Tron z kości [18+]

De NoireAstre

22.8K 2.1K 321

Kraina Ravensport W pewien jesienny wieczór Sarah Jones stanęła na środku szemranej ulicy i zrozumiała, że w... Mais

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67
Rozdział 68
Rozdział 70
Rozdział 71
Rozdział 72
Rozdział 73
Rozdział 74
Rozdział 75
Rozdział 76
Rozdział 77
Rozdział 78
Rozdział 79
Rozdział 80
Rozdział 81
Rozdział 82
Rozdział 83
Podziękowania

Rozdział 69

180 15 5
De NoireAstre




Ellen zaspała na śniadanie i kiedy otwierała drzwi od sypialni, szeroko ziewnęła, pocierając oczy i wtedy wpadła na czyjeś ciepłe ciało. Odskoczyła i zaczęła przepraszać, ale odpowiedziała jej intensywna, ciężka cisza.

To był Hiron. Pachniał nocą, ale równocześnie cuchnął krwią. Musiał dopiero wrócić, skradając się tylnym wejściem, skoro zapach nocy wciąż się na nim utrzymywał. Zmierzyła taksującym spojrzeniem jego czarny ubiór i na dłużej zatrzymała wzrok na żółtych plamach. Włosy skręcały mu się z wilgoci, a ręce schował za plecami. Na jego twarzy rysowało się poczucie winy i zdenerwowanie. Zaklął pod nosem.

- Coś ty zrobił? – zapytała ostro.

Zmrużył czarne oczy i ignorując ją jak gdyby nigdy nic ruszył przed siebie. Złapała go za ramię i zatrzymała w półkroku. Westchnął przeciągle, imitując bezgraniczne znudzenie.

- Cóż, nie sądziłem dotychczas, że jesteśmy już na takim etapie z naszą relacją, że nagle muszę spowiadać ci się, gdzie chodzę i co robię – powiedział złośliwie.

Tym tylko ją rozwścieczył. W chwili, w której to pojął, próbował jeszcze ratować sytuację żartem, ale słowa już padły, więc nie udało mu się niczego więcej ugrać.

- Mówię poważnie, ty draniu! – syknęła. – Dlaczego cuchniesz pasożytem?

I w momencie, w którym Hiron wciągnął powietrze i uciekł wzrokiem w bok, pojęła czym się zajmował.

- Znalazłeś ich? – Podejrzliwie zmrużyła oczy.

Odsunął się nieco, ale ruszyła za nim.

- Zasłużyli na to – powiedział i zacisnął szczęki, wpatrując się w nią z uporem.

- Co im zrobiłeś? – Ellen skrzyżowała ramiona na piersi.

Nerwowo przeczesał włosy, wprawiając je w istny rozgardiasz. Gdyby tylko zobaczył jak wygląda i jak prezentuje się jego zawsze idealny strój, chyba by się rozpłakał.

Hiron rzadko się denerwował. Naprawdę rzadko. Mało rzeczy wyprowadzało go z równowagi, a jeszcze mniej wprawiało w niekomfortowy nastrój. Było jednak kilka takich momentów w jego długim życiu i wszystkie związane z Ellen.

- Powtarzam raz jeszcze – powiedziała wolno. – Co im do cholery zrobiłeś, Hironie?

Och, jakże uwielbiał sposób w jaki wymawiała jego imię. Nawet jeśli była na niego wściekła. Wyciągnął dłoń w jej stronę i przez krótką chwilę myślał, że pozwoli mu dotknąć miękkiego policzka, bo zmrużyła nieco oczy, ale wtedy odsunęła się gwałtownie, kiedy ujrzała smugi żółtej posoki. Skrzywiła się z obrzydzeniem.

- Prosiłam, byś tego nie robił – odparła chłodno. – Prosiłam, a w zasadzie błagałam, byś uszanował moją wolę.

