłam go lekko w ramię za te słowa. W ostatnim „związku" byłam w liceum. Zakochałam się wtedy w takim jednym kolesiu. Chodziliśmy razem na zajęcia z literatury. Na początku zdziwiłam się, że on się na nie zapisał. Grał w drużynie futbolowej. Myślałam, że wszyscy, którzy tam grają są półgłówkami. Myliłam się. Akurat on okazał się być bardzo inteligentnym chłopakiem. Między zajęciami a jego treningiem dużo czasu spędzaliśmy razem. Zaiskrzyło między nami. Zachowywaliśmy się jak para, ale nigdy nie potwierdziliśmy tego oficjalnie. Ja chciałam, to on miał wątpliwości. Na balu maturalnym przyłapałam go w łazience z jedną z cheerleaderek. Dobierał się do niej, nie zważając na nic. I tak to się skończyło.

- Ale chyba nic z tego nie będzie. Wszystko przez mojego zjebanego sąsiada. Nienawidzę go.

- A co on takiego zrobił?

- Po prostu jest. Nawet sobie nie wyobrażasz jaki jest nieznośny.

- No jak mi nie powiesz, to sobie nie wyobrażę.

- Uprawia seks z kim popadnie. - Usłyszałam śmiech brata. Spojrzałam na niego. Nie rozumiałam jego zachowania.

- No tak... Masz rację. Jest nieznośny, bo przecież ma jakieś życie seksualne - znowu zarechotał.

- To nie jest śmieszne! Ja nie mogę przez niego spać. - Popatrzył na mnie i zlustrował mnie wzrokiem.

- A to dlatego, że... Wiesz, teraz mam w głowie bardzo złe obrazy z tobą i twoim sąsiadem w roli głównej. Fuj! Może porozmawiamy o czymś innym?

- O czym ty... Myślisz, że ja z nim sypiam?! O Matko. Żartujesz sobie?!

- Kurna, skąd ja mam to wiedzieć? Może nie możesz przez niego spać, bo... Kurwa! Przestańmy o tym rozmawiać! Niedobrze mi się robi. - Tym razem to ja się zaśmiałam. Jego reakcja mnie rozbawiła. Z drugiej strony, też nie chciałabym wiedzieć czy z kimś spał.

- Holden, chcesz nie dostać tortu za takie słownictwo?! - Usłyszeliśmy z kuchni głos naszej mamy. Niezadowolony Holden wydał zduszony jęk i wstał z krzesła.

-•••-

- Mam wrażenie, że on wybrał ten zawód, bo nie wiedział co ze sobą zrobić... - Jechałam windą razem z Emmą. Blondynka skarżyła się na Jakob'a. Stało się to pewnego rodzaju rutyną. Mówiła o nim więcej niż o swoim własnym chłopaku. Zaczynam podejrzewać, że mają jakiś kryzys w związku, albo Jakob się jej podoba. W sumie to tłumaczyłoby ten kryzys.

- Zauważyłaś, że dziś jeszcze nie wspomniałaś o Chrisie? Cały czas paplasz o tym Jakobie.

- Chris poleciał do Nowego Jorku. Sprawy rodzinne - wyjaśniła sucho. Nie powiedziała nic więcej.

- Tyle? Sprawy rodzinne?

- Tyle mi powiedział. Chris nie lubi rozmawiać ze mną o swojej rodzinie. Przed jego wyjazdem się o to pokłóciliśmy i w sumie nie odzywamy się do siebie już trzy dni... - odparła. Drzwi windy się otworzyły i ujrzałyśmy przed sobą Jakoba.

- Hej, Adaline. - Blondyn nawet nie spojrzał na moją przyjaciółkę. Widziałam za to kątem oka, że Emma zacisnęła szczękę. Wychodząc z windy, barkiem uderzyła w ramię mężczyzny, udając, że dla niej jest niewidzialny.

- Nie w szczepionkę! - zawołał żartobliwie, łapiąc się za ramię. Nie mogąc wytrzymać presji tej sytuacji, zaśmiałam się. Zachowują się jak małe dzieci. O dziwo jest to słodkie. Gdybym powiedziała to Emmie, zdzieliłaby mnie za to.

- Do zobaczenia, Jake. - Pomachałam mu na pożegnanie, kiedy znikał za zasuwającymi się drzwiami.

- Po czyjej ty jesteś stronie? - Usłyszałam nagle. Spojrzałam na blondynkę nie wiedząc o co jej chodzi. Wyjęłam z torby klucze i zabrałam się za otwieranie drzwi.

