Tron z kości [18+]

Bởi NoireAstre

22.8K 2.1K 321

Kraina Ravensport W pewien jesienny wieczór Sarah Jones stanęła na środku szemranej ulicy i zrozumiała, że w... Xem Thêm

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67
Rozdział 68
Rozdział 69
Rozdział 70
Rozdział 71
Rozdział 72
Rozdział 73
Rozdział 74
Rozdział 75
Rozdział 76
Rozdział 77
Rozdział 78
Rozdział 79
Rozdział 80
Rozdział 81
Rozdział 82
Rozdział 83
Podziękowania

Rozdział 19

354 30 3
Bởi NoireAstre


Gabriel próbował zakryć jej nagość, co było utrudnione ze względu na to, że leżał na kołdrze. Ostatecznie usiadł, a ona skryła się za nim. Nicholas opierał się niedbale o futrynę drzwi i ani myślał odchodzić.

- Chciałem z tobą o czymś porozmawiać, Gabrielu.

- To nie może poczekać?

Nicholas pokręcił głową. Na jego usta wystąpił wredny uśmieszek.

- Jak się czujesz po odnalezieniu calanhe, Ellen? – Jego głos był rozbawiony, kiedy nagle się do niej zwrócił.

Ellen nic nie odpowiedziała. W końcu Gabriel wstał i przykrył ją kołdrą, by poczuła się swobodniej. Nie wstydził się swojej nagości przed Nicholasem. Podszedł kilka kroków w stronę fortepianu i nałożył na siebie spodnie.

- Powiedz mi, jakie to uczucie? – Nicholas nie dawał jej spokoju.

- Nie do opisania – warknęła.

Nicholas wybuchnął śmiechem i podszedł do instrumentu. Przysunął sobie ławkę i ułożył dłonie na klawiszach, grając jaką przeraźliwą melodię. Była pełna negatywnych emocji. Ellen zadrżała pod cienkim materiałem. Gabriel próbował przekrzyczeć Nicholasa. W końcu zatrzasnął klapę nad klawiszami i Nicholas z nadludzką szybkością zabrał palce, zanim je zmiażdżyła.

- Co w ciebie wstąpiło? – Gabriel był poirytowany. – Wyjdź proszę z mojego pokoju.

Nicholas rozsiadł się wygodniej. Najwyraźniej nie planował go jeszcze opuszczać.

- Mówiłem, że chcę z tobą porozmawiać, frater.

- Jesteś pijany. – Potrząsnął głową Gabriel.

- Może tak, a może nie. – Nicholas parsknął śmiechem.

Pokonany Gabriel położył mu dłoń na ramieniu.

- Dobrze, o czym chcesz ze mną porozmawiać?

Nicholas zerknął z ukosa na Ellen.

- O pewnej dziewczynie.

Gabriel westchnął i usiadł okrakiem na ławce. Ellen widziała pracę mięśni jego pleców, kiedy siedział do niej tyłem.

- O! – zawołał podniesionym głosem Nicholas. – Ellen na pewno też pomoże. Powinna znać się na naturze kobiet. Z chęcią przyjmę jakieś rady.

- Dobrze, Nicholasie. Co się wydarzyło? – Gabriel zapytał łagodnie. Zawsze miał dużo cierpliwości do Nicka.

- Wydaje mi się, że trochę mnie zwodzi. To znaczy problem jest dość kompleksowy – mówił szybko. – Złożony. Bo jakby to ująć, wiedziałem wszakże, że jest przyobiecana innemu, ale i tak nie mogłem się powstrzymać, żeby jej nie uwieść. Nie jestem z tego dumny, nie patrz tak na mnie Gabrielu. Znam tego chłopaka, a mimo to nie powstrzymało mnie to przed obcowaniem z nią.

Gabriel nie przerywał mu. Czekał w milczeniu aż skończy mówić. Ellen znieruchomiała.

- Może ujmę to inaczej. Ona nie wiedziała, że jest przyobiecana temu innemu, ale ja wiedziałem i mimo to ją uwiodłem.

- Kochasz ją? – zapytał Gabriel

Nicholas posłał Ellen krótkie złośliwe spojrzenie.

- Nie, nie chodzi tu o miłość. Ja nie mogę się zakochać. Wiesz o tym. Jestem skrzywiony pod tym względem. Po prostu mnie pociąga. Pociąga w taki zakazany sposób. Zawsze pociągały mnie takie kobiety.

- Jakiej rady ode mnie oczekujesz, Nicholasie?

