Tron z kości [18+]

By NoireAstre

22.7K 2.1K 321

Kraina Ravensport W pewien jesienny wieczór Sarah Jones stanęła na środku szemranej ulicy i zrozumiała, że w... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67
Rozdział 68
Rozdział 69
Rozdział 70
Rozdział 71
Rozdział 72
Rozdział 73
Rozdział 74
Rozdział 75
Rozdział 76
Rozdział 77
Rozdział 78
Rozdział 79
Rozdział 80
Rozdział 81
Rozdział 82
Rozdział 83
Podziękowania

Rozdział 28

219 28 0
By NoireAstre




Iris myła ręce w swojej sypialni. Woda barwiła się jeszcze na czerwono. Pod paznokciami miała brązowe płatki zakrzepłej krwi. Tylu ludziom musiała dzisiaj pomóc, że ledwie trzymała się na nogach. Po tym jak już opatrzyli rannych, magowie pomogli przenieść ciała i pogrzebać je z wszelkimi honorami.

Iris chciała płakać, ale jej oczy były suche. Widziałam w swoim życiu już tyle śmierci, że całkowicie jej spowszedniała. Jej dłoń automatycznie powędrowała do brzucha. Położyła ją delikatnie i ucisnęła ze smutkiem myśląc o tym, że zaledwie miesiąc temu była jeszcze w brzemienna.

Każda jej ciąża kończyła się fiaskiem. Zachodziła w nią już trzydzieści razy w ciągu swojego długiego życia i trzydzieści razy ją traciła. I to nawet wtedy kiedy ułożyła się z magiem, że w zamian rzeczy, która nie należy do niej, otrzyma możliwość posiadania dziecka.

Musiała jednak źle zrozumieć maga, bo gdyby był całkowicie szczery wobec niej, na pewno spodziewałaby się już zdrowego dziecka. Z rozmyślań wyrwał ją nagły powiew chłodnego powietrza. Przestraszona obróciła się i ujrzała Calona.

- Przemyślałaś już moją propozycję? – zapytał beznamiętnym tonem.

Iris zacisnęła dłonie w pieści.

- Wynoś się z mojego pokoju. Nie chcę na ciebie patrzeć.

Magicae uniósł brwi. Poprawił swoją wymyślnie zawiązaną kokardę i posłał jej śnieżnobiały uśmiech.

- Zatem mam powiedzieć mojej córce, że zabrałaś jej płodność?

Policzki Iris oblał rumieniec. Zaciągnęła głęboko powietrze i zaniemówiła. W tym czasie mag ze znudzeniem polerował swoje paznokcie.

- Myślałaś, że ukryjesz cokolwiek przede mną? Jestem ojcem magicae. Sądzisz, że nie wiem, co robią moje dzieci? – Podszedł do niej bliżej, patrząc na nią ze wstrętem. – Zastanawia mnie jedna rzecz. Wiedziałaś, że zabierasz to Ellen?

- Skąd mogłam wiedzieć? Nie było jej jeszcze wtedy na świecie! – warknęła.

- Zresztą, to nie jest teraz istotne. Istotne natomiast jest to, czy sama chcesz powiedzieć o tym Ellen, czy mam to zrobić za ciebie? – Jego oczy błysnęły czerwienią.

Iris wciągnęła głęboko powietrze.

- Czego chcesz w zamian za swoje milczenie? – powiedziała ze złością.

Mag roześmiał się w głos.

- Moje pragnienia się nie zmieniły. Chcę wiedzieć, co całymi dniami robi Violet.

- Czy ona zagraża ci w jakiś sposób? Obawiasz się jej?

Mag przysiadł na fotelu zakładając nogę na nogę. Jego czarna szata odsłoniła chude łydki.

- Nie ty tu jesteś od zadawania pytań, kobieto.

- Zastanawia mnie jedynie, dlaczego tak bardzo martwi cię Violet. Co ukrywasz?

- Niczego nie ukrywam. Mam swoje powody, a ty nie powinnaś w ogóle o nie pytać. Decyduj zatem, czy powiesz mi co nieco o Violet, a ja wtedy będę milczał jak zaklęty i do tego będę na tyle wielkoduszny, że przeprowadzę tę waszą śmieszną ceremonię, czy mam powiedzieć o wszystkim Ellen i zostawić was samych z problemem parasitus?

