Kiedy jeszcze noc walczyła ze świtem o dominację, Ellen obudziło ciche pukanie do drzwi. Nakładając na siebie szlafrok i naciskają klamkę ujrzała Gabriela i Nicholasa, kryjących się w mroku. Obaj mieli na sobie bojowe stroje, pasy ze sztyletami, a Nick dodatkowo łuk z wypełnionym kołczanem.
Serce Ellen ścisnęło się jeszcze mocniej, kiedy uświadomiła sobie, że Hiron zarządził wymarsz już dzisiaj. Pomyślała, że to przez nią. Chciał uciec od niej jak najszybciej i odszedł bez słowa. Jednak nie, pożegnali się przecież, myślała gorączkowo. Postanowiła to zignorować i zaprosiła ich do środka.
Uśmiechali się do niej, ale te uśmiechy były wymuszone. W ich ciałach wyczuła sprężystość i gotującą się krew. Przeszli w tryb drapieżnika i pomimo tego, że misja była niezwykle niebezpieczna sprawiali wrażenie szczęśliwych i podekscytowanych.
- Hiron zarządził, że wyruszamy o świcie – odezwał się Nicholas.
- Ach, Hiron – wyszeptała i usiadła na łóżko. – Ale nie przeprowadził przecież ceremonii...
- To nic – próbował uspokoić ją Gabriel – sama jesteś wykończona. Byłoby okrutne, gdybyśmy mieli jeszcze czerpać z ciebie.
- To nieprawda. Zrobiłabym wszystko, żeby wam pomóc, a on zachował się jak tchórz, jakby uciekał przede mną... - zawahała się i zdławiła przekleństwo. Powiedziała im za dużo.
Gabriel odwrócił wzrok i Ellen pojęła, że zauważył jej zawstydzenie. Nicholas z kolei zacisnął pięści.
- To nie ma znaczenia jaki miał powód – szepnął. – Sam jednak myślę, że już czas wyruszyć. Jesteśmy przygotowani, a im dłużej zwlekamy, tym większe prawdopodobieństwo niepowodzenia misji. Nic więcej nie osiągamy przekładając termin.
- Rozumiem, ale przeraża mnie świadomość, że to dzieje się już teraz. To takie realne. – Podniosła się i przytuliła do Nicholasa, a potem Gabriela. – Chciałabym, żeby to się skończyło. Pragnę zapomnieć o tym. Chcę żebyście byli bezpieczni i nic wam nie groziło. Nie mogę znieść myśli, że któremuś z was stanie się krzywda.
Gabriel błysnął zębami w przelotnym uśmiechu i ucałował ją w policzek.
- Wszystko będzie w porządku. Wrócimy do ciebie, moja calanhe.
Ellen wciągnęła głośno powietrze i zerknęła na Nicholasa. Ten jednak uśmiechał się do niej i ucałował czubek jej głowy, obejmując niedźwiedzim uściskiem.
- Nadszedł już czas – powiedział z zadumą Gabriel, patrząc na powoli sączący się świt.
Ellen patrzyła jak odchodzą i bezgłośny szloch wstrząsnął jej ciałem. Dziura w piersi, gdzie wcześniej było doskonale jej znane calanhe zapiekła ją ogniem bólu. Przeraźliwy strach zmroził jej krew w żyłach, a magia zatańczyła między palcami.
Schowała dłonie pod udami i usiadła na nich, próbując powstrzymać ich drżenie. Miała złe przeczucia, ale musiała je stłamsić. Nic już nie mogła uczynić.
***
Gabriel, Nicholas i Hiron stali w holu, czekając na pojawienie się powozu. Był blady świt i do wyjścia odprowadziła ich tylko Iris, która po macierzyńsku wyściskała frater. Mag w tym czasie wyglądał przez okno i obserwował nieciekawy krajobraz.
Miał na sobie podróżną pelerynę, błękitną chustę związaną na nadgarstku, czarną koszulę i skórzane ocieplane spodnie. Magicae rzadko marzli, ale wolał nie kusić losu, tym bardziej, że jego magia niemal całkowicie się wyczerpywała. Powoli jednak jego oczy przybierały kolor czerwieni świadczącej o powracającej mocy. Mimo wszystko klął na swoją głupotę. Użył wczoraj magii... Niewielką, maleńką część, ale każda wiązka była ważna.
