Tron z kości [18+]

By NoireAstre

23.8K 2.2K 321

Kraina Ravensport W pewien jesienny wieczór Sarah Jones stanęła na środku szemranej ulicy i zrozumiała, że w... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67
Rozdział 68
Rozdział 69
Rozdział 70
Rozdział 71
Rozdział 72
Rozdział 73
Rozdział 74
Rozdział 75
Rozdział 76
Rozdział 77
Rozdział 78
Rozdział 79
Rozdział 80
Rozdział 81
Rozdział 82
Rozdział 83
Podziękowania

Rozdział 27

293 25 2
By NoireAstre




Pierwszy, który wyszedł mu naprzeciw miał na sobie podartą koszulę i spodnie. Długie brudne włosy strąkami zwisały mu na twarzy, więc Gabriel nie widział go dokładnie. Pasożyt ruszył w jego kierunku tym samym barykadując swoim dużym ciałem drzwi. Gabriel przeszył go mieczem. Parasitus rzucił się na niego ostatkiem sił, próbując dostać się do gardła, ale chłopak wbił mu miecz raz jeszcze i w końcu napastnik opadł na kolana.

Gabriel skoczył na jego truchło i błyskawicznie rzucił sztylet, który trafił w gardło niemal kwadratowej kobiety. Stos trupów rósł i wkrótce nie było już miejsca, żeby do środka weszli pozostali. Szybko wyskoczył przez okno i słyszał tylko za sobą jak przesuwają ciała swoich towarzyszy.

Upadł w półprzysiadzie na chodniku i spojrzał w górę. Z okna próbowało wyjść już trzech kolejnych. Ellen musiała skryć się na dachu, więc pozbycie się pasożytów z burdelu było teraz priorytetem. Puścił się biegiem, z łatwością omijając przechodzących obok ludzi. Usłyszał krzyki, kiedy pasożyty zaczęły rozpychać się po chodniku.

Deszcz rozpadał się jeszcze bardziej i Gabriel obawiał się, że dachówki mogą okazać się zbyt śliskie i Ellen może zrobić sobie krzywdę. Woda wpadała mu do oczu, ale biegł przed siebie. Wpadł na zakręcie w zaułek i poczekał aż pasożyty go dogonią. Kiedy przebiegali obok, gwizdnął w ich stronę i stanęli jak wryci.

Przerzucił miecz z prawej do swojej dominującej lewej ręki i obserwował ich w milczeniu. W jego kierunku wybiegła czwórka napastników. Rzucili się bezmyślnie masą skołtunionych ciał, więc przejechał mieczem jednym ruchem po dwójce z nich. Zalała go żółta cuchnąca jucha. Otarł twarz rękawem. Przeskoczył zwinnie za ich plecy i podciął ich w kolanach. Kolejna dwójka upadła. Wyszarpnął sztylet i poderżnął im gardła.

Omal nie zdążył uchylić się przed ciosem piątego z nich. Udało mu się jednak schylić i przetoczyć w bok. Jego miecz wzmocniony magią obciął obie nogi w kolanach. Gabriel zostawił dogorywającego pasożyta i niestety był to jego pierwszy błąd. Mężczyzna wbił mu nóż w tył łydkę. Chłopak wyciągnął go i zaczął kuleć. Rana po chwili prawie się zasklepiła.

Cóż, Gabriel był teraz wściekły. Skoczył w stronę pasożyta i zaczął okładać go pięściami w twarz tak mocno, że poczuł krew spływającą z jego knykci. Bardziej wyczuwając, niż słysząc kolejnego parasitus błyskawicznie obrócił się i podciął mu nogi. Zaczęli walczyć w parterze, równo dzieląc się ciosami. Pasożyt był ogromny i ciężki, ale Gabriel szczupły i zwinny, więc w końcu udało mu się skoczyć na jego szerokie plecy. Stanął w półprzysiadzie i wbił mu sztylet w gruby kark.

Pozostawił po sobie truchła szóstki z nich. Dokonał szybkich obliczeń i ze strachem stwierdził, że zabrakło jeszcze dwóch. Pobiegł z powrotem do burdelu, klnąc pod nosem. Liczył na to, że nie wpadli na to, że Ellen jest na dachu. Wbiegł do burdelu, rozpychając się łokciami. Przewrócił jedną z prostytutek. Mama Kelly wrzeszczała w jego stronę, próbując złapać go za koszulę, ale zwinnie się obrócił i dopadł do schodów. Wszedł na samą górę aż pod klapę w suficie. Uderzył kilka razy ramieniem i udało mu się ją podważyć. Wspiął się i zamarł.