- Sytuacja trochę uległa zmianie, bo ona dowiedziała się już, że jest obiecana innemu. Ale mnie to nie jest w stanie powstrzymać. Nie dam jej spokoju. Nigdy.

Ellen tego nie widziała, ale w środku była przekonana, że Gabriel zmarszczył brwi.

- Zatem wszystko zależy od niej. Skoro teraz o wszystkim wie, niech wybierze.

Naraz obaj obrócili się w stronę Ellen, patrząc wyczekująco. Serce waliło jej jak młotem. Patrzyli na nią z pytaniem wypisanym na twarzach. Zwilżyła usta koniuszkiem języka.

- Na pewno wybierze tego, któremu oddała serce – szepnęła.

Nicholas opadł na fortepian z udawanym dramatyzmem, a zwichrzone włosy opadły mu na oczy.

- Czyli zostanę odrzucony.

- Skąd ten pomysł? Przecież dopiero teraz dowiedziała się o innym. Uważasz, że się w nim zakochała? – odparł Gabriel.

- Myślę, że kochała go zawsze.

Naraz podniósł się gwałtownie. Podszedł do łóżka i złapał dłoń Ellen. Złożył na niej mocny wilgotny pocałunek. Rzucił spojrzenie pełne wyzwania, złości, nienawiści, żalu i urazy w jednym.

- Dobranoc calanhe mego frater. Śpij dobrze.

Gabriel posłał Ellen zdziwione spojrzenie i odprowadził Nicholasa wzrokiem. Podszedł do niej wolnym krokiem i przysiadł na łóżku.

- Posłuchaj Ellen – zaczerpnął oddechu. – Nie zwracaj uwagi na Nicholasa. Zawsze miał swoje dziwaczne zachowania. – Posłał jej blady uśmiech – Chcę teraz porozmawiać o nas. Nie chciałbym, żebyś to, co właśnie odkryła w jakikolwiek sposób zaczęło cię ograniczać. To nie jest wyrok, więc jeśli nie kochasz mnie tak po prostu dla samego mnie, jeśli nie zakochałaś się we mnie, zanim dowiedziałaś się, że jesteśmy calanhe, to nie wymagam od ciebie niczego takiego. Nie chciałbym, żeby to definiowało twoje uczucia do mnie. Zakochiwałaś się we mnie, zanim dowiedziałaś się o więzi. Ja sam zakochałem się w tobie przed tym wszystkim. I chciałbym, żebyś kochała mnie za to jakim jestem człowiekiem. – Popatrzył w jej oczy swoimi zielonymi – Nie dlatego, że więź ci każe. Rozumiesz?

Delikatnie dotknął jej obojczyka.

- Wiem o czym mówisz. – Chciała coś dodać, ale nie wiedziała co. Nie wiedziała, czy go kocha. We wspomnieniu żar jej uczucia wypalał myśli w jej głowie. Teraz zbyt dużo się działo. Było zbyt dużo innych bodźców. Wiele rzeczy ją rozpraszało. Odzyskanie pamięci, te wszystkie walki, sprawa z jej pochodzeniem. Poza tym, ostatnio nie spędzała jakoś specjalnie dużo czasu z Gabrielem. Nie wiedziała, czy mogła się w nim zakochać. No i oczywiście Nicholas... Jego obecność w jej życiu również ograniczyła perspektywy. – Bardzo dużo ostatnio się działo. Muszę dojść do siebie i przemyśleć wiele rzeczy. Oczywiście, że moje serce cię kocha. Czuję to w środku, ale jeśli pytasz o to, czy kochało cię przed tym zanim poznałam calanhe, to nie umiem na to odpowiedzieć. Moje uczucia to echo przeszłości. I teraz ta więź mnie całą ogarnia. Potrzebuję trochę czasu – zakończyła niezdarnie.

Gabriel posłał jej swój firmowy asymetryczny uśmiech.

- Oczywiście. Nic na siłę. – Naraz jakaś myśl ożywiła jego twarz. - Jeśli chcesz zostać tu na noc, to będę bardzo szczęśliwy. – dodał nieśmiało.

Ellen pokręciła głową.

- Wybacz mi proszę, ale potrzebuję chwili dla siebie. Powinnam już pójść.

Gabriel oczywiście zrozumiał, więc w żaden sposób nie okazał jej złości, czy rozczarowania. Pomógł jej założyć suknię i z pocałunkiem pożegnał w drzwiach.

Ale ona nie weszła do pokoju. Musiała zaczerpnąć świeżego powietrza.