- A ja się nie zgodziłem! – zawołał ze złością. Źrenice zabłysły czerwienią i Hiron mógł jedynie zaciskać pięści. – To moja zemsta, Ellen – powiedział już ciszej. – Nie masz prawa mi jej odbierać, bo należy tylko do mnie. Przecież widziałem, co robił ci Glista. Jeśli sądziłaś, że przepuściłbym taką okazję, to byłabyś szalona. Doprawdy Ellen, czasami jesteś taka naiwna. Mnie nie mówi się, co mogę robić, a czego nie robić. Zapamiętaj sobie tę jedną prostą zasadę. Nie waż się niczego mi zabrać.

- A może – zaczęła hardo, choć widział na jej twarzy wyraz urazy – chciałam, by to była moja zemsta? Odebrałeś mi ją.

- Nie blefuj, skarbie – powiedział z protekcjonalnym uśmiechem na pełnych wargach.

Ellen miała ochotę go zamordować. Ze złością kopnęła go w kostkę, a potem w twardą jak kamień łydkę, ale nawet nie drgnął. Uśmiechnął się jedynie szerzej.

- Powiedziałem ci niegdyś, że jesteśmy tacy sami i dlatego tak dobrze się dogadujemy. – Zmrużył szkarłatne oczy. – Znam cię i wiem, że w głębi serca, chciałaś, bym to zrobił. Nie zaprzeczaj, bo uznam cię za kłamczuchę. Koszmarną, ale wciąż kłamczuchę.

Ellen zagryzła wargę. Cisza, która się przeciągała była dla niego wystarczającą odpowiedzią. Poczuł ulgę i nagle jego wzrok stał się zamglony i czuły. Spojrzał w jej brązowe oczy i tylko ostatkiem sił powstrzymywał się, by nie ująć w dłonie jej twarzy, ale nie mógł tego uczynić ze względu na krew, którą na nich miał.

Ciszę przerwały im pospieszne kroki. Po schodach biegł spocony Nicholas. Kiedy ich dostrzegł, zatrzymał się w biegu i zahamował gwałtownie z winą niewiniątka na pięknej twarzy, udając, że zbiega dostojnym tempem. Natrafiając na poirytowane spojrzenie Ellen, jęknął.

- Och, czyli już wie, że torturuję mamę Kelly? – zapytał z rezygnacją.

Ellen szeroko otworzyła usta, a Hiron wytrzeszczył oczy, próbując dać mu znaki, że ma zamknąć pysk i uciekać tak daleko jak go nogi poniosą.

- Coś ty powiedział? – syknęła Ellen.

Podeszła do niego, mierząc niechętnie wzrokiem zakrwawioną koszulę i smugi żółtej posoki na policzkach.

- Ellen... - zaczął cicho. – Tak trzeba.

Z irytacją wyrzuciła ramiona w górę.

- Obaj postradaliście zmysły. Wy i te wasze zemsty. Rozumiem, że jako mężczyźni czujecie wobec mnie konieczność opieki i tak dalej. Ale tortury? – Wzięła się pod boki. – Niebiosa mi świadkiem, że nienawidzę tej podłej kobiety, ale tortury to aż nadto okrutna przesada.

- Chodzi też o informacje – przyznał Nicholas, rzucając Hironowi szybkie, porozumiewawcze spojrzenie.

- Gabriel o tym wie? – Ellen spojrzała na niego z ukosa i z satysfakcją przyjęła fakt, że wije się pod jej spojrzeniem.

- Cóż – zawiesił głos – w zasadzie właśnie szedłem mu powiedzieć, że...

- Przestań kłamać! – przerwała mu ostro.

Nie czekając na ich reakcję, podeszła do pokoju Gabriela i zaczęła walić do drzwi. Otworzył zaspany, przecierając pięścią oko. Był w tym geście tak uroczy, że Ellen ścisnęło się serce.

- Co to za zebranie? – zapytał chrapliwym głosem.

Ellen kątem oka ujrzała leżącą na podłodze suknię. Hiron też musiał to zauważyć i wyczuwając jej wzburzone nagle emocje, objął ją delikatnie w pasie i przycisnął do siebie. Zerknął na nią z góry i posłał krzywy uśmiech.