Na pierwszy rzut oka Ellen nigdzie nie było. Zerknął raz jeszcze w lewo i dostrzegł ją. Leżała na plecach w całkowitej ciemności, a na niej siedział jednej z pasożytów. Drugi leżał obok bez życia.

Ruszył bezgłośnie w ich stronę wyciągając miecz. Usłyszał jak Ellen szlocha z wysiłku próbując uwolnić się spod jego ciężkiego cielska. Związał jej dłonie i choć starała się posłać w jego stronę magię, to nie była w stanie. Gabriel stanął za nim, objął jego kark rękami i z głuchym trzaskiem go złamał. Odrzucił martwe ciało w bok i uklęknął przy Ellen. Jej twarz była zapłakana i zakrwawiona. Drżała drobna i delikatna. Wziął ją w ramiona, nienawidząc się za to, że zagroził jej życiu wpadając na tak głupi pomysł, by wysyłać ją samą na dach.

- Ellen, kochanie...

Uniosła w jego stronę zakrwawioną twarz i posłała mu uśmiech.

- Spójrz jak załatwiłam tego pierwszego – roześmiała się w głos.

Gabriel też się roześmiał, ale był to nerwowy śmiech. Wziął ją w ramiona i dokładnie obejrzał obrażenia. Miała małą ranę na skroni i brwiach i uszkodzony nadgarstek. Trochę jego magii wystarczyło, by zniwelować ból. Pomógł jej wstać i podtrzymując się za rękę zeszli po schodach w dół. Burdel był opustoszały. Gabriel zapragnął podpalić i wysadzić w powietrze ten koszmarny przybytek.

Nie udało im się znaleźć żadnego powozu, więc wziął Ellen na ręce i ruszył w długą drogę do domu. Przysnęła wykończona i spała dopóki nie położył jej na łóżku. W absolutnej ciszy przemykał się korytarzami, więc nikt ich nie widział i dzięki temu nie musiał w tej chwili przed nikim się tłumaczyć.

Ellen otworzyła oczy i opuściła głowę na poduszkę. Gabriel ruszył do jej łazienki i przygotował kąpiel. Woda niestety nie była gorąca, bo nagrzanie jej do odpowiedniej temperatury zajęłoby wieczność, więc Ellen musiała pogodzić się z tym, że będzie trochę marzła.

Gabriel przesunął wannę tuż przed trzaskającym w kominku ogniu. Obmył już twarz i zmienił ubrania na nową koszulę i bryczesy.

- Mógłbyś się odwrócić? – zapytała Ellen, próbując rozpiąć kombinezon, kiedy poprosił ją, by weszła do wanny.

Gabriel wydawał się rozbawiony jej prośbą, ale spełnił życzenie.

- Jeśli chcesz, to mogę stąd wyjść.

- Nie! – zaprzeczyła zbyt szybko i zobaczyła jak jego ramiona unoszą się w powstrzymywanym śmiechu.

Zagryzła wargę i w kompletnej ciszy zaczęła rozpinać strój. Zerkała co chwilę na Gabriela, który znieruchomiał jak posąg. Jęknęła z ulgą, kiedy pozbyła się brudnego stroju i mogła wreszcie ułożyć się w wannie. Woda niewiele skrywała, ale Gabriel słysząc pluskanie odwrócił się w jej kierunku. Jego oczy pociemniały, ale przysiadł na łóżku i patrzył na nią bez wyrazu.

- Trzeba będzie odnaleźć mamę Kelly i powoli zabić ją krojąc na maleńkie kawałki tępym nożem – rzucił beznamiętnie.

- Może o tym nie wiedziała.

- Oczywiście, że wiedziała – żachnął się. – Poza tym, to moja wina, bo powinienem to przewidzieć. Nie mogę tak ryzykować twoim życiem.

- Nieprawda, Gabrielu. To wszystko moja wina. Za bardzo cię rozproszyłam i gdyby nie ja, to załatwiłbyś to w zupełnie inny sposób. – Spojrzała na niego i ich wzrok się skrzyżował. – Dowiedziałeś się od niej czegoś nowego?

