Tron z kości [18+]

By NoireAstre

23.7K 2.2K 321

Kraina Ravensport W pewien jesienny wieczór Sarah Jones stanęła na środku szemranej ulicy i zrozumiała, że w... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67
Rozdział 68
Rozdział 69
Rozdział 70
Rozdział 71
Rozdział 72
Rozdział 73
Rozdział 74
Rozdział 75
Rozdział 76
Rozdział 77
Rozdział 78
Rozdział 79
Rozdział 80
Rozdział 81
Rozdział 82
Rozdział 83
Podziękowania

Rozdział 46

245 21 10
By NoireAstre

Wszyscy zgromadzeni bellator  ze zniecierpliwieniem oczekiwali na przybycie bardzo spóźnionego Hirona. Wkrótce ciche, poirytowane westchnięcia przerwało jego nagłe wtargnięcie. Najpierw zatrzepotała niebieska peleryna, po chwili drzwi trzasnęły z hukiem i w końcu mag upadł dramatycznie na wolny fotel przy kominku.

Przypatrywał się wszystkim po kolei spod na wpółprzymkniętych powiek, leniwym wzrokiem obdarzając każdego z osobna i nieznośnie przedłużając milczenie. Westchnął głośno i wygodniej rozwalił się na fotelu, wyciągając długie nogi. Dziecinnym gestem założył ramiona na piersi, wykrzywiając nadąsane wargi w znudzonym uśmieszku. Kiedy cisza stała się boleśnie uciążliwa w końcu zabrał głos.

- Jak już doskonale wszyscy wiemy, pasożyty mają wzmocnioną broń. To mieszanka ich magii i magii sanguis – dodał po niewiarygodnie długim czasie, kiedy bellator zaczęli już wiercić się na swoich miejscach. Po sali przebiegł szmer. – Petroniusz musiał planować to bardzo długo. Zebrał spore zasoby krwi. Cóż, właściwie rasa sanguis całkowicie wyginęła przez jego podłe eksperymenty. Mam jednak pewne podejrzenia, co do waszej ukochanej sanguis. Myślę, że przetrzymywał ją latami, badając jej krew. Te szesnastoletnie przerwy? Litości – prychnął. – Musiał znaleźć jakiś sposób, żeby czerpać z niej jak ze studni bez dna. Była jego największą bronią, chociaż nie miała o tym zielonego pojęcia. Wydaje mi się, że przez cały ten czas, kiedy znikała, to spędzała tę słodką prekluzję ze swoim dziadem.

Hiron relacjonując wszystko bezbarwnym tonem nawet na nią nie spojrzał. Zamiast tego w jego dłoniach pojawiła się szklaneczka brązowego alkoholu, który powoli sączył, mrużąc czarne oczy.

Ellen przełknęła z trudem ślinę. Gardło miała skurczone do granic możliwości. Mówił o niej tak bezosobowo, jakby była niczym więcej, niż kimś obcym. Do tego teoria jakoby Petroniusz wykorzystywał ją do swoich niecnych planów, całkowicie wytrącała ją z równowagi.

Nicholas ścisnął mocniej jej dłoń. Jedynie siłą woli powstrzymała zdradzieckie łzy. Wszyscy na nią patrzyli.

- To dlaczego ostatecznie zawsze pozwalał mi wracać do domu? Jaki miał w tym cel? – wycedziła przez zęby.

Hiron wzruszył ramionami. Był chłodny i opanowany.

- Może chciał uśpić ciekawość bellator? Zwróć uwagę, że inni sanguis zaczęli znikać dopiero niedawno. Może później odkrył jak czerpać ze słabszych? Co by się stało, gdyby jedna z najsilniejszych rodzin nagle straciła źródło mocy? Wszyscy zaczęliby coś podejrzewać. Zaginięcie sanguis to nie błahostka. – Wychylił szklaneczkę do końca i rzucił ją na stół. Z brzękiem zatrzymała się na środku blatu.

- I w końcu znalazł sposób, by testować na innych sanguis. Poza tym, było mu na rękę, że nagle wszyscy bellator  tracą siły bez ich wsparcia – dopowiedział Nicholas.

- Dlaczego więc nie skrzywdził mnie, kiedy mieszkał tutaj przez tyle czasu? – dopytywała Ellen. – Miał wiele okazji, a bellator  już i tak wiedzieli, że dzieje się coś złego.