                                                                                       ***

Nicholas puścił się biegiem w stronę wyjścia. Do nocy. Do ciemnej lodowatej nocy. By odsapnąć, by znaleźć ukojenie. Wybiegł zza drzwi i zatrzymał się na szerokich stopniach, próbując złapać oddech.

Co ja sobie myślałem? Co myślałem...

Przyłożył dłoń do rozgrzanej twarzy. Zawirowało mu w głowie. Usiadł ciężko na schodach. Musi stąd odejść. Powinien. Ale nie może. Nie kiedy odnalazł w niej swoją calanhe. Chyba nigdy nie będzie w stanie pozbyć się jej z głowy.

Usłyszał hałas i poderwał się ze schodów ze sztyletem w ręku. I ujrzał ją. Stała na pierwszym stopniu oniemiała i obróciła się na pięcie.

- Zaczekaj – poprosił.

Widział, że się zawahała, że kalkuje, ale ostatecznie została na miejscu. Jej policzki były zaczerwienione. Od zimnego powietrza? Przez Gabriela? Nie wiedział.

Podszedł do niej. Nie za blisko i nie za daleko. Spuścił głowę, patrząc na jej buty.

- Dlaczego mi nie powiedziałeś? – zapytała beznamiętnie. – O tym, że Gabriel jest moim calanhe.

- Zabronił mi. Zresztą to i tak niczego by nie zmieniło między nami – szepnął. Ellen przeszyła go dziwnym wzrokiem. – Jestem niegodziwcem. Uwiodłem calanhe mego frater. Jak to o mnie świadczy? Powiedz, jak?

Nie odpowiedziała.

- Nie mogłem się powstrzymać. Powstrzymywałem się przez tyle lat. Ale teraz jest inaczej. Teraz wszystko jest inaczej. Jest trudniej. Pamiętasz o tym, co ci mówiłem. Pamiętasz o moich cholernych oświadczynach, których żałuję do dziś. Nie mogę już więcej udawać, że mnie nie pociągasz.

Ellen podeszła do niego. Dotknęła chłodną dłonią policzka.

- Jeśli to tylko żar pożądania, to wkrótce się wypali – powiedziała cicho.

- Tak, wiem, ale dopóki się tli jestem uwięziony.

- Najważniejsze, że nie jest to miłość. To jest najważniejsze – dodała.

- Tak, to jedyna rzecz, która mnie ratuje przed tobą i przed Gabrielem.

A potem powiedziała coś, co ułożyło mu w głowie pewne elementy.

- Myślę, że ta więź frater, która was połączyła może mieć na to wpływ. Czyż frater nie dzielą duszy? Już jako malcy mówiliście, że co Nicholasa, to Gabriela i na odwrót. Może coś w tym jest.

Nicholas gwałtownie potrząsnął głową.

- Nie – zaprzeczył. – Musiałbym cię kochać, gdyby tak było – skłamał.

Zerknął na nią. Nie wydawała się urażona. Była tylko zasmucona. Coś w jej spojrzeniu pokonało go i dał się temu porwać. Schwycił jej głowę w dłonie i wplątał palce w potargane włosy. Ułożył wargi na ustach, a ona ugięła się w jego ramionach.

Całował ją delikatnie, niespiesznie. Żegnał się z nią. Już nigdy więcej nie odważy się tego zrobić. Nigdy.

Ellen wpatrywała się w cienką bliznę na jego czole. Biegła przez środek i ginęła we włosach. Widziała jak promienie księżyca rozświetlają końcówki jego czarnych włosów. Widziała kilka piegów na nosie. Widziała delikatne bladofioletowe żyłki na cienkich powiekach. Uniósł je. Jego rzęsy zatrzepotały i oderwał swoje usta od jej warg. A potem ułożył je znowu i poczuła jak nieśmiało jego język szuka drogi do jej wnętrza. Uchyliła wargi i pozwoliła mu posmakować siebie. Jęknął i przycisnął ją mocniej. Poczuła gorące dłonie na biodrach i plecach, kiedy całował ją delikatnie. Był taki czuły i łagodny. Nie mogła pozbyć się myśli jak bardzo był skrzywdzony. Był skrzywdzonym chłopcem i to ona go skrzywdziła. Żałowała tego, ale sama była wtedy dzieckiem i była zakochana w innym, jednak czuła wstyd na myśl o tym jak brutalnie go wtedy odrzuciła.

Jego aksamitne włosy łaskotały ją w nos. Pachniały mydłem. Oderwał się od niej raz jeszcze i powiódł wzrokiem po twarzy, jakby zapamiętując jej rysy.