- Mamy pasożyta do przesłuchania – wyjaśnił krótko Nicholas, swobodnie opierając się o ścianę i krzyżując nogi w kostkach.

- Jakiego? – Gabriel był wyraźnie zaintrygowany.

- Aktualnie – Nicholas zerknął szybko na Hirona, próbując odczytać z jego beznamiętnej twarzy, czy nie zamordował Glisty – mamę Kelly.

- Och – tylko tyle wydarło się z ust Gabriela. – W zasadzie nie jestem pewien, czy chcę brać w tym udział. – Leniwym gestem podrapał się po głowie.

- Dlaczego? – zapytał Hiron.

- Za to co zrobiła Ellen? – zawiesił głos. – Przecież bym ją zamordował.

Ellen jęknęła. Straciła jedynego sojusznika na jakiego mogła liczyć. Po chwili za plecami Gabriela pojawiła się Sharon, która obdarzyła wszystkich promiennym uśmiechem. Celowo prześcieradło, którym się okryła, zaczęło w zmysłowy sposób opadać z jej piersi. Zatrzymała ciężki wzrok na Hironie, który kompletnie niezainteresowany, wpatrywał się w Ellen.

- Mnie niewiele brakowało – parsknął Nicholas. – Musiałem zrobić sobie przerwę i niedługo zacznie przesłuchiwać ją Orson.

- Dowiedzieliście się czegoś nowego? – zainteresowała się Sharon, dotykając dłonią nagiego ramienia Gabriela.

- Raczej potwierdziliśmy to, co już wiedzieliśmy. Petroniusz wykorzystuje krew sanguis do tworzenia wzmocnionych pasożytów i błogosławienia ich broni. A Ellen jest zainteresowany w szczególny sposób. Nie wiadomo jednak, dlaczego niczego jej nie zrobił, kiedy mieszkał z nami przez tyle czasu. Tego nie mogę zrozumieć i to mnie martwi.

Ellen nagle coś sobie uświadomiła.

- A jeśli czekał na ceremonię?

- Wtedy sam by jej nie odkładał w czasie – zauważył Hiron.

- Może według niego nie byłam jeszcze do końca gotowa. Nie widzę innego powodu, dla którego nie miałby mnie skrzywdzić, oprócz tego, że czekał aż zmagazynuje wystarczająco dużo magii.

Hiron zagryzł wargę i zamyślił się. Ellen wciąż czuła jego powoli przesuwającą się po plecach dłoń.

- Jesteś absolutnie pewna, że przez cały ten czas sekretnie nie pobierał ci krwi? – I nie czekając na jej reakcje sam sobie odpowiedział: - Och, mogłaś nawet nie zauważyć, jeśli by cię uśpił. Niestety na tę chwilę niczego się nie dowiemy. Musimy mieć jednak na uwadze, że na pewno ma coś w zanadrzu i należy solidnie przygotować się do starcia z nim.

Nicholas wykrzywił wargi.

- Trudno cokolwiek przygotowywać, skoro w całym domu panuje żałoba. George był podwaliną naszej rodziny, a Iris jej duszą. Jest załamana i w żaden sposób nie jest w stanie nam teraz pomóc. Jeśli mówiąc o przygotowaniu masz na myśli Hironie fakt obdarzania magią bellator, to musimy sami zająć się ich ugoszczeniem i przeprowadzaniem ceremonii. Powinniśmy zatrudnić służące, zorganizować miejsca noclegowe, zadbać o prowiant – westchnął. – Spróbuję się tym zająć, ale na pewno będą pewne elementy, w których będę potrzebować waszej pomocy.

Ellen pocieszająco schwyciła go za dłoń.

- Na mnie zawsze możesz liczyć.

Hiron gniewnie zmarszczył brwi.

- Zapomnij o tym – rzucił z nonszalancją. – Nie pozwolę na to, byś przemęczała się w jakikolwiek sposób. Czeka cię mnóstwo ceremonii, w których musisz wziąć udział, więc skup się jedynie na tym, co jest najważniejsze.

Zdenerwowały ją jego bezduszne słowa, ale choć były gniewne, to sposób w jaki na nią patrzył pełen był czułości.

