Tron z kości [18+]

By NoireAstre

23.7K 2.2K 321

Kraina Ravensport W pewien jesienny wieczór Sarah Jones stanęła na środku szemranej ulicy i zrozumiała, że w... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67
Rozdział 68
Rozdział 69
Rozdział 70
Rozdział 71
Rozdział 72
Rozdział 73
Rozdział 74
Rozdział 75
Rozdział 76
Rozdział 77
Rozdział 78
Rozdział 79
Rozdział 80
Rozdział 81
Rozdział 82
Rozdział 83
Podziękowania

Rozdział 57

186 16 0
By NoireAstre

Hiron leżał na śpiworze z rękoma skrzyżowanymi pod głową. Musieli zrezygnować z poszukiwania Calona. Mag nie był w stanie go wyszukać nawet po śniadaniu. Jego magia jeszcze się nie zregenerowała. Pozbył się jej naprawdę dużo i był osłabiony.

Nicholas i Gabriel krzątali się przy nim właściwie przez prawie cały dzień. Byłoby to nawet urocze, gdyby ich tak nie znosił. Wydawali się zdruzgotani faktem utraty calanhe, ale za to naprawili relacje między sobą. Odetchnęli z ulgą i znowu mogli być teraz swoimi frater. Na jak długo? Nie wiedzieli.

I oczywiście nie znosili Hirona za to, że zajął ich miejsce. Spełnił się chyba największy koszmar Nicholasa. Mag uniósł kąciki ust w złośliwym uśmiechu. Pozbyłby się magii raz jeszcze, byle zobaczyć ponownie minę Nicholasa.

Wkrótce jednak chłopak pojął, że mag musiał ratować życie Ellen i wbrew sobie był mu wdzięczny. Hirona zastanawiało jednak, że połączenie jego magii i magii Ellen poprzez zaklęcie krwi w jakiś sposób okazało się silniejsze od calanhe. Nie potrafił tego rozgryźć, choć myślał o tym na okrągło i to stanowiło jedyne rozwiązanie podzielenia się magią.

Miał jednak świadomość tego, że to, co połączyło go z Ellen w tej chwili musi przejść na dalszy plan. Najważniejsze było odnalezienie Calona, bo taki był cel ich misji i od jej powodzenia zależało życie wszystkich bellator, a także Ellen.

Pomimo tego, że nie mógł odbyć pełnej wizji, to wkrótce zaczął wyczuwać Calona. Byli zaledwie kilkanaście kilometrów od nich. Mag postanowił, że powinni już ruszyć w ich stronę. Jego magia regenerowała się przez cały czas, nawet podczas wędrówki.

Spakowali więc obóz. Atmosfera wyraźnie się zmieniła i wszyscy stali się podenerwowani. Narzucając na siebie plecaki, postanowili, że Nicholas uda się na zwiady. Zabrał strzały, łuk i bezgłośnie wszedł w leśne zarośla. Wrócił pół godziny później, stwierdzając, że teren jest czysty. Ruszyli więc przed siebie w las. Drzewa rosły znacznie gęściej i powoli rodziły liście, które dość dobrze ich maskowały.

Wędrowali już jakiś czas, kiedy Hiron poczuł szarpnięcie w sercu. Ellen.

Wyraźnie nie radziła sobie z jego magią. I bardzo się jej bała, co było kompletnym idiotyzmem. Hiron miał przecież wszystko pod kontrolą. I w tej chwili nie czuł żadnego zagrożenia. Musiał jednak poświęcić jej kilka minut. Zachichotał, widząc zniszczenie w suficie. Nicholas i Gabriel spojrzeli na niego jakby postradał zmysły. W odpowiedzi rzucił wiązką magii i obaj w towarzystwie przekleństw omal się nie przewrócili.

Usłyszeli cichy ruch nieopodal. Nicholas delikatnie ściągnął z pleców łuk i wycelował w stronę, z której dochodził hałas. Gabriel przyjął postawę bojową, a Hiron cóż... Hiron właśnie droczył się z Ellen. Usłyszał jednak zduszone przekleństwo Gabriela i szybko się z nią pożegnał.

Błyskawicznym ruchem ściągnął z ramienia miecz i czujnie obserwował okolicę.

Usłyszeli głośne kroki i rechot.

Pasożyty.

