Tron z kości [18+]

By NoireAstre

22.7K 2.1K 321

Kraina Ravensport W pewien jesienny wieczór Sarah Jones stanęła na środku szemranej ulicy i zrozumiała, że w... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67
Rozdział 68
Rozdział 69
Rozdział 70
Rozdział 71
Rozdział 72
Rozdział 73
Rozdział 74
Rozdział 75
Rozdział 76
Rozdział 77
Rozdział 79
Rozdział 80
Rozdział 81
Rozdział 82
Rozdział 83
Podziękowania

Rozdział 78

148 18 2
By NoireAstre




Hiron doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie miał magii. Nie miał jej prawie w ogóle, ale jeśli uda mu się jej z siebie chociaż trochę wykrzesać, być może uratuje Ellen, jednak szanse były na to niewielkie.

Miał motywację. Oczywiście, że ją miał, bo kiedy ujrzał jak cuchnąca kreatura wgryza się w jej szyję, zrozumiał, że nie ma na co czekać. Wiązka, która wysnuła się z jego palców była słaba. Śmiesznie słaba, ale wystarczyła, by wytrącić pasożyta z równowagi. Olbrzym zachwiał się i obrócił w jego stronę z rozwścieczonym wzrokiem.

Hiron rozejrzał się w poszukiwaniu jakiejś broni. Pierwszy raz w swoim życiu pożałował, że nie zabrał ze sobą więcej żelastwa, na którym tak polegali bellator. Nie pozostał mu nawet jeden sztylet. Skoczył jednak w bok i sięgnął po oderwaną gałąź, która od razu rzuciła mu się w oczy. Szybkimi ruchami, w biegu oderwał pomniejsze gałązki i po chwili w dłoni dzierżył już dość twardy kij. Przerzucił go kilka razy między rękoma, sprawdzając jego twardość, kształt i wytrzymałość. Końcowy efekt tych badań nie był zachęcający, ale lepsze to niż nic.

Ellen leżała wpółżywa, ale oddychała, a to w tej chwili było dla niego najważniejsze. Zatrzymał się od pasożyta w odległości kilku metrów i obserwował go uważnie, taksując badawczym wzrokiem. Teraz obaj oceniali swoje możliwości.

Parasitus trzymał w ręku długi, zakrzywiony nóż. Bardzo niekorzystny oręż dla Hirona. Zasięg był duży i Hiron wiedział, że gdyby dopuścił go bliżej siebie, mógłby go mocno zranić. Miał jednak dłuższy kij i walka na odległość powinna w jakiś sposób być na jego korzyść.

Zbliżył się do niego i z zaskoczenia uderzył pasożyta w lewą łydkę. Zachwiał się, ale ostatecznie utrzymał równowagę. Machnął długim ramieniem i Hiron uskoczył przed ostrzem. Przerzucił pałkę w drugą rękę i ciął w bok. Tym razem pasożytowi udało się uniknąć ciosu.

Okrążali się powoli i co jakiś czas któryś z nich decydował się na atak, ale bez większych efektów. Pasożyt był wzmocniony krwią Ellen i właściwie wcale się nie męczył. Hiron musiał działać inaczej. Udając, że chce podejść go z prawej strony, zrobił krok w lewą i uderzył kijem w mięsistą szyję. Pasożyt wrzasnął i wypluł krew. Była pomieszana z krwią Ellen i Hiron poczuł, że powoli wpada w szał. Nie mógł jednak do tego dopuścić. Nie mógł się zdekoncentrować.

Podszedł bliżej i wykorzystał oszołomienie przeciwnika. Gałąź niemal pękła, kiedy mocnym uderzeniem trzasnął pasożyta w głowę. Parasitus był jednak silny i wykonał kolejny zamach nożem. Zakrzywiony czubek trafił w ramię Hirona. Polała się krew i mag był zmuszony się cofnąć.

Nie znosił walki wręcz. Pomyślał z przekąsem, że Nicholas może i miał rację, że zbytnio polegał na magii, ale dotychczas nie uważał się za słabego w bezpośrednim zwarciu. Nigdy wcześniej jednak nie był tak osłabiony i pozbawiony magii jak teraz.

Nóż po raz kolejny wyskoczył w stronę Hirona i rozorał mu policzek od oka do brody, sunąc przez cały idealny dotąd policzek. Hiron zaklął głośno i podciął nogi pasożytowi. Przeskoczył nad nim i przez ułamek sekundy zerknął na Ellen. Poczuł szarpnięcie w sercu i to dodało mu sił.

