Afire Love (Larry Stylinson)

By chojrak

593K 39K 137K

Tytuł: Afire Love Paring: Larry Stylinson Bohaterowie główni: Harry Styles, Louis Tomlinson Czas i miejsce ak... More

Prolog
Rozdział Pierwszy: Things were all good yesterday
Rozdział Drugi: And then the devil took your memory
Rozdział Trzeci, Część Pierwsza: It's not his fault he doesn't know your face
Rozdział Trzeci, Część Druga: You're not the only one
Rozdział Czwarty: There you are lying in the bed again
Rozdział Piąty: I could look into your eyes until the sun comes up
Rozdział Szósty: Either way I'll cry with the rest of them
Rozdział Siódmy: And we're wrapped in light and life and love
Rozdział Ósmy: Put your open lips on mine and slowly let them shut
Rozdział Dziewiąty: With your body next to mine our hearts will beat as one
Rozdział Dziesiąty: Then the devil took your breath away
Rozdział Jedenasty: ...they're designed to be together
Rozdział Dwunasty: And we set alight
Rozdział Trzynasty: Six years old I remember when...
Rozdział Piętnasty: Darlin' hold me in your arms the way you did last night
Rozdział Szesnasty: ...and we'll lie inside for a little while here
Epilog
Podziękowania!

Rozdział Czternasty: We're afire love

29.6K 1.9K 3.5K
By chojrak

Słów: 3149

- Już lepiej? – Louis w końcu przełamał ciszę, wskazując na brzuch Harry’ego.

- Brzuch? Tak, właściwie, to bolał tylko wtedy – wzruszył ramionami. – Tylko może trochę mi niedobrze, bo jestem chory... tak myślę.

- Och – starszy przegryzł wargę, kiwając w zrozumieniu głową. – Wiesz, przepraszam, ja... nie zamierzałem Cię wtedy uderzyć. Po prostu myślałem, że będziesz próbował złapać tę piłkę, lub w najlepszym przypadku ją ominąć.

- Masz rację, jestem ciotą.

- Nie, ja...

- Louis, serio masz rację – zachichotał spoglądając na niego. – To po prostu nie jest dla mnie, jestem chyba na to za spokojny i nie jestem nawet wysportowany.

- Zawsze możesz się tego nauczyć.

- Do tego trzeba mieć talent – pokręcił głową. – Ty masz talent. – dodał cicho i wyprostował nogi, kładąc dłonie na swoich kolanach. Uważał, że to dziwne, że Louis Tomlinson siedzi na jego łóżku, w jego pokoju i rozmawia z nim – z Harrym. I nie przyszedł w sumie z żadnego konkretnego powodu, tylko, jak to sam określił, porozmawiać. Ale Harry nie rozumiał o czym, ponieważ rozmowa nie kleiła się z braku tematów, a on sam nadal był lekko zawstydzony obecnością Louisa, który jeszcze chwilę temu widział go prawie nagiego i zwierzył się mu po tym, jak najpierw Harry zrobił to samo. Był lekko zdziwiony historią Louisa, a może bardziej tym, w jaki sposób chłopak o tym opowiada. Nie wyglądał na kogoś, kto każdemu napotkanemu chłopakowi mówi o swoich problemach, szczególnie o tych, które w tak ważnym stopniu stanowią większą część jego życia.

- Dzięki... Ty masz talent do czytania książek, bo ja bym nie umiał

- To tak na prawdę pragnienie wiedzy. – przyznał nieśmiało. – Ale chciałem się czegoś dowiedzieć, sięgnąłem po pierwszą książkę, później chciałem więcej, więcej, więcej... No i od tego czasu polubiłem czytać. Chociaż niektórzy mówią, że człowiek znajduje sobie jakieś zajęcie, aby zapomnieć. Jak gdyby to mogło pozwolić mu odizolować się od wszystkich jego zmartwień.

- Fakt. – Louis opuścił swoje nogi na podłogę, tym samym wstając, więc Harry spojrzał na niego pytająco. – Będę już leciał.

- Już? – zmarszczył brwi i zarumienił się. – No znaczy. Tak, tak... Już późno. Masz rację.

- Do jutra?

- Och... sam nie wiem, czy jutro będę. Napiszę do Ciebie rano, okej?

- Dobra. To cześć?