Z krzywym uśmiechem na pełnych wargach myślał o tym, jak zawsze bawiły go ckliwe pożegnania. Dla niego czas płynął innym tempem i tygodniowy wypad był zaledwie mgnieniem oka. A bellator żegnali się jakby już nigdy nie mieli się zobaczyć. Cóż, może i któryś z nich zginie, może wszyscy, ale śmierć jest nieodłącznym elementem życia i trzeba jakoś się do niej przyzwyczajać. Sam nie pamiętał już, ile osób stracił. I gdyby za każdym razem miał wypłakiwać sobie oczy przy pożegnaniach, to niewiele czasu starczyłoby mu na ważniejsze sprawy.
Z kolei Nicholas z cierpieniem rozmyślał o Ellen. Jej twarz była zbolała, a oczy opuchnięte od płaczu. I kiedy tuliła się do niego drżąc na ciele, zastanawiał się, czy rzeczywiście to właśnie misja tak na nią wpłynęła.
Za to zachowanie maga było co najmniej niepokojące. Wpatrywał się w świat za oknem, ale na każdy najmniejszy hałas wzdrygał się odwracał w ich stronę, obserwując schody. Nicholas zaczął podejrzewać, jakie są powody jego roztargnionego zachowania. Był już niemal przekonany, że mag popadł w jakiś konflikt z Ellen i beznadziejnie wyczekiwał jej pojawienia się w holu. Nie schodziła jednak i magicae coraz bardziej zdenerwowany zerkał w ich stronę. Gdzieś zniknęło jego zblazowane zachowanie i Nick poczuł obezwładniającą satysfakcję.
Schylił się i zaczął poprawiać sztylety przy butach.
- Będziesz za nami nadążał, magu? – zagaił obojętnie.
Hiron odwrócił się powoli i wzruszył ramionami.
- Znowu zaczynamy ten durny temat? Oczywiście, że tak. Wam bellator wydaje się, że macie monopol na wytrzymałość fizyczną, ale my jesteśmy od samego poczęcia stworzeni z magii, która nas wzmacnia. – Zmrużył oczy. – Zacznijcie nas doceniać, to wtedy każdemu wyjdzie na dobre.
Znowu szybko zerknął na schody. Były puste.
Gabriel zauważając jego zdenerwowanie, podszedł bliżej okna.
- Coś cię martwi, Hironie? Wydajesz się nieswój – zapytał łagodnie w swoim stylu.
Mag skrzywił się i nieznacznie uśmiechnął.
- Podziwiam architekturę.
Iris podeszła do niego bliżej i niepewnie dotknęła jego ramienia. Dotychczas unikała jakiegokolwiek kontaktu fizycznego. Magowie zawsze ją przerażali i wprawiali w niezręczność. Nie mogła pojąć jak Ellen może swobodnie z nim rozmawiać, dotykać go, a nawet całować, co kiedyś niechcący podejrzała.
Pragnęła z nią o tym porozmawiać, ale dotychczas nie było okazji. Hiron był przystojnym mężczyzną i tak samo jak Nicholasa i Gabriela jego twarz była młoda, niemal chłopięca. Coś jednak w jego oczach wyraźnie świadczyło o wieku. Dystans był zauważalny i tylko przy Ellen z jego twarzy znikała maska znudzenia i dezaprobaty jako reakcji na wszystko, co się wokół niego działo.
Spojrzał na jej dłoń opierającą się o jego ramię. Zabrała ją szybko i skrzyżowała ramiona, wściekła na siebie, że zdecydowała się nawiązać z nim kontakt fizyczny.
- Na pewno nie potrzebujesz więcej broni? – zapytała cicho, zauważając, że ma przy sobie jedynie miecz przerzucony przez ramię.
Pokręcił głową i znowu spojrzał gdzieś za jej plecami. Iris odwróciła się za siebie, ale niczego nie zobaczyła.
Nicholas ośmielony dziwnym zachowaniem maga, postanowił wyprowadzić go z równowagi, drążąc temat, dopóki był gorący. Miał pewność, że chodziło o Ellen.
- Jak to jest nie pożegnać się ze swoją przyjaciółką?
Hiron uniósł brwi i wyszczerzył zęby w uśmiechu. Iris spojrzała na Nicka, piorunując go groźnym wzrokiem.
- Pożegnaliśmy się wczoraj – spauzował – w nocy – dodał z przekąsem.
Nicholas dał się sprowokować i chociaż Gabriel posłał mu ostrzegające spojrzenie, to całkowicie go zignorował.
- Musisz o tym wspominać?
- Nie muszę, ale chcę – powiedział z lekceważącym uśmiechem.
- Pozabijają się... – wymamrotała zmartwiona Iris.
- To niech przestanie mnie denerwować. Mówił o mojej calanhe – warknął Nicholas.
