Tron z kości [18+]

By NoireAstre

22.7K 2.1K 321

Kraina Ravensport W pewien jesienny wieczór Sarah Jones stanęła na środku szemranej ulicy i zrozumiała, że w... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67
Rozdział 68
Rozdział 69
Rozdział 70
Rozdział 71
Rozdział 72
Rozdział 73
Rozdział 74
Rozdział 75
Rozdział 76
Rozdział 77
Rozdział 78
Rozdział 79
Rozdział 80
Rozdział 81
Rozdział 82
Rozdział 83
Podziękowania

Rozdział 30

231 25 0
By NoireAstre




Gabriel patrzył ze złością na Nicholasa. Czuł, że jego twarz wygląda okropnie. Bolał go najmniejszy dotyk. Nawet oddychanie go raniło. Wiedział jednak, że to drobnostka. Drobnostka w porównaniu z tym, co czuł, kiedy do sypialni Ellen weszła Carla.

Cóż, mógł się tego spodziewać. Widocznie ignorował wszelkie sygnały. Nie sądził jednak, że jego najbliższy przyjaciel, jego brat, mając całą wiedzę o tym, że Ellen jest jego calanhe, mógł ją uwieść. Z drugiej strony, to nie było tak, że w jakikolwiek sposób próbował wszystko zrzucić na Nicholasa. Myśl jednak, że Ellen mogła go zranić z ogromnym trudem przebijała się do jego świadomości.

Moment, w którym spojrzał na jej twarz, kiedy zrozumiała, że on wie, zniszczył w jego sercu naprawdę wiele. Bolała go ta rana. Czuł się oszukany i zdradzony. A myśl, że ona i Nicholas... Kiedy wyobrażał ich sobie razem, zaciskał pięści tak mocno, że paznokcie raniły mu wnętrze dłoni.

Wszyscy śmieją się z terytorialności bellator, ale na nieszczęście Gabriela, ta terytorialność jest głęboko zakorzeniona w ich naturze i on sam przeżywał dotychczas męki na samą myśl o tym, by ktoś mógł mieć Ellen. Teraz miał tego pewność i doskonale znał, cóż, kochał tego mężczyznę i ta świadomość wżerała mu się do umysłu z furią, jakiej nigdy wcześniej nie zaznał.

Gabriel zawsze był tym poukładanym, spokojnym, dobrze wychowanym chłopcem, którym Iris chwaliła się w towarzystwie. Nicholas z kolei był lekkomyślnym furiatem, który całe życie odbierał i oddawał znacznie bardziej intensywnie, niż to wskazane. I za to Gabriel go kochał i za to był mu w stanie wybaczyć wszystko.

Nie potrafił jednak zapomnieć i nigdy nie będzie w stanie wymazać z pamięci widoku Nicholasa ściskającego Ellen i całującego jej.

- Jesteś z siebie zadowolony? – odezwał się do Nicholasa.

Nick w rozpiętej koszuli wpatrywał się w niego ze złością.

- Jak mogłeś pomyśleć i sugerować, że kiedykolwiek wziąłem Ellen siłą?

Gabriel przewrócił oczami.

- Cóż, przed chwilą nie wyglądała jakby sama rzuciła ci się w ramiona.

- Może dlatego, że się pokłóciliśmy?

- Tak? – Gabriel uniósł brwi. – O co?

Nicholas milczał przez chwilę, walcząc ze sobą.

- Bo byłem zazdrosny o ciebie.

- Ty byłeś zazdrosny o mnie? – parsknął Gabriel – Nie bardzo wiem jak to rozumieć.

Nicholasowi zaczęło już puchnąć oko, więc Gabriel podszedł do niego i przystawił mu do twarzy dłoń z magią.

- Zrozum, że ona też jest moją calanhe. Patrzenie na was oboje było dla mnie koszmarem. – Skrzywił się, kiedy jego frater delikatnie badał obrażenia na jego twarzy.

Gabriel uśmiechnął się smutno.

- Czyli cała nasza rozmowa o tym, że ją kochałeś... - nie dokończył.

- Tak, kochałem ją wtedy i kocham ją nadal. Kocham ją od trzystu lat, a teraz odkryłem, że łączy nas więź. Nie wiem, co we mnie wstąpiło, żeby zaciągać ją do łóżka. Nie myślałem wtedy. – Nicholas nie chciał stawiać Ellen w złym świetle, więc nie mówił do końca jak to wyglądało w tamtą przeklętą noc. – Poza tym, nasz pierwszy raz... – Gabriel drgnął na dźwięk słów pierwszy raz, jakby to z miejsca przesądzało sprawę, że nie była to pojedyncza sytuacja – był zaraz po walce, kiedy uwolniliśmy Calona. Ellen była pod wpływem. Wiesz dobrze.