Pasożyt poruszył się szybko i próbował ugodzić go przez brzuch, ale Hiron sparował jego cios. Kij pękł do reszty i tylko krótka część dzieliła jego twarz od zakrzywionego ostrza. Mag poczuł krople potu spływające w oczy i mrugał szybko, by pozbyć się szczypania. Zacisnął zęby i podbił rannym ramieniem dłoń pasożyta. Parasitus był osłabiony. Jego palce krwawiły, więc nóż wysunął się z ręki. Hiron zgrabnie złapał go wolną ręką i wbił tuż nad pierwszy żebrem.

To oczywiście nie mogło zabić pasożyta, ale Hiron objął go udami i ruchem ciała przerzucił go na plecy. Usiadł na nim okrakiem i trzymał między umięśnionymi udami. Pasożyt kręcił się pod nim i próbował wyrwać z piersi nóż. Hiron uprzedził go i ponownie wbił ostrze w pierś, a potem w szyję. Pasożyt krztusił się krwią, a mag uderzał i uderzał bez końca, aż w końcu z głowy i klatki piersiowej parasitus została tylko krwawa miazga.

Całkowicie wykończony Hiron pochylił głowę i oddychał spazmatycznie. Przetoczył się z cielska martwego przeciwnika i położył na plecach, wpatrując w niebo. Kolejny świt miał nadejść lada chwila. Na niebiosa, który to już świt w jego życiu? I ile tych świtów mu pozostało?

W końcu zerknął w bok i podniósł się ciężko. Nogi się pod nim chwiały i kolana ugięły, ale utrzymał się prosto. Ellen zdążyła odzyskać przytomność i wpatrywała się w niego z setką uczuć na zakrwawionej i zranionej twarzy. Dopadł do niej i próbował wyswobodzić z więzów. Ale jego palce były słabe i drżące. Zębami również sobie nie poradził i wrzasnął z bezsilności. Nie miał nawet krzty magii. Wziął ukochaną niezgrabnie w ramionami i przytulił dziękując niebiosom za to, że udało im się przeżyć.

Pocałował ją. Ale nie po to, by okazać uczucia – potrzebował zaczerpnąć z jej magii. Zrozumiała go i podzielili się krwią. Nie smakowała jak zwykle. Za dużo w niej było pasożyta. Odnalazł w niej jednak maleńki fragment własnej magii i drżącą dłonią posłał wiązkę, rozwiązując jej ręce.

- Twoja twarz... - Przeciągnęła palcem po jego zdrowym policzku, nie chcąc zrobić mu krzywdy i wiedząc, że jego oblicze stanowi dla niego obiekt wszelkiej uwagi i niepokoju. Przecież dobrze wiedziała w jaki popłoch wprawiało go zwykłe złamanie nosa.

- Och, Ellen, nie sądziłem, że jesteś taka płytka. Ty też nie wyglądasz najlepiej, a jednak wciąż cię kocham – zażartował i objął ją zranionym ramieniem.

Ellen parsknęła śmiechem, ale oboje syknęli z bólu. Hiron pomógł jej wstać i poprowadził do mniej zmęczonego konia. Oparła się o niego i odetchnęła głęboko.

Wyciągnęła w jego stronę ramiona. Czuła bolesną konieczność dotknięcia go, ale nie było na to czasu. Hiron musiał to zignorować. Musiał. Pospiesznie oporządzał konia. Za plecami słyszał już stłumione głosy. Wiedział, że pasożyty pędzą w ich stronę. W pewnym momencie czar ochronny puścił i puściły się za nim biegiem. Zgubił ich, ale dużo czasu zabrała mu walka. Musieli stąd jak najszybciej zniknąć.

Zarzucił lejce i  poklepał uspokajająco konia, który drobił w miejscu. Spojrzał przez ramię na Ellen. Wyglądała jak góra nieszczęść. Nie mógł się powstrzymać, więc podszedł do niej i ostrożnie wziął w ramiona, uważając na ich rany. Rozpłakała się, przyciągając go bliżej.

- Tak bardzo cię kocham – mamrotała do jego brudnej koszuli. – Nawet nie wiesz... Nie wiesz jak bardzo.

Poczuł jej drobne piąstki na łopatkach i ucałował w czubek głowy.