- Cześć – odprowadził Louisa wzrokiem, kiedy ten przeszedł przez jego pokój aż do drzwi otwierając je, i kiedy stanął w progu zatrzymał się nagle, jak gdyby sobie o czymś przypomniał i spojrzał na Harry’ego. – Nie musisz mi oddawać tej płyty. Jest twoja.

Harry spojrzał na niego w niemym szoku, mrugając kilka razy, zaskoczony. Po raz kolejny zaskoczony tym, że Louis mu coś dał, i tym czymś były dwie płyty artystów, których Harry lubił. I cóż, polubił przez Louisa. Więc po chwili uśmiechnął się szeroko owijając ręce wokół kolan, które przyciągnął do piersi.

- A jeśli... jeśli podobała Ci się książka, możesz ją sobie zatrzymać. To znaczy...

- Pewnie –przerwał mu odwzajemniając uśmiech. – Dzięki. To teraz już na prawdę cześć.

- Cześć – Harry pomachał mu lekko, a kiedy usłyszał trzask zamykanych drzwi, uśmiechnął się jeszcze szerzej. Położył dłonie na rozgrzanych policzkach, które rozbolały go od ciągłego uśmiechania się, ale nie mógł na to nic poradzić. Nie narzekał, że to właśnie Louis jest tym, który wywołuje uśmiech na jego twarzy, ponieważ w duchu się z tego cieszył. Był zauroczony w Louise, zdążył zadłużyć się w nim zalewie w przeciągu prawie dwóch tygodni, chociaż jego osoba nadal pozostawała dla niego zagadką.

 Harry bardzo lubił Louisa, to był fakt, o którym był święcie przekonany. Harry bardzo lubił Louisa, nieodwracalnie się do niego przywiązując i być może był to błąd, jak to z początku myślał, ale kiedy spojrzał na to z drugiej strony, to to nie był błąd. Kiedy skończył przychodzić na obiady u Tomlinsonów, był pewien, że jego kontakt z Louisem (w którym już wtedy był zauroczony) urwie się i był całkowicie załamany, gdy zdał sobie z tego sprawę. Jednak sprawy potoczyły się inaczej, zupełnie nie tak, jak się tego spodziewał, ponieważ Louis, pomimo jego wcześniejszej niechęci nadal chciał rozmawiać z Harrym, przebywać w jego towarzystwie i zabierać go w różne, ciekawe miejsca, których Harry nigdy nie miał okazji obejrzeć. Jednocześnie uświadamiał mu, jaki głupi był, nie robiąc tych wszystkich rzeczy, mając już ponad szesnaście lat; Harry stracił część swojego nastoletniego życia, będąc zbyt głupim, aby to zauważyć.

 I to Louis otworzył mu oczy i może Harry nie powinien wagarować i robić niektórych złych dla niego rzeczy, jednak był mu wdzięczny, że miał okazję zwiedzić wiele miejsc (cóż, dwa to i tak dużo, jak na niego) i przeżyć swój pierwszy pocałunek z Louisem.

 I znów poczuł przypływ wątpliwości – dlaczego Louis go pocałował. Dlaczego Louis ciągle go całuje i pozwala się całować, dlaczego Louis dotyka Harry’ego i obejmuje go, dlaczego splata palce ich dłoni i uśmiecha się do niego, a czasem nawet patrzy w na Harry’ego w sposób, w jaki przyjaciel nie patrzy na przyjaciela? Wszystkie jego gesty namieszały mu w głowie, dzięki czemu pogubił się w tym jeszcze bardziej, pogubił w się w relacji jego i Louisa. Harry wiedział, że powinien się wycofać, powinien zakończyć to jak najszybciej, albo chociaż wyjaśnić z Louisem czym oni właściwie byli, i do czego to wszystko zmierza. Bo, nie rozumiał tego – nie rozumiał czym byli.

 Czy byli parą? Nie, parą na pewno nie. Czy byli kimś... w rodzaju przyjaciół z korzyściami? Ale przecież na pewno nie byli przyjaciółmi, nie byli nawet kolegami, chociaż Louis powiedział mu dzisiaj, że ma jego – Harry’ego. Czy to oznacza, że uważa ich za coś? Czy to była próba powiedzenia głośno tego, czym byli, tylko bał się nadać temu jakąś konkretną nazwę?