- Jest mnóstwo rzeczy, które dzielą ze sobą frater, ale calanhe dzielić nie mogą – szepnął i z wdziękiem odsunął się od niej, wbiegając w noc.

Zadrżała z zimna. Jej dłonie naraz były puste.


                                                                            ***

Z jakiegoś powodu Calon przesunął termin przeprowadzenia ceremonii. Ględził coś o przygotowaniach, o miksturach, o zbieraniu sił i temat umarł. Wszyscy byli podenerwowani, a najbardziej zdenerwowana była Iris. Żeby poprawić jej nastrój, postanowiono urządzić przyjęcie zaręczynowe dla niej i George'a. Właściwie był to pomysł Gabriela, który bardzo ucieszył się widząc jak wszyscy uznali to za świetne rozwiązanie.

Domownicy popadli w szał przygotowań. Udało się zaprosić wielu bellator z innych krain, dla których chwila odpoczynku od ciągłych walk z parasitus również była bardzo kusząca. Ellen zajęła się dekorowaniem sali. Niestety nieznośnie się nudziła.

Nie mogła jednak za dużo narzekać ze względu na to, że dzięki temu swobodnie puściła swoje myśli w obieg. Gabriel dał jej przestrzeń. W żaden sposób jej nie ograniczał, nie naciskał. Całowali się w ukryciu kilka razy i tylko na tyle sobie pozwalał. Pospieszne pieszczoty, drżąca dłoń na jej nagim udzie.

Dalej się nie posunęli, choć pragnęła tego. Ale on szanował jej potrzebę wyciszenia się. Nicholas spełnił obietnicę. Nie dotknął jej już więcej, a ona sama unikała spotkań z nim. Byli wobec siebie bardzo formalni i grzeczni. Zauważyła, że Gabriel popatruje na nich dziwnym spojrzeniem, ale ignorowała to.

W sercu obawiała się tego, że on wie, że się domyśla. I pragnęła mu wszystko wyznać. Wyjaśnić, że nie panowała nad tym, że starała się, że go nie znosiła, a mimo wszystko coś ją do niego przywoływało.

- Nad czym tak rozmyślasz, gołąbeczku? – Calon niemal zmaterializował się obok niej przy wazonach, do których wsuwała róże.

- Jesteś ostatnią osobę, z którą podzieliłabym się myślami – warknęła.

Mag roześmiał się.

- A gdybym powiedział ci coś ważnego o Nicholasie?

Ellen spięła się i miała wrażenie, że Calon nie zauważył jej reakcji.

- Skąd założenie, że mnie to interesuje?

Mag zaśmiał się promieniście.

- Widziałem już wiele trójkątów miłosnych, ale wasz jej wyjątkowy.

Ellen opuściła pęk róż i drżącymi palcami zaczęła zbierać je z podłogi. Ukuła się w palec i syknęła.

- Nie będę z tobą rozmawiać, magu. – Nie odważyła się spojrzeć w jego oczy.

- Ale wiem coś, co pozwoli ci nieco uspokoić wyrzuty sumienia – wabił.

- Nie mam żadnych wyrzutów sumienia.

Odsunęła się od niego zamaszystym ruchem, ale jego chłodne palce schwyciły ją w nadgarstku. Spojrzała w jego tęczówki i ujrzała wibrującą czerwień.

- Bawią mnie wasze tragiczne historie miłosne. Bawi mnie to jak jesteście słabi i ograniczeni przez waszą naturę. Lubię jednak tego chłopaka. Wbrew sobie, ale lubię i chciałbym ci coś powiedzieć na jego temat.

- Nie będę handlować informacjami. Jeśli chciałby mi coś powiedzieć, to sam by to zrobił.

Odsunął się od niej, kiedy zobaczył zmierzającego w ich stronę Gabriela. Zniknął niemal tak samo tajemniczo jak się pojawił i chłopak nawet go nie zauważył.

Gabriel posłał jej łagodny uśmiech. Za każdym razem, kiedy to robił w brzuchu odczuwała palące wyrzuty sumienia. Wsunął dłonie w kieszenie spodni i spojrzał na nią z ukosa.

- Liczę na to, że podarujesz mi choć jeden taniec – powiedział nieśmiało.

Ellen spąsowiała i skinęła głową.

- Tak, oczywiście, Gabrielu. – Jego twarz rozjaśniła się w uśmiechu na dźwięk jej słów.

- Nicholasowi będzie towarzyszyła jakaś bellator z Chindale, bo Violet gdzieś zniknęła. Trochę się o nią martwię, bo nie wraca od kilku dni, ale Iris mówi, że załatwia swoje sprawy. – Zmarszczył ciemne brwi. – W każdym razie sądziłem, że będzie obecna na przyjęciu.