- Ale ty z kolei jesteś odporny – powiedział cicho.

- Tak, jestem i dlatego błagam cię o wybaczenie. Z tamtej nocy, pamiętam głównie czerwień w oczach i to jak bardzo walczyłem ze sobą, by cię nie zranić.

Gabriel zabrał ręce z jego twarzy. Nicholas z kolei odsunął głowę swojego frater i powiódł dłońmi po jego złamanym nosie i roztrzaskanej wardze.

- Zakończmy ten temat. Im więcej wiem, tym większą ochotę mam coś zniszczyć.

Nicholas parsknął śmiechem na myśl, że Gabriel miałby coś niszczyć. To on tu zawsze był tym, który agresją reagował na wszystko, co nie szło po jego myśli. Po chwili śmiali się już obaj.

To było dziwne i niezręczne zarazem. W końcu spoważnieli. Ich twarze były brudne od krwi, ale żaden z nich już nie miał otwartej rany. Wiedzieli jednak, że coś między nimi zmieniło się na zawsze i  nigdy nie będzie już takie samo.

W momencie, w którym to sobie uświadomi, w którym to do nich dotarło, Nicholas i Gabriel w tej samej chwili poczuli jak ich więź frater szarpie mocno i pomimo tego, że trzymali ją z całych sił, to z niepokojem, smutkiem i strachem odnotowali, że coś pękło. I obaj przerażeni patrzyli na siebie, ściskając się za serce i wrzeszcząc z bólu.

***

Violet ostatnio bardzo dużo czasu spędzała w towarzystwie Silora w jego krainie Chindale. I mogła nawet uznać, że była szczęśliwa, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że robiła dokładnie to, co kochała. Walczyła, śledziła i spotykała się z najprzystojniejszym mężczyzną jakiego znała. Cóż, może gdybym zapomniała, że znam Gabriela, myślała.

W każdym razie, podobało jej się to, co robiła. A odkryła już całkiem sporo. Wiedziała już, że po wielkiej bitwie mag uciekł do Chindale i teraz tam zbierał siły. Znaleźli z Silorem jego kryjówkę, gdzieś w skalistych górach North Gate. Codziennie przesiadywali godzinami zakopani w wysokiej trawie i oglądali to, co działo się u wroga.

A działo się wiele.

Setki pasożytów trenowało pod czujnym okiem wyszkolonych parasitus. Każdy z dowódców (a było ich dziesięciu) wzrostem przewyższał normalnego mężczyznę dwukrotnie. Wszyscy byli uzbrojeni w kusze i długie miecze obleczone zwojami żółtej magii.

Kobiet nie było żadnych. Silor i Violet podejrzewali, że były oddelegowane do jakichś innych prac. Na myśl o tym jak szowinistyczny jest mag, Violet uśmiechnęła się kwaśno.

- Ten potwór nie docenia siły kobiet. – Posłała Silorowi rozbawione spojrzenie. – Ale może to i dobrze, bo patrząc na trenujących męskich osobników chcę mi się rzygać. Wstyd panowie.

Silor zaśmiał się chrapliwie i spojrzał na nią z dziwnym uczuciem. Nie potrafił jej rozgryźć. Z jednej strony była waleczną, odważną i silną kobietą, a z drugiej strony czasami dostrzegał w jej oczach kruchość, która go rozczulała. Chciał się nią zajmować, dbać o nią i robić dla niej wszystko, ale wiedział, że Violet nigdy by mu na to nie pozwoliła i to dręczyło go tak mocno, że ledwo radził sobie z uczuciami w stosunku do niej.

Poza tym, Violet nie chciała nawet słyszeć o tym, by powiedzieć komuś o ich związku. Cóż, według Violet oni w żadnym związku nawet nie byli. I Silor wielokrotnie musiał łgać przeciw sobie. Ostatnio nawet podczas rozmowy z Ellen. Przez gardło z trudem przechodziły mu słowa, że nie darzy jej głębszym uczuciem.

A darzył ją głębokim. Tylko niebiosa wiedzą jak głębokim. Byli podobni do siebie. Tak samo skrzywieni i to ich równocześnie przyciągało i odrzucało. Byli jak dwa zepsute magnesy. I tylko przy niej Silor czuł się dobrze.

- Cicho... - syknął w jej stronę.

Oboje znieruchomieli. Na placu treningowym pojawił się mag. Krążył, sprawdzając postępy swoich wojowników. Wiązkami magii uderzał w ich plecy aż pokładali się z bólu, jęcząc i błagając o łaskę. Jednak on był niewzruszony. Kilku z nich spalił swoją magią jak niepotrzebne śmieci.

