Tron z kości [18+]

By NoireAstre

22.8K 2.1K 321

Kraina Ravensport W pewien jesienny wieczór Sarah Jones stanęła na środku szemranej ulicy i zrozumiała, że w... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67
Rozdział 68
Rozdział 69
Rozdział 70
Rozdział 71
Rozdział 72
Rozdział 73
Rozdział 74
Rozdział 75
Rozdział 76
Rozdział 77
Rozdział 78
Rozdział 79
Rozdział 80
Rozdział 81
Rozdział 82
Rozdział 83
Podziękowania

Rozdział 63

219 18 9
By NoireAstre




Pożegnali się z Nicholasem, który pojechał w dalszą drogę do domu. Hiron niepewnie schwycił Ellen za dłoń i pociągnął w stronę wejścia do gospody. Stała za nim, kiedy załatwiał formalności i wkrótce wylądowali w dużym, zadbanym pokoju. Na pewno był najlepszy w całej gospodzie, biorąc pod uwagę duże, miękkie łóżko, toaletkę, fotel i obszerną wannę.

Hiron zostawił Ellen samą, kiedy jadła kolację i później zażywała kąpieli. Zastanawiała się, gdzie poszedł i dlaczego ją porzucił. Przez długi moment naprawdę była na niego zła..

W tej chwili jedynym pocieszeniem był fakt, że gospodyni podarowała jej cienką suknię, która jako tako na nią pasowała. Ellen stała przy toaletce, kiedy w końcu wrócił Hiron. Wyglądał już całkiem normalnie. Miał na sobie czystą koszulę i bryczesy. Wilgotne włosy w nieładzie opadały na wąskie czoło. Stanął przy drzwiach, obserwując ją spod rzęs, a potem dramatycznym ruchem usiadł na fotelu.

- Masz tutaj coś do picia? – Posłał jej kpiący uśmiech. - Sądząc po wyrazie twojej twarzy wolałbym być nietrzeźwy podczas tej rozmowy.

Zachowywał się dziwnie. Nie rozumiała go i wpatrywała się w niego z nieodgadnioną miną, czując coraz większą irytację.

Nie wytrzymał jej wzroku i westchnął przeciągle.

- Starczy mi mały kieliszek. Zadowolę się nawet obrzydliwą maderą. – Zaczął rozglądać się po pokoju, chociaż doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie ma tu żadnego alkoholu.

- Czy chociaż przez chwilę możesz być poważny? – zapytała zirytowana.

- Zawsze uważałem poważnych ludzi za nudziarzy.

Zacisnęła usta w wąską kreskę. Spojrzał na nią spod przymrużonych powiek. W Ellen gotowało się od tłumionych emocji. Nie miała pojęcia, dlaczego on zachowuje się tak zupełnie inaczej, niż w powozie.

- Cóż, powiedzieć o tobie Hironie, że jesteś nudny, to jak nazwać Nicholasa radosnym skowronkiem – szepnęła.

- Wolałbym żebyś nie używała w jednym zdaniu mojego imienia i jego – parsknął.

Poruszył się niespokojnie, jakby coś go uwierało. Sięgnął za siebie i wyciągnął zza pleców małą poduszkę. Zaczął przyglądać się jej z intensywnym zacięciem, jakby szukał w niej ucieczki. Oboje milczeli.

- Zatem, jaki jest powód? - Wciąż udawał zainteresowanie poduszką, dotykając jej smukłymi palcami.

- Powód czego?

- Twojego zachowania - powiedział, rzucając jej zagadkowe spojrzenie z ukosa. - Pewnie chcesz mi powiedzieć coś podłego. – Jego oczy błyszczały złowieszczo.

W Ellen zawrzało. Jak on śmiał robić jej wymówki po tym wszystkim, co przeżyła?! Pożałowała, że nie wróciła z Nicholasem do domu. Nie miała teraz siły i ochoty na te słowne utarczki, zwłaszcza kiedy Hiron zachowywał się jak obrażone dziecko. Jakby ją o coś obwiniał.

- Wiesz co? – żachnęła się – właściwie to nie mam ci niczego do powiedzenia. Wszystko zostało już wyjaśnione. Nie rozumiem jednak, co takiego ci zrobiłam, że najpierw zostawiłeś mnie tutaj samą, a teraz zachowujesz się... cóż, tak jak się zachowujesz.