W końcu wszyscy pożegnali się pod drzwiami Gabriela. Ellen spojrzał na bladą twarz Hirona.

- Idziesz? – zawiesiła głos.

Potrząsnął głową.

- Muszę się przebrać, ale spotkamy się obiedzie – obiecał, przesyłając jej całusa i ruszył w przeciwnym kierunku.

***

Hiron oczywiście wcale nie poszedł się przebrać. Zaczekał aż Ellen zniknie za zakrętem i szybkim krokiem skierował się w stronę cel. Musiał jeszcze z kimś wyrównać rachunki. Uśmiechnął się pod nosem i zaczął wesoło pogwizdywać. Nicholas i Orson będą wściekli. Co do tego nie miał żadnych wątpliwości, ale naprawdę miał to gdzieś. Bo kimże oni są, by czegokolwiek mu zabraniać?

Jego koszula była przepocona i nieprzyjemnie lepiła się do ciała. Smród żółtej juchy utrudniał mu oddychanie i był doprawdy udręką dla jego wysublimowanego nosa, ale Hiron był na tyle zdesperowany, że mało go to interesowało.

Hiron przeszedł w życiu wiele. Właściwe dorastał na wojnie i podczas niej zbierał swoje pierwsze doświadczenia. Nie był to możliwie najlepszy start i to, czego pragnęli dla niego rodzice, ale musiał dostosować się do sytuacji i robić wszystko, by wywalczyć miejsce w hierarchii. Wrodzony talent, umiejętności i siła magii to jedno, a spryt, bezwzględność i odpowiednie reagowanie, to drugie.

Hiron nie mógł pozwolić sobie na chwilę słabości. I nie będzie sobie pozwalał, nawet jeśli prosiłaby go o to Ellen. Jego żona również nie miała nad nim takiej władzy, by rozporządzać jego działaniami, a był przecież wtedy zaledwie durnym młokosem.

Sięgnął do kieszeni spodni i wyciągnął z nich parę obcisłych, skórzanych rękawiczek. Założył je na smukłe dłonie i z zadowoleniem patrzył jak idealnie pasują. W końcu był to najnowszy krzyk mody.

Ponure myśli jednak wciąż go nie opuszczały. Bo wszakże Hiron sam sobie był panem i nigdy przed nikim się nie ukorzył. To, co wypominał mu Calon odnośnie tego, że stał się słaby, miało w sobie więcej prawdy, niż chciałby to przyznać.

Ellen za bardzo na niego wpływała. Łagodziła go i ustawiała do pionu. Kierowała nim. Nie myślał oczywiście, że próbuje nim świadomie manipulować, ale on sam wpadł w konieczność spełniania jej wymagań i bycia przez nią docenionym.

Z drugiej jednak strony chciał, a nawet pragnął być takim jakim ona chciała, by był. Na niebiosa, sam jej to wyznał. I myślał tak. Naprawdę, szczerze tak myślał. Nie sądził jednak, że będzie jej przeszkadzało to, że lubił wyrównywać rachunki.

Kiedy rozmawiał z Glistą ciągle rozmyślał o Ellen. I jej twarz w końcu zmusiła go do tego, by przerwać tortury. A mag potrzebował satysfakcji. Był wściekły i niepocieszony tym, że ktokolwiek, kto ją skrzywdził wciąż oddycha tym samym powietrzem, co ona. Zacisnął pięści i przyspieszył. Wkrótce znalazł się przy schodach.

Jego kroki odbijały się mokrym echem od wilgotnych ścian. Usłyszał jak mama Kelly ciężko oddycha. Zapewne przez złamany nos. Hiron miał nadzieję, że bellator zostawili jeszcze wiele miejsc, które można zniszczyć.

W pomieszczeniu czuć już było smrodem uryny i przede wszystkim strachu. Podszedł wolnym krokiem do środkowej celi. Mama Kelly siedziała z wyciągniętymi w górę rękoma. Skuta była zardzewiałym grubym łańcuchem, który wżynał się w delikatne szczupłe nadgarstki.