Wzruszyła ramionami.

- A może nie chce brać w nich udziału ze względu na ciebie.

Gabriel posłał jej nieodgadnione spojrzenie. Zapatrzył się na róże, a potem na jej dłoń. Zobaczył cieknącą krew, podniósł jej palec do ust i wsunął go sobie między wargi. To było zmysłowe doznanie. I Ellen zobaczyła to w jego oczach. Ujrzała jak jego źrenice się rozszerzyły i jak na nią spojrzał. Wyraz jego oczu był jednoznaczny. Zadrżała.

- Myślę, że upłynęło już dużo czasu i raczej nie darzy mnie romantycznym uczuciem. – Puścił jej dłoń. – Powinienem już pójść. George poprosił mnie o pomoc przy garderobie.

- Dobrze, do zobaczenia więc na przyjęciu. – Uśmiechnęła się do niego promiennie.

Patrzyła na jego plecy, kiedy wychodził z sali. Był wyprostowany i pewny siebie.


                                                                                    ***

- Niech panienka przestanie się wiercić, bo zaraz sama będzie się ubierać – ględziła Carla.

- Słyszałam, że na przyjęciu będzie Bjorn – Ellen zarzuciła przynętę.

Carla spojrzała na nią nieufnie, czujnie.

- No i co w związku z tym? Po co mi to panienka mówi? Jak będzie, to będzie, a jak nie, to nie. Nic mnie to nie obchodzi.

Wyjątkowo mocno ścisnęła gorset cienkiej błękitnej sukienki.

- Wydawało mi się, że lubisz tego chłopca.

- To bellator – powiedziała jakby to wszystko wyjaśniało.

Odsunęła się od Ellen i zmierzyła ją krytycznym wzrokiem.

- Bellator to też ludzie i są bardzo mili. Przecież wiesz o tym.

Carla potrząsnęła głową.

- Niech panienka da mi spokój, bo nie ma zielonego pojęcia o czym mówi.

Kilkoma szarpnięciami raz jeszcze poprawiła sukienkę. Wprawnym ruchem wsunęła loki za wsuwki. Zerknęła pobieżnie ostatni raz i wyszła.

Ellen przejrzała się w lustrze. Wyglądała bardzo ładnie. Carla przewidziała, że w tańcu może zrobić się jej gorąco, więc wybrały cienką muślinową sukienkę. Była tylko zła, że miała tak ciasno związany gorset, ale chyba sobie na to zasłużyła.

Opuściła pokój. Już na korytarzu dosłyszała łagodne dźwięki muzyki. Zatrudnione służące biegały z tacami z miejsca na miejsce. Zewsząd dobywał się cudny zapach jedzenia. Ellen mijała pięknie ubrane bellator, które ją ignorowały. Żaden z bellator nie mógł wiedzieć, że Ellen jest sanguis, więc starała się unikać zawierania jakichkolwiek znajomości.

W końcu dotarła do sali. Panował w niej ścisk. Rozejrzała się po wnętrzu w poszukiwaniu Gabriela, ale nigdzie go nie widziała. Setki świec i kwiatów nadawały pomieszczeniu magiczny wygląd. Poczuła wiele rożnych perfum wymieszanych z zapachem róż.

Widziała Iris opartą o ramię George'a. Oboje byli odświętnie ubrani. Iris miała na sobie białą sukienkę z wieloma falbanami, a George czarny niczym noc frak. Rozmawiali z grupką bellator, którzy co rusz zaśmiewali się w głos. Ellen szukała też Calona, ale nigdzie go nie widziała.

Jacyś tancerze zeszli z parkietu i Ellen w końcu zobaczyła Gabriela.

Siedział przy fortepianie. Ze swojego miejsca ujrzała białą koszulę i szarą kamizelkę. Jego ruda czupryna srebrzyła się w świetle świec. Widziała jak kosmyk włosów przykleja się do spoconego czoła. Wyglądał pięknie. Wyprostowany, skupiony. Jego zamyślona mina artysty nadawała twarzy niemal niebiański wyraz. Zakończył utwór i wtedy podeszła do niego wysoka kobieta w zielonej sukni. Zaśmiała się perliście na to, co powiedział. Gabriel rozsiadł się wygodnie, kładąc rękę na klapie fortepianu. Widywała ten ruch wielokrotnie i poczuła ukłucie zazdrości, kiedy jego twarz rozjaśnił uśmiech.