Hiron niemal warknął. Widziała to po jego minie.

- To nie ty straciłaś własną magię na rzecz sanguis – odparł zjadliwym tonem.

Ach, czyli w tym rzecz. Miał do niej o to żal, chociaż przecież nie zrobiła tego celowo. Zastanawiała się, co takiego go ugryzło, że wraca do tego właśnie teraz.

- Och, to wiele wyjaśnia – odparła. – Teraz jestem po prostu jakąś sanguis.

Zmarszczył brwi.

- O co ci chodzi? – rzucił niedbałym tonem.

- O to Hironie, że nie jestem jakąś sanguis, tylko twoją przyjaciółką. Jestem Ellen.

Przewrócił oczami z irytacji.

- Przyjaciółką? A to ciekawe – zakpił.

- O nie, mój drogi. Nawet nie próbuj iść tą drogą. Przestań kpić.

- Na takiego wyrosłem. A ty od dawna powinnaś już poznać moje wszystkie słodkie cechy charakteru i zdawało mi się, że wcześniej akceptowałaś je bez mrugnięcia okiem.

Kiedy skończył mówić, na jego twarzy pojawiła się lekka dezorientacja i podejrzliwość, jakby nie do końca był pewny, co zamierza zrobić Ellen. Odniosła wrażenie, że ją testuje. Dlaczego? Na myśl przychodziła jej jedynie czysta złośliwość. Znowu się dąsał.

Kiedy tak na niego patrzyła, wydawał się rozluźniony, chociaż zdradzały go ramiona, które sprawiały wrażenie wyraźnie spiętych. Jego uciekający wzrok przeczył nonszalanckim słowom.

- Jesteś tak zarozumiały, że czasami mam cię dość. I myślę tylko o tym, żeby zetrzeć z twojej idealnej twarzy ten durny, bezczelny uśmieszek.

- Więc uważasz, że mam idealną twarz?

Oczy Hirona zalśniły czerwonym blaskiem w kpiarskim uśmiechu. Ellen ledwo utrzymywała nerwy na wodzy. Był irytujący, kiedy upierał się, by zbywać wszystko żartem. Była tym wykończona.

- Twoja arogancja sięga wyżyn, naprawdę. Jesteś nieznośny. - Ukryła twarz w dłoniach. Była śmiertelnie zmęczona. Zmęczona i zła na siebie, bo czuła do niego wszystko to, czego nigdy nie chciała czuć. - Słyszysz tylko to, co chcesz usłyszeć. Potraktuj mnie poważnie. Chociaż dzisiaj - dodała po krótkiej chwili wahania.

- Mówiłem ci już, co sądzę o powadze.

- Doprowadzasz mnie tym do szału – żachnęła się.

- Przepadam za takimi. - Zerknął na nią z ukosa. – Mam na myśli kobiety doprowadzone do szału. A zwłaszcza przeze mnie.

- Nie masz w sobie ani trochę pokory, prawda? – westchnęła.

- Tu się z tobą zgodzę. Niestety tak właśnie jest. To brak wrodzonych zdolności i talentów mi to utrudnił. A ja nie jestem zbyt zainteresowany doskonaleniem nudnych cech. Taki mój urok.

Spojrzała na niego. Siedział rozwalony na fotelu ze znudzonym uśmiechem na nadętych ustach. Wyciągnął długie nogi i tylko delikatne drżenie jego dłoni świadczyło o tym, że coś może go wyprowadzić z równowagi.

Zdawała sobie sprawę z tego, że Hiron za coś ją każe. Nie wymagała do niego współczucia, ale w tych okolicznościach mógłby jej choć trochę odpuścić, prawda?

W końcu odrzucił poduszkę na łóżko i zakopał się w fotelu opuszczając ramiona. Głowę miał na wysokości połowy oparcia. Stopami dotykał jej stóp. Skrzyżował ramiona na piersi i wyglądał jak obrażone dziecko. Zwłaszcza kiedy wydął swoje okrutne wargi.

Niesforny chłopiec w ciele niebezpiecznego maga.

- Dobrze, co zatem chcesz ode mnie usłyszeć? - burknął, udając zainteresowanie dywanem, ale wiedziała, że doskonale wsłuchuje się w jej przyspieszony oddech.