Iris rozmyślała gorączkowo, a podłe spojrzenie jego oczu w niczym jej nie pomagało. Violet miała swoją misję. Poszukiwała władcy pasożytów wraz z Silorem w Chindale i była już naprawdę blisko natrafienia na poważny trop. Czy Calon macza w tym palce? Czy Calon może skrzywdzić Violet? Położyła te dwie kwestie na wagę i patrzyła, w którą stronę przechyla się szala.

- Dobrze, magu. Powiem ci. – Jego usta rozszerzyły się w uśmiechu.

                                                                                     ***

Ellen tak bardzo bała się dzisiejszego poranka, że wolała zostać cały dzień w łóżku. Rozważała ucieczkę, jednak nie miała żadnego miejsca, w którym mogłaby się skryć. Nie wiedziała jak mogłaby teraz spojrzeć Gabrielowi w oczy. Albo Nicholasowi... Pomijając kwestie tego, że całkowicie zniszczyła swoją relację z Gabrielem, to zapewne zniszczyła i przyjaźń między frater.

Płakała i spacerowała w kółko po pokoju od ściany do ściany. Próbowała zasnąć, ale stres i przerażanie nie pozwalało jej na to, chociaż była wykończona kilkudziesięcioma godzinami na nogach i walką. Magia w niej krążyła i obezwładniała swoją mocą. Ból piersi nie chciał zelżeć i Ellen poczuła konieczność wypuszczenia jej, ale nie było takiej możliwości. Za dużo energii i emocji w niej kotłowało. Właściwie zastanawiała się, czy to nadmiar magii jej dokucza, czy w rzeczywistości chodzi o ucisk w piersi, ból i strach tym, że na zawsze utraciła Gabriela.

Spojrzała w lustrze na swoją twarz i powiodła po niej lodowatymi palcami. Jej włosy były kompletnie bez połysku, pod oczami miała fioletowe cienie. Jeszcze kilka godzin temu była szczęśliwa. Jeszcze kilka godzin temu leżała w objęciach Gabriela. Zerknęła na łóżko. Na poduszce mogła jeszcze dojrzeć słodkie wgłębienie po jego głowie.  Niżej na pościeli leżała koszula nocna, jak dowód zbrodni, jak ogromny niemy wyrzut sumienia. Ellen wstała gwałtownie z krzesła i ze złością wrzuciła ją do kominka. Koronka od razu zajęła się ogniem. Ellen stała z zaciśniętymi pięściami i obserwowała jak materiał kurczy i ginie w płomieniach. Jednak wcale nie poczuła się od tego lepiej.

I w takiej sytuacji zastałą ją Carla.

Carla, która była zrozpaczona, choć zupełnie nie była to jej wina, przeprosiła Ellen tyle razy, że dziewczyna straciła już rachubę. Ellen tłumaczyła jej, że sama sobie na to zasłużyła, bo spotykała się z zarówno z Gabrielem i Nicholasem i musi pogodzić się ze wszystkimi konsekwencjami tej decyzji.

Żeby ukoić własne wyrzuty sumienia i pocieszyć Carlę, powierzyła jej w tajemnicy, że Nicholas również jest jej calanhe i przez chwilę obie rozpaczały nad tym okrutnym losem. Ellen wyjaśniła Carli, że powstrzymywanie się od kontaktów z nim, stanowi dla niej barierę nie do przeskoczenia. Nie chciała jednak się usprawiedliwiać i tym samym unikać odpowiedzialności, ale w jakiś sposób po podzieleniu się tym z kimś, poczuła się trochę lepiej.

Wątpiła jednak, by inni byli tak wyrozumiali jak ich pokojówka. Z drugiej strony myślała, że może to i lepiej. Zasłużyła sobie na wszystkie konsekwencje.

Później Carla podzieliła się z nią jej własnym smutkiem. Otóż obawiała się o Bjorna. Nie widziała go bardzo długo i Ellen również zauważyła jego brak. Obie zadecydowały, że musiał wrócić do Chindale. Pokojówka jednak stanowczo zabroniła Ellen pytać o niego Silora, choć ewidentnie na pewno wiedział, co dzieje się z jednym z jego bellator.

