Tron z kości [18+]

By NoireAstre

22.7K 2.1K 321

Kraina Ravensport W pewien jesienny wieczór Sarah Jones stanęła na środku szemranej ulicy i zrozumiała, że w... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67
Rozdział 68
Rozdział 69
Rozdział 70
Rozdział 71
Rozdział 72
Rozdział 73
Rozdział 74
Rozdział 75
Rozdział 76
Rozdział 77
Rozdział 78
Rozdział 79
Rozdział 80
Rozdział 81
Rozdział 82
Rozdział 83
Podziękowania

Rozdział 31

233 25 4
By NoireAstre




Pierwsze minuty po pojawieniu się w bibliotece Hirona, Iris, Georga i Carli minęły w totalnym rozgardiaszu. Zbyt dużo informacji zalało Ellen. Zbyt dużo smutku widziała.

Jedynym pocieszeniem w tej strasznej sytuacji był fakt, że najwyraźniej Gabriel i Nicholas się pogodzili.

- Co rozumiesz poprzez fakt, że Petroniusz zabił Violet? – George chodził rozgorączkowany po bibliotece. – Słyszysz w ogóle co powiedziałeś, Hironie? Martwy od setek lat Petroniusz zabił moją córeczkę? Zabił moją kochaną Violet?

Głos mu się załamał i ucichł jak przecięty nożycami. Iris stała jak rażona piorunem. Jej twarz była biała jak prześcieradło.  Ellen podeszła do niej, ale Iris nie reagowała. Kiedy wpatrywała się w oczy kobiety, dostrzegła w nich tylko pustkę.

Gabriel podszedł do Ellen i ujął jej dłoń.

- Jak się czujesz moja calanhe? – szepnął, a przez jej ciało przebiegł dreszcz.

- Ja czuję się dobrze. Jednak co stało się z wami?

Nie widziała tego, ale poczuła jak Nicholas stanął za jej plecami. Po chwili jego palce delikatnie dotknęły jej dłoni. Trzymali się lekko, a ich ręce skryte były za Ellen tak, że nikt ich nie widział.

- Coś z naszą więzią. Stało się coś złego. Tym jednak będziemy martwić się później – wyjaśnił Gabriel.

Nick skinął mu głową, a Ellen wyrwała dłoń z jego uścisku. Nie obejrzała się za siebie. Nie chciała patrzeć na jego twarz, bo wiedziała, że go skrzywdziła.

- Skąd wiesz o Violet, magu? – odezwał się Nicholas.

Mag westchnął przeciągle. Był wyraźnie poirytowany faktem, że musi odpowiadać na to pytanie.

- Rzuciłem na nią czar śledzący.

- Śledzący? – Skrzywił się Gabriel. – Dlaczego chciałeś śledzić Violet?

Nicholas i Gabriel równocześnie doskoczyli do maga, który odsunął się od nich. Na jego dłoniach zatańczyła magia, ale oni się nie przestraszyli.

- Uratowała mnie. Czułem, że mam dług wobec niej. Chciałem ją chronić, ale była w innej krainie i...

- Co? – Mięśnie na twarzy Nicholasa drżały z wściekłości. – Nie kłam, magu. Czego od niej chciałeś? Calon kazał ci ją śledzić?

Hiron wstrząsnął ramionami jakby pozbywał się czegoś obrzydliwego.

- On miałby mi coś kazać? Nigdy. – Jego oczy raz jeszcze błysnęły czerwienią. – Nie jest moim panem.

- Co tu się dzieje? – George podszedł do Iris i złapał ją za ramiona. – Dlaczego mówisz, że ją zabiłaś?

- To nie ma sensu, to nie ma sensu – mamrotała jak w transie.