- Na tyle mocno, by wskoczyć do rzeki i się umyć? – Odsunął się na wyciągnięcie ręki i zmarszczył nos – Nie pachniesz zbyt dobrze.

Zaśmiała się przez łzy.

- Czy ty zawsze musisz żartować? Nawet w takiej sytuacji?

Wzruszył ramionami.

- Sytuacja dobra na drwiny jak każda inna. A nic tak pozytywnie nie wpływa na moje poczucie humoru jak bliska śmierć i horda pasożytów, która nawiasem mówiąc zaraz tu będzie.

Ellen zadrżała. Uniósł ją i posadził na koniu. Mięśnie paliły go żywym ogniem, kiedy siadał za nią, ale zacisnął zęby i z trudem umościł się na końskim zadzie. Ellen wtuliła się w jego brzuch i klatkę piersiową. Koń szarpnął niezadowolony z kolejnych jeźdźców na grzebcie, ale ruszył kłusem.

- Podpaliliście obozy?! – krzyknęła, żeby zagłuszyć tętent kopyt.

Hiron spiął się, choć Ellen tego nie zauważyła.

- Żaden z tych pożarów nie był zaplanowany, ale tak. Nasza misja zakończyła się raczej fiaskiem, choć są pewne pozytywne elementy. Próbowałem uwolnić magów, ale ostatecznie musiałem ich zgładzić. Co do Gabriela i Nicholasa nie znam ich losów. Rozdzieliśmy się, ale mam nadzieję, że wszystko z nimi w porządku. Potrafią o siebie zadbać.

- Obyś miał rację... - zawahała się. - Dlaczego musiałeś zabić magów? – Ellen odwróciła się w jego stronę i syknęła z bólu.

- Nie byli już sobą – zamyślił się. – Właściwie nie wiem, kim już byli. Powinni być martwi, a jednak wciąż żyli. Zaatakowali mnie. Petroniusz nimi zawładną. Nie miałem innego wyjścia, choć gorączkowo myślałem jak temu zaradzić. Zresztą, wydaje mi się, że ich zabicie okazało się dla nich łaską. Gdyby mnie spotkało coś takiego, wolałbym nie żyć... To były żywe trupy pod wpływem Petroniusza. To było straszne.

Ellen wzdrygnęła się i zawahała zastanawiają, czy to dobry moment na opowiedzenie Hironowi, co się wydarzyło, ale nie mogła tego przed nim przecież ukryć. Musiała poinformować go, ze ich kryjówka nie jest bezpieczna, bo... już nie istnieje.

- Hironie, mam okropne wieści – zaczęła niepewnie, z trudem przełykając gulę, która wypełniła jej gardło. Tak trudno było o tym mówić.

Hiron wyczuł jej emocje i szarpnął lejcami, by koń zwolnił.

- Kiedy pasożyty mnie porywały miały ze sobą kobietę, która spaliła dom. Wydaje mi się, że była to magicae, ale jej oczy były białe jak mleko. – Ellen poczuła mdłości na wspomnienie i kolejne łzy zalały jej twarz.

Hiron zaklął i to dość głośno. Ellen rzadko kiedy słyszała, by tak przeklinał, a zwłaszcza na głos, bo zwykle był taki opanowany i beznamiętny. Dotychczas myślała, że jakoś ją uspokoi, że znajdzie rozwiązanie i wyjaśni, że to drobnostka, ale okazało się, że to jednak ogromny problem. Kolejny problem, z którym musieli sobie poradzić.

- Widziałaś, by ktoś się uratował? – zapytał szorstkim głosem.

- Nie widziałam, ale mam nadzieję, że ktoś zdążył uciec. Och, Hironie, to było straszne. Nie mogłam znieść tego widoku. Tam byli wszyscy, których znałam, którym podarowałam magię. Wszyscy ci ludzie, takie marnotrawstwo życia. I zginęli za co? Nawet nie zdążyli zawalczyć o swój świat i własne życie, choć pragnęli stanąć do walki, by bronić wszystkich, których kochali, a zginęli w łóżkach. To podłe, to takie podłe, Hironie.

Milczał, ale przytulił ją mocniej. Wyczuła, że błądzi myślami, szukając jakiegokolwiek rozwiązania. Oboje wiedzieli, że dom przy Cotton Street już nie istnieje i że muszą koniecznie znaleźć jakąś kryjówkę.