Ellen nie chciała wychodzić dzisiaj z pokoju, ale Carla namówiła ją, by stawiła czoła Gabrielowi. Mówiła jej, że zachowuje się całkiem normalnie i jest tak samo grzeczny i pomocny jak zawsze. Nie daje zupełnie poznać po sobie, że w nocy doszło do czegoś takiego, co zrujnowało relacje między nimi.

Ellen była przekonana, że dla niej Gabriel będzie już zupełnie innym człowiekiem, ale biorąc pod uwagę jego dobre wychowanie na pewno nie powie o jej zachowaniu innym członkom rodziny. Zdecydowała się więc na udział w kolacji. Zbyt często okazywała się tchórzem i chowała głowę w piasek. Musiała teraz stawić czoła swojemu okrutnemu zachowaniu.

Nałożyła na siebie różową muślinową suknię i spięła włosy na czubku głowy. Zabroniła Carli zawiązywać jej gorset, bo przewidywała, że ze stresu zacznie się hiper wentylować i będzie potrzebować swobody ruchu.

Ruszyła korytarzem. Z okien machały do niej upiorne gałęzie drzew zupełnie pozbawione już liści. Mrok wkradł się już całkowicie do wszystkich pomieszczeń i w jadalni podczas kolacji zapewne będzie trzeba użyć obu kominków. Nie myliła się. Cienie w kątach pomieszczenia były nawet przyjemne i przez chwilę zamarzyła, by tam się ukryć.

Kiedy weszła do jadalni przywitała ja cisza. Iris i George siedzieli i jedli bez słowa. Violet nigdzie nie było widać. Nicholas zajął miejsce naprzeciwko Gabriela, który popijając herbatę czytał gazetę. Kiedy przywitała się w drzwiach nawet nie uniósł wzroku, choć grzecznie jej odpowiedział. Nicholas posłał jej pytające i zdezorientowane spojrzenie, które zignorowała.

Ellen usiadła jak najdalej od jedzących. Była tak zdenerwowana, że od razu przewróciła solniczkę, a potem świeczkę. Nicholas doskoczył do niej swoim nieludzkim tempem, by zapobiec nieuchronnemu pożarowi. Ich dłonie się zderzyły. Jej była lodowata, jego wyjątkowo też. Posłał jej dziwne spojrzenie spod rzęs i wrócił na swoje miejsce, by dokończyć posiłek.

- Och, co dzisiaj taka cisza? – zapytał niczego niepodejrzewający George. – Czy wszyscy wstali lewą nogą i przez cały dzień będziemy znosić tego konsekwencje?

- Myślę, że po prostu jesteśmy zmęczeni – odezwał się zza gazety Gabriel. – Opowiadałem wam już o wczorajszej nocy.

Serce Ellen zabiło szybciej, ale domyśliła się, że na pewno rozmawiali jedynie o sytuacji jaka miała miejsce w burdelu.

- Chciałbym wiedzieć, gdzie są teraz nasi magowie
– odezwał się Nicholas swoim głębokim barytonem.

Iris uniosła głowę, a na jej policzkach pojawiły się rumieńce. Ellen zauważyła, że Iris ostatnio dziwnie się zachowuje.

- Calon i Hiron ruszyli do przędzalni w poszukiwaniu magicae. Postawili sobie wysoko poprzeczkę. Wątpię, czy uda im się złapać jakikolwiek trop – stwierdził George.

- Bardziej prawdopodobne jest to, że Calon szuka sanguis, by dalej handlować ich krwią – powiedział cierpko Gabriel.

- Jesteś pewny, że mamie Kelly chodziło o Calona? – zapytała Iris.

- A kogoż by innego? Widzieliśmy go z Ellen. – Jej imię w jego ustach zabrzmiało zupełnie normalnie. Jednak przeszył ją dreszcz.

Odważyła się zerknąć na Nicholasa i ich spojrzenia się skrzyżowały.

- Wciąż czegoś tam szukał – kontynuował. – Chcę się go pozbyć z naszego domu, kiedy tylko przeprowadzi tą cholerną ceremonię – warknął, co było zupełnie do niego niepodobne.

Iris odłożyła sztućce.

- To dość osobliwe, że Calon handluje krwią sanguis – wtrącił Nicholas. – Zastanawia mnie jak przebiegnie nasza konfrontacja. Pewnym jest, że mama Kelly o wszystkim już mu opowiedziała. Pytanie, jakie się nasuwa, to czy mamy czekać na jego reakcję, czy sami postawić go w krzyżowym ogniu pytań. – Spojrzał na Gabriela. – Dlaczego jednak mama Kelly po tym wszystkim, co ci powiedziała wezwała pasożytów? Dla mnie to kompletnie nielogiczne działanie.