Carla stojąca w drzwiach biblioteki wyprowadziła ją ze środka. Sama miała dużo pracy. Musiała wszakże przygotować wszystko do ceremonii. Żałowała, że nie ma z nimi kucharza, który pomógłby jej wnosić ciężką kadź i rozpalać świece. Panienkę Ellen przecież trzeba było jeszcze rozebrać i przygotować do wszystkiego. A mag był taki wściekły. Och, i jeszcze Bjorn. Gdzie podziewa się jej słodki chłopiec Bjorn? Wiedziała dostatecznie wiele, by nie robić sobie żadnych nadziei, ale sam widok jego twarzy był dla niej czymś wyjątkowy, co długo skrywała w sercu.

- Carlo – odezwała się do niej Iris głosem całkowicie wypranym z emocji – to wszystko moja wina. Ja zabiłam Violet.

- O czym pani mówi, Iris? Proszę przestać opowiadać takie głupoty – strofowała ją i poprowadziła w stronę kanapy.

Iris przysiadła ciężko. Jej blade dłonie drżały. Usta czerwienią odcinały się od zbolałej twarzy. Carla uklękła przy niej.

- O czym mówisz? – odpuściła sobie oficjalny ton – Co zrobiłaś?

Jej przyjaciółka ukryła twarz w dłoniach i jej drobnym ciałem wstrząsnął szloch.

- To przeze mnie zginęła Violet. Wiem, że to nie przypadek – westchnęła. – Calon chciał dowiedzieć się, czym się zajmuje. Zaszantażował mnie, a ja byłam takim tchórzem. Byłam egoistką i nie chciałam, by moja tajemnica wyszła na jaw. Powiedziałam mu i teraz ona nie żyje.

- Hiron twierdzi, że to Petroniusz ją zabił. To musiał był przypadek.

Carla pogładziła czarne włosy Iris.

- To była kara dla mnie. Poza tym, zaczynam podejrzewać, że Calon i Petroniusz mogą ze sobą współpracować.

- Współpracować? W jakim sensie?

- A co jeśli to Calon jest magiem, który prowadzi pasożytów? Albo Petroniusz?

Carla wypuściła powoli powietrze z ust.

- Przecież to niemożliwe. Petroniusz został przez jednego z nich zamordowany, a Calon powołał waszą rasę do życia, by z nimi walczyli. Nie chcesz chyba powiedzieć mi, że nagle Calon się z nimi zjednoczył, bo nie chcę wierzyć, że Petroniusz żyje. Calon przecież pomógł nam w bitwie. Na pewno cokolwiek, co mu powiedziałaś nie mogło mieć związku ze śmiercią Violet. – Po jej okrągłej twarzy popłynęły łzy. – Panienka Violet zawsze była naszą wojowniczką. Ją najbardziej kochałam, bo podziwiałam jej duszę. Trzeba jednak walczyć i zemścić się. Ale najpierw zacznijmy od przeprowadzenia ceremonii.

- Oczywiście Carlo, masz rację. Nieraz już znosiłam śmierć najbliższych. Musimy stanąć do walki. Walka to dla nas najlepsze, co teraz możemy zrobić. Czas przygotować się do ceremonii – powiedziała Iris i z nową energią wstała z kanapy.

***

Silor obudził się z nieprzyjemnym posmakiem w ustach. Splunął krwią i flegmą. Chciał przewrócić się na bok, ale klatka, w której się znajdował była zbyt niska i zbyt wąska, by mógł wykonać jakiekolwiek ruchy. Leżał na brzuchu ze skurczonymi nogami z policzkiem przyklejonym do brudnej lodowatej podłogi.

Drżał z zimna i uzmysłowił sobie, że jest nagi. Otworzył zapuchnięte oczy i próbował rozejrzeć się po pomieszczeniu. W środku, w celach obok zamknięci byli na wpółżywi magicae. Sam chciał coś do nich powiedzieć, ale w gardle tak mu zaschło, że nie był w stanie wykrztusić z siebie więcej, niż charknięcia.