- Dlaczego spaliłeś burdel?

Prychnął i zdmuchnął opadający na oczy kosmyk włosów.

- Bo taki miałem kaprys.

- Był to dość ostentacyjny kaprys.

- Ach, tak. Zwykle jestem ostentacyjny. I kapryśny. Zatem w takim połączeniu często posuwam się do ostentacyjnych kaprysów.

- Puszczenie z dymem burdelu wraz z ludźmi w środku było nawet jak na ciebie... – zawiesiła głos, niepewna, co chce powiedzieć.

- Skoro wiesz lepiej, to powiedz mi dlaczego w takim razie go spaliłem.

Naraz wydał się jej roztargniony, jakby zanurzył się w rozmyślaniach i był daleko stąd. Bardzo ją to zaniepokoiło.

- No dalej – zachęcił ją drwiącym tonem, którego rzadko wobec niej używał. – Spaliłem burdel zupełnie bez powodu i sensu, ponieważ taki miałem kaprys, prawda? To chciałaś powiedzieć? – Zaczerwieniła się, czując wstyd. Może ona również powinna nieco mu odpuścić. W końcu przecież przybył jej na pomoc, ale... karał też za coś.

- Skończyłaś już wpatrywać się we mnie z tą idiotyczną miną? Nie pasuje do ciebie – spauzował. – Wymyśliłaś już dlaczego spaliłem burdel? – syknął.

Spojrzała mu w oczy i przez moment chciała podejść bliżej i wsunąć palce między jedwabiste krucze włosy. Wyciągnęła dłoń i ujrzała jak zadrżał mięsień na jego policzku. Odetchnął szybciej i bardziej płytko, czekając na jej ruch, ale zatrzymała się. Zawahała się.

- Masz rację. Miałeś powód – wyszeptała. – Zrobiłeś to przeze mnie.

Czekała aż powie coś okrutnego, albo zabawnego byle rozluźnić atmosferę, ale był tylko naburmuszony i zły.

- A jeśli tak? - zapytał z dziwną nutą w głosie. Nigdy wcześniej go takiego nie słyszała. - A gdybym przyznał, że zrobiłem to ze względu na ciebie? Dlatego, że myśl, by ktoś na ciebie patrzył i dotykał w ten sposób, doprowadzała mnie do szału?

Gwałtownym ruchem zmienił pozycję. Wciąż siedział, ale nachylił się do niej. Jego twarz była doskonale blada i doskonale napięta. Oczy oblekły się głęboką czerwienią.

- Co? – powiedział z kpiną. - Nie możesz uwierzyć w to, że ktoś taki jak ja odczuwa emocje? Wierz mi kochanie, że zazdrość jest najbardziej namiętnym uczuciem, które mnie prześladuje kiedy o tobie myślę. Ale to oczywiście nic. Świadomość, że twoje życie jest zależne od czyjejś woli, że jesteś bezbronna, a ja całkowicie zignorowałem twoje wołanie o pomoc sprawiła, że wpadłem w nieokiełznaną złość i panikę. Zapytaj twoich calanhe. Zapytaj kogo chcesz, czy twój magicae był wtedy beznamiętny. Drąż aż dotrzesz do samego sedna. I kop dalej tak daleko jak zdołasz i tak daleko jak zapragniesz – syknął i zmrużył obsydianowe oczy. - Aż znajdziesz odpowiedź na swoje pytania. Ale nie wiń mnie wtedy, jeśli odpowiedź nie będzie cię satysfakcjonować i jeśli cię przerazi. Bo jeśli czujesz chociaż w połowie to samo, co ja, to mam nadzieję, że jesteś równie przerażona. – Uniósł kącik ust w niezbyt udanej parodii uśmiechu.

Ledwo radziła sobie z tym, co usłyszała i jeśli dobrze interpretowała jego słowa, to czy Hiron właśnie nie... Ale nie zdążyła dokończyć myśli, bo złapał ją w talii i przyciągnął do siebie.

Upadła na jego kolana. Po chwili poczuła już jego zuchwałe usta na swoich. Topniała w jego ramionach, chociaż całował ją ze złością. Rozchyliła wargi i pozwoliła, by wdarł się w jej usta językiem. Jęknęła i wsunęła dłonie w jego włosy, próbując bardziej w niego wniknąć. Bardziej poczuć jego ciało i przywrzeć do niego.