Nie było ich dużo. Zaledwie piątka. Nicholas naprężył mięśnie i skoczył lekko na zwalone drzewo, by być wyżej i mieć lepszy widok na cel. Posłał równocześnie trzy strzały, które utkwiły jedna obok drugiej w gardle zwalistego pasożyta. To wystarczyło, by jego głowa trzymała się jedynie na cienkim pasku skóry. Parasitus po chwili padł trupem.

- Nicholasie! – wrzasnął Hiron. – Łuk!

Nick zobaczył szóstego pasożyta powoli wyłaniającego z gęstwiny, którego wcześniej nie zauważyli. Było zbyt późno, by wyciągnąć miecz, a łuk nie zabiłby go, tylko rozwścieczył. Rzucił więc nim i dwiema strzałami w stronę Hirona, który niedbale złapał go w lewą dłoń i ekspresowym ruchem wypuścił groty wbijając je w oczy parasitus. Nick lekko skoczył w dół i sztyletem obciął głowę napastnikowi.

W tym czasie, Gabriel zaczął ścierać się na miecze z dwójką innych. Mag podbiegł do Nicholasa i oddał mu łuk. Obaj wyciągnęli teraz miecze i dopadli do dwójki pozostałych. Siekli ich po rękach i nogach, ale nawet bez kończyn pasożyty wciąż były niebezpieczne. Ich pobłogosławiona broń lśniła drapieżnie, a magia skwierczała i cuchnęła.

Nicholas syknął z bólu, kiedy jeden z nich drasnął go w łydkę. Zagryzł jednak wargi i zignorował ból. Gabriel wykorzystując swój ulubiony rodzaj broni, rzucał sztyletami, wyciągając kolejne zza pasa. Niestety zwalisty pasożyt dopadł do jego nóg i powalił go na ziemię. Hiron podbiegł do niego i ciął go mieczem przez kręgosłup. Zauważył z pewną konsternacją, że otrzymał głęboką ranę na ramieniu. Nie wiedział, kiedy to się stało, ale musiało być to jakiś czas temu, bo krew już krzepła.

Gabriel wysunął się spod cuchnącego cielska, ociekając żółtą juchą.

- Zwiadowcy – syknął przez zęby. Jego twarz ociekała potem. – Czy ta broń robi ci krzywdę? – zapytał, patrząc na ramię Hirona.

Mag pokręcił głową.

- To zwykła rana. – Spojrzał w stronę Nicholasa. – Natomiast twój frater już ledwo trzyma się na nogach.

Gabriel skoczył w kierunku swojego brata i z morderczym szałem ściął głowę jednemu z pasożytów.

Magicae usłyszał ruch zza pleców i dojrzał kolejną dwójkę pędzącą w ich stronę.

- Do jasnej cholery – zaklął.

Przerzucił miecz do dominującej lewej dłoni i wyszedł im na spotkanie. Gabriel zauważył, że mag gdzieś zniknął, ale nie martwił się tym. Potrafił o siebie zadbać. Cóż, dorównywał im. I nie używał przy tym magii, oszczędzając ją na dywersję. Cieszył się, że mają go po swojej stronie.

Po chwili Gabriel i Nicholas stali wśród kłębowiska trupów. Wycierali miecze o łachmany zabitych. Nick z obrzydzeniem wyciągnął strzały, które wcześniej posłał w stronę pasożytów. Byli wykończeni. Rana paliła go żywym ogniem, ale zaciskał usta, starając się nie poddać bólowi. Wkrótce przecież jego frater go wyleczy.

Usłyszeli czyjś zduszony krzyk i przekleństwo. Wysoka trawa zatrząsała się i z pomiędzy drzew wyszedł Hiron. Bez trudu ciągnął za sobą dwa truchła pasożytów. Na jego idealnej twarzy widać było obrzydzenie i wstręt.

Pasożyty miało otwarte oczy i wyszczerzone brązowe pieńki zębów. Z ich klatek piersiowych ziały wypalone dziury. A więc użył ostatecznie magii.

Oczy maga lśniły groźną czerwienią. Hiron puścił truchła i kopnął jedno z nich stopą.

- Kolejni zwiadowcy – powiedział, ze znudzeniem polerując paznokcie.

- To już wszyscy? - zapytał Nicholas, ciężko siadając na mchu.

- Masz mnie za głupca? Sądzisz, że pozwoliłbym uciec innym? – warknął Hiron.