Nie zostawili na niej grama odzieży, dlatego drżała z zimna. Była zakrwawiona, ale wszystkie kości były całe. Tylko jej twarz: coś z czego była naprawdę dumna, okazało się jedną wielką plamą czerwieni. Uniosła głowę, przypatrując mu się zapuchniętymi oczami. Mag wiedział, że nie za wiele widziała.

- Zdajesz sobie sprawę z tego, że czuję w tobie krew Ellen? – zapytał obojętnym tonem.

W tym czasie za pomocą magii otwierał zamek w kratach. Kobieta wzdrygnęła się i przysunęła bliżej ściany, jakby miało ją to przed nim uchronić.

- Nie wzięłam przecież wiele. Nawet tego nie odczuła – broniła się, niestety dość nieudolnie jak na gust Hirona.

Westchnął teatralnie, kucając przed nią.

- Nie jest to dobra odpowiedź. – Udawał, że się nad czymś zastanawia. – Właściwie żadna nie jest dobrą odpowiedzią. – Zerknął z uwagą na swoje dłonie. - Jesteś bystra, Kelly. Gdybyś nie była, nie zostałabyś królową burdeli. Powiedz mi więc jak do diaska tutaj trafiłaś? – Przekrzywił głowę. – Ach tak, uprowadzając Ellen. Byłbym zapomniał.

Drwił z niej otwarcie, a ona zwykle wyszczekana, nie odważyła się zająknąć nawet słowem.

- Wykopałaś tym sobie własny grób. Bellator może i by cię nie zabili, ale ja? Ja mam zupełnie inne plany.

Uniósł się na długich nogach i delikatnym, niemal pieszczotliwym ruchem odgarnął jej rude włosy z twarzy. Westchnęła, ale bynajmniej nie z przyjemności, tylko ze strachu.

- Wiem, co o tobie mówią magicae i wiem, że nie bierzesz jeńców. – Jej głos był przytłumiony i nosowy. – Nie dotknęłabym dziewczyny palcem, gdybym wiedziała, że jest twoja.

- Ale dotknęłaś. I to nie tylko palcem. A teraz musisz za to zapłacić – mówił łagodnie, co przerażało mamę Kelly jeszcze bardziej, niż była w stanie przyznać.

Bellator ją torturowali i przesłuchiwali. Wytrzymała to i wytrzymałaby więcej, bo w rzeczywistości nie chcieli jej skrzywdzić, ale ten szaleniec nie chciał od niej niczego oprócz satysfakcji. A tacy są najgorsi. Sama taka była, więc znała wroga doskonale.

- Czyń swoją powinność, magicae. Nie będę się opierać.

Czerwień zabłysła w jego oczach, a na usta wypłynął dziki uśmieszek.

- Ależ będziesz.

Czy Hiron czuł wyrzuty sumienia wyrywając jej język? Nie. A może wtedy, kiedy obcinał każdy palec po kolei? Też nie. A może, kiedy wpychaj jej własne ucięte palce w usta i pieczętował na zawsze wargi magią? Również nie. Hiron nie czuł wyrzutów sumienia. Przecież właściwie nigdy ich nie czuł, czyż nie?

***

Hirona nie było na obiedzie. I nie było go też na kolacji. Ellen była wściekła, ale nie mogła mu tego okazać w żaden sposób. Wyraźnie zaznaczył, że nie lubi, kiedy wypominała mu jego nieobecność, albo niektóre zachowania w stosunku do niej, więc musiała zagryźć wargi i znosić w samotności i milczeniu obezwładniającą za nim tęsknotę.

- Możemy porozmawiać? – Drgnęła przestraszona, kiedy po kolacji Gabriel nachylił się nad jej uchem i poczuła jego ciepły oddech na szyi.

Skinęła głową i bellator poprowadził ją do biblioteki. Przez całą drogę się nie odzywał, więc Ellen również milczała. Gorączkowo zastanawiała się, co chce jej powiedzieć, ale uznała, że zapewne chodzi o ich relację i nie pomyliła się.