 Ale Louis miał dziewczynę, nie ważne, że jej nie kochał. Nie ważne, że nawet jej nie lubił – Harry widział, że podążając tą drogą on w pewnym momencie stanie się zazdrosny, i oczywiście, że będzie chciał mieć Louisa tylko dla siebie. Nie mógłby znieść świadomości, że usta, które całując jego, całują usta kogoś innego, że jego drobne dłonie trzymają dłoń nie należącą do Harry’ego, że wszystkie intymne chwile dzieli z kimś innym, a zarazem z Harrym. Kiedy uświadomił to sobie, poczuł ukłucie w okolicach klatki piersiowej. Życie nie jest bajką, nie jest zbiorem kolorowych, przepełnionych radością wydarzeń, to sekwencja smutnych i nieprzewidywalnych przypadków, które wywodzą się z dokonywanych przez nas decyzji, nasze wybory decydują o tym, jak dalej potoczy się nasze życie – Harry o tym wiedział. Harry doskonale o tym wiedział, jednak zgubił gdzieś ten wątek, kiedy poznał Louisa.

 Ale nawet, jeśli bardzo go lubił, Harry nadal, mimo wszystko, nie wierzył w przeznaczenie. Nie istniało coś takiego jak przeznaczenie – istniały przypadki, których nie mogliśmy się spodziewać, ale nie muszą być one koniecznie złe, nie musząc być również dobre. Jednak zastanawiał się, stawiając sobie zarazem hipotezę, czy Louis był jego przysłowiowym przeznaczeniem, czy jego przekleństwem?

 

***

 Jak się później okazało, Harry dał znać Louisowi o tym, czy ów chłopak ma na niego czekać, czy też nie – nie tylko jutro, ale i przez najbliższe kilka dni, gdyż okazało się, że Harry zachorował, i z powodu przeziębienia zawita w szkole dopiero w poniedziałek. Nie zabrakło oczywiście troski ze strony jego mamy, która należycie opiekowała się swoim synem, pilnując, aby pozostał w łóżku i podając mu ogromną ilość leków i ciepłego obiadu. Ale nawet wtedy, kiedy czuł się wreszcie trochę odciążony od nadmiaru obowiązków (z których sprawę zdał sobie dopiero teraz) i nie musiał wychodzić z domu, jedynie mogąc w spokoju zagłębiać się w ciekawe lektury to brakowało mu czegoś, a właściwie kogoś. Brakowało mu towarzystwa Louisa, jego uśmiechu i nawet żartów z Harry’ego, ale jeśli robił to Louis, to Harry na prawdę nie miał nic przeciwko. Problem jednak w tym, że przez kilka dni, przez środę, czwartek i piątek Louis nie odezwał się do Harry’ego ani słowem, nie napisał smsa, ani też nie odwiedził go. Więc Harry zaczął się niepokoić, że zrobił coś nie tak, ponieważ jeszcze we wtorek Louis sam odwiedził go tylko po to, aby przez kilka minut porozmawiać z nim, tak na prawdę o niczym. I Harry nie zorientował się, kiedy październik zamienił się w listopad, dokładnie drugi, zbyt bardzo pochłonięty myślami o Louisie, przeplatanymi z tymi o książce, którą właśnie przeczytał, chociaż może zbyt bardzo skupiał się na Louisie.

 Chciał do niego napisać, nie raz, nie dwa, ale za każdym razem, kiedy trzymał już w dłoni telefon rezygnował, zdając sobie sprawę, że może Louis nie chce z nim rozmawiać. Nie wpadł na to wcześniej, przez swoje wcześniejsze rozważania o tym, że między nimi jest dobrze, a nawet bardzo dobrze, i nie umiał dopuścić do siebie myśli, że Louis go nie lubi, podczas, gdy był pewien że Louis go lubi. I to może tak samo, jak Harry lubi jego. Ale niestety prawda zderzyła się w końcu z rzeczywistością, kiedy to do niego dotarło, więc nie dzwonił, ani też nie pisał, jedynie rzucając od czasu do czasu tęskne spojrzenia w okno pokoju Louisa przed snem, po kryjomu przytulając do siebie jego bluzę i wdychając jej zapach.

***

 Dokładnie w piątek wieczorem, kiedy Harry poczuł się już lepiej postanowił, że jest już w stanie samodzielnie przygotować sobie posiłek, przekonując tym samym swoją mamę, która nalegała, aby nie wychodził z łóżka. Ale nie był małym dzieckiem i umiał o siebie zadbać, więc wytłumaczył jej, że czuje się już dobrze, i chce, aby sama odpoczęła po pracy i opiekowania się Harrym jednocześnie. Praca w domu być może nie sprawiała większych trudności, jednak w połączeniu z opieką nad prawie dorosłym, chorym synem mogło być to niemałym problemem, a Harry nie chciał jej dokładać zmartwień, więc postanowił ją trochę odciążyć, robiąc sobie samemu kolację.

