Pogramy? -> Michael Cliffo...

By Klopotkowa

51.8K 4.3K 504

Palce chodziły po gryfie jakby tylko lekko go głaskały, a ręka dotykająca strun wyglądała, jakby nie napotkał... More

Prolog.
1. Sklep I Perkusista.
2. O Tym Jak Zadanie Z Chemii Może Zepsuć Dzień.
3. Próba, Pizza I Królestwo Pieczarek
4. Pożar I Trochę Poczucia Winy.
5. Piosenka Bez Melodii I Bitwa Na Gofry
6. Jaki Kolor Farby I Co Z Radami Przyjaciół?!
7. Malowanie I Co Jest Nie Tak Z Sarą?
Liebster Award :D
9. Grill I Inne Zjawiska Społeczne.
10. Inny punkt widzenia.
11. Czemu Wesołe Miasteczko?
12. Co się zdarzyło w Wesołym Miasteczku.
13. Czas odpowiedzi.
14. Przeprosiny i część wyjaśnień.
15. Czy to koniec?
Epilog.
Druga część!
Zwiastun!

8. Australian Music By Myself.

2.5K 235 7
By Klopotkowa

- Saaarah! - jęczałam. - Daleko jeszcze?

Jechałyśmy już pół godziny, bez radia czy jakiejkolwiek innej muzyki, bo moją siostrę bolała głowa. Powiedzieć, że się nudzę będzie niedomówieniem.

- Jedno słowo więcej i przywiążę cię do bagażnika od zewnątrz - zagroziła mi blondynka z błyskiem w oku.

- Skąd ty w ogóle masz samochód? - zapytałam tonem urażonego dziecka.

- Mama pojechała do pracy z jakimś Chrisem, a on w zamian za zajechanie do myjni oddał mi to cacko na jeden dzień. - Uśmiechnęła się z dumą.

- Chrisem? - Zdziwiłam się.

- Mnie nie pytaj - odparła, cały czas się uśmiechając. - Ale wydaje się spoko gościem.

- Taa - burknęłam zniesmaczona.

Mama jest typem, który ma pecha do facetów. Już ja mu dam popalić jeśli coś będzie nie tak.

- Daleko jeszcze?

- Viv! - Zaśmiała się.

- Noo coo? - Znudzona, spojrzałam na nią z wyrzutem.

- Jesteśmy! - Wskazała na niebieski domek za szybą samochodu.

- Co to? - spytałam głupio.

- Dom. - Wywróciła oczami. - Musisz kogoś poznać.

Ze złymi przeczuciami wysiadłam i poczułam zapach świeżo skoszonej trawy.

- Jak... Sielsko - mruknęłam. W oknach widać było doniczki z kwiatkami, firanki były śnieżnobiałe, przy drzwiach wejściowych stał porcelanowy krasnal z krzyżem w ręce. Trawnik był idealnie skoszony, chodnik biegnący przez jego środek, idealnie zamieciony. Było tak czysto i schludnie, że mnie, miłośniczkę chaosu, niemal to bolało.

- Więcej optymizmu. - W oczach Sary dalej błyskały niepokojące ogniki. Ruszyła by zapukać idealnie wypolerowaną kołatką w białe drzwi.

- Kto jeszcze w tych czasach używa kołatek? - Zdziwiłam się, ale zamilkłam, gdy po drugiej stronie usłyszałam kroki.

Otworzyła kobieta w garniturze. Idealnie skrojonym, granatowym garniturze. Ciemne włosy miała upięte na szyi, na twarzy delikatny makijaż i wyglądała na jakieś trzydzieści lat. Jej osoba pasowała do tego domu mniej więcej tak samo jakby postawić na jej miejscu punkowego Clifforda. Czyli wcale.

- Sarah! - Ucieszyła się. - A ty musisz być Vivien!

- Miło cię widzieć Yvonne. - Moja siostra cmoknęła ją w policzek.