Przeciągnął ustami po jej szyi. Poruszyła się i zmieniła pozycję, siadając na nim okrakiem. Prowokacyjnym ruchem przesunęła biodrami po jego twardniejącej męskości. Warknął, podążając gorącymi wargami po linii jej żuchwy i szyi, by przeciągnąć językiem, znacząc ją jako swoją.

Spojrzała w dół, kiedy w tym samym momencie zerknął na nią spod rzęs. Czerń źrenicy walczyła z czerwienią. Wiedziała, że jego pożądanie powoli pochłania opanowanie.

Jego palce były nęcące i ponaglające, kiedy rozpinał maleńkie guziczki sukni i powoli wyswobadzał jej piersi. Musnął kciukiem brodawkę i jej sutek momentalnie zesztywniał, domagając się pieszczoty. Nachylił się i wsunął go w gorące wargi, przesuwając po nim jedwabistym językiem.

Drżąc, poruszyła się na nim, ponownie sugestywnie ocierając się o jego penisa. Syknął i złapał ją dłonią w pasie, zmuszając, by znieruchomiała. Przesunął usta na drugą pierś, którą dotychczas pieścił dłonią. Odchyliła się, eksponując mu obie.

Z głuchym jękiem ponowił pieszczoty. Całował, lizał i skubał zębami z rosnącą gwałtownością. Przesunął usta na jej szyję, na żuchwę i z powrotem do piersi. Poczuła wilgoć między nogami i szarpnęła biodrami, domagając się bardziej intymnego dotyku.

Hiron zaczął podciągać suknię w górę odsłaniając blade uda. Poruszał ręką powoli i delikatnie, ale kiedy musnął palcem jej wilgoć, jego dotyk stał się męcząco pospieszny. Z każdym muśnięciem palca, z każdym pociągnięciem języka, otwierała się przed nim, pragnąc go przyjąć.

Wsunął w nią jeden palec. Głęboko wciągnęła powietrze, wyginając się na jego kolanach i niemal opadając plecami na dywan. Trzymał ją jednak mocno i uniósł twarz, by zmierzyć ją dziwnym wyrazem oczu. Zignorowała to ponure i chłodne spojrzenie. Skupiła się tylko na tym jak kciukiem pocierał jej łechtaczkę, a dwoma palcami sugestywnie imitował ich zbliżenie. Zapragnęła go, ale wiedziała, że będzie ją dręczył tak długo, jak będzie chciał.

I znowu dopadł do niej wargami. Pozwoliła, by zasypywał ją gorączkowymi pocałunkami. Niektóre z nich były gwałtowne i namiętne, a inne delikatne i czułe. Przeważała jednak drapieżna namiętność i pośpiech. Miała wrażenie, że chcę ją wchłonąć, pożreć i unicestwić, jakby próbował coś udowodnić.

- Może nie jestem tak beznamiętny jak ci się wydaje, prawda? – zapytał chrapliwym głosem.

- Zawsze się za takiego podawałeś – wymamrotała, odpływając myślami.

Odpowiedział jej wciskając kolejny palec. Zmusił ją, by spojrzała mu w oczy. Jego były czerwone i rozszalałe, kiedy doprowadzał ją na skraj. Nie chciała szczytować. Nie teraz i nie tak. Siłą woli powstrzymywała się od rzucenia w przepaść, a on wydawał się coraz bardziej sfrustrowany tym, że nie może jej zaspokoić.

- Co miałeś na myśli mówiąc, że odpowiedź jaką znajdę może mnie przerazić i mi się nie spodobać? – zapytała, próbując ignorować to w jaki sposób na nią patrzył i jak walczył, by posłać ją na wyżyny. Ujrzała kropelki potu na jego skroni. Poruszył się pod nią, również pragnąc spełnienia. Był gorący, twardy i niespokojny.

- Dojdź dla mnie, proszę. – Grymas udręki przeciął jego twarz, kiedy robił wszystko, by uniknąć odpowiedzi.

Potrząsnęła głową.

- Odpowiedz mi na pytanie – zażądała, ledwo łapiąc powietrze.

- Bo nie znasz mnie takiego i nigdy nie spodziewałaś się znaleźć – wydyszał z trudem.

