Tron z kości [18+]

By NoireAstre

23.8K 2.2K 321

Kraina Ravensport W pewien jesienny wieczór Sarah Jones stanęła na środku szemranej ulicy i zrozumiała, że w... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67
Rozdział 68
Rozdział 69
Rozdział 70
Rozdział 71
Rozdział 72
Rozdział 73
Rozdział 75
Rozdział 76
Rozdział 77
Rozdział 78
Rozdział 79
Rozdział 80
Rozdział 81
Rozdział 82
Rozdział 83
Podziękowania

Rozdział 74

185 18 9
By NoireAstre




Nicholas

Przez dłuższa chwilę Nicholas nie miał zielonego pojęcia, kto tak strasznie wrzeszczy, aż doprowadza go do granic szaleństwa. Dźwięk był ogłuszający, przeszywający, wysoki i dobywał się... z jego własnej piersi.

Kiedy tylko to sobie uświadomił, od razu przestał.

Generał miażdżył jego nadgarstek. Nicholas raz po raz słyszał nieprzyjemne chrupnięcia kości, kiedy pasożyt pastwił się nad jego pokiereszowanej ręce.

Zacisnął wargi, ze wszystkich sił próbując wyrwać się z bezlitosnego uścisku, ale bezskutecznie. Pasożyt był ogromny i niezwykle silny, choć alkohol powinien osłabić jego moc. Chwiał się wszakże na długich, szerokich nogach, ale i tak wciąż utrzymywał w pionie i to nawet wtedy, kiedy Nicholas kopnął go w kostkę.

Do generała skwapliwie doskoczył kapitan, który najpewniej chciał wspomóc przełożonego. Generał jednak zbył go lekceważącym machnięciem kwadratowej dłoni, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że Nicholas nie jest dla niego żadnym przeciwnikiem. Najgorsze było to, że sam Nicholas zaczął w to wierzyć.

- Sądzisz, że sam sobie nie poradzę? Z takim chudzielcem?! – Generał wrzasnął na cały głos.

Skarcony pasożyt odsunął się pospiesznie i stanął tuż obok kobiet, które powoli i ociężale zaczęły podnosić się z podłogi. Wciąż były oszołomione i odurzone.

- Co tu robisz, bellator? – warknął generał, mocniej ściskając nadgarstek Nicholasa.

Chłopak zaklął i zagryzł wargę do krwi.

- Czego chcesz, ty żałosny psie? – Pasożyt opryskał go cuchnącą, brązową śliną. – Dlaczego tu myszkujesz?

Nicholas milczał, gorączkowo analizując swoje możliwości. Generał miażdżył mu prawą rękę, co było błogosławieństwem, biorąc pod uwagę fakt, że Nicholas znacznie zręczniej posługiwał się lewą.

Czuł, że kość powoli zaczyna się zrastać, co w tych okolicznościach nie było zbyt pocieszające. Jeśli krzywo się zrośnie, będzie musiał niezwłocznie ją złamać. Przecież dopiero co przechodził przez ceremonię, więc jego umiejętności lecznice stały dzisiaj na wysokim poziomie. Musiał to jakoś wykorzystać. Nie może przecież od razu się poddać. Nie w ten sposób.

Poczuł przypływ orzeźwiającej i pokrzepiającej magii i na razie stłamsił ją w sobie, by pasożyty nie ujrzały jak między jego palcami przeskakują wiązki magii. Niech myślą, że jest słaby jak kocię.

Nicholas zrozumiał, że szansę może znaleźć w fakcie, że generał był zbyt pewny siebie i ta bezrefleksyjna pewność mogła przynieść mu zgubę. Wystarczyłoby przecież, żeby Nick po prostu wbił mu palce w oczodoły, albo w miękki fragment na szyi tuż pod gardłem.

Nicholas wiedział, że musi celować w głowę, bo inaczej szanse na powodzenie jego ucieczki były znikome. Ruszył więc wolno lewą ręką i delikatnym, niezauważalnym ruchem zaczął odpinać od pasa nóż. Generał jednak ku jego rozpaczy był szybszy i schwycił rękę Nicholasa, wyłamując mu palce.

Zacisnął szczęki i milczał, dokonując tym nadludzkich rzeczy. Ból był obezwładniający.

- Jak zwykle – żachnął się z niechęcią pasożyt. – Nie potraficie wygrać w rzetelnej walce. Wciąż tylko żałosne podchody i niehonorowe sztuczki. Co zamierzałeś mi zrobią tą wykałaczką? Wydłubać resztki kolacji z zębów? – zarechotał i odrzucił na bok nóż Nicholasa.