Uniósł dumnie głowę i odchylił kaptur, śmiejąc się w głos ze swoich spanikowanych wojowników. Violet jęknęła, Silor westchnął, kiedy magicae spojrzał prosto na nich. On wiedział.

- Na niebiosa... - szepnęła Violet. – To on. Chodźmy szybko, musimy powiedzieć reszcie.

Nie zdążyli jednak nawet stanąć na nogi. Mocne uderzenia powaliły ich z powrotem na ziemię. Silor wrzasnął targany szałem, kiedy leżąc wciśnięty w zimną rozmokłą ziemię z kolanem wbitym w kręgosłup, wpatrywał się w szeroko otwarte, niewidzące już niczego oczy Violet i cienką strużkę krwi zalewającą jej twarz od ucha do ust.

Po chwili kolejne uderzenie pozbawiło go przytomności.

***

Ellen padła na nogi w drodze do sypialni. Niewyobrażalny ból przeszył jej serce i odebrał oddech. Potem zaraz przyszedł ten okropny ból w skroni, którego nienawidziła. Nieznane jej emocje zalały jej głowę. Czuła czyjś ból, niemy krzyk wyrwany z piersi.

Miedzy oczami miała różnokolorowe mroczki, a między tymi mroczkami widziała twarze Nicholasa i Gabriela znacznie młodsze, niż wtedy kiedy ich poznała.

Mogli mieć pięć lat. Siedzieli naprzeciwko siebie na podłodze w kamiennej sali. Wpatrywali się w siebie z radością i podekscytowaniem. Nicholasowi brakowało dwóch zębów, Gabrielowi tylko jednego, ale wtedy czuli się bardzo dorośli.

Strach i podekscytowanie zalały ją z mocą, kiedy ujrzała ich oczami starego maga, który wziął w swoje lodowate palce ich gorące maleńkie dłonie i złączył je w uścisku.

- Powtarzajcie za mną bellator – rozkazał im krzykliwym głosem.

Chłopcy chcieli rozejrzeć się po sali w poszukiwaniu najbliższych, ale wtedy magicae zdzielił ich ręką po głowach. Po chwili ich cienkie głosiki zlewały się w jedno, kiedy powtarzali słowa za magiem.

- Pójdę tam, gdzie ty pójdziesz. Zrobię to, co mi rozkażesz. Kochać i bronić będę tego, co ty kochasz i czego bronisz. Każda ma myśl, radość i troska dzielona będzie na pół. Bo ja jestem twój, a ty jesteś mój. Co dzieli nas, zabije nas. Co łączy nas, ożywi nas. A kiedy martwy padniesz przy mym boku, połowa moja pójdzie za tobą. Bo jesteśmy frater i tą samą dzielimy się duszą.

Kiedy zakończyli, obaj mieli drżące wargi i łzy w oczach. Rana na piersi tuż pod sercem, zadana magią bolała nieznośnie, ale dzielnie stawiali jej czoła. Po wszystkim, nie byli już do końca sobą. W czasie wypowiadania przysięgi coś w ich sercach uległo zmianie. Nagle Gabriel poczuł się Nicholasem, a Nicholas Gabrielem. Przez chwilę sami nie wiedzieli już, który jest którym. Ale nagle to dziwne wrażenie nie było już obce. Było całkiem naturalne i dobre. Wszystko pasowało do siebie jak fragment układanki. Podzielili swoje dusze i byli wreszcie kompletni.

Byli frater.

Ellen skłamałaby mówiąc, że nie jest przerażona. Nigdy dotychczas nie odtwarzała czyjegoś wspomnienia. A to wyraźnie nie było jej wspomnienie. To było wspomnienie Gabriela i Nicholasa. Wiedziała już, że stało się coś strasznego. Na niebiosa, a jeśli się pozabijali?

Podniosła się z klęczek i z krzykiem zawróciła. Przebiegała właśnie obok frontowych drzwi, kiedy zderzyła się z czyimś ciałem. Mocne ręce złapały ją w nadgarstkach. Spojrzała w górę i ujrzała zaciętą twarz Hirona.

- Gdzie są wszyscy? – krzyknął.

Ellen wzdrygnęła się.

- Nie wiem, musiałabym ich znaleźć. Nie mam teraz jednak czasu. Muszę... - przerwał jej brutalnie, popychając do przodu.

- Nic teraz nie musisz. Ściągnij wszystkich i natychmiast idźcie do salonu. Pora na ceremonię. Nie ma czasu do stracenia. – Jego głos był dudniący. – Rusz się, idiotko! – warknął.