Hiron zatrzymał konia na przedmieściach. Niestety słońce zaczęło już jasno świecić i nie byli w stanie ukrywać się w szarym świcie. Wykorzystali jednak ten fakt i w tym blasku obejrzeli własne obrażenia. Hiron niedaleko znalazł kałużę i przejrzał się w niej z niesmakiem, jęcząc w głos.

Zgarnął najczystszą wodę i oblał nią twarz. Syknął z bólu, a potem ze złości, zauważając jak koszmarnie wygląda jego twarz. Przesunął palcami i ledwie widoczna wiązka magii powoli wygładzała ranę na policzku. Po chwili jego twarz znowu wyglądała niemal idealnie.

- Jesteś nieznośny. Masz tyle obrażeń, a skupiasz się na twarzy?

- To moja wizytówka. Sama zauważyłaś, że nie wyglądam zbyt wyjściowo. – Uniósł brwi. – Taki już jestem. Zapomniałaś?

- Tak, tak. Wiem o tym doskonale, ale czasami mógłbyś nieco zmienić priorytety. – Na te słowa oburzył się, ale nic nie powiedział i tylko oparł się o ścianę i skrzyżował nogi w kostkach, wyglądając jak nadąsany nastolatek. Czasami wciąż nie mogła pojąć, że ta chłopięca twarz należy do ośmiuset letniego maga. – Przestań się boczyć, bo dobrze wiesz, że mam rację. Zresztą – machnęła lekceważąco ręką na jego ciche, irytujące prychnięcia – powinniśmy jak najszybciej znaleźć jakąś kryjówkę. – Kucnęła na piętach całkowicie wyprana z wszelkich sił.

Hiron rozejrzał się po okolicy. Zdecydowali się na porzucenie hałasującego konia i ruszyli przed siebie, wchodząc coraz głębiej w wąskie uliczki. Ellen z ufnością pozwoliła się prowadzić, bo jeśli ktoś znał Ravensport, to na pewno był to Hiron. Prowadził ją cuchnącymi przejściami i ponurymi podwórkami i w końcu natrafili na niezachęcająco wyglądający hotelik.

Gruby właściciel nie zwrócił na nich większej uwagi, choć wyglądali jak para obdartusów. Pieniądze zawsze otwierają wszystkie drzwi, więc udało im się wynająć duży pokój. Musieli tu tylko chwilę przeczekać, a potem poszukać pozostałych przy życiu bellator.

Bez magii Hiron nie był silny, więc woleli nie ryzykować. Tym bardziej, że wciąż zapewne ścigały ich pasożyty. Reszta bellator znajdowała się z drugiej strony Bear, planując jak najlepiej wykorzystać ukształtowanie terenu i przez chwilę rozważali z Ellen udanie się tam. Byli jednak zbyt wykończeni.

Hiron podszedł do Ellen i ściągnął z niej brudną, zakrwawioną koszulę nocną. Bez słowa wyszedł z pokoju i po chwili wrócił z szarą pocerowaną sukienką. Zapewne kupił ją od żony właściciela. Dla siebie przyniósł parę spodni i ciemną koszulę.

Posadził ją na krześle przy oknie i rozpoczął uważną inspekcję. Na długo zatrzymał się na poszarpanej ranie na szyi. Leczyła się, ale nie na tyle szybko, by go zadowolić. Będzie brzydka blizna, ale zajmie się nią później. Nie pozwoli, by przypominała Ellen o tej nocy. Pozbędzie się jej od razu, kiedy tylko nabierze magii.

Cała jej twarz niestety nie prezentowała się dobrze. Ellen miała złamany nos, który krzywo się zrósł, więc bez żadnego ostrzeżenia ujął go w chłodne palce, ponownie złamał i nastawił. Ellen wciągnęła powietrze w płuca i łzy zmoczyły jego dłonie, a potem zdzieliła go z pięści w gębę.

- Następny razem ostrzeż z łaski swojej! – warknęła, a Hiron z rozbawienia zachichotał.

Nie miał oczywiście najmniejszych wyrzutów sumienia, bo sumienia przecież nie posiadał, a poza tym święcie wierzył w konieczność ponownego złamania nosa, więc tylko wzruszył ramiona i wrócił z powrotem do pracy.