Pchnął go mocniej na stół. Mebel z piskiem przesunął się po podłodze i Nicholas na chwilę stracił równowagę. Zachwiał się na nogach i upadł, pociągając za sobą niestabilnie stojącego generała. Posłał my mocne kopnięcie między nogi i parasitus jęknął, zginając się wpół i puszczając wolno ręce Nicka.

Uwolnione z miażdżącego uścisku wydały mu się bezwładne i bezużyteczne, ale szybko się zregenerowały, chociaż ból podczas tego procesu był nie do opisania. Nicholas wyszarpnął z pasa kolejny nóż i błyskawicznym ruchem obrócił się na pięcie, by wbić go w szeroki i tłusty kark pasożyta. Generał wrzasnął bardziej z wściekłości, niż z bólu i zatoczył się w bok.

Kapitan, zauważając, że jego przełożony stracił nieco kontrolę nad więźniem, ruszył na Nicholasa, który wykorzystując podarowany mu czas, sięgnął po przytroczony miecz i szybkim cięciem odrąbał pasożytowi głowę, która kuriozalnie potoczyła się pod nogi przerażonego służącego.

Chłopak był młody, zapewne dopiero co zwerbowany z ulicy. Krzyknął więc piskliwie i puścił się biegiem. Nicholas nie mógł oczywiście pozwolić na to, by opuścił namiot i robiąc raban zwrócił na siebie uwagę. Wyćwiczonym ruchem, rzucił sztyletem, który ugodził młodzieńca w serce. Chłopak niemal od razu z głuchym łoskotem padł trupem na podłogę.

Generał został więc sam w towarzystwie jedynie dwóch kobiet. Wyszarpnął gwałtownie z rzemienia nóż i ruszył na Nicholasa jak taran. Chłopak zgrabnie mu uskoczył, wykorzystując własną lekkość i szybkość. Pasożyt był potężny i ociężały, więc z trudem nadążał nad Nickiem, który z łatwością go unikał.

W tej chwili najważniejsze dla Nicholasa było to, by sprowadzić generała i przekazać Hironowi i Ellen do eksperymentowania nad nim. Nie mógł zatem zabić pasożyta, ni to celowo, ni to przypadkiem, a było to cholernie trudne do osiągnięcia, jeśli sam chciał ujść z tej pułapki żywy.

Rzucił się więc na niego, wykorzystując element zaskoczenia i impet ciała. Skoczył na jego plecy i wyszarpnął z kołczanu linę. Nadludzko szybkimi ruchami zaczął związywać grube, sękate ręce, a wtedy ku jego przerażeniu kobiety zaczęły wrzeszczeć jak oszalałe.

Nicholas ekspresowo posłał w ich stronem dwa sztylety, które ugodziły je w czaszki. Wiedział jednak, że niestety było już za późno, bo strażnicy usłyszeli hałasy i wkrótce wtłoczyli się niezgrabną masą do środka.

Generał był rozwścieczony własną słabością, której świadkami stali się jego podwładni. Wił się szaleńczo pod Nicholasem, który w tym samym czasie w pocie czoła najszybciej jak mógł, zaciskał kolejne więzy.

Strażnicy zawahali się, nie mając pojęcia jak działać w przypadku, kiedy napastnik przyciska nóż do gardła ich generała. Zatrzymali się i obserwowali zastaną scenę, nie spuszczając wzroku z Nicholasa.

Generał rzucał się pod nim jak wyciągnięta z wody ryba i próbował zrzucić z siebie bellator, ale Nicholas mocno się trzymał. Podczas tych siłowań nóż przypadkiem przeciął twardą skórę na szyi pasożyta i zgromadzeni żołnierze żałośnie jęknęli, widząc, że życie ich dowódcy jest zagrożone. Nie zwlekali już dłużej.

Nick wściekł się na siebie i przeklinając własną głupotę, wyciągnął z kieszeni okrągłe urządzenie. Zaczekał aż do namiotu wejdzie z piętnastka strażników. Chwycił w usta zawleczkę i rzucił wynalazek Hirona w sam środek stłoczonych pasożytów. Miał dziesięć sekund.

Sztyletem rozerwał ścianę namiotu i ciągnąc za sobą potężne cielsko pasożyta czołgał się najszybciej jak kiedykolwiek wcześniej był w stanie.

W myślach odliczał mijające sekundy: jedna po drugiej, coraz bliżej końca. Z walącym z wyczerpania i strachu sercem, doczołgał się z szarpiącym i wijącym się w jego uścisku pasożytem za beczki z alkoholem. Zerknął w górę na bezlitosne i odległe niebo, kiedy łuna czerwonego ognia w ekspresowym tempie doszczętnie spaliła namiot, w którym był jeszcze chwilę wcześniej.