Im dłużej był przytomny, tym więcej zauważał. Na przykład to, że jego ramiona promieniowały bólem i gdy tylko chciał nimi poruszyć, uzmysłowił sobie, że ręce ma związane w nadgarstkach czymś, co niemal wypala w jego skórze dziury.

- Wkrótce zemdlejesz znowu – odezwał się zbiór szmat z naprzeciwka.

Silor uniósł ciężkie powieki i zauważył brudnego maga zamkniętego w innej klatce.

- Pytanie tylko, dlaczego aż tak bardzo cię nienawidzą. Nie będę przesadzał, jeśli powiem ci, że dostałeś najmniejszą klatkę i wyjątkowo szczególne traktowanie ze strony parasitus. – Jego głos był cichy, ale doskonale słyszalny.

Silor zwilżył koniuszkiem języka spierzchnięte wargi.

- Szpiegowałem – wyjąkał.

- Oj, to niedobrze. Petroniusz dla szpiegów nie ma litości.

- Petroniusz? – wysyczał Silor. – Petroniusz nie żyje, a jestem całkiem pewien, że widziałem tego śmiecia Calona.

Mag dopadł do krat i przycisnął twarz do jej prętów.

- Calona? – zapytał ze złością, a Silor poczuł jak z jego płuc uchodzą resztki powietrza. – Widziałeś moją twarz?

- Calon? – wyjęczał i ostatkiem sił uniósł głowę jeszcze wyżej. – To niemożliwe.

Mag żachnął się ze złością.

- Gniję tu już miesiącami. Od kiedy twój syn mnie zdradził. Co się mówi o magicae? Nie pamiętasz już bellator? Że mają twarz miękką jak rozgrzany wosk.

- Skąd wiesz kim jestem, magu? Mówże! – wrzasnął.

Zauważył, że z klatek obok zaczęły dochodzić jęki innych uwięzionych.

- Myślisz, że nie poznam mych dzieci?

Silor nie wierzył w to, co słyszał.

- Wiem o tobie wszystko i jestem dumny z ciebie. Ubolewam teraz tylko, że cierpicie przez mego ojca.

- Przecież Petroniusz nie żyje!

Głosy jego sąsiadów wzmogły się.

- Szanuj swego pana!

- To Calon.

Mówili jeden przez drugiego. Silor poczuł jak z jego oczu płyną łzy.

- Zatem mag, którego odnalazła Ellen, to Petroniusz, który podał się za ciebie?

Magicae skinął głową.

- Nie rozumiem jednak dlaczego i jak to możliwe? – kontynuował Silor.

Nagle wszyscy jego współtowarzysze niedoli umilkli. Do pomieszczeniu wszedł pasożyt. Miał ze sobą kilka świec i nóż w grubej potężnej dłoni. Calon cofnął się pod samą ścianę. Zewsząd dobiegł jęk ulgi, kiedy parasitus podążył prosto do celi Silora. Hałas metolowego klucza wbijającego się w zamek maltretował uszy Cavea.

Pasożyt obnażył żółte zęby w szerokim uśmiechu. Złapał Silora za włosy i wyciągnął z klatki. Bellator poczuł nieziemski ból, kiedy jego nagie i obolałe ciało szurało po cegłach.

Parasitus ciągnął go tak przez całą długość sali. Silor widział skryte w cieniach twarze magów - żegnały go krzyki rannych i wariackie śmiechy. Oni wszyscy powariowali, myślał.

Silor obijał się o progi i lodowatą podłogę. W końcu po kilkudziesięciu metrach ciągnięcia za włosy, trafił do okrągłego pomieszczenia. Ogrzewał je ogromny kominek z wesoło trzaskającym ogniem. Dostrzegł kilkunastu pasożytów stojących równym rzędem. Na samym końcu w dużym wyściełanym fotelu zasiadał mag. Miał na sobie czarną pelerynę i fantazyjnie związaną kokardę, którą Silor doskonale rozpoznawał. Jednak twarz, na którą parzył była znacznie starsza. Jego oczy błyszczały krwistą czerwienią. Rysy twarzy były rozmazane, ale paradoksalnie jednocześnie mocno zarysowane. To nie był Calon. To był ktoś inny.