Na żebro niestety nie mógł nic poradzić i Ellen będzie musiała uleczyć się sama, kiedy tylko nabierze więcej sił. Najważniejsze, by złapała trochę snu.  Pomógł jej założyć suknię z szorstkiej wełny i ułożyć się w łóżku. Nie zamykała oczu. Uważnie go obserwowała, wodząc za nim sennym wzrokiem.

Nie mogła się napatrzeć. Wiedziała, że zawsze będzie go jej za mało. Serce przepełniała jej mieszanina uczuć: tych należących do niej i tych, które były jego. W tej chwili zastanawiała się, czy miłość w zasadzie nie jest przekleństwem.

Hiron sam musiał się rozebrać i obmyć w wodzie. Jego obrażenia były koszmarne, ale nie mógł nic z tym zrobić. Najbardziej martwiła go głęboka rana na ramieniu. Wzmocniona broń pasożytów nie miała na niego takiego wpływu jak na bellator, ale cięcie było głębokie i dosięgło mięśni i ścięgien. Na szczęście nie musiał obawiać się zakażenia ze względu na własną odporność.

Nałożył na siebie spodnie i wsunął się za plecy Ellen. Chciał się w nią wtulić, ale z jękiem odwróciła się twarzą w jego stronę. Pocałowała go w brodę i nie odrywała twarzy od jego szyi.

- Spróbuj zasnąć – powiedział twardo, choć nie chciał, choć wbrew jego woli głos brzmiał wyjątkowo słabo, tak niepodobnie do niego.

Gdyby tylko potrafił, to rozpłakałby się z bezsilności. Robił wszystko, by Ellen nie wyczuła wszystkich jego emocji, bo nigdy nie przyznałby na nią, że był przerażony. Tak, musiał to sam sobie uświadomić.

Wielokrotnie bał się o Ellen, ale zawsze czuł, że jest w stanie zrobić cokolwiek, a teraz wróciło do niego uczucie, którego nie czuł od dawna, naprawdę od bardzo dawna. Ostatni raz czuł się taki bezsilny, podczas wojny magów, kiedy starcie zabrało mu rodzinę.

Ellen posłuszna jego poleceniu od razu zamknęła oczy i jeszcze mocniej się w niego wtuliła.

- Dziękuję, że uratowałeś mi życie. Znowu – wyszeptała. – I jeszcze raz. I kolejny. I wciąż w kółko, aż do znudzenia.

- To dla mnie zaszczyt, kaczątko. Gdybym tylko mógł, chciałbym ratować je do końca wszystkich światów, bo oznaczałoby to, że wciąż żyjesz. I jak długo to będę robił, tak długo będziemy razem. – Potarł nosem jej nos i ucałował jego czubek.

Hiron takie wyznania czynił rzadko i choć nie musiał dokładnie używać tych ważnych dwóch słów, to w takich wypowiedziach Ellen doskonale słyszała wszystkie uczucia, którymi ją obdarzył.

Uniósł jej brodę palcami i spojrzał w oczy. Dojrzał w nich maleńkie plamki czerwieni.

- Zawsze cię uratuję. I za każdym razem będę z tego dumny. To już właściwie praca na cały etat. I wierz mi, że wiele to znaczy, bo jak wiesz wiodę dość próżniacze życie – zażartował, choć w rzeczywistości wszystko mówił na poważnie. Wyciągnąłby ją z samych zaświatów, gdyby musiał i to za wszelką cenę.

- Hironie, mówię serio. Jesteś moim bezpieczeństwem. Bez ciebie wszystko straciłoby sens.

Przyciągnął ją bliżej i usłyszał jak syknęła z bólu, ale się nie odsunęła.

Nagle jakaś dzika myśl pojawiła się w jego głowie. Najpierw maleńki zalążek, którego z trudem mógł nazwać. Rozszerzył się jednak i zaczął pęcznieć, aż w końcu objął cały jego umysł. Był obezwładniającą pewnością. A Hiron nigdy wcześniej nie poczuł takiego spokoju, jak w tej chwili, kiedy to sobie uświadomił. Rozważał to jeszcze ułamek sekundy, ale te rozważania niczego nie zmieniły.

Zaschło mu w ustach i poczuł na skroni pot. Denerwował się.