- Potrzebuję wina i trzech części 'High School Musical'. - Emma weszła do środka zaraz za mną. Wyjęła z torby dwie butelki wina, które kupiłyśmy po drodze. Obydwie mamy za sobą ciężki dzień i wino na pewno się nam przyda. Już nie mogę doczekać się, kiedy będziemy śpiewać piosenki, będąc lekko wstawione.

- We're soarin', flyin'!

- There's not a star in heaven! - Jesteśmy już po kilku kieliszkach wina, w głośnikach śpiewają Troy i Gabriella, ale to my zagłuszamy ich głosy. Razem wydzieramy się do piosenki, nie kłopocząc się tym, co pomyślą sąsiedzi.

- Stara! Ktoś puka do drzwi! - Przyciszyłam telewizor i pokazałam przyjaciółce, żeby była cicho. Miałam podejrzenia, że jesteśmy ciut za głośnio i już sąsiedzi przyszli się poskarżyć. Po wstaniu z kanapy lekko się zachwiałam, ale udało mi się jakoś utrzymać równowagę. Spojrzałam na siebie w lustrze i poprawiłam włosy, które były w nieładzie.

- Pan sąsiad. Jesteśmy za głośno? - zapytałam z głupawym uśmieszkiem na ustach, kiedy za drzwiami zobaczyłam Williama. Stał przede mną w szarych dresach i białej koszulce na krótki rękaw, która przylegała do jego umięśnionego ciała. Nie byłam trzeźwa, więc też nie myślałam dość mądrze. Bez żadnego uprzedzenia, dotknęłam dłonią jego brzuch zakryty cienkim materiałem. Mężczyzna zadrżał i odsunął się trochę ode mnie, zdejmując moją rękę z jego ciała. To jednak nie zmieniło wyrazu mojej twarzy, na której nadal widniał głupi uśmieszek.

- Chyba przyszedłem nie w porę... - zaczął, przyglądając mi się uważnie. Oparłam się o framugę drzwi i zmarszczyłam brwi.

- A co? Chciałeś znowu popsuć mi moje życie uczuciowe?

- Chciałem z tobą o tym porozmawiać, ale to chyba nie jest najlepszy moment.

- Niby dlaczego? - odparłam, krzyżując ręce na piersi. Wypite wino buzowało w moich żyłach, przez co nie byłam do końca świadoma co wypływa z moich ust.

- Przed chwilą bezpardonowo dotknęłaś moich mięśni na brzuchu. Wydaje ci się to normalne? Bo mi się wydaję, że nie jesteś trzeźwa.

- Daj spokój. Chciałam sprawdzić, czy te mięśnie rzeczywiście są takie twarde. - Słowa bez żadnych oporów wylatywały z moich warg. Za dużo wina. Ale przecież my nawet jednej butelki nie skończyłyśmy.

- I sprawdziłaś? - dopytał rozbawiony moim zachowaniem. Nie zdążyłam mu odpowiedzieć, bo zadzwonił jego telefon. Sprawdził kto dzwoni, a później spojrzał na mnie przelotnie.

- Porozmawiamy jak będziesz świadoma tego co mówisz - powiedział tylko. Odebrał połączenie i wszedł do mieszkania obok. Nie mam pojęcia o czym on chce ze mną porozmawiać, ale znając życie nie zasnę, dopóki się nie dowiem.

- Matko, już myślałam, że coś się stało. - Emma pojawiła się w przedpokoju, trzymając się komody, która tam stała. Czas przystopować z alkoholem. Obydwie mamy słabe głowy do tego trunku i chyba najlepszym pomysłem będzie zostawić drugą butelkę na inną okazję.

Continue Reading

You'll Also Like

24.7K 971 45
Współczesna opowieść o kopciuszku, w której książę okazał się być diabłem. On był samotnikiem, socjopatą i mordercą. Ona była tylko służącą w jego do...
267K 10.4K 34
William Edevane, świeżo upieczony młody miliarder z wpływowej rodziny próbuje utrzymać swoją pozycję. Jednak jego burzliwa dotychczas reputacja go wy...
81.3K 2.7K 32
Przez całe życie żyłaś jak zupełnie normalna dziewczyna... Wiedziałaś, że ojciec zajmuje się szemranymi interesami, a twój brat - Bruno ma pójść w je...
157K 4.8K 30
„ Na własne życzenie weszłam w ogień, który sami rozpalili „ Zawsze myślałam, że życie jest piękne. Jako mała dziewczynka nie mogłam na nic narzekać...