Hiron zmrużył oczy i parsknął z rozdrażnieniem.

- Nie mam pojęcia. Może się tobą zabawiał? Poza tym nie możesz być pewna, że nie robił ci krzywdy. Wiesz doskonale, że machnięciem dłoni mogę cię unieruchomić. – Ellen spąsowiała, przypominając sobie, że zrobił to w łóżku. Hiron uniósł jedynie kącik ust. – A pamięć miałaś już tak często wymazywaną, że z mózgu powinna ci zostać papka. - Odwrócił od niej wzrok.

- Czyli od samego początku mieliśmy do czynienia z Petroniuszem? – zapytał Nicholas, niespokojnie poruszając się na krześle.

- Och nie. Wydaje mi się, że przyjął jego tożsamość, kiedy odbiliście go z kryjówki pasożytów.

Nicholas zmarszczył brwi.

- Mam uwierzyć w to, że go nie rozpoznałeś? Przebywałeś z nim przez tyle czasu i nie wyczułeś, że to Petroniusz?

Ellen ujrzała jak na palcach magicae tańczą czerwone płomienie.

- Co sugerujesz, bellator?

Na pozór wydawał się znudzony, ale Ellen znała go na tyle, by wiedzieć, że brakuje mu niewiele, by okazać złość.

- Z jednej strony twierdzisz, że potrafisz wyczuć maga i nazwać go, a z drugiej nie rozpoznałeś Petroniusza? – odezwał się jeden z bellator  z Chindale.

- Mag, który napił się ze świętej sadzawki może zrobić niemal wszystko. Nie wiesz, jak potężni są magicae. Żaden dla niego problem zwieść mnie.

- I tak łatwo przyznajesz się do słabości? – Głos Nicholasa ociekał kpiną.

- Słabości? – prychnął. – Jaka w tym słabość? Stwierdzam fakt i nie czuję się poniżony tym, że pierwszy mag jest silniejszy ode mnie. Przecież to logiczne – mówił rozbawiony.

Ellen westchnęła.

- W każdym razie – podjął wątek z powrotem – zbadałem ich broń i nie wygląda to za ciekawie. Nie dość, że fizycznie są wzmocnieni, to dodatkowo władają pobłogosławionym orężem. A Petroniusz wchłonął magię wielu moich braci i sióstr. Sam nie jest tak silny jak Calon, ale jeśli zagarnie i jego moc, to nie widzę dla nas ratunku, jeśli nie zaczniemy działać wystarczająco szybko, by odbić maga. Chyba, że już jest na to za późno.

- Hironie, nie możesz tak mówić – odezwała się blondwłosa bellator  z Chindale. – Poza tym, dopóki żyje Silor będę wierzyć w to, że znalazł jakieś rozwiązanie i nie dopuści do tego, żeby Petroniusz wchłonął magię Calona.

Mag wygiął zmysłowe usta.

- Jedyne co tam znalazł, to szaleństwo, głupia kobieto.

Rudowłosy bellator, zapewne jej partner, podniósł się z krzesła rozwścieczony. Hiron nie patrząc na niego, posłał w jego kierunku wiązkę magię. Chłopak opadł z powrotem, osłabiony i pokonany, ze złością uderzając pięścią w stół.

- Hironie! – krzyknęła Iris.

- Och, nudzi mnie już to wszystko – rzucił lekceważąco, bębniąc palcami po kolanie.

- Jak możesz tak mówić? – Ellen wstała szybkim ruchem. Jej oczy ciskały gromy, a Hiron uśmiechał się asymetrycznym uśmieszkiem i wyglądał jak definicja brawurowej zuchwałości.

W otoczeniu bellator, którzy darzyli go teraz nienawiścią, ale i strachem sprawiał wrażenie kompletnie rozluźnionego. Doskonale wiedział, że nic mu tu nie grozi, a w dodatku wojownicy muszą go szanować, jeśli chcą, by wspomógł ich w walce.

Ellen próbowała odnaleźć w nim jakieś głębsze emocje, ale jego twarz nie wyrażała kompletnie niczego.