Nicholas zdenerwował się. Rozciął nogawkę spodni. Zagryzł wargę, kiedy Gabriel podszedł do niego i zaczął leczenie.

- Zachowujesz się jakbyś sam mógł wygrać tę wojnę, magu – powiedział ze złością Nick.

Magicae zmrużył oczy i dzięki temu był trochę mniej przerażający. Podszedł do bellator i uklęknął między Gabrielem i Nicholasem.

- Odsuń się, chłopcze.

Gabriel ustąpił i Nicholas wrzasnął, kiedy magia Hirona wdarła się w jego ranę. Ból był znacznie intensywniejszy, niż ten zadawany przez jego frater. Rana jednak goiła się znacznie szybciej.

- A twoje ramię? – odezwał się Gabriel.

Mag pokręcił głową.

- Drobnostka – westchnął. – Pobrudziłem jednak płaszcz – dodał z niesmakiem.

Gabriel parsknął śmiechem. Po chwili ciszy Hiron ponownie się odezwał.

- Najważniejsze jednak, że mamy już potwierdzenie, że są niedaleko. Lada moment na nich natrafimy. Podejrzewam, że zrobią sobie przerwę niedaleko gór, by dołączyła do nich reszta oddziałów. Nie będą ryzykować przeprawy do Ravensport w mniejszych grupach. Zwalą się na nas raczej jedną kupą. – Zabrał dłoni z łydki Nicholasa. Rana była jedynie nabrzmiała. Hiron spojrzał na Gabriela. - Wciąż chcecie wymusić na nich atak przy rzece Bear?

- Tak, to jest dobre miejsce do walki. Wykorzystamy ukształtowanie terenu. Z jednej strony rzeka, a z dwóch góry, więc stamtąd nas nie obejdą. Nie mamy przewagi liczebnej i nigdy nie będziemy mieć, ale musimy sobie jakoś radzić, wykorzystując ukształtowanie terenu.

Hiron dotąd nie interesował się planami dotyczącymi prowadzenia walk, ale kiedy poczuł w krwi zew mordercy i wojownika, poczuł podekscytowanie.

Nicholas powiódł wzrokiem po zabitych parasitus i na jego pełnych wargach pojawił się chłopięcy uśmiech. Z Hironem pokonają wszystkich.

Mag również się uśmiechał. Jednak jego uśmiech był złośliwy i tajemniczy. Powoli podniósł się z klęczek i niedbałym ruchem palców spalił truchła pasożytów na popiół.

***

Ellen ledwo żyła ze zdenerwowania. Hironowi na pewno nic się nie stało, bo jego magia jaśniała w niej mocno, jednak pomimo tego uczucie niepokoju rozrywało ją na części. Nie wiedziała natomiast, co z jej calanhe. Nie mogła ich już przecież wyczuć i brodziła po omacku.

Mogła skontaktować się z Hironem, mogła jakoś go przywołać i poszukać, ale nie chciała tego robić. Koszt był zbyt wysoki. Bała się, że Hiron dzięki temu będzie miał łatwiejszy dostęp do jej myśli i wspomnień, a nie chciała, by się tam pałętał.

Nie mogła podzielić się z nikim swoimi rozterkami. Domownicy wiedzieli, że posiadła moc magicae, nie zdawali sobie jednak sprawy z tego, że mag całkowicie nią zawładnął. Umarłaby ze wstydu, gdyby się dowiedzieli. Musiała ukrywać prawdę nawet przed Iris.

Dom było opustoszały i kiedy przechadzała się korytarzami nie czuła się w nim bezpiecznie. Coś szarpnęło jej duszą i zatrzymała się wpół kroku na schodach. Wyjrzała zza balustrady i zamarła. Usłyszała ciche przekleństwa i do jej nozdrzy dotarł okropny smród. Znała ten smród doskonale, więc przez chwilę sparaliżował ją strach, a potem jej dłonie oblekły się czerwienią.

Spanikowana zacisnęła pięści i próbowała przywołać Hirona, ale było w niej tyle emocji i tyle niespokojnych myśli, że nie potrafiła się skupić, a on gdzieś znikł.

Pasożyty rozglądały się zaintrygowane pustką w domu i w końcu jeden z nich podniósł głowę. Ellen przylgnęła do ściany plecami i wciągnęła głęboko powietrze, próbując zachować ciszę.