Pasożyt, który prowadził go od celi siłą podniósł z pozycji leżącej na klęczki. Silor spojrzał pod nogi maga i z jego gardła wydarł się ryk wściekłości i rozpaczy.

Pod nogami magicae ujrzał sponiewierane ciało Violet. Mag opierał na jej głowie stopy. Prawą kopnął ją w twarz i Silor zobaczył jej szeroko otwarte oczy. Rysy, które tak bardzo kochał, usta, które wielbił pocałunkami i jej piękne oczy, które były teraz niczym więcej, niż oknami śmierci. Jęknął raz jeszcze i próbował rzucić się w stronę maga, ale pasożyt kopnął go w głowę i upadł z powrotem na twarz, uderzając w posadzkę.

- Jedyne do czego ta suka mogła się przydać, to podparcie do moich stóp – zaśmiał się Petroniusz.

Silor zacisnął zęby.

- Sądziłeś śmieciu, że możesz mnie bezkarnie śledzić? Sądziłeś, że o niczym się nie dowiem?

Podniósł się z fotela i przeszedł po bezwładnym ciele Violet. Z oczu Silora pociekły łzy wściekłości. Szarpnął się raz jeszcze i pasożyt położył swoją ciężką nogę na jego głowie, przyciskając go do podłogi. Reszta parasitus wybuchła śmiechem.

Mag posłał wiązkę magii w plecy Silora, który wygiął się w łuk i wrzasnął krzykiem pełnym cierpienia.

- Zabiłeś mego sługę, psie. Zabiłeś mego Bjorna.

Silor oddychał spazmatycznie. Czuł, że jego koniec jest bliski. Żałował tylko, że nie zabierze żadnego z nich ze sobą. Żałował też, że śmierć Violet pójdzie na marne. Nie zdążyli ostrzec innych. Nikt się nie uratuje. Widział pasożytów ze wzmocnioną bronią, która świeciła teraz znacznie mocniej, niż przy ostatniej walce. Ich twarze były zacięte i zdeterminowane. Petroniusz stworzył teraz regularną armię, a jego dowódcy będą kierować atakiem. Zniszczą krainę Chindale, a potem Ravensport i w końcu opanują świat ludzi. A on nie mógł nic z tym zrobić.

- Nie pozwolę na to, by mój syn się przed tobą czołgał.

- I dlatego wolałeś go zabić? – Wargi Petroniusza uniosły się w ironicznym uśmiechu. – Cóż to za miłosierdzie?

- Lepsze od twojego. – Silor poczuł jak krew zalewa mu oczy. Mało już widział.

Petroniusz zaśmiał się i ponownie poraził go swoją magią. Silor stracił świadomość, ale wtedy mag uderzył w niego znowu i bellator stał się jeszcze bardziej przytomny, niż chwilę wcześniej.

Magicae obejrzał się w stronę stojących obok pasożytów i machnął w ich stronę.

- Jedzcie – zezwolił im, a chmara parasitus rzuciła się do Violet rozszarpując jej ciało na części.

I właśnie wtedy Silor zwariował.

***

Gabriel wraz z Georgem przystawili dużą porcelanową wannę na środek pokoju. Carla pospiesznie rozstawiała świece, a Iris czyściła czarne kielichy. Ellen była przerażona i tylko milcząca obecność Nicholasa za jej plecami dodawała jej otuchy. Jego gorące palce muskały delikatnie dół jej pleców. Czuła jego zapach i ciepło promieniujące z ciała. Nick wiedział, że Ellen przeżywa tą sytuację w koszmarny sposób.