 Zrobił sobie dwie kanapki z serem i ciepłą herbatę i trzymając talerz wraz z kubkiem w dłoniach udał się na górę. Usiadł na łóżku i zaczął jeść w ciszy i spokoju, który został zakłócony, kiedy tylko skończył jeść. Zmarszczył brwi, słysząc dzwonek do drzwi i już chciał wstać, ale powstrzymał go krzyk jego mamy „ja otworzę!”. Więc odłożył brudne naczynia na biurko, nawet nie wiedząc, kiedy drzwi od jego pokoju otworzyły się, a on sam odwrócił się do nich przodem widząc w nich Louisa.

 I w momencie, w którym go zobaczył, musiał złapać się krzesła i nabrać gwałtownego wdechu, widząc takiego Louisa.

 Chłopak stał na przeciwko niego, opierając się o framugę w drzwiach i z trudem nabierając powietrza; wyglądał jak ktoś, kto właśnie przebiegł do jego domu aż z Hyde Parku. Jego włosy był roztrzepane, policzki zarumienione a oczy wpatrywały się w Harry’ego tak, jakby miał ochotę rzucić się na niego i całować do nieprzytomności. I to tylko sprawiło, że Harry zarumienił się mocno, kiedy wyobraził sobie tą scenę, ale na prawdę nie wiedział, jak inaczej mógłby opisać Louisa w swojej głowie. Nie wiedział również, co powiedzieć, jedynie rozchylił swoje usta, zbyt zszokowany, aby się nawet poruszyć.

- L-Lou? – spytał niepewnie, a starszy jakby się ocknął, mrugając kilka razy. Pośpiesznie zamknął za sobą drzwi i pokonał krótki odcinek, dzielący jego i Harry’ego, ściągając po drodze swoją jeansową kurtkę, zanim objął Harry’ego w pasie i przyciągnął go bliżej.

- Nie mogę – wyszeptał jedynie pociągając go za kark i złączył ich usta w pocałunku. Harry stał jedynie, zszokowany zachowaniem Louisa; zajęło mu chwilę, zanim dotarło do niego, co się właściwie dzieje i czy Louis znów go całuje, czy może to znów wytwór jego chorej wyobraźni. Jednak Louis był tam – obejmował Harry’ego i całował go, więc nieśmiało położył dłonie na jego biodrach, ledwo nadążając za starszym chłopakiem, który nie dał mu złapać tchu.

- L-Louis... Louis... – wysapał w jego usta, nie mając nawet chwili na przyswojenie, co się właściwie działo. Czuł, jak kręci mu się w głowie z nadmiaru emocji i robi mu się gorąco, kiedy Louis przycisnął swoje usta do linii jego szczęki, wyciskając tam mokry pocałunek. – Louis, ja...

- Shh – wsunął swoje dłonie pod koszulkę Harry’ego, gładząc jego boki, w tym samym czasie, w którym nadgryzał wrażliwą skórę na jego szyi, na co Harry zareagował cichym syknięciem. Spróbował odepchnąć Louisa, bijąc się z własnymi myślami. Nie ważne, jak bardzo przyjemne, a zarazem bolesne to było, Harry nie mógł pozwolić, aby doszło do czegoś, czego później Louis będzie żałował. Do czegoś, co Louis zrobiłby pod wpływem alkoholu.

- L-Louis ... z-zostaw, nie m-mogę – zaskomlał cicho, odsuwając jego drobne dłonie powoli odwiązujące sznurek jego dresowych spodni. Niższy spojrzał na niego zaskoczony; jego oddech nadal był płytki, a dzikie spojrzenie miał utkwione w Harrym. – C-Co Ty robisz? – spytał drżącym głosem. Louis zamrugał kilka razy, przetwarzając przez chwilę słowa Harry’ego w myślach, zanim jego wzrok nie złagodniał, a panujące w nim pożądanie zastąpił szok.