- Całkowicie normalnie – odparł, posyłając jej rozbawione spojrzenie. – Męczy mnie słuchanie tych idiotyzmów, jakoby Silor zachował rozum. Powtarzałem to już dziesiątki razy, że kompletnie zbzikował, a wy uparcie wierzycie, że jakimś cudem zachował trzeźwość umysłu. Wiem, co widziałem i nie znoszę, kiedy ktoś zaprzecza moim wnioskom. Jeśli macie zamiar podważać to, co mówię, to nasza współpraca wydaje mi się bezcelowa.

- Ale wciąż planujemy dywersję, tak? – odezwał się Gabriel, jak zwykle próbując załagodzić sytuację. Hiron przewrócił oczami i skrzyżował ramiona na potężnej piersi. - Odbicie Calona i Silora jest aktualne, prawda? Kiedy zbadałeś ich broń, wiemy na ich temat znacznie więcej. Ogromnym marnotrawstwem byłoby nieskorzystanie z tej wiedzy.

Hiron podniósł się ciężko z fotela.

- Jestem zmęczony. Wrócimy do tej rozmowy jutro. – Zignorował ostatnie słowa Gabriela.

- Dobrze wiesz, Hironie, że nie mamy czasu na twoje dąsy – warknął Nicholas.

- Dobrze, uznajmy, że dywersja jest aktualna. – Mag westchnął teatralnie. - Zaplanujcie ją dokładnie i kiedy będzie gotowa przynieście do mnie plany, żeby uzyskać moją autoryzację.

- Jesteś bezczelny – odezwał się z niechęcią Nicholas.

- Ale niezbędny – spauzował. – Decyzja należy do was.

Kiedy nikt nic nie powiedział, powoli opuścił pomieszczenie, nie obdarzając nikogo żadnym spojrzeniem. Ellen po raz kolejny przeklęła jego zmienne nastroje. Nicholas spojrzał na nią z dziwnym wyrazem w oczach.

- Po tym, czego z każdym dniem się o nim dowiaduję, zastanawiam się tylko, co takiego w nim dostrzegłaś, żeby podarować mu serce – powiedział.

***

Ellen długo zastanawiała się, czy Hiron pojawi się na kolacji. Nerwowo kręciła się po sypialni wyłamując sobie palce. Bardzo źle ją potraktował i miała do niego o to żal. Musiała przyznać Carli rację, że w zasadzie nic go nie obchodziło. Usiadła przed toaletką i założyła włosy za ucho.

Minęło sporo czasu, zanim opanowała strach związany z atakiem pasożytów. Wpatrywała się we własne odbicie i przyglądała posiniaczonej twarzy. Mogła dzisiaj umrzeć. Niewiele brakowało, by straciła życie.

Uratował ją Hiron i powinna mu za to podziękować, ale nie była w stanie po tym jak ją potraktował. Wściekała się na siebie, że naraziła Georga i była bezbronna jak dziecko. Wściekała się także na Hirona, który ją ignorował i wściekała się na Nicholasa, który powoli otwierał jej oczy na tę dziwną relację między nią i magiem.

Podniosła się ciężko z krzesła i bezszelestnie otworzyła drzwi. Ku swojemu niedowierzaniu niemal zderzyła się z Hironem, który kpiąco skłonił się jej w pas i wyglądał jak definicja zdziwienia.

- Madame – odezwał się miękkim głosem i rzucił jej rozbawione spojrzenie – akurat tędy przechodziłem.

Ominęła go, ale po chwili ją dogonił i zrównał z nią krok. Uniosła w górę podbródek i skupiła się na równym stawianiu kroków.

- Akurat tędy nie przechodziłeś.

- No dobrze, może i nie przechodziłem, tylko czekałem na ciebie, ale to jeszcze nie powód, żeby mnie tak ignorować. – Jego ton był rozkapryszony.

Rzuciła mu lodowate spojrzenie i pokręciła głową.

- Och, jak mi przykro, że jakaś kobieta cię zignorowała – powiedziała z sarkazmem. – Jak ty sobie teraz poradzisz z takim cierpieniem? Mam nadzieję, że dasz sobie radę i nikt nie będzie musiał trzymać cię za rękę – ironizowała dalej.

Rzucił jej zaczepne spojrzenie. Musiał wziąć niedawno kąpiel, bo jego krucze włosy były czarne niczym wilgotny atrament.