Gdzie byli inni? Czy coś im groziło? Domyślała się, że część z nich trenowała na zewnątrz, inni w sali ćwiczebnej, ale co do reszty nie miała pewności. Na korytarzach i w pokojach nie było nikogo.

Zrobiła jeden krok do przodu, czując, że powinna była działać. Nie mogła przecież przez całe życie unikać odpowiedzialności. Posiadła magię Hirona i być może dlatego jego czary ochronne puściły i dostęp do domu był wolny. Miała poczucie winy, więc wykonała kolejne kroki.

U podnóża schodów stało trzech pasożytów. W dłoniach ściskali miecze o krótkich klingach. Wysoki, ciemnowłosy obrzucił ją zaintrygowanym spojrzeniem. Przez chwilę na jego twarzy malowała się konsternacja. Raczej nie spodziewał się, że ujrzy w niej czerwień magii. Zerknął na swoich towarzyszy, którzy wzruszyli ramionami i szybkim krokiem zbliżyli się do stojącej Ellen.

Najniższy i najmłodszy z nich, rzucił w nią sztyletem i trafił w ramię. Krzyknęła przeraźliwie, ale niemal natychmiast magia Hirona zaczęła leczyć jej rany.

Szarpnęła w niej moc i powoli, sukcesywnie kotłowała się w piersi. Gorączka objęła jej członki i gotowała krew. Każdy oddech ranił jej płuca, bo powietrze, które wydychała drgało z temperatury i parowało. A potem ruszyła do przodu i cisnęła wiązką magii prosto w twarz najmłodszego z pasożytów.

Krzyknął przeraźliwie i zatoczył się w tył, a jego głowa zaczęła puchnąć i skwierczeć jak surowe mięso rzucone na patelnię. Ellen szeroko otworzyła oczy i krzyknęła, wołając o pomoc, bo nagle pozostali przy życiu parasitus zaczęli ciskać w nią magią.

Ból był obezwładniający i kiedy otrzymała cios w szyję, niemal upadła, ale przytrzymała się poręczy i zaczęła wbiegać do góry. Nie udało jej się jednak uciec, bo sztylet przeciął łydkę Ellen i wyrżnęła, obijając się o drewniane stopnie.

Szarpała się i wzywała magię, promieniując temperaturą. Pasożyty rzuciły się na nią i przygwoździły ciężkimi cielskami, plując i sarkając, kiedy nie pozostawała im dłużna i walczyła, gryząc, drapiąc i paląc ich magią.

Bezgłośne łzy spływały po jej policzkach, a gorzki pył palonych ciał, wdzierał się w jej usta, a potem wszystko ucichło, kiedy znikąd pojawiła się Kalo, która przystąpiła do ataku. Nie widziała jednak, czy bellator sobie radzi, bo nagle ktoś zarzucił jej na głowę worek i pociągnął za ramiona jak szmacianą lalkę.

- Moja śliczna kotka – dosłyszała cichy, melodyjny głos, który skądś kojarzyła.

- Puść mnie – warknęła, szamocząc się i kopiąc.

Uścisk na ramionach nieco zelżał, więc wyrwała jedną rękę i ściągnęła z siebie worek. Cała krew odpłynęła jej z policzków, kiedy zobaczyła kto ją trzyma.

- Poznaj Glistę, złotko. – Krwistoczerwone usta mamy Kelly rozciągnęły się w drapieżnym uśmiechu.

Och, teraz już po mnie, pomyślała Ellen.

I to była jej ostatnia myśl, bo Glista grzmotnął ją w głowę. Upadła bez świadomości.

***

Gabriel, Nicholas i Hiron parli do przodu. Od dawna nie czuli się tak podekscytowani i rozochoceni łatwym zwycięstwem. Pokonali prawie dziesiątkę pasożytów, otrzymując zaledwie powierzchowne rany.

Mag wydawał się wyjątkowo pobudzony i zdeterminowany. Prowadził ich do przodu takim tempem, że ledwie za nim nadążali. Nie mieli pojęcia, co go tak zmieniło, ale ta zmiana z pewnością wyjdzie im na dobre.

Z jego dłoni unosiła się czerwona mgiełka i on sam emanował dziwną energią. Bellator czuli w powietrzu elektryczne wyładowania, a ich włosy podnosiły się przy skórze. Nie mieli czasu na odpoczynek i nie chcieli odpoczywać.