Zagryzł pełną wargę, kiedy wsunęła dłoń między ich splecione ciała. Udało jej się rozpiąć spodnie i musnęła palcem jego jedwabistą skórę.

- Czy rzeczywiście ta prawda mnie przerazi? - wymamrotała, pocierając go coraz intensywniej.

Prychnął i potrząsnął głową. Krucze włosy opadły na jego kształtne czoło. Podniósł się z fotela. Ellen oplotła go nogami i pozwoliła zanieść na łóżko. Ułożył ją w poprzek i mierzył gniewnym spojrzeniem. Leżała, patrząc na niego i czując dreszcze. Nie wiedziała, czy są spowodowane podekscytowaniem, czy strachem.

Uklęknął przy łóżku u jej stóp. Jego ciepły oddech na odsłoniętych udach odczuła jak szarpnięcie magii. Obserwował ją spod rzęs i oddychał gwałtownie, nachylając się nad jej pępkiem i widząc jak Ellen walczy z pożądaniem.

- Cóż, mnie przeraża, a nie uważam się za tchórza. Trudno zresztą nie przestraszyć się samego siebie, jeśli odkrywa się coś, co może cię zniszczyć – wyszeptał, sunąc wargami niżej. Minął łydki, kolana i zawrócił ponownie docierając do ud. Ułożył się między nimi wygodnie i nachylił ku jej kobiecości.

Ellen próbowała zacisnąć nogi, ale jej na to nie pozwolił.

- Zniszczyć? - Potrzasnęła głową, ledwo łapiąc oddech, kiedy poczuła jego język na pachwinach. Musnął nosem jej łechtaczkę i uniosła ku niemu biodra. - O czym ty mówisz? Dlaczego coś związanego ze mną miałoby cię zniszczyć? Doprawdy nie rozumiem... myślę, że przesadzasz i jeśli... – nie potrafiła zebrać myśli.

Nie, kiedy uśmiechnął się na widok jej podniecenia i nie spuszczając z niej oczu opuścił na nią usta, napawając się każdym westchnięciem i jękiem jakie wydarło się z jej gardła.

Nie chciał, by była w stanie teraz rozmawiać i analizować. Włożył w pieszczotę więcej finezji i użył języka i zębów. Wiła się pod nim, ale on mocno trzymał ją w biodrach. Głośny jęk wydarł się z jej ust, kiedy wsunął do jej wilgotnego wnętrza język. Sam ledwo radził sobie z pożądaniem. Chciał już znaleźć się w niej, by wypełnić ją do samego końca, by wypełnić sobą swoją kobietę.

Jej oddech przyspieszył i stał się chrapliwy. Jeszcze chwilę wcześniej opierała się na łokciach, by patrzeć na jego ciemną głowę między jej jasnymi udami, ale ciężko opadła na poduszki, wystawiając biodra na spotkanie z jego wargami i językiem.

Im intensywniej się pod nim poruszała, tym gwałtowniej darzył ją pieszczotą. Sięgnął dłonią do własnych spodni i rozpiął resztę guzików. Jego penis wyprężył się i zaczął pulsować w oczekiwaniu. Nie wiedział już kto tak rozpaczliwie dyszy: ona, czy on?

Krzyknęła. Raz i głośno, a on poczuł na języku jak zaciska wokół niego wewnętrzne mięśnie. Spojrzał na nią z zuchwałym zadowoleniem i z satysfakcją, obserwując jak jej pierś unosi się w spazmatycznych oddechach. Wsunęła dłonie w jego włosy i pociągnęła go bliżej. Wycałował jej miękki brzuch i rozpinając suknię dobrał się do miejsce między piersiami, by tam również podgryzać i skubać zaczerwienioną skórę.

- To nie może być prawda – wysapała wciąż z zamkniętymi oczami. Była spokojna, ale ton jej głosu świadczył o czymś zgoła przeciwnym.

Milczał, kiedy rozpinał guziki koszuli i ściągał ją przez głowę odrzucając za siebie. Sięgnęła dłońmi do jego szerokich ramion i ścisnęła drżące mięśnie. Wyswobodził się ze spodni i ujrzała jego twardą, oczekującą męskość. Musnął nią jej brzuch i wydał z siebie gardłowy dźwięk.