Carla skończyła rozkładać świece i pociągnęła Ellen w kierunku wanny. Wprawnym ruchem ściągnęła z niej suknię. Ellen nie miała na sobie gorsetu, więc po chwili była już tylko w bieliźnie. Jednak tyle nie wystarczyło. Pokojówka delikatnie z zacięta miną rozwiązywała haftki jej koszuli.

Ellen czułaby się upokorzona, ale cel był ważniejszy. Widocznie to wszystko zawierało się w zasadach przeprowadzenia ceremonii. Po chwili stała całkiem naga tyłem do obecnych. Zaśmiała się, kiedy uświadomiła sobie w jakiej sytuacji się znalazła. Pomyślała o dniu, w którym na nowo poznała swoją rodzinę i o tym jaka wtedy była zagubiona. Zerknęła przez ramię i zobaczyła Gabriela krzątającego się przy nalewaniu wody do wanny.

Stał obrócony profilem do niej. Jego łagodna twarz była teraz zacięta i skupiona. Kasztanowe włosy lśniły w blasku ognia. Był taki piękny i dobry. Kochała go nad życie. Jak na zawołanie obok niego wyrósł Nicholas, który posłał jej nieodgadnione spojrzenie. Wpatrywali się w siebie, a czas płynął w zwolnionym tempie.

Stali obok siebie. Dwóch frater, dwóch calanhe i na niebiosa, jakże ona ich kochała. Nie miała już siły dłużej się w nich wpatrywać, więc stanęła sztywno i przeczesywała wzrokiem zgromadzone na półkach książki. Poczuła chłód, kiedy Hiron pojawił się przed jej twarzą.

- Chcesz tego, sanguis? – zapytał poważnym głosem. – Jeśli nie jesteś pewna, to możesz im zrobić ogromną krzywdę. Możesz ich nawet zabić. I zabić siebie.

- Oczywiście, że jestem pewna – odparła oburzona. – Kocham ich i nie pozwolę, by stała się im krzywda, nawet jeśli miałoby mnie to kosztować życie.

- To dość osobliwa oferta – zaśmiał się.

Jego oczy obwiedzione czerwoną obwódką wpatrywały się w nią badawczo.

- Nigdy wcześniej nie spotkałem się z calanhe między bellator i sanguis i to w trójkącie. Zastanawia mnie, co z tego może wyniknąć.

- Czy to w jakiś sposób im zagraża? – zapytała zdenerwowana.

Mag żachnął się.

- Nie. Raczej stawiałbym na to, że może nawet wzmocnić działanie. W każdym razie, czuję w tobie ogromną magię. Rozsadza cię, prawda?

Ellen skinęła głową.

- Muszę się jej pozbyć. I oddam całą.

- Och całej nie oddasz, bo wtedy umrzesz. Wystarczy im tyle, ile ja zdecyduję. Nie jest to moja pierwsza ceremonia. Mam duże doświadczenie, więc zrobię wszystko, by wam pomóc.

- Dlaczego?

Mag wzruszył ramionami.

- Chcę się zemścić. Zamordowano wielu moich braci i sióstr. Ja sam omal nie zginąłem. Violet mnie uratowała, a ja nie zdołałem jej pomóc. Nie wybaczę sobie tego.

- To nie była twoja wina. Violet wiodła dość odważne życie.

Ku zdziwieniu Ellen na jego wargi wypełzł łagodny uśmiech.

- O tak, miała ikrę.

W końcu na jego palcach ujrzała tańczące wiązki magii. Martwiła się, że na ten widok ogarnie ją wspomnienie, ale na szczęście nic takiego nie nastąpiło.

- Będzie bolało, sanguis.

I nie kłamał.

Kiedy odzyskała przytomność leżała w wannie zalanej lodowatą wodą. Jej ręce związane były rzemieniami. Gabriel delikatnie muskał palcami jej ramię. Nicholas trzymał się z dala. Iris i George stali w jej nogach, a Carla trzymała kielichy w pogotowiu.