Wkrótce płomienie zajęły okoliczne baraki, beczki grogu i wreszcie samych pasożytów, którzy nie mieli tyle szczęścia, by na czas wystarczająco się oddalić.

Pot i łzy wyczerpania lały mu się na policzki, ale zacisnął zęby i ruszył dalej, próbując uciec przed trawiącym wszystko ogniem. Jego chwilę nieuwagi od razu wykorzystał generał, który wijąc się jak piskorz wyszarpnął się i rzucił na Nicholasa, przewracając go z powrotem na plecy.

Nick poczuł jedynie jak ostre zęby pasożyta wbijają się w miękką skórę jego szyi, a grube paznokcie wdzierając w bok tuż pod żebrami. Przód jego koszuli zalała gorąca krew.

Gabriel

Gabriel biegł przed siebie tak szybko, na ile starczało mu sił. Czuł w płucach i gardle palące powietrze, które znacząco utrudniało mu swobodne oddychanie. Żar płomieni kąsał jego bladą skórę i wdzierał się pod ubrania. Żałował, że nie był niewidoczny również dla ognia.

Nie zwracał uwagi na pasożytów i obijał się o nich, pędząc przed siebie. Wiedział, że powinien zachowywać się rozważniej, że zbytnio ryzykuje wykrycie, ale to nagle przestało mieć dla niego znaczenie. Najważniejsze, to znaleźć się u boku Hirona, by wspomóc go w walce.

Pędził zatem i ignorował zdezorientowanych pasożytów, którzy w panice szukali źródła chaotycznych uderzeń.

W końcu wypadł ze ścisku ciał jak z procy i choć strażnicy go nie widzieli, to instynktownie ruszyli za nim biegiem, rzucając w przód topory i noże. Gabriel zaklął, kiedy dostał w plecy szeroką klingą toporka. Zachwiał się na nogach, ale nie upadł. Poczuł na rozgrzanej, spoconej skórze wilgoć krwi i to zmusiło go, by przyspieszyć jeszcze bardziej.

Odniósł wrażenie, że w ustach ma suchy żwir, a serce wali w piersi jak oszalałe. Próbował zgubić pogoń, ale pasożyty niestrudzenie za nim pędziły. Wtedy też postanowił, że znacznie bezpieczniej będzie, jeśli zwolni i zacznie ostrożniej stawiać kroki, by zminimalizować ryzyko hałasu.

Uspokoił drżący oddech i skupił się na celu. Musi dotrzeć najprędzej jak to możliwe, bo w obozie rozbrzmiewały już dźwięki alarmu. Po chwili z rozpaczą uświadomił sobie, że larum wszczęto też w drugim obozie, w którym przebywał Nicholas.

Gabriel wiedział, że popełnił mnóstwo błędów. Mnóstwo cholernych, bezmyślnych błędów. I wyglądało na to, że Hiron i Nicholas również. A przecież tak się do tego przygotowywali. Spędzili tyle długich i nużących godzin na ciągłym roztrząsaniu wszelkich możliwych wariantów rozwoju sytuacji.

Ledwo łapał oddech, kiedy wreszcie dotarł na miejsce. Splunął gęstą śliną i oparł dłonie na łokciach, zginając się wpół i głośno dysząc. Jego oczom ukazał się ogromny namiot, w którym musieli przebywać magicae. W nozdrza uderzył go koszmarny smród niemytych ciał. Ostrożnie przykląkł za jednym z opustoszałych baraków i ze zgrozą wpatrywał się w pasożytów.

Strażnicy kupą rzucili się w stronę przetrzymywanych magów. Gabriel widział wysokie cienie, które rzucali na materiałowych ścianach.

Dostrzegł Hirona, który walczył z nimi zawzięcie. Gabriel nie miał za wiele do zdziałania, bo pozostało mu maksymalnie dziesięć minut, zanim znowu stanie się widoczny. Ruszył jednak w ich stronę i zacisnął dłoń na mieczu. Po chwili zaczął siać nim spustoszenie. Pasożyty nie wiedziały, co się dzieje, więc wielu z nich zaczęło atakować siebie nawzajem.

Starał się dużo nie myśleć, ale przerażały go niepokojące dźwięki wydobywające się z namiotu: wrzaski i jęki dziesiątek gardeł. Kilku pasożytów w pospiechu opuszczało pomieszczenie, ale teraz Hirona nigdzie nie było widać. W końcu Gabriel dopadł do wejścia i stanął jak wryty, widząc, co znajduje się w środku. A była to skłębiona masa białowłosych i białookich magicae, która tłoczyła się na ciele Hirona. Mag walczył zaciekle, rzucając w nich swoją magią, ale nie był przecież w stanie poradzić sobie z wszystkimi.