Musieli się spieszyć. Jeśli zwiadowcy nie wrócą na czas, dowódcy pasożytów zaczną coś podejrzewać i mogą pokrzyżować ich plany. Zaskoczenie to ich największy atut, więc musieli je wykorzystać. Las powoli stawał się rzadszy. Ściemniało się, kiedy usłyszeli głosy setek pasożytów.

Hiron zarządził postój. Uklęknął i ścisnął palcami przegrodę nosową. Pozostał w tej pozycji przez kilkanaście minut. Nie widzieli jego twarzy, ale kiedy wizja się zakończyła i uniósł głowę, był wyraźnie ożywiony.

- Trzymają ich w ostatnich klatkach.

- Ich? – ucieszył się Gabriel.

Mag posłał mu całkiem zwyczajny uśmiech.

- Tak, Silor też jest, ale tak jak wcześniej mówiłem, jego stan jest opłakany.

- Leczyłeś kiedyś kogoś, kto postradał zmysły? – zapytał Nicholas.

Hiron zamyślił się, ale jego mina była zacięta.

- Nie będę już tego robił.

- Dlaczego? – drążył Nicholas.

- Och, dajże mi spokój – zirytował się mag. – To moja sprawa.

Nicholas odwrócił wzrok.

- Dobrze, zatem przypomnijmy sobie, co ustaliliśmy – zadecydował Gabriel.

Hiron nonszalancko oparł się o pień drzewa i czekał. W końcu głos zabrał Nicholas.

- Poczekamy do świtu. Hiron użyje tarczy maskującej i w trójkę przekradniemy się do ostatniego obwodu. W razie potrzeby zabijemy strażników. Otworzymy magią klatki. – Spojrzał w kierunku maga. - Hironie, razem z Gabrielem zabierzecie Calona i Silora, a ja będę ubezpieczał tyły.

- To bardzo ważne, byś je zabezpieczał, bo moja magia nie jest jeszcze wystarczająco mocna, bym mógł długo utrzymać tarczę dla piątki osób.

Nicholas skinął głową.

- Jasne, będę ostrożny i uważny. Poradzimy sobie. To prawda, że wszystko może pójść źle, ale jesteśmy na to przygotowani. Dlatego tam właśnie idziemy i wszyscy na nas liczą. Będziemy walczyć do ostatniego tchu.

- Do ostatniego tchu – powiedział Gabriel.

- Do ostatniego tchu – dodał cicho Hiron, kłamiąc okrutnie.

***

Hiron półleżał oparty o pień drzewa i rozmyślał. Czekał na świt. Nie odważyli się rozpalić ogniska i bellator musieli marznąć. On na szczęście miał magię, która ogrzewała go od środka. Było mu przyjemnie, więc przez chwilę udało mu się nawet złapać trochę snu.

Kiedy się obudził uświadomił sobie, że od kilku godzin ani razu nie pomyślał o Ellen i to znacznie go uspokoiło. Poczuł ogromną ulgę. W głowie mu pojaśniało i radość ogarnęła jego myśli. Miał już nad tym znaczną kontrolę. Nawet, kiedy zaciekawiony próbował sięgnąć do niej magią, odpowiadała mu tylko uspokajająca, łagodna cisza.

Zwykłego Hirona bardzo by to zaniepokoiło. Zwykły Hiron poczułby zdenerwowanie. Zwykły Hiron sięgnąłby magią mocniej i głębiej. Zwykły Hiron przestraszyłby się i próbował znaleźć sposób, by do niej dotrzeć.

Natomiast Hiron, który wyruszył właśnie na walkę, zaczął pogwizdywać zrelaksowany z niecierpliwością licząc gwiazdy na granatowym niebie. To była cudowna noc.

Continue Reading

You'll Also Like

23.1K 2.3K 29
Cztery nacje, które żyją ukryte w cieniu ludzi od wieków: Wampiry, Wilkołaki, Syreny i Czarodzieje. Wszyscy kryją się za woalem normalności. Ale jest...
130K 5.8K 10
- Status - znów to okropne pytanie, przez które dostaje dreszczy - Twój status, dziewczyno! - Mężatka - warczę, reszta ustawionych w szeregu Ziemian...
1.7M 1.6K 6
''Zakaz tylko zwiększa pragnienie'' ☢ SCENY EROTYCZNE
229K 8.7K 70
nazwa mówi sama za siebie