Ellen stała jak skamieniła i patrzyła tylko jak poły jego płaszcza rozchylają się w rytm szybkich kroków. Zawahała się. Nie wiedziała, co ma zrobić. Jednak strach wygrał. Rzuciła się w przeciwnym kierunku i dopadła do drzwi biblioteki.

Nicholas i Gabriel leżeli bez świadomości na podłodze. Uderzyła w nich swoją magią. To był impuls, coś niezaplanowanego. Działała bez własnej woli, ale to ich ocuciło.

Nicholas oprzytomniał pierwszy i rzucił się do Gabriela, który wciąż miał zamknięte oczy. Ellen dopadła do niego ułamek sekundy później. Nick zaczął go delikatnie uderzać po twarzy tak długo aż jego frater zaczął wodzić zbolałym wzrokiem po ścianach biblioteki.

- To nie może być prawda... - mówił gorączkowo – To nie może być prawda. Powiedz, że to kłamstwo.

Ellen drżała obok niego. Nie mogła wziąć głębszego oddechu, kiedy patrzyła na ich zalane łzami twarze i nie wiedziała, co się dzieje. Chciała jakoś pomóc, ale nie miała pojęcia w jaki sposób.

Nicholas zaczął szlochać, kryjąc twarz w szyi Gabriela.

- Bracie, błagam... - jęczał z trudem łapiąc oddech.

Gabriel uniósł się na łokciach i padli sobie w ramiona. Ellen odsunęła się od nich. Stanęła i patrzyła bez słowa, próbując zrozumieć.

- Wybacz mi proszę, Gabrielu, wybacz mi.

- Przejdziemy przez to. Damy sobie radę. Czuję ją jeszcze w sobie. Ty też, prawda? – powiedział Gabriel ciężko dysząc.

- Tak, tak. Jest tu jeszcze.

Nicholas dotknął trzęsącą się dłonią miejsca pod sercem i zaśmiał się przez łzy.

Naraz huknęły drzwi wypadając z zawiasów.

- Głupcy! Głupcy z was! A ty jesteś najgłupsza, sanguis. – Hiron w mgnieniu oka znalazł się przy Ellen i pociągnął ją za sobą.

Nicholas doskoczył do niego, próbując odepchnąć, ale wtedy mag cisnął w niego wiązką magii. Chłopak padł na plecy i po chwili Gabriel ruszył do magicae, który również i jego pchnął na kolana.

- Głupcy! – wrzasnął Hiron raz jeszcze. - Nie ma czasu. Mówiłem ci, głupia sanguis.

Ellen wyrwała się z jego uścisku.

- Czas na ceremonię – powiedziała.

Gabriel i Nicholas podnieśli się na nogi i obaj w tej chwili wyglądali niemal identycznie. Ten sam wściekły wyraz twarzy i te same pełne nienawiści oczy. Tak samo groźni i tak samo piękni.

- O czym ty mówisz? – odezwał się Nicholas słabym głosem.

- Hiron chce przeprowadzić ceremonię i widocznie bardzo mu się spieszy.

- Tak, spieszy mi się, bo właśnie wasza przyjaciółka padła trupem – warknął.

Ellen mogłaby przysiąc, że w tej jednej sekundzie cały świat się zatrzymał. Patrzyła na twarz Hirona. Patrzyła również na Gabriela i Nicholasa, którzy zastygli rażeni tą wieścią. I po chwili usłyszała nieludzki krzyk.

To Iris padła do kolan Hirona.

- Zabiłam ją? – zapytała, wrzeszcząc.

- Nie zabiłaś jej – powiedział beznamiętnie mag.

- Kto to zrobił? – wyszeptał Gabriel.

Magicae uniósł brwi.

- Czy to nie oczywiste, bellator? – Powiódł po nich wzrokiem pełnym ironii. – Petroniusz oczywiście.

Continue Reading

You'll Also Like

9.2K 1K 26
Drugi tom. Lily wciąż zmaga się z nową, nieznaną rzeczywistością, w jakiej przyszło jej żyć. Stara się dostosować do surowych warunków Krainy Gniewu...
20.9K 172 3
[18+] PIERWSZY TOM SERII DEVILS „Diabeł tkwi w szczegółach. Tak myślałem. Byłbym głupcem jakbym w to nie uwierzył." 2024 Wydawnictwo Silver
54.2K 2K 20
Księżniczka Mary Reynolds ucieka z królestwa Sultinu, gdy ojciec zmusza ją do małżeństwa. Postanawia uciec na teren wroga. Tam zostaje odnaleziona pr...
180K 11.2K 107
Chłopak kulił się w swojej celi, nie miał imienia, przynajmniej już nie. Kiedyś jego ojciec wołał go nim, jednak minęły lata od kiedy ostatni raz je...