Gabriel nie przyglądał się długo, ale zdążył zauważyć, że kiedy zabijał jednego, to od razu na jego miejscu pojawiała się dwójka kolejnych. Na gładkie czoło Hirona wystąpiły kropelki potu. Krwawił z twarzy i w niczym już siebie nie przypominał: był dziki, nieokiełznany, wściekły, ale i przeraźliwie zmęczony i... brudny.

Gabrielowi w końcu udało się opamiętać, więc skoczył w jego kierunku i złapał za jego szerokie barki, próbując wyszarpnąć go spod ciał. Choć był silny, przesunął go co najwyżej o kilkanaście centymetrów.

Po chwili poczuł mocne uderzenie w plecy w tym samym miejscu, co wcześniej uderzenie toporem. Opadł w dół, ale zdążył jeszcze wyszarpnąć miecz i ciąć napastników po kolanach. Jedyne pocieszenie stanowił fakt, że było tak ciasno, że zmuszeni byli wchodzić gęsiego.

Hiron schwycił go wolną ręką i zmusił, by na niego spojrzał. I w tej samej chwili Gabriela przeszył ból w szyi. Dotknął skórę palcami i ujrzał krew. Opadł jeszcze niżej i zaczął spazmatycznie dyszeć. Frater, Nicholas. Dźwięki alarmów rozbrzmiewały teraz w obu obozach. Nicholas jest ranny. Raz jeszcze spojrzał na okrwawione palce i krzyknął głośno z bezsilności i strachu.

Potrząsnął głową i bezradnie spróbował ponownie pociągnąć Hirona, który niedbale strącił jego rękę. Gabriel płakał i ciągnął, ale masa magicae była tak ogromna, że nie miał siły. I na niebiosa, Nicholas...

- Gabrielu – odezwał się z trudem Hiron.

Gabriel zacisnął szczęki i ciągnął go mocniej.

- Gabrielu! – wrzasnął.

Chłopak spojrzał na jego twarz. Uśmiechał się rozbawiony, choć właściwie już umierał.

- Nie odzywaj się, tylko mi pomóż, magu – jęknął bellator.

- Odejdź – syknął Hiron. – Idź ratować tego idiotę. Krwawisz z szyi jak prosię.

- Ty też krwawisz. – Gabriel poczuł jak z nosa wypływają mu smarki i krew.

- Zostaw mnie. Poradzę sobie. – Kopnął jakąś kobietę w twarz. Gabriel go denerwował. Był tak kretyńsko uparty. Kolejny pasożyt zranił Gabriela w ramię, ale bellator wciąż próbował go wyciągnąć. – Pamiętasz, co miałeś dać mi w zamian za zaklęcie, by nie czuć miłości do... Ellen? – wyszeptał łamiącym się głosem Hiron, wpatrując się w pomarszczoną z wysiłku twarz chłopaka. – Pamiętasz? – Magia w jego oczach powoli gasła. Hiron tracił siły.

Gabriel zacisnął wargi.

- Pamiętasz, głupcze? To była przysługa, idioto! Cholerna przysługa, której wypełnienia teraz od ciebie zażądam.

Gabriel pokręcił głową, jakby nie chciał słyszeć tego, co mówi do niego Hiron.

- Idź stąd – wycedził powoli i dobitnie Hiron. – Idź stąd i biegnij do swojego frater. W ten sposób chcę odebrać zapłatę. Takiej przysługi od ciebie wymagam. Ratuj życie.

Gabriel wciąż trzymał go za koszulę, ale Hiron strząsnął jego dłoń. Spojrzał za plecy i puścił wiązkę magii w stronę kłębiących się pasożytów. Spalił ich na popiół i westchnął na wpół zemdlony. Sam się zdziwił, że był zdolny do jakiejkolwiek empatii, czy może raczej bohaterstwa, jak ujęłaby to Ellen.

Wciąż jednak podtrzymywał myśl, że honor sprawia, że jest się albo martwym, albo głupim, albo co w jego w przypadku: martwym i głupim.

Gabriel płacząc w głos, wybiegł z namiotu. Musiał przecież zapłacić za zaklęcie.

Continue Reading

You'll Also Like

24.6K 2K 62
jisung to nowonarodzony wampir, a minho dopiero przeszedł wilczą transformację.
174K 3.3K 6
Violet i Ace'a dzieli niemal wszystko - status społeczny, zainteresowania czy styl ubierania. Violet lubi mieć wszystko zaplanowane i nie cierpi nagł...
229K 8.7K 70
nazwa mówi sama za siebie
686K 27.9K 50
„To, czego warto się trzymać, nie pozwoliłoby ci odejść" Historia o trudnej miłości, która nie zdarza się często. Scarlett Holmes to pyskata nastolat...