Kobieta w poufały sposób położyła dłoń na jego ramieniu i Ellen nie panując nad swoimi emocjami chciała wyjść, ale zatrzymał ją czyjś lekki dotyk. W tym samym czasie Gabriel zaczął grać nowy utwór.

Obróciła się i wpadła w bezdenną studnię czarnych oczu. Źrenice całkowicie wymieszały się z tęczówkami. Spojrzenie rzucone przez takie oczy nie miało granic. Utonęła w nich i wstrząśnięta cudem wyswobodziła się z ich magii. Spojrzała na elegancką bladą, niemal białą twarz o wysokich kościach policzkowych. Jego włosy również były czarne jak głęboki mrok w środku nocy. Zerknęła na zmysłowe czerwone wagi, które krwawą linią odcinały się od twarzy w jakiś tajemniczy, zmysłowy sposób.

- Czy zna pani ten utwór? – Nie czekał na jej odpowiedź. - To Bellanoir. Piękna czarna gwiazda. Opowiada o gwieździe, która zakochała się w ziemskim chłopcu i nie chciała już świecić. W końcu zgasła z tęsknoty za nim. Taką właśnie tęsknotę poczułem patrząc na ciebie, pani.

Jego głos był powolny i uwodzicielski. Uniósł twarz i w świetle świec ujrzała całą sylwetkę. Był wysoki. Wyższy od Gabriela i bardziej umięśniony od Nicholasa, ale coś w jego bezdennie czarnych oczach sprawiało, że zdawał się Ellen nieśmiały, zagubiony i delikatny. Czarne włosy wiły mu się przy uszach w ten sam sposób, co Nicholasowi. Ellen poczuła ukłucie w sercu.

- Historia tego utworu jest niezwykle ujmującą, panie...?

Ukłonił się przed nią dworsko, a guziki wytwornej śnieżnobiałej koszuli odsłoniły fragmenty bladej klatki piersiowej.

- Silor Cave. – Ujął jej dłoń w palce. Poczuła gorący dotyk i zderzenie z lodowatymi ustami, kiedy ją ucałował. – Jestem kierownikiem głównego domu bellator z Chindale.

Nie czekał na jej reakcję. Pociągnął ją w stronę parkietu do wirujących już par. Ujął w pasie gorącą dłonią i przyciągnął do siebie. Prowadził ją w tańcu jak doświadczony tancerz, a ona wirowała wokół niego z lekkością.

- Nie znam cię, pani. Nie widziałem nigdy wcześniej, a na pewno zapamiętałbym tak piękną twarz.

Wpatrywał się w nią z zachwytem, a Ellen zarumieniła się pod jego spojrzeniem.

- Nie udzielałam się towarzyszko, panie Silor.

- Och – potrząsnął głową – proszę mówić mi po imieniu.

- Dobrze, Silorze – szepnęła dziwnie onieśmielona.

Muzyka zmieniła bieg. Stała się trochę bardziej natarczywa, a Ellen odniosła wrażenie, że Gabriel zgubił jakąś nutę.

- Więc ty również mów mi po imieniu – dodała, kiedy się nie odzywał. - Jestem Ellen.

- Wiedziałem, że musisz mieć piękne imię. Tak cudowna twarz zasługuje na to, co najlepsze.

Zwilżył usta koniuszkiem języka. Ellen mocniej ścisnęła jego ramię. Poczuła zapach. Nie potrafiła do niczego porównać, ale był bardzo przyjemny.

- Czy w twoim karnecie znajdzie się jeszcze jakiś wolny taniec dla mnie? Może następny? – Puścił jej oczko.

- To nie wypada, by tańczyć z jednym partnerem dwa tańce z rzędu, Silorze. Na pewno to wiesz.

- Nie zaszkodziło spróbować. – Roześmiał się głośno i odsłonił doskonale równe i białe zęby.

Muzyka ucichła. Ellen poczuła lekki dotyk na łokciu, kiedy Silor się od nie odsunął.

- Poznałaś już Silora, Ellen? – Głos Gabriela był cichy i łagodny jak zawsze, ale Ellen dosłyszała w nim ostrą nutę.

Silor ukłonił się raz jeszcze i obrzucił Gabriela spojrzeniem.

- Usłyszałem Bellanoir nie mogłem się powstrzymać, by nie poprosić pięknej kobiety o taniec. Czy to grzech? – Jego głos był czystym barytonem. – Ellen, jeśli łączą cię jakieś więzi z Gabrielem, to przepraszam, że skradłem twój taniec, ale wydawało mi się, że również pragnęłaś ukołysać się w muzyce.