- Ellen – zaczął, a ona uniosła twarz i ponownie spojrzała w jego oczy – jeśli to wszystko się już skończy, to... - zawahał się – Mam na myśli to, że jeżeli ujdziemy z tego z życiem, to chciałbym cię zabrać w bezpieczne miejsce i móc... - Och, denerwował się jak chłopiec. Jego dłonie drżały, więc ułożył je na jej plecach – Chciałbym dać ci dziecko. Chciałbym stworzyć z tobą rodzinę. Oczywiście nie mówię, że od razu. – Zerknął na nią szybko, ale nie potrafił niczego wyczytać z jej twarzy – Dopiero jak będziesz gotowa. Jeśli tylko mnie przyjmiesz i uczynisz mi ten zaszczyt.

Przełknął ślinę i odwrócił twarz, ale ujęła jego policzki w dłonie i zmusiła, by na nią spojrzał.

- Hironie, przed chwilą omal nie zginęliśmy. Przemyśl to jeszcze. Być może mówisz to pod wpływem emocji. A poza tym, nie chciałeś mieć więcej dzieci. – Jej głos był smutny. – Nie musisz tego dla mnie robić.

Zdenerwował się.

- Och, nigdy nie robię niczego bezinteresownie. Przecież powinnaś już to wiedzieć – powiedział ze złością, dziwnie urażony. Zacisnął usta.

- Jesteś więc pewien, że chcesz założyć ze mną rodzinę? I dzisiejsze wydarzenia nie miały na to żadnego wpływu?

Kapryśnie się od niej odsunął, a głos mu stwardniał.

- Oczywiście, że miały wpływ. Wszystko związane z tobą ma na to wpływ. Sądzisz, że to pochopne, co mówię?

- Tak, ponieważ dotychczas byłeś dość stanowczy w tym temacie. Powiedziałeś mi otwarcie, że nie możesz dać mi tego, czego pragnę i nie wracaliśmy już do tej rozmowy.

- Sporo się zmieniło od tamtej pory, Ellen. Chcę z tobą być i chcę dać ci szczęście. – Próbowała coś powiedzieć, ale jej nie pozwolił. – I chcę je dać sobie. Wiesz, że jestem samolubny i zrobię wszystko, by cię do tego przekonać.

Gwałtownie przewrócił ją na plecy. Westchnęła z bólu, ale wkrótce zapomniała o dolegliwościach. Kładł na jej ustach delikatne pocałunki, czując pod sobą jej miękkie ciało. Nie mógł pozwolić, by cokolwiek się jej stało. Nie dopuści do tego.

- Zgódź się, proszę – szepnął, nie odrywając od niej ust. – Pozwól mi. – Wsunął dłoń pod jej suknię i dotknął uda. – Daj mi to, czego chcę.

Jęknęła i poczuł jej ciepły oddech na szyi.

- Przecież wiesz, że to nie będzie takie łatwe. Sam mówiłeś, że jeśli w ogóle uda ci się mnie wyleczyć, to może to zająć bardzo dużo czasu.

- Dobrze, dobrze – przerwał. – Ale tylko powiedz, że to oznacza, że się zgadzasz? – zapytał ożywiony.

- Hironie...

Przesunął wargi na jej szyję, omijając poszarpaną bliznę, by jej nie zranić.

- Daj mi szansę, by mógł chociażby spróbować. Nie chcesz pomóc przyjść na świat kolejnemu Ashdale'owi?

Ellen nagle się zaczęła się śmiać.

- Brzmi to bardzo ładnie, mój drogi. Całkowicie po królewsku, czyli dokładni tak jak na to przystało, książę.

Hiron uniósł kącik ust w górę i namiętnie pocałował Ellen, zastanawiając się, czy w ogóle będzie im dane doświadczyć chociażby prób.

Continue Reading

You'll Also Like

1.1M 10K 10
Po zdanej maturze Elizabeth przyjeżdża do wiejskiego domku ukochanej babci, by na łonie przyrody wypocząć po trudach ostatnich miesięcy. Podczas jedn...
148K 10.2K 35
Diana, jest córką boga Dragona i ludzkiej kobiety Esme. Pomimo oczekiwań ojca, nie odziedziczyła po nim mocy. Lecz miała sekret, którego nikt nie zna...
54.2K 2K 20
Księżniczka Mary Reynolds ucieka z królestwa Sultinu, gdy ojciec zmusza ją do małżeństwa. Postanawia uciec na teren wroga. Tam zostaje odnaleziona pr...
9.2K 1K 26
Drugi tom. Lily wciąż zmaga się z nową, nieznaną rzeczywistością, w jakiej przyszło jej żyć. Stara się dostosować do surowych warunków Krainy Gniewu...