- Pan Sasoko już czeka, ja właśnie lecę do pracy. Wejdźcie. - Odsunęła się od drzwi robiąc nam przejście. - Drugie drzwi na prawo. - Ręką wskazała kierunek i spojrzała na mnie. - Gratuluję.

- Dz-dzięki - powiedziałam nie wiedząc o co chodzi. Ale po co teraz ciągnąć kobietę za język, skoro wyraźnie się śpieszyła.

- Co tu się wyprawia? - szepnęłam, gdy Yvonne zniknęła i ruszyłyśmy korytarzem.

- Niespodzianka! - Sarah miała nieprzyzwoicie szeroki uśmiech.
Zapukała we właściwie drzwi i otworzył je staruszek.

No dobra, może nie staruszek, ale młody to on nie był. Siwe skronie, głębokie zmarszczki, żółta skóra. Chociaż to ostatnie to mogło być efektem tego, że facet był Azjatą.

- Witajcie! - Jego twarz nie zmieniła wyrazu z "znudzony", ale w głosie było słychać dużo optymizmu. - Wpuściła was moja córka?

- Tak, ale wyszła już do pracy - odparła moja siostra.

- Za tydzień wychodzi za mąż, ma strasznie mało wolnego czasu. - Westchnął. - Wejdźcie.

Pokój okazał się czymś w rodzaju gabinetu połączonego z małą biblioteką. Usiadłyśmy w głębokich, szarych fotelach i patrzyłyśmy przez chwilę jak facet grzebie po szufladach. Kiedy się wyprostował na jego ustach czaił się uśmiech.

"W końcu jakaś mina" pomyślałam.

- Musisz to wypełnić zanim dokończymy formalności i będziesz mogła pełnoprawnie nazywać się jedną z nas - powiedział.

- Nas? - spytałam, a Sarah odchrząknęła.

- To miała być niespodzianka - powiedziała. - Vivien jeszcze o niczym nie wie.

- Aaa.. - Westchnął pan Sasoko. - Wiesz kim jestem? Albo co reprezentuję?

Pokręciłam przecząco głową. To jakiś test?

- Jestem przewodniczącym grupy "Australian Music By Myself". - Otworzyłam ze zdziwieniem usta.

- Chcemy byś do nas dołączyła. Twoja siostra załatwiła wstępne formalności.

AMBM była organizacją zrzeszającą muzyków z całego kraju. Ale tylko takich, którzy sami grają, sami komponują i nie są z nikim związani kontraktami. Każdy gatunek muzyczny, wsparcie instrumentalne, cotygodniowe spotkania, na których zawsze uczyło się czegoś nowego, interesujący ludzie i wsparcie w każdej muzycznej formie. Strasznie trudno się dostać.

- A-ale dlaczego? - wydusiłam przez zdziwienie.

- Twoja siostra opowiadała mi o tym jak zbierasz pieniądze na gitarę, że grasz na wielu instrumentach pokazała kilka tekstów twoich piosenek i uważam, że masz bardzo duży talent, który możesz niesamowicie rozwinąć. - Facet mówił serio.

Spojrzałam na siostrę ze zdziwieniem.

- Poważnie?

- Jak najbardziej - odparła z uśmiechem.

***

- Mike? - zapytałam, gdy w słuchawce przestałam słyszeć sygnał oczekiwania na połączenie.

- Stało się coś? - Usłyszałam jego zdziwiony głos.

Była godzina 23, poza tym on wiedział, że nie lubię dzwonić, miał prawo być zaskoczony.

- Jutro robimy przerwę w remoncie - powiedziałam.

- Już? Ledwo zaczęliśmy. - Zaśmiał się.

- Taak, ale to nie znaczy, że macie wolne. - Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, którego nie mógł zobaczyć. - Jutro świętujemy.

- Wiem, że piątek i w ogóle, ale nie sądziłem, że jesteś typem, który świętuje takie rzeczy jak weekend. - Kpił sobie ze mnie, chyba myślał, że żartuję.