- Spokojnie Silorze. Ellen może tańczyć z kim chce. Po prostu chciałem się z tobą przywitać. – odpowiedział zamiast niej Gabriel.

Obaj mierzyli się zaciętymi spojrzeniami. Ellen zrobiło się niezręcznie.

- Napiłabym się szampana.

- Ja pójdę – powiedzieli równocześnie, chcąc ją obsłużyć.

Żaden z nich nie chciał odpuścić, ale w końcu Silor elegancko się skłonił i podszedł do kelnera.

- Co to było, Gabrielu? – szepnęła Ellen. – Nigdy się tak nie zachowywałeś.

Gabriel posłał jej rozbawione spojrzenie.

- Wcale nie. Jako bellator jestem bardzo terytorialny i nie życzę sobie innych mężczyzn obok ciebie, a już zwłaszcza takich typów jak Cave. – jego nazwisko wypluł jak obelgę.

- Mnie wydawał się bardzo uprzejmy.

- Nie wiesz, co miał w głowie.

- A ty skąd niby wiesz?

Jego oczy pociemniały.

- Wiem, ponieważ każdy mężczyzna na tej sali, każdy ma to samo w głowie patrząc na ciebie. A wiem to, ponieważ myślą dokładnie to, co ja – spauzował – że jesteś piękna. I że oddaliby wszystko, by dotykać twojej skóry – szeptał jej do ucha, a jego oddech łaskotał szyję. – Całować twoje usta, czuć twój zapach na własnej skórze. A Silor jest najgorszy z nich wszystkich.

Ellen zadrżała od jego słów, ale nie zdążyła nic powiedzieć, bo pojawił się Silor. Podał jej kieliszek szampana. Nie znosiła smaku alkoholu, ale umoczyła usta w płynie.

- Jak się wiedzie w Chindale? – zagaił Gabriel. I nagle animozje między nimi zniknęły. Rozmawiali teraz na poważne tematy.

Silor wzruszył ramionami. Ten nieelegancki gest mało do niego pasował.

- Moi ludzie giną, a pasożyty coraz bezczelniej sobie poczynają. Ne mamy sanguis, żeby tworzyć nowych bellator. Nie wiem jak to będzie wyglądało. – Zerknął na Ellen. – Ale dość tych nudnych rozmów. Jesteśmy tu, by się bawić, a nie rozmawiać o śmierci.

Uśmiechnął się do Ellen promiennie. Ucałował jej dłoń i zginął w tłumie.

Nicholas zaczął grać przepiękny smutny utwór i Ellen zamyśliła się wsłuchując w jego brzmienie. Gabriel schwycił jej dłoń i poprosił do tańca.

Kiedy tańczyła z Silorem, to czuła w sercu niespokojny ogień. Gabriel był jak podmuch wiatru. Trzymał ją delikatnie uśmiechając się leniwie. Dała mu się prowadzić i przytuliła czoło do zagłębienia szyi. Czuła pulsowanie jego krwi i przyspieszony oddech we włosach. Wtuliła się w niego jeszcze mocniej, odnajdując bezpieczeństwo w jego ramionach. Rzadko się przytulali. Rzadko była w niego wtulona, ale teraz czuła się jak w domu. Czuła jakby była wycięta z tych ramion i wsunięta w nie z powrotem.

Uniosła twarz i ujrzała jego roziskrzone oczy. Zatonęła w nich.

Nicholas przeczesywał salę wzrokiem. Dwa razy zgubił takt, ale nikt tego nie zauważył. Właściwie mało go to interesowało. Miał teraz zbyt wiele rzeczy na głowie. Widział jak Ellen tańczy z Gabrielem i poczuł żal w sercu, ale zignorował to. Wbił wzrok w dalszy koniec sali i tak. Ujrzał go.

Niezdarnie zakończył utwór i wstał sprzed fortepianu. Ruszył w stronę Calona. Ich spojrzenia się skrzyżowały. Nicholas dostrzegł zrozumienie w jego oczach. Po chwili spotkali się na korytarzu.

- Znalazłeś coś? – Nicholas posłał mu naglące spojrzenie.

Magicae roześmiał się figlarnie.

- A i owszem. Mam rozwiązanie twojej zagadki, przyjacielu.

Nick zacisnął dłonie w pięści.

- Mów więc, magu.

- A zapłata?

- Jaka zapłata? Przyniosłem ci księgi, które ode mnie chciałeś – warknął Nicholas.

Calon spojrzał na niego spod rzęs.