Przesunął się w górę, by objąć wargami jej sutek, który od razu stwardniał. Kciukiem gładził łechtaczkę, by utrzymać wciąż niezaspokojone pożądanie. Widział, że jej twarz jest udręczona i wykończona, ale jeszcze z nią nie skończył.

- Jak się odnajduje calanhe, Ellen? – Jego głos był ochrypły.

Musnął językiem drugi sutek i ujął jej prawą pierś w dłoń, równocześnie pocierając męskością wejście do jej drżącej kobiecości. Obdarzył ją spojrzeniem posiadacza, co sprawiło jej większą przyjemność, niż każda pieszczota, którą kiedykolwiek jej podarował. Czyżby należała do niego?

- Calanhe? – powtórzyła słabo.

Rozchylił kolanem jej uda i ułożył się wygodniej. Ledwo łapała oddech. Nie potrafiła skupić myśli. Widziała tylko jego aksamitne włosy i idealnie prosty grzbiet nosa, kiedy przesuwał wargi na jej szyję i sunął nimi w górę, by pocałować w usta.

- Trzeba... - och, nie jest w stanie nic powiedzieć – t-trzeba... - jąkała się, kiedy jego niecierpliwe palce wciąż ją głaskały. Jeden z nich wsunął się w jej wnętrze. – Trzeba się z kimś kochać – zakończyła cicho, kapitulując.

- Kochać? – wyszeptał do jej szyi i skubnął językiem delikatną skórę. – A czy my będziemy się kochać, Ellen?

Uniósł głowę i spojrzał na nią czerwienią oczu. Jego wzrok był chłodny, chociaż oddech przyspieszony. Zastanawiała się ile w nim wyrachowania, kiedy dotykał ją z taką wprawą.

- Będziemy – powiedziała drżącym głosem i przesunęła palcem po linii jego dumnej żuchwy. Wtulił policzek w jej dłoń i opadł ustami na jej usta. – Czyli to jest to, co miało mnie przerazić? – Udała nonszalancję, kiedy odsunął się od niej i sięgnął ręką w dół.

- Nie wiem. Ty mi powiedz, czy przeraża cię rozpaczliwa – wszedł w nią gwałtownie jednym płynnym ruchem – beznadziejna – pchnął mocniej, a ona zacisnęła wargi, czując w sobie jego słodką twardość – nieokiełznana – wysunął się i ponownie naparł na nią niemal brutalnie, chociaż w czerwonych oczach dostrzegła czułość – dzika – poruszał się coraz szybciej. Oboje dyszeli – niezrozumiała – założył sobie jej nogę na biodro, by wejść w nią głęboko tak jak nigdy wcześniej – szalona – jęknęła, czując go niemal na samym dnie – namiętna – zawiesił pytająco głos, kiedy zaprzeczyła ruchem głowy i uniósł jej drugą nogę, by jeszcze głębiej w nią wejść – miłość.

Wdarł się w nią magią, pieszcząc każdy fragment jej ciała. Poruszał się w niej szybko i gwałtownie. Widziała kropelki potu tuż przy linii jego smolistych włosów, które kręciły się na skroniach i zamglone spojrzenie, kiedy próbował doprowadzić ją na szczyt. Zacisnęła wokół niego nogi i uniosła pośladki, by przyjąć go głębiej i również dać rozkosz, jakiej żądał.

Krzyknęła, czując obezwładniającą przyjemność. Rozpadła się z jękiem i dyszeniem na milion maleńkich kawałków. Jej nogi i ręce opadły bezwładnie niezdolne do poruszenia się. Hiron nacierał na nią jeszcze raz po raz, szukając swojego spełnienia i w końcu je osiągnął, z jękiem opadając na nią spoconym ciałem. Wtuliła twarz w jego pachnące włosy i próbowała unieść głowę w górę, by zajrzeć mu w oczy, ale zanurkował w jej szyi i nie pozwalał, by na niego spojrzała.

Zanim zdążyła zareagować, wysunął się z niej i sięgnął po swoją garderobę. Obserwował ją spod przymkniętych powiek, kiedy wkładał koszulę i wciągał na siebie spodnie. Jego twarz ponownie przybrała upiorny pusty wyraz. Była lodowata i piękna. Jak śmierć.

- Hironie... - szepnęła, unosząc się na łokciach.