- Chciałbym pomówić o calanhe, Ellen. – Przysiadł na fotelu naprzeciwko niej.

- Tak, chyba już czas na to. Z Nicholasem już się rozmówiłam.

- Wiem, rozmawiałem z nim. – Zerknął na nią pospiesznie. – I chciałbym wyznać, że boli mnie fakt, że calanhe zniknęło. Cierpię bez niego, ale wiem też, że tak będzie nam obojgu lepiej.

Szybkim ruchem przeczesał kasztanowe włosy.

- Żałuję, że nie dane jest nam spędzić wspólnie przyszłości i że jedyne, co z tego teraz mam, to ta krótka rozmowa. – Zamyślił się. – Zabawna rzecz. Kochałem cię przez trzysta lat i nigdy nie sądziłem, by cokolwiek nas rozdzieliło. Później zacząłem wątpić, kiedy pojawił się Nicholas, ale magicae? Nigdy bym się nie spodziewał.

Ellen się zarumieniła. Gabriel nie był zły, ani zgorszony. Nie miał do niej pretensji. Po prostu stwierdzał fakt, ale i tak zapiekło ją to do żywego.

- Tu nie chodzi o Hirona...

- Ależ chodzi. Nie musisz tego przede mną ukrywać. Zresztą widzisz sama, że calanhe w jakiś sposób mimo wszystko nas determinowało. – Założył nogę na nogę. – Zakochałabyś się we mnie, albo w Nicholasie, gdyby nasze dusze się nie przywoływały?

- Z pewnością tak. Jesteś niesamowitym mężczyzną. Wy obaj jesteście. Nie znam kobiety, która by się wam oparła.

- A jednak tobie ostatecznie się udało. – Zaśmiał się wesoło.

Ellen powoli z ulgą wypuściła powietrze z ust.

- Pojawiły się pewne okoliczności, Gabrielu. Sam wiesz, że sytuacja nie jest najlepsza. Wszystko pędzi jak szalone. Ciągle pojawiają się nowe czynniki. Nie nadążam za tym, a Hiron wpasował się w to wszystko. Sama nie wiem, kiedy. Nie zauważyłam tego momentu. – Nerwowo załamała ręce.

- To fascynujące, Ellen – podsumował cicho. – Bo wiesz – odezwał się po chwili – to właśnie w miłości jest najpiękniejsze.

- Co takiego?

- Że kochając kogoś zależy ci na czyimś szczęściu bardziej, niż na własnym i to bez względu jak wiele krzywd wyrządziła ci ta druga osoba. Nie mają znaczenia kłótnie, bolesne słowa i odrzucenie. Liczy się jedynie to, by obiekt twojego uczucia był szczęśliwy. Dotychczas sądziłem, że to calanhe oznacza miłość. Myśląc o miłości, postrzegałem ją w ramach odczuć pochodzących z zespolenia rozdartych dusz, ale patrząc na ciebie i Hirona, wiem, że calanhe jest niczym wobec uczucia, kiedy ktoś świadomie wybiera drugą osobę. To jest prawdziwa miłość.

- A cóż to znaczy prawdziwa? - zapytała Ellen retorycznie.

Gabriel nie odpowiedział.

Continue lendo

Você também vai gostar

43.6K 2.6K 181
Tłumacze to manhwe na discordzie jeśli ktoś chciałby przeczytać zapraszam Demoniczny kultywator, Xie Tian, uważa się za jedynego słusznego kandydata...
463K 34.3K 53
Jasmin jest sierotą, która zaczyna pracować jako pokojówka w pałacu. Nikt nie wie, że posiada sekretne dziedzictwo. Nancy jest opiekunką Jasmin. Jej...
137K 7.3K 69
W tej książce nic nie trzyma się kupy generalnie. Była pisana na początku gimnazjum, wiec proszę się nie dziwić. Zapraszam np. do „Aplikacji: Kopcius...
65.7K 3.8K 47
Jane żyje w Coldwater- kraju, gdzie ludzie są podzieleni na rangi: albo jesteś biednym i mieszkasz we wiosce zarabiając marne grosze, albo żyjesz w s...