Gabriel westchnął ze zmęczeniem.

- Tak i nie chciałbym o tym rozmawiać. Nie teraz. – Jego głos stał się ostry.

- Może pieniądze to zbyt mało, by kupić jej lojalność – zauważyła po chwili ciszy.

- Lojalność? – Gabriel uniósł brwi. – Ona jest lojalna tylko wobec siebie, a pieniądze to rzeczywiście jest waluta, która aktualnie mało ją interesuje – powiedział ze złością.

- Musicie więc znaleźć jakiś inny sposób, by ją przekonać.

- Och, ja znam sposób – powiedział z irytacją. – Jedyne, co ją aktualnie interesuje, to to, co mam w spodniach.

Ellen zadrżała i posłała mu zdziwione spojrzenie. Sama poczuła złość i zazdrość tak wielką, że podparła się łokciami o wannę, by lepiej widzieć jego twarz. Jej piersi były teraz doskonale widoczne.

- Odrzucona kobieta jest zdolna do wszystkiego i teraz to wiem – dodał.

Ellen nieco ulżyło, że Gabriel nie przespał się z burdel mamą, ale z drugiej strony gdyby to zrobił, to może nie ryzykowaliby tak życiem.

- Posłuchaj, Gabrielu. Jeśli takie działania są konieczne do tego, by uzyskać jakieś informacje, to... - chciała dokończyć i powiedzieć zrób to. Nie powiedziała tego jednak i słowa urwały się w ciszy.

Gabriel wpatrywał się w jej twarz kompletnie omijając wzrokiem resztę ciała. Ostatecznie podszedł do niej i uklęknął przy wannie. Ellen poczuła podekscytowanie w brzuchu, ale on jedynie wziął ręcznik i zaczął przemywać jej skroń z krwi. Westchnęła, czując ból. Jego wargi były zaciśnięte.

Nie potrafiła go rozgryźć. Dzisiaj zdawał jej się zupełnie obcym człowiekiem. Nie chodziło o to, że taki jej się nie podobał, ale był kimś innym. Uwielbiała jego łagodny uśmiech, rumieńce, kiedy się zawstydzał i cichy głos, kiedy szeptał jej komplementy, ale równocześnie tak samo mocno pociągał ją teraz. Jego brutalność wznosiła jej pożądanie na inny poziom. Zastanawiała się, czy zawsze był taki i czy mówił prawdę, informując ją, że po prostu o tym nie pamięta.

- To pozwalasz mi być z innymi kobietami? – dokończył po długiej przerwie. Jego głos był niski i chrapliwy.

Milczała i patrzyła na niego bez słowa. Wstał gwałtownym ruchem i wyciągnął ją z wanny tak szybko, że poczuła jedynie powiew zimnego powietrza na skórze. Stała przed nim naga i ociekająca wodą, a ich ciała dzieliły zaledwie centymetry. Czuła jego zapach tak męski i zmysłowy, że ledwo łapała oddech. Nie wiedziała, co chciał z nią zrobić, ale błagała, by kontynuował.

Tyle, że on nic nie robił. Nic oprócz patrzenia na nią. Pod jego spojrzeniem czuła, że płonie. Pragnęła go dotknąć, więc wyciągnęła dłoń w jego stronę, ale złapał ją za nadgarstek i nie pozwolił na to. A potem przycisnął ją do siebie i poczuła jego ciepło promieniujące przez koszulę i spodnie.

Zanurzył twarz w jej włosach, a jego dłonie niespiesznie przesuwały się po krzywiźnie ciała: od głowy, przez szyję, wystające łopatki, talię i biodra. Docisnął ją jeszcze bliżej i poczuła, na brzuchu jak bardzo jej pragnie.

Przestraszyła się, kiedy po raz kolejny wykorzystując swoją nadludzką szybkość pchnął ją na łóżko. Upadła twarzą do ściany i położyła się na brzuchu. Pociągnął ją za biodra tak, że teraz wypinała pośladki w jego stronę. Twarz i piersi przyciskała do prześcieradła. Gorącą ręką złapał ją za dwie dłonie i przygwoździł je do pleców. W takiej pozycji nie mogła się ruszać. Wolną ręką gładził jej pośladki, a każdy delikatny dotyk jego palców wywoływał w niej dreszcze rozkoszy.

- Mam uwierzyć, że nie byłabyś zazdrosna, gdybym robił to samo z inną kobietą? – zapytał ją przekornie.