- Kurwa... – szepnął cicho, jakby sam do siebie. Przejechał dłonią po krwistym siniaku na szyi Harry’ego, na co ten momentalnie skrzywił się, sprawiając, że na ustach Louisa wstąpił dumny uśmiech. Z powrotem splótł ich palce i pociągnął oniemiałego Harry’ego w stronę łóżka. Pchnął go  na nie plecami, a zupełnie nieprzygotowany na to chłopak opadł posłusznie na materac, z szeroko otwartymi oczami obserwując, jak Louis wdrapuje się na jego kolana, już po chwili siedząc okrakiem na jego biodrach.

- Louis... Louis proszę – sapnął cichutko, nie będąc w stanie powstrzymać cichego, gardłowego jęku, który wydostał się z jego ust czując ciepłe wargi szatyna na prawym ramieniu a on sam nie zauważył, kiedy koszulka zniknęła  z jego ciała. Położył dłonie na biodrach Louisa i nawet nie wiedział, kiedy przycisnął je do swoich. Rozchylił usta z przyjemności, mimowolnie się rumieniąc, kiedy zdał sobie sprawę, że i on, i Louis mają w swoich spodniach niemały problem.

- Podoba Ci się? – gorący oddech Louisa owiał jego szyję, kiedy składał tam drobne pocałunki aż do linii jego szczęki i poruszył ostro biodrami, sprawiając, że ich odznacząjce się w ciasnych spodniach erekcje mocno się o siebie otarły.

- T-Tak... B-Boże tak – szepnął, nie do końca zdając sobie sprawy z zaistniałej sytuacji, kiedy przyjemność owładnęła całym jego ciałem, z Louisem, który przyciśnięty do jego ciała całował go i się o niego ocierał. Nie wiedział nawet, co nim kierowało, kiedy zacisnął palce na biodrach Louisa, ponownie wprawiając je w ruch, a na ustach Louisa znów wkradł się bezczelny uśmiech.

- T-Tak długo.. Tak, kurwa, długo – słysząc błagalne jęki Harry’ego i dłonie jeżdżące po jego plecach poszedł za jego poleceniem mocno poruszając biodrami, a Harry wychodził swoimi na przeciw ruchom starszego. Jęki Louisa i jego oddech mieszały się z tymi Harry’ego, kiedy po raz kolejny w ciągu dnia przycisnął swoje usta do ust Harry’ego, złączając je w niechlujnym pocałunku. Nie przestawał się o niego ocierać, jedynie opierając dłonie po obu stronach jego głowy i kiedy wsunął język pomiędzy wargi Harry’ego, tej otworzył oczy i spojrzał na niego zszokowany.

- Co robisz L-Lou? – wydyszał zdziwiony, przełykając ciężko ślinę, ponieważ właśnie działo się to, i chociaż nadal nie mogło to do niego dotrzeć, on nadal był bardzo zawstydzony, pomimo, że kilka razy odważył się na odważny gest.

Louis spojrzał na niego spod ściągniętych brwi nagle się zatrzymując, ale po chwili powrócił do przerwanej czynności, pozwalając, by dłonie Harry’ego wsunęły się pod jego koszulkę.

- Rób to co ja – wytłumaczył i ponownie go pocałował; tym razem jednak Harry pozwolił, aby język Louisa wsunął się do jego ust i koniuszkiem trącił ten należący do Harry’ego, który nie za bardzo wiedział, co ma robić. Ale podążał za wskazówkami Louisa, który coraz śmielej zaczynał badać jego podniebienie zachęcając, aby Harry robił to samo.

 Jednak trudno było mu cokolwiek w tym momencie wykonywać poprawnie, kiedy Louis przycisnął swoje biodra mocniej, a Harry jęknął głośno w usta Louisa, nie mogąc się powstrzymać. Zacisnął jeszcze bardziej palce na jego bokach.

- B-Blisko... Louis b-blisko – nie wiedział, co ma robić, co ma zrobić z dłońmi, które boleśnie świerzbiły go, aby odpiąć pasek spodni Louisa i ściągnąć jego spodnie, najpierw ściągając te należące do niego i pozwolić pieprzyć się nawet na podłodze. Nie obchodziło go to, że on nawet nie wiedział jak, nie obchodziło go to, że to był Louis, który miał dziewczynę, i że Harry był cichy i nieśmiały, i najprawdopodobniej żałowałby tego w przyszłości, szaleńczo rumieniąc się w obecności Louisa. Nie dbał o to. On był po prostu napalony, a widok i dotyk gorącego ciała Louisa nad nim wcale mu nie pomagał, kiedy to on był sprawcą tego wszystkiego.