- Ty byś mogła trzymać mnie za rękę.

- Wolałabym nie.

- Dlaczego? Czy mój dotyk jest ci wstrętny? – Posłał jej szelmowski uśmieszek. – Chcesz, by moja próżność legła w gruzach?

Wstrętny?, myślała, Jest uzależniający jak opium.

- A gdyby tak? – zapytała cierpko.

- Moje uczucia byłyby zranione. A poza tym straciłbym mnóstwo pewności siebie. Jak już doskonale wiesz, jestem rozpieszczony przez kobiety i każde odrzucenie traktuję bardzo osobiście, niemal jak zniewagę dla mojego czaru i uroku.

Chciała się roześmiać. Chciała też palnąć na odlew w jego idealnie bladą twarz. Odważyła się na krótkie zatonięcie w czerni jego oczu i odwróciła wzrok.

- Wystarczy, że pójdziesz do pierwszego lepszego burdelu, a panienka za zwitek pieniędzy w mig przywróci twoją pewność siebie.

- Skąd ta uszczypliwość, moja droga? – Złapał ją za ramię i zatrzymał przy małym saloniku, który właśnie mijali.

Przewiercał ją wzrokiem, jakby próbował odnaleźć odpowiedzi na wszystkiego pytania tego i innych światów. Jakby naprawdę nie rozumiał, że zrobił jej krzywdę. Jakby rzeczywiście nie zdawał sobie sprawy z tego jak boleśnie ją potraktował. Zastanawiała się, czy powiedzieć mu prawdę i wyznać wszystko, by oczyścić atmosferę, ale wstydziła się swojego żałosnego przywiązania do niego.

On odrzucił jej oddanie i zostawił na całe długie sześć dni, by po powrocie nawet na nią nie spojrzeć i traktować jak całą resztę domowników, a nawet gorzej. Nie okazał jej żadnych emocji, niczego, co można byłoby uznać za poświęcenie jej uwagi.

- Wydaje mi się, że nie masz powodu, by patrzeć na mnie z taką furią – dodał, kiedy uporczywie milczała.

- Nie mam powodu? – uniosła lekko głos, wściekając się na siebie, że tak żałośnie drży, kiedy Hiron, jak zwykle zresztą, był rozluźniony i opanowany. – Powinnam była trzasnąć ci w gębę, kiedy tylko cię dzisiaj zobaczyłam! – zawołała.

- Z pewnością, ale wtedy musiałbym cię przełożyć przez kolano na oczach tych wszystkich bellator  i przykładnie ukarać. – Uśmiechnął się lekceważąco, nic sobie nie robiąc z jej złości.

- Nie ośmieliłbyś się mnie uderzyć – syknęła.

- Och, Ellen, wydaje ci się, że moja nikczemność ma jakieś granice, ale gwarantuję ci, że jestem jeszcze gorszy, niż dotychczas sądziłaś. – Oparł się o ścianę i skrzyżował nogi w kostkach, patrząc na nią wyzywająco.

- Tak? Tylko spróbuj, a zaraz poskarżę się Georgowi!

- Daj spokój, nie poszłabyś do niego, bo zapłakałabyś się na śmierć, gdyby jakimś cudem banda bellator  zrobiła mi krzywdę. – Uniósł brew i uśmiechnął się zawadiacko.

Ruszyła do przodu, ale ponownie złapał ją za łokieć i teraz przyciągnął do siebie. Górował na nią, a jego wzrok był już mieszaniną groźby i rozbawienia. Nie potrafiła wyczuć jego nastroju, bo zmieniał go częściej i szybciej, niż wiatr kierunek.

- Masz za wysokie mniemanie na swój temat. Nie jestem przekonana, czy rzeczywiście twoje dobro leży mi na sercu.

- To bolesne. Jesteś bezduszna i okrutna – szepnął i nachylił się ku niej. – Ale jednak myślę, że w jakiś sposób głęboko cię zraniłem. Opowiesz mi o tym coś więcej?

- Nic mi nie zrobiłeś. – Spróbowała wyszarpnąć się z jego uścisku, ale nogi ugięły jej się w kolanach, kiedy objął ją ręką w pasie. Czuła jego ciepły oddech na policzku i spojrzała w czarne oczy i czerwoną obwódkę, która powoli pochłaniała tęczówki.