- Nie wymagam wiele. Mój cennik nie jest wygórowany.

- Czego więc chcesz? – Nicholas posłał mu zabójcze spojrzenie.

- Pocałunek. Jeden pocałunek.

Mag czekał spokojnie na jego reakcję.

- Dobrze. Pocałuję cię, magicae.

Mag roześmiał się i nachylił w stronę Nicholasa. Słyszeli stłumione głosy, ale nie dbali o to, czy ktoś ich widzi. Calon miał to w głębokim poważaniu, a Nick był zbyt zdesperowany, by zwracać na to uwagę.

Nicholas ułożył usta na zimnych wargach maga i ucałował go.

- Nie tak, chłopcze. Chcę poczuć ten pocałunek. Pocałuj mnie jak twoją calanhe.

Nicholas warknął rozwścieczony i spróbował raz jeszcze. Chciał ukryć swoje obrzydzenie, kiedy język magicae znalazł się w jego ustach i stłamsił to w sobie. Mag złapał go za włosy i mocniej pociągnął w swoją stronę. Pocałunek dłużył się Nicholasowi jak najgorsza tortura. W końcu Calon oderwał się do niego.

- Całkiem nieźle całujesz, chłopcze. I wiem, co mówię, bo całowałem wiele ust.

- Koniec gadania, magu. Mów, co wiesz.

Magicae roześmiał się rubasznie.

- Dobrze. Przejedźmy od razu do rzeczy zgodnie z twoim rozkazem. Po pierwsze calanhe nigdy nie jest nieodwzajemnione. Nie ma możliwości, żeby tak było.

- Jest. Ona nie czuje tego do mnie – powiedział głucho Nicholas.

- Ech. – Mag machnął ręką. – Wiem już sporo na twój temat, tylko potrzebuję potwierdzenia. I nie kłam, bo wiem, kiedy kłamiesz. – Calon zmierzył go spojrzeniem. – Odnalazłeś calanhe z Ellen, a ona odnalazła je z Gabrielem?

- Skąd...? – zaczął Nicholas i urwał.

- Niewiele uchodzi mej uwadze. Potwierdzasz zatem?

Mag oparł się o ścianę, a jego oczy zabłysły czerwienią.

- Tak. Oni odnaleźli się trzysta lat temu. Ja odnalazłem ją teraz. Ale ona nie dała po sobie poznać, że również to poczuła. Poza tym, nie rozumiem jak możliwe jest, że jedna osoba jest calanhe dwóch innych.

Mag westchnął przeciągle.

- Jesteście takimi głupcami, bellator. Macie wszystko na wyciągnięcie ręki, a tego nie widzicie. Gabriel to twój frater. Frater to połączenie dusz, czyż nie? Wasze się pomieszały, a jedna pierwotnie była calanhe Ellen. Czy to już dla ciebie wystarczająco jasne?

Nicholas już to wiedział. To samo podsunęła mu Ellen wtedy na schodach, ale potrzebował potwierdzenia, że rzeczywiście tak jest.

- I dlatego Ellen nie dała po sobie poznać, że odnalazła calanhe, bo kiedy brałeś ją wtedy ona niczego już nie odnalazła. Rozumiesz?

Nicholas w nerwowym geście zmierzwił sobie włosy.

- Tak, wiem już wszystko. Nie poczuła tego, bo jej dusza już została połączona z duszą Gabriela. To tylko ja ją odnalazłem.

Naraz poczuł niejasną myśl. Maleńką i nieśmiałą. A może to jego dusza pierwotnie była calanhe Ellen? Może Gabriel mu ją zabrał? Może to od niego pochodzi. Zdusił w sobie te zdradzieckie myśli.

- Lepiej się już poczułeś, chłopcze? – Mag wydawał się szczerze zainteresowany. – Nie musisz już czuć takich wyrzutów sumienia, że nie możesz bez niej żyć. To nie twoja wina. Myślę, że powinniście o tym porozmawiać.

Nicholas potrząsnął głową.

- Nie mogę zrobić tego mojemu frater. Nie mogę. Cierpiałby.

- A ty nie cierpisz?

Calon podszedł bliżej niego i położył na nim ciężką rękę.

- Jestem silniejszy od Gabriela. Ja wiele zniosę. On jest delikatniejszy. I oddałby mi ją.

- A czy nie tego pragniesz?

Nicholas nic nie odpowiedział.

Đọc tiếp

Bạn Cũng Sẽ Thích

319K 34.4K 89
Od wieków mieszkańcy Furantur wystrzegali się znaków