- Wal się. - Zaśmiałam się do słuchawki.

- Wolę ciebie, niż siebie - odparł ze śmiechem. Dziękowałam opatrzności, że Clifford nie jest w stanie zobaczyć mojego rumieńca.

- Bądźcie jutro całą ekipą u mnie, na 17, ok? - Wróciłam do tematu.

- No dobra. A powiesz o co chodzi?

- Na razie nie. - Zaśmiałam się i dodałam, zanim zdążył zaprotestować - Muszę kończyć. Papa!

Jego jęki niezadowolenia przerwałam, wciskając czerwoną słuchawkę.

- Przyjdą? - Do pokoju weszła Sarah i zaczęła zakopywać się w swojej pościeli.

- No pewnie - odpowiedziałam i opadłam na poduszki.

Zraz po wyjściu z domu pana przewodniczącego grupy, która może zmienić moje życie, pojechałyśmy na zakupy na grilla, który zaplanowałyśmy na jutro.

Padałam na twarz ze zmęczenia.

- Skąd znasz pana Sasoko? - zapytałam.

- Yvonne ze mną studiowała, robiła drugi fakultet czy coś takiego. - Ziewnęła. - Pomogłam jej w czymś, a ona wyjechała z tą organizacją. I pomyślałam o tobie.

- Dziękuję - powiedziałam szczerze.

- Zasłużyłaś na to - odparła sennie.

***

- Oni zaraz będą a ja jeszcze się nie ogarnęłam - jęczałam, doprawiając sałatkę.

- To idź, poradzę sobie. - Zaśmiała się moja mama. Specjalnie z okazji mojego świętowania wzięła dzień wolnego.

Przytulając ją w podzięce, popędziłam na górę.

Po chwili stanęłam przed szafą w ręczniku na głowie i jęknęłam.
W co ja mam się ubrać? Kiedyś zginę w tym bałaganie, który tworzę.

Patrzyłam na bajzel, który utworzył się z moich ubrań i znowu jęknęłam.

- Jak dla mnie może być tak jak teraz. - Dobiegł mnie rozbawiony głos z wejścia do mojego pokoju.

- Michael! - Oburzyłam się. Byłam w samych majtkach i podkoszulku. Oczywiście musiałam się zarumienić.

- Twoja mama pozwoliła mi wejść. - Zaśmiał się.

- Ale ja nie pozwalam. - Pacnęłam go w ramię. - Wynocha.

Jedynie się zaśmiał, nie ruszając się nawet o centymetr.

- Mówię poważnie! - jęknęłam zażenowana.

Popchnęłam go i zaśmiałam sama z siebie. Nie było szans, żeby go przepchnąć. Widząc moje usilne starania podniósł ręce w geście kapitulacji.

- No dobra, skoro mnie nie chcesz to idę. - Próbował udawać obrażonego.

- Nareszcie - sapnęłam.

"To zaczynamy zabawę" pomyślałam, wyciągając jakiś ciuch na oślep.

~.~

Hejoo :D

Mało konkretnie mam wrażenie... Ale następny będzie lepszy, obiecuję!


Continue Reading

You'll Also Like

28.7K 2.1K 106
Lavena i Lando od samego początku byli tylko przyjaciółmi. Ale i to się zawsze zmienia, prawda?
15.9K 1.1K 27
Pomimo, że Vees byli dla ciebie jak rodzina (niektórzy) jako bliska przyjaciółka samej księżniczki piekła postanawiasz pomóc jej w prowadzeniu hotelu...
18.6K 1K 41
Faktem było to, że Synowie Garmadona stanowili prawdziwe niebezpieczeństwo dla Ninjago i jego mieszkańców. Choć Ninja robili wszystko, żeby powstrzym...
172K 9.8K 127
CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ (˵ ͡° ͜ʖ ͡°˵) ZASTRZEŻENIA • Proponuje czytać wszystko po kolei aby zrozumieć niektóre wątki, rozdziały tworzą his...