Gabriel przewrócił stronę gazety i uniósł brwi.

- Nie dostała ode mnie tego, czego chciała i zaczynam poważnie żałować mojej pochopnej decyzji.

- Gabrielu, dlaczego nie dałeś jej pieniędzy? – George był wyraźnie zirytowany.

- Pieniędzy? – parsknął. – Liczyła na coś zupełnie innego.

Ellen się zarumieniła i wpatrywała w talerz, jakby zobaczyła na nim co najmniej materializującego się jeża.

- Na co? – zapytała Iris.

Gabriel odłożyła gazetę na stół.

- Musiałbym z nią spółkować.

Nicholas gwałtownie podniósł się z krzesła.

- Nie mógłbyś tego zrobić! Jak możesz to w ogóle rozważać. Przecież Ellen... - Ellen nie wiedziała, co chciał powiedzieć, bo Gabriel trzasnął ręką w stół.

- Co Ellen? – Jego wzrok nawet na ułamek sekundy na niej nie spoczął. - Bo Ellen jest moją calanhe? – wypluł to słowo jakby sama myśl o nim go obrzydzała. – Od kiedy stanowi to zakaz brania innych kobiet? Od kiedy stanowi to zakaz brania innych mężczyzn? Powiedz mi Nicholasie, bo doprawdy nie wiem, co się zmieniło w tej kwestii? Czyżbyś został ekspertem od tej więzi? – Posłał mu ironiczny uśmiech.

Iris powiodła wzrokiem po każdym z osobna.

- Co w was wstąpiło? Gabrielu, tego po tobie nigdy bym się nie spodziewała.

Gabriel ukłonił się przed nią i zasunął za sobą krzesło.

- Przepraszam Iris. Wiem, że zachowałem się bardzo źle. To się więcej nie powtórzy. Muszę jednak odpocząć. Pewnie wczorajsza sytuacja i cała ta bitwa ma na mnie taki wpływ. Najlepiej zrobiłbym, gdybym wyjechał do Chindale na jakiś czas.

- Nie możesz wyjechać – żachnął się Nick. – Tu jest twoje miejsce. Przy nas. Przy swojej rodzinie.

- To prawda – przyłączył się George.

Gabriel powiódł jeszcze wzrokiem po wszystkich. Ostatecznie podszedł do Iris i ucałował jej dłoń. Ellen struchlała, kiedy ją mijał, modląc się, by nie podszedł do niej, ale już zmierzał w jej kierunku. Wyglądał tak pięknie w ciemnoniebieskiej koszuli. Tak znajomo, a równocześnie całkowicie obco. Uniósł jej dłoń do ust i poczuła jego gorące wargi. Uniósł wzrok i posłał jej długie spojrzenie spod rzęs.

Tak bardzo za nim zatęskniła, że przez cale jej ciało przeszedł spazm rozpaczy. Wiedziała, co oznacza jego spojrzenie. Wiedziała doskonale i nie chciała w to uwierzyć. Ale tak, musiała przyjąć to do wiadomości i zaakceptować to.

Gabriel się z nią żegnał.

Continue Reading

You'll Also Like

195K 22.8K 65
Życie siedemnastoletniej Evelyn toczy się w miarę spokojnie. Elfy, smoki i inne niepokojące stworzenia już od dawna nie były widziane w pobliżu Iaure...
Mate By GS

Fantasy

242K 10.2K 42
- Skąd wiesz? - Wykrztusiła wreszcie, po pięciu minutach pustego wgapiania się we mnie. Miała duże orzechowe oczy poplamione jasną zielenią. Były hip...
331K 25.6K 54
W Antarze panuje wojna. Prawowity władca zaginął w tajemniczych okolicznościach, a jego miejsce zajął Czarny Mag o niespotykanej dotąd mocy. Jedyny...
19K 1.9K 11
Odebrano mu ją. Uwięziono. Ukryto. Gdy Souline trafiła w ręce wroga, potwór czyhający pod skórą króla Ognia, wypełznął na wierzch. Ames zrobi wszystk...