Mag uniósł brwi.
- I o jego przyjaciółce – dodała karcąco.
- Nie mówi o niej jak o przyjaciółce, a raczej jak o kochance – warknął Nicholas.
- A czy to się wyklucza? – Hiron wydawał się zbity z tropu. Oczywiście udawał.
Gabriel podszedł jeszcze bliżej.
- Według naszych doświadczeń, po prostu zwykle takie połączenie nie działa. Dlatego Nicholas tak reaguje.
- Nie mów o mnie tak, jakby mnie tu nie było. – Oczy Nicholasa ciskały gromy.
Mag raz jeszcze wyjrzał przez okno.
- Powóz przyjechał – stwierdził beznamiętnie.
Podszedł do Iris i ujął jej dłoń w palce. Uniósł i ucałował gorącymi miękkimi wargami. Przez jej ciało przeszedł dreszcz, kiedy wpatrywał się w nią czerwonymi oczami. Podniósł torbę podróżną i przerzucił ją sobie przez ramię zaraz obok miecza. Jej chłopcy wzięli ją po raz ostatni w ramionami i ucałowali w policzki. Iris starła spływające łzy.
- Uważajcie na siebie! – krzyknęła, kiedy stali już na progu. – Cała wasza trójka – dodała ciszej.
Hiron uśmiechając się kwaśno i posłał ostatnie spojrzenie na schody, ruszając w stronę powozu. Zdenerwowany wdepnął w kałużę i pobrudził wypastowane buty. Przeklął pod nosem.
- Hironie! – dobiegł go wrzask. Na niebiosa, to Ellen.
Odwrócił się i ujrzał ją biegnącą w jego stronę. Miała na sobie cienką koszulę nocną. Była bosa, a jej włosy rozwiewały się na lodowatymi wietrze. Szeroko otworzył ramiona, by z impetem w nie wpadła. Przytulił ją do serca, niemal zgniatając w mocnym uścisku. Przyłożył nos do jej włosów i wdychał ich słodki zapach.
- Zwariowałaś, głuptasie? Chcesz się rozchorować? – chciał ją skarcić, ale jego głos był zaskakująco łagodny.
Poczuł jak Ellen roztapia się w jego uścisku i uspokaja drżący oddech. Uniósł ją z łatwością, by nie stała bosymi stopami na zimnej ziemi. Jej wargi były rozkosznie rozchylone, a w oczach lśniły krople łez.
Rozpaczliwie przyciągnęła jego twarz do swojej i pocałowała go mocno i gwałtownie. Ich języki zderzyły się delikatnie. Hiron jęknął w jej usta. Podczas pocałunku gładził blond włosy, cały czas zwiększając napór ciała. Dla niego czas na chwilę się zatrzymał.
- Uważaj na siebie – szepnęła. – Przyrzeknij, że wrócisz cały i zdrowy.
- Wrócę. Nie martw się o to, skarbie.
Ellen spojrzała w jego czerwone oczy i zatonęła w nich. Hiron żarliwie ucałował jej powieki i nos. I w końcu puścił, choć pragnął, by ta chwila nigdy się nie kończyła. Raz jeszcze przeraziła go myśl, że zaczyna odliczać mijający czas.
- Muszę już iść – powiedział z udawanym uśmiechem, ale w jego oczach wyczytała smutek. – Zafundowałaś mi niezłe piekło, wiesz? Zamordują mnie podczas snu – zachichotał.
Parsknęła nerwowym śmiechem i przesunęła zimnymi palcami po jego bladym policzku.
- Nie uda im się. Jesteś przecież silnym i groźnym magiem. Zapomniałeś?
- W twojej obecności zapominam o wielu rzeczach, kaczątko. Coś czuję, że nie umiem już nawet korzystać z magii, mam problem z wyborem garderoby i...
- Na niebiosa! Bądź poważny! – przerwała mu, całując ukochany kącik ust. – Nie mogłam nie zobaczyć cię przed wyjazdem.
- A ja nie chciałem, żebyś mnie takiego zobaczyła.
Zmarszczyła brwi, kiedy wywrócił oczami i wskazał jej swoje zabrudzone buty. Posłał jej czarujący łobuzerski uśmiech, który scałowała.
Chciała powiedzieć coś jeszcze. Jakieś ważne słowa. Wyjątkowe. Nie wiedziała jednak jakie. Odsunął się od niej z niechęcią. A ona stała na lodowatej ziemi i patrzyła jak mężczyźni jej życia wchodzą do cholernego powozu. Była przerażona, bo miała okropne przeczucia. Przerażające.