- Nie... byłabym. – Kiedy przyciskał ją tak do łóżka z trudem udawało jej się mówić.

Roześmiał się gardłowo.

- Nie waż się ruszyć choćby na milimetr – rozkazał i puścił jej ręce.

Zamknęła oczy i poczuła gorące wargi na swoich pośladkach. Całował je powoli i zmysłowo. I kiedy wilgoć jego języka żłobiła ścieżki na skórze, jęknęła w pościel. Chciała zabrać dłonie, ale wtedy poczuła jak uderzył ją w pośladek.

- Mówiłem, że masz się nie ruszać – powiedział zduszonym, chłodnym głosem.

Zamknęła oczy i zagryzła wargi. Nie widziała za dobrze, co robi, ale kątem oka zauważyła jak klęknął przed łóżkiem. Dość gwałtownym ruchem odsunął jej pośladki, a na jej twarz wykwitł rumieniec, kiedy poczuła jego usta. Wrzasnęła w pościel, która stłumiła jej krzyk zaledwie do szeptu.

Podświadomie jej ciało zaczęło domagać się jeszcze więcej pieszczot i jego dotyku. Wiła się pod nim, ale wtedy uderzył ją raz jeszcze.

- Nie ruszaj się – rozkazał.

Próbowała, naprawdę próbowała, ale kiedy jego język dotknął jej tam, gdzie jeszcze nikt inny wcześniej, gdzie nawet nie wiedziała, że można tam dotykać, zabrała ręce ze swoich pleców i zagryzła pięść. Gabriel zaczął oddychać coraz głośniej i po kilku minutach rozdzierającej jej rozkoszy odsunął twarz. Usłyszała jak rozpina spodnie i rzuca je gdzieś za siebie.

Położył dłonie na jej pośladkach, a jego twardy penis dotykał delikatnie wejścia do niej. Nachylił się i przesunął ustami po linii jej kręgosłupa, a ona jeszcze mocniej wygięła plecy w łuk. Czuła, że jest gotowa. Na niebiosa, była gotowa kiedy zobaczyła go po raz pierwszy.

Nacisnął trochę mocniej i wszedł w nią na kilka centymetrów, a później wysunął się z powrotem. Niecierpliwie czekała, kiedy szczuł ją w nieskończoność wychodząc i wchodząc na kilka centymetrów z każdym ruchem coraz głębiej. I w końcu doczekała się, kiedy z głuchym warknięciem wszedł w nią po same jądra. Przez chwilę nie poruszał się. Raz jeszcze nachylił się do jej pleców i pocałował ją. Przesunęła twarz w bok i patrzyła prosto w jego oczy, kiedy zaczął wciskać się w nią do samego końca.

Patrzyli na siebie bez słowa, a Ellen czuła, że każdy jego ruch, każdy najmniejszy oddech, każde muśnięcie palców na skórze doprowadza ją do ekstazy. Przypomniała sobie jak odrzucił mamę Kelly i to szarpnięcie zazdrości jeszcze mocniej wzmogło jej doznania.

Dyszeli teraz oboje. Łóżko z głośny łoskotem uderzało zagłówkiem o ścianę, ale w tej części korytarza nikt nie mieszkał, więc pozwolili sobie na hałasowanie. Gabriel wdzierał się w nią raz po raz i w końcu gwałtownie odwrócił ją na plecy.

Uklęknął na łóżku i zarzucił sobie jej drżące nogi na barki. Poczuła jego język i usta, kiedy scałował ją całą. Nachylił się nad nią, a ona czuła pustkę w sobie, kiedy dotykał wargami jej brzucha, piersi i gardła. W końcu złączyli w namiętnym pocałunku. Jego penis dotykał teraz jej uda.

- Gabrielu... - jęknęła w jego wargi.

- Nie, kochanie. Wiem, kiedy i jak to skończyć. Pozwól mi – wyszeptał.

Więc mu pozwoliła. I przekonała się, że wiedział, co robi. Każdy jego pocałunek wypełniał ją do granic. Smakował miodem i nocą, więc zatraciła się w tym doznaniu, kompletnie tracąc poczucie czasu i przestrzeni, aż w końcu wszedł w nią znowu jednym płynnym ruchem.