- Wiem, że kłamiesz. Mnie nie oszukasz.

- A co mam ci powiedzieć, Hironie? Że przeraźliwie za tobą tęskniłam? Że ten tydzień był dla mnie koszmarem, a ty nawet nie raczyłeś się ze mną pożegnać? Niczego mi nie wyjaśniłeś! Otworzyłam się przed tobą, na niebiosa, zrobiłam to, a ty tylko podeptałeś to wszystko, co ci powiedziałam. Co jeszcze chcesz usłyszeć? Że nie potrafię sobie znaleźć miejsca, kiedy tak znikasz? I że boli mnie serce, kiedy tak podle mnie ignorujesz jak dzisiaj? To chciałeś usłyszeć?

Hiron szeroko otworzył oczy. Przez chwilę mrugał z niedowierzaniem i niepewnością. Wyglądał teraz jak psotny chłopiec przyłapany na jakimś psikusie.

- Do diaska! A jeśli tak? – odezwał się niskim, zmienionym głosem. Magia tańczyła w jego oczach i między smukłymi palcami. – A ty chcesz coś usłyszeć, Ellen? – Jego ton stał się napastliwy i groźny.

Nie potrafiła oderwać od niego oczu, kiedy nachylał się ku niej coraz bardziej i bardziej. Przełknęła ślinę i złapała go za ramiona, by utrzymać równowagę.

- Chcesz? – ponaglił ją. Krótko skinęła głową. – Cóż, nie owijając w bawełnę, wszystko wskazuje na to, że najwidoczniej jestem niepoczytalny, bo tęsknię za tobą i równocześnie przed tobą uciekam! Proszę bardzo. Wiesz już wszystko. Mam nadzieję, że jesteś zadowolona z tego, że kiedy ty jedynie wściekasz się na mnie, że nie traktuję cię jak księżniczki, ja w tym samym czasie tracę zmysły, próbując wyrzucić cię z głowy.

- Och, nie mów, że to dlatego mnie unikasz! Masz swoje brudne sprawki. Zbierasz informacje z sobie tylko znanych miejsc i dlatego znikasz na całe dnie i łajdaczysz się w burdelach. Nie kłam, że tu chodzi o to, co do mnie czujesz, jeśli w ogóle jesteś zdolny do jakichkolwiek uczuć! – Nie wierzyła w to, co mówiła, ale ból w jego oczach irracjonalnie sprawiał jej satysfakcję. – A teraz mnie puść – dodała chłodnym tonem, przyjmując na twarz maskę obojętności. Hiron jednak ją przejrzał.

Uniósł ją niemal do pionu i wycisnął na jej ustach wściekły, zaborczy, gwałtowny i wygłodniały pocałunek. Oniemiała wpatrywała się w niego z pożądliwym napięciem, równocześnie pragnąc go i nie znosząc.

- Jesteś głupia, jeśli sądzisz, że zwiodą mnie te durne kłamstwa – powiedział do jej warg. - Doskonale wiesz, że mówisz tak tylko po to, by mnie rozwścieczyć. Moje gratulacje, Ellen. Udało ci się. Wiedz jednak, że nie jestem taki jak twoi calanhe i nie będę ze stoickim spokojem znosił twoich gierek i dąsów. A teraz znikam sprzed twoich pięknych oczu. - Skłonił się nisko do pasa, dotykając palcem czoła w drwiącym geście szacunku.

Continue Reading

You'll Also Like

1.9M 857 5
Książka dostępna jest w księgarniach oraz na Legimi. Ethan Hudson - najpopularniejszy i najbogatszy biznesmen w USA. Amerykański rekim biznesu od, kt...
3.2M 176K 77
Była jedynie jego sprzątaczką, która patrzyła z niepokojem na jego poczynienia. Była nierzucającą się w oczy brunetką, która posiadała pewne doświadc...
3.1M 59.4K 18
Adam Farrow to gwiazda szkolnej drużyny hokeja. Tajemnicą nie jest to, że w oczach innych posiada plakietkę szkolnego łamacza serc, czy też chodząceg...
515K 1.9K 7
Skylar w dzieciństwie przeżyła piekło. Kiedy na świat przyszła jej młodsza siostra, obiecała sobie, że bez względu na cenę zapewni jej bezpieczeństwo...