 To Louis przyszedł do pokoju Harry’ego, to on zaczął go rozbierać i całować, i to w on w tym momencie siedzi na Harrym i ociera się o niego, doporwadzając tym młodszego na skraj szaleństwa. Jednocześnie to uczucie było takie nowe a zarazem przyjemne, że nie umiał tego przerwać – nie chciał, nie umiał – potrzebował dojść przed Louisem, wijąc się pod nim i patrząc, jak starszy odwdzięcza mu się tym samym, opadając na jego spocone ciało i próbując złapać swój oddech.

 I stało się to dokładnie chwilę potem, kiedy Harry wygiął ciało w łuk, głowę wciskając głęboko w poduszkę, a Louis zacisnął pięści na śnieżnobiałej pościeli tuż obok głowy Harry’ego, pojękując cicho „Harry” w jego szyję.

 Obaj byli zmęczeni, zdyszani i prawdopodobnie zszokowani tym, co się przed chwilą stało. Nie tylko do Harry’ego to dotarło, ale i również do Louisa, który nie odezwał się, jedynie z głową przyciśniętą do jego torsu wpatrywał się mętnym wzrokiem w okno. Żaden z nich nie był w stanie się odezwać, nie chcąc łamać w połowie niezręcznej ciszy, która wypełniała ściany w pokoju, pozwalając, aby jedynie ich niespokojne i nierówne oddechy dawały o sobie znać; ale cisza ta dała im również czas na przemyślenie i przyswojenie informacji, i być może nie tylko o wydarzeniach sprzed chwili – być może o samych sobie, o swoich uczuciach do drugiego i o tym, jak to, że właśnie wspólnie doszli ocierając się o siebie nawzajem wpłynęło na ich relacje. Bo, według Harry’ego, musiało.

 Według Harry’ego to było już za dużo. Harry nie mógłby znieść już potajemnych spotkań i wyjść, nawet, jeśli wcześniej pomiędzy nimi oprócz krótkich pocałunków nic nie doszło – to teraz było już za późno. Louis stanowczo i nagle wtargnął w jego życie, bez uprzedzenia i nawet bez pytania wygrawerując sobie na jego sercu „należę do Louisa”; Harry nie miał na to wpływu, to po prostu się stało, a na odwrót było już za późno. Z początku myślał, że Louis był krótkim, nic nieznaczącym zauroczeniem, które przejdzie z czasem i z chwilą, w której Louis zostawi go w spokoju. Jednak chłopak miał inne plany, ciągnąc Harry’ego głębiej i dalej, i pozwalając, aby młodszy chłopak z każdym dniem coraz bardziej uzależniał się od jego osoby. Od jego śmiechu i jego zapachu, od smaku jego ust i widokiem jego roztrzepanych, karmelowych włosów oraz zmarszczek wokół oczu, kiedy się uśmiechał. Harry był uzależniony od Louisa, i to nie dlatego, ponieważ Louis był jego pierwszym.

 Ponieważ to był Louis, w którym Harry, pomimo tego krótkiego odcinku czasu zdążył się zadłużyć. To był Louis, który skradł serce Harry’ego jednym uśmiechem, który zdążył owinąć go sobie wokół palca i mógł kazać Harry’emu skoczyć w ogień, który, gdyby tylko Louis mu kazał, zrobił to. Ten sam Louis, w którym Harry prawdopodobnie się zakochał, chociaż nie chciał, chociaż nie powinien i za wszelką cenę starał się, aby tak się nie stało.

 Ale stało się. Harry zakochał się w Louise. 

Continue Reading

You'll Also Like

3.4K 56 67
Nadal będę robić talksy z nimi hehe
40.8K 2.2K 62
Faktem było to, że Synowie Garmadona stanowili prawdziwe niebezpieczeństwo dla Ninjago i jego mieszkańców. Choć Ninja robili wszystko, żeby powstrzym...
1.5K 65 7
Wiosna. Słońce świeci. Ptaki śpiewają. Przyroda budzi się do życia, a wraz z nią dawno pogrzebane nadzieje i uczucia. Miłość wisi w powietrzu, a wdyc...
372 28 10
✨siema walimy się w d00pe?✨ shipy: - szczesny x krychowiak (7/7) - lukamos (2/2) no nwm co sie dzieje misie... ostatnio mam fazę na nietypowe shipy k...