Wszyscy mieli na sobie czarne peleryny, co wyglądało dość strasznie. Cóż, zauważyła, że pod nimi również i oni są nadzy. Hiron zmaterializował się obok i ostrym nożem przeciął jej skórę w miękkim zagłębieniu łokcia. Nie zdążyła krzyknąć, ani zaprotestować, kiedy przeciął również delikatną skórę między piersiami, tam gdzie gromadziła się jej magia.

Chciała coś powiedzieć, ale znieruchomiała, kiedy Nicholas przyłożył czarną płaską misę pod ranę na klatce piersiowej. Ich spojrzenia się skrzyżowały. Jego rysy złagodniały.

- Kocham cię. Wszystko będzie dobrze – szepnął tak cicho, że tylko ona była w stanie to usłyszeć.

Gabriel przystanął z kielichem przy jednym z jej ramion. Ciepłymi opuszkami palców zataczał na skórze uspokajające okręgi. Iris zbierała krew przy drugiej ręce.

Hiron podszedł do niej i wiązki jego magii uderzył w jej rany, które zaczęły obficiej broczyć krwią. Czuła ból tak silny, że wygięła się w łuk z wrzaskiem. Widziała tylko niebieskie oczy Nicholasa i wpatrywała się w nie szukając ukojenia. Miała wrażenie, że Nick nie mruga, byle nie tracić z nią kontaktu wzrokowego. Kiedy ból stał się nie do zniesienia, a ona marzyła tylko o tym, by umrzeć, jego wargi dotknęły jej skroni. Całował ją delikatnie i wciąż szeptał jaka jest silna i jak bardzo ją kocha. A może tylko się jej wydawało...

Kiedy ból ustąpił, a woda zabarwiła się na czerwono, ujrzała jak mag mamrocze coś do kielichów wypełnionych jej krwią. Po kolei każdy z bellator upił kilka łyków. Na ustach Gabriela dostrzegła maleńką plamę jej krwi. Przypomniała sobie jak oboje ugryźli się wzajemnie w usta i krew wymieszała się między ich wargami, kiedy spijali ją łapczywie upajając się swoim smakiem.

Chłopak posłał jej spojrzenie pełne łagodności. Po chwili wszyscy pozbyli się swoich ubrań i mag maczając dłoń w krwi zebranej spod jej piersi rysował nieznane dla niej znaki na ich klatkach piersiowych w miejscu, w którym sanguis zbiera się magia.

Każdy z nich opadł na kolana ze zbolałą twarzą. Oni również cierpieli, choć nie tak bardzo jak ona. Ellen uniosła się nieco na łokciach, a Hiron spojrzeniem nakazał jej spokój. Była wykończona i chyba znowu straciła przytomność, bo kiedy się obudziła znajdowała się we własnym łóżku. Spod na wpółprzymkniętych powiek ujrzała włosy Gabriela, który po sekundzie zamykał już za sobą drzwi. Czuła tylko jego zapach. Nikt nie pachniał jak on.

Continue Reading

You'll Also Like

65.6K 3.8K 47
Jane żyje w Coldwater- kraju, gdzie ludzie są podzieleni na rangi: albo jesteś biednym i mieszkasz we wiosce zarabiając marne grosze, albo żyjesz w s...
19K 1.9K 11
Odebrano mu ją. Uwięziono. Ukryto. Gdy Souline trafiła w ręce wroga, potwór czyhający pod skórą króla Ognia, wypełznął na wierzch. Ames zrobi wszystk...
54.2K 2K 20
Księżniczka Mary Reynolds ucieka z królestwa Sultinu, gdy ojciec zmusza ją do małżeństwa. Postanawia uciec na teren wroga. Tam zostaje odnaleziona pr...
Mate By GS

Fantasy

242K 10.2K 42
- Skąd wiesz? - Wykrztusiła wreszcie, po pięciu minutach pustego wgapiania się we mnie. Miała duże orzechowe oczy poplamione jasną zielenią. Były hip...