Czerwień zniknęła z jego oczu, kiedy osiągnął spełnienie. Wpatrywał się w nią więc czernią tęczówek. Tylko maleńka obręcz gdzieś jeszcze tliła się niemal niewidocznie.

Jej serce zatłukło ze strachu. Nie znosiła, kiedy był taki odległy i obcy.

- Hironie... - powtórzyła żałośnie cichym głosem.

- I jak? – zapytał z nonszalanckim uśmiechem na pełnych wargach. Znowu wyglądał jak nadąsany chłopiec. Zacisnęła pięści i obserwowała go uważnie jak powoli i dokładnie zapina guziki. – Przeraża cię zakochany w tobie magicae? Bo wierz mi, że na twoim miejscu umierałbym ze strachu, gdybym wiedział, że ktoś tak nieobliczalny jak jeden z najsilniejszych magów na świecie obdarzył mnie miłością.

Jego głos był spokojny i rzeczowy. Dosłyszała w nim nutkę pogardy i szyderstwa. Czy gardził sobą, czy nią? Domyślała się, że przeraziło go i zdenerwowało odkrycie tego, że obdarzył ją uczuciem. Nie chciał tego – widziała to ewidentnie. Ale przecież nie miała na to wpływu. To jednak nie przeszkodziło mu w tym, by się na nią wściekać z tego powodu. Teraz już rozumiała, dlaczego tak podle ją traktował. Obwiniał ją o to. Kiedy ona sama... Tak, kiedy ona sama tak żałośnie go kochała.

Wciąż był wściekły, chociaż teraz udawał rozluźnionego i zarozumiałego jak zwykle. Zapewne nie sądził, że może darzyć ją uczuciem i rozczarowało go, że jest inaczej. Sam siebie rozczarował i nie znosił się za to. Ale czy to była jej wina? Przecież niczego mu nie mówiła. Nie naciskała, nie wymagała. A może kłamał? Może mijał się z prawdą, żeby coś udowodnić?

- To nie jest łatwa miłość – powiedział, przypatrując się jej z ciekawością. – Zaborczość i zazdrość twoich calanhe to fraszka przy moich. Kontrola nad tobą i konieczność posiadania są obezwładniające. Namiętność, której nie można zaspokoić nawet jeśli porywałbym cię co godzinę, by wejść w ciebie. Przywiązanie i rozpaczliwa tęsknota – wymieniał powoli, jakby robił naukowy wykład. -  Starałem się nie dopuścić tych uczuć do siebie, a kiedy stały się już jasne dla mnie, to zapragnąłem skryć je przed tobą, bo na nasze nieszczęście i na naszą zgubę wiem, że czujesz to samo. I to nas ze sobą scali, a potem spali w nicość. I nic już nie zostanie, bo kocham cię w najkoszmarniejszy sposób. Kocham jak umiem.

Milczała, szukając odpowiednich słów, ale nic nie przychodziło jej do głowy, kiedy uśmiechał się kpiąco, jakby drwił z samego siebie.

- Czasami mam wrażenie, że powstałaś tylko po to, by zniszczyć mój świat, kiedy to ja przez całe życie pozostawiałem za sobą popioły – zamyślił się. – Powiedz mi więc jak mam z tym dalej żyć, bo niebiosa mi świadkiem, że nie mam bladego pojęcia.

Continue Reading

You'll Also Like

21.5K 3.2K 53
Dola jest jedną z Tkaczek Losu w panteonie Welesów. Jej życie biegnie spokojnym torem pod pieczą Roda oraz Wielkiej Baby. Dnie spędza ze swoimi siost...
50K 3.7K 58
Deku to 16-sto letnia omega żyjąca w świecie 5 królestw. Królestwo z którego pochodzi deku jest na 4 pozycji pod względem siły więc by zapewnić sobie...
21K 172 3
[18+] PIERWSZY TOM SERII DEVILS „Diabeł tkwi w szczegółach. Tak myślałem. Byłbym głupcem jakbym w to nie uwierzył." 2024 Wydawnictwo Silver
334K 12.9K 48
„Żyje w świecie gdzie każdy kto ukończył osiemnaście lat dostaje swojego własnego stróża. Strażnicy żyją jak normalni ludzie z tą różnicą, że zawsze...