Poruszał się teraz wolniej, bardziej zmysłowo i kiedy oddychała jego oddechem, rozkosz zalała ją całą gorącą falą. Poczuła, że ma go na własność, że jest cały jej. Był jej calanhe, a ona była jego. Należał do niej.

- Nigdy nie dotykaj żadnej kobiety w ten sposób – wycharczała.

Wilgotne od potu włosy opadły mu na czoło, więc swoim firmowym gestem zdmuchnął je z oczu.

- Skąd ta zaborczość? – mówienie sprawiało mu trudność. Nie odpowiedziała, tylko łapczywie rzuciła się do jego nabrzmiałych ust.

Dyszał, ciężko łapiąc oddech. Jego ramiona lśniły od potu, więc wysunęła język i posmakowała ich. To jej nie wystarczyło, więc ugryzła go, a ona odchylił jej twarz ze złością i po chwili ich języki znowu się spotkały. Smakowali krwią.

Chciał być w niej głębiej, więc uniósł ją w górę i ułożył na swoich kolanach cały czas z niej nie wychodząc. Ellen nie wiedziała, co ma robić. Właściwie przerażało ją to, że teraz Gabriel znieruchomiał i tylko patrzył na nią spod rzęs, kiedy siedziała na nim zdezorientowana.

- No dalej... - zachęcił ją równocześnie łagodnie i władczo.

Posłała mu zdezorientowane spojrzenie, kiedy odchylił się, oparł na łokciach i wpatrywał w oczy.

- Na pewno wiesz, co robić.

- Pokaż mi jak – poprosiła.

Pokręcił głową zagryzając wargi. Jego oczy błyszczały.

- Pomyśl, czego pragniesz i zrób to. Gwarantuję, że obojgu nam będzie przyjemnie.

Więc objęła jego szyję ramionami i przysunęła się tak blisko, że jej sutki dotykały rozgrzanej klatki piersiowej. Zajęczał, kiedy poruszyła się na nim w górę. Przymknął oczy i oddychał chrapliwie, czekają na jej dalsze ruchy. Chciała oprzeć czoło na jego czole, by poczuć jedwabiste włosy na sobie, ale odsunął się jeszcze bardziej i teraz półleżał na łokciach. Zaczęła więc poruszać się na nim w górę i w dół sama nadając tempo. Patrzył na nią z krzywym uśmiechem, ale kiedy zaczęła coraz bardziej przyspieszać, rozbawienie zniknęło z jego twarzy zastąpione przez żądzę.

Dyszała ciężko i nagle poczuła obezwładniającą rozkosz. Przez jej całe ciało przeszedł dreszcz, który rozbił każdą komórkę jej jestestwa na mniejsze kawałki. Jej klatka piersiowa poruszała się nierównomiernie w krótkich oddechach. Serce waliło jak oszalałe, a Gabriel nie odpuszczał. Sam jeszcze nie doszedł, więc złapał ją dłonią w talii i podczas kiedy ona przeżywała niesamowitość orgazmu wbijał się w nią z prędkością znaną tylko bellator. W końcu jęknął głośno i znieruchomiał. Oboje byli wyczerpani. Patrzyli jednak na siebie w idealnej symbiozie. Gabriel był dla niej jednocześnie kimś znanym i zupełnie obcym, a niesamowitość tego doznania przeraziła ją.

- Jak widzisz sama potrafisz się sobą zająć. – Posłał jej łobuzerski uśmiech.

Zaczęło już świtać. Gabriel wstał i wytarł ją ręcznikiem. Po tym wszystkim wydawać, by się mogło, że nic jej już nie zawstydzi, ale w tym geście było tyle intymności, że oblała się rumieńcem. Zastanawiała się ile razy już ją tak wycierał. Obserwowała go, kiedy krzątał się po sypialni. Uważnie śledziła jego wysokie szczupłe i nagie ciało, kiedy dokładał drewna do kominka. W świetle ognia jego włosy lśniły jak rozgrzana miedź.

Ona sama zawstydziła się swojej nagości i wsunęła się pod prześcieradło. Gabriel całkowicie nieskrępowany przechadzał się po pokoju zbierając rozrzucone części własnej garderoby. Ellen poczuła smutek, że zostawi ją samą w pokoju, ale on tylko złożył ubrania i położył je na biurku.

Z gracją wsunął się obok niej na łóżko. Leżał na boku, głowę oparł na pięści i obserwował ją spod na wpółprzymkniętych powiek.

- Czy... - przełknęła ślinę – my już kiedyś kochaliśmy się w ten sposób?

- Co masz na myśli? – Jego palce leniwie sunęły po jej ramionach i obojczykach.

- Czy robiliśmy takie same rzeczy? – Och, jakże się wstydziła.

Posłał jej asymetryczny uśmiech.

- Chodzi ci o sposób w jaki cię wziąłem? – Nachylił się ku niej tak, że ich twarze dzieliły milimetry. – I to, gdzie cię całowałem...? – Zwilżył usta koniuszkiem języka. Jej serce załomotało.

Nie było jej stać na nic więcej, niż skinięcie głową.

- Jako szesnastolatek nie miałem raczej tak rozbudowanej wyobraźni – zaśmiał się gardłowo.

- A później?

- O tak, później robiliśmy różne rzeczy. – W jego oczach dostrzegła dziką żądzę.

- Czy ja byłam w tym dobra?

Przez chwilę nie odpowiadał. Walczył z rozbawieniem i powagą.

- Byłaś nieśmiała. Na początku. Tak jak teraz. Później było ci już łatwiej. Ale tak, za każdym razem byłaś w tym dobra – ostatecznie rozbawienie wygrało z powagą.

Odsunął się od niej i wrócił do wyjściowej pozycji. Ona sama ułożyła się na boku i dotknęła palcami jego klatki piersiowej.

- Czy często się kochaliśmy, kiedy mieliśmy szesnaście lat?

Gabriel rzucił jej badawcze spojrzenie z ukosa.

- Cóż, byliśmy nastolatkami i raczej nie zależało nam na tym, żeby każdy o tym wiedział, więc raczej robiliśmy to pospiesznie i dość dziko. Jeśli już udało nam się znaleźć chwilę i miejsce, to nie powstrzymywaliśmy się – spauzował. -  Chcę jednak żebyś wiedziała jak to wyglądało z mojej perspektywy. – W jego głosie dosłyszała smutek. – Byłem zaręczony, ty lada moment miałaś stracić pamięć i do tego odkryliśmy, że jesteśmy calanhe. Pożądanie połączone ze świadomością, że to zakazane sprawiało, że każdy twój dotyk odbierałem dziesięciokrotnie. Chciałbym, żebyś zrozumiała, że w środku płonąłem. Wiedziałem, że jesteś moja i że nie mogę ożenić się z Violet. Wiedziałem też, że wkrótce o mnie zapomnisz, ale kiedy tylko widziałem twoją twarz, albo poczułem zapach brzoskwiń, który zawsze cię spowijał, to zamieniałem się w nastolatka owładniętego hormonami – zaśmiał się. – To nie były długie i powolne noce. Mieliśmy dla siebie chwilę w sali treningowej. Dziesięć minut w ciemnym zaułku korytarza. Głównie jednak się całowaliśmy. – Rzucił powłóczyste spojrzenie na jej usta i odchrząknął. – Później było już inaczej. I teraz też jest inaczej.

Uśmiechnęła się do niego blado. Milczał przez chwilę zamyślony. Na jego czoło wystąpiły maleńkie zmarszczki.

- Czasami po prostu mam wrażenie, że gdzieś mi umykasz. Jakbyś do końca nie była moja. – Obrócił się na plecy zasłaniając dłonią oczy. – Jestem zazdrosny z jakiegoś absurdalnego powodu, ale nie wiem jakiego. Wybacz proszę, ale ostatnio nie mogę nad sobą zapanować. I jeśli przestraszyłem cię swoim zachowaniem, to mogę jedynie przeprosić. Nie wiem, co właściwie we mnie wstąpiło. Chyba czegoś się boję, choć przyznaję, że to mało męskie – zażartował.

Ellen zaczęła szybciej oddychać. Poczuła jak z nerwów pocą się jej dłonie. Czy to była odpowiednia pora, by mu powiedzieć? Och, na niebiosa, oczywiście, że nie! Ale kiedy w takim razie ma wyznać mu prawdę? Kiedy? Moment nigdy nie będzie odpowiedni.

- Gadasz bzdury! – Lekko uderzyła go w ramię. Stchórzyła, ale postanowiła, że będzie się tym martwić jutro. I tak już spłonie w piekle. Jeden dzień zwłoki nie zrobi różnicy.

Złapał ją więc w pasie i przetoczył się na nią ze śmiechem całując w szyję.

- O, widzę, że ogień się pali, więc panienka już nie śpi. Tak się zastanawiam, bo znalazłam w pokoju pana Nicholasa panienki koszulę nocną. Trzeba zaszyć guziki i haftki. Pan Nicholas poprosił, bym ją wzięła z jego sypialni i pani oddała. – Carla weszła tyłem i trajkotała jak najęta.

Gabriel spiął się i odsunął od Ellen, patrząc na nią gniewnym wzrokiem. Ona sama zamarła i zesztywniała, czując jak jej serce zatrzymuje się, by zaraz potem zacząć walić jak oszalałe.

- Mówił też, że mam zabrać jego koszulę, którą kiedyś panience dał, bo bardzo ją lubi i mu jej brakuje... - urwała i spojrzała na Ellen i Gabriela leżących pod prześcieradłem. – O! – powiedziała jedynie i położyła koronkowy dowód zbrodni na łóżku. Wyszła bez słowa.

Gabriel podniósł się lekko z łóżka. Nałożył na siebie koszulę i spodnie. Wszystko to robił bardzo powoli i dokładnie. Ellen leżała bez ruchu wpatrując się w jego spięte ramiona. Chciała coś powiedzieć, ale nie wiedziała co, bo i jakie słowa mogłyby ją teraz wytłumaczyć?

- Cóż – kończył zapinanie guzików przy szyi. Rzucił beznamiętne spojrzenie koszuli nocnej. – To wiele wyjaśnia. Zwłaszcza biorąc pod uwagę dotychczasowe zachowanie Nicholasa i czasami twoje. Wszystko nagle nabiera sensu.

Gabriel był lodowato spokojny i to przeraziło ją jeszcze bardziej.

- Czy długo to trwa? – Nonszalancko usiadł na brzegu łóżka świdrując ją wzrokiem.

- Nie – powiedziała cicho.

- Możesz powtórzyć? Nie usłyszałem cię. – Nachylił się w jej stronę.

Był tak blisko, że widziała złote plamki w jego tęczówkach.

- Nie. Gabrielu... - przerwał jej, nim dokończyła.

- Ellen, nie jesteś moją własnością, choć tak być może postrzegałem ciebie przez całą tą więź, ale jeśli pragniesz innego mężczyzny, to nie będę stawał ci na drodze. Żałuję jednak, że nie powiedziałaś mi o tym. Zrozumiałbym tyle na ile to możliwe. Nie mogę jednak wybaczyć ci tego, że to ukrywałaś – mówił spokojnie. – Właściwie, biorąc pod uwagę wszystkich mężczyzn jakich miałaś do wyboru, to Nicholas wydaje się najlepszą opcją. Kiedy kocha, to na zabój. Wiesz jaki jest – zaśmiał się.

Ellen poczuła jak z kącika jej oczu wycieka łza.

Gabriel zaczął poprawiać mankiety koszuli. Kiedy skończył, wziął w rękę jej koszulę nocną oceniając uszkodzenia.

- Mam nadzieję, że nie zrobił ci krzywdy. Bywa nieco brutalny, kiedy nie panuje nad sobą. – Lekko podniósł się z łóżka i popatrzył na nią z góry. – Najważniejsze, że wszystko pozostaje w rodzinie, prawda?

Nie czekając na jej odpowiedź ukłonił się dworsko i bezszelestnie opuścił pokój.

Continue Reading

You'll Also Like

23.1K 2.3K 29
Cztery nacje, które żyją ukryte w cieniu ludzi od wieków: Wampiry, Wilkołaki, Syreny i Czarodzieje. Wszyscy kryją się za woalem normalności. Ale jest...
7.7K 541 25
Przeznaczenie. Go nie oszukasz. Nie ważne jakbyś się starał ono i tak cię dopadnie. Marinette ponosi wielką odpowiedzialność jako strażniczka za szk...
81.4K 3.3K 35
Ludzie dzielą świat na dobro i zło. Dobre są aniołki, kwiatki i tym podobne pierdoły, a złe są demony, śmierć, ból.Co jeśli ten świat jest inny niż n...
686K 27.9K 50
„To, czego warto się trzymać, nie pozwoliłoby ci odejść" Historia o trudnej miłości, która nie zdarza się często. Scarlett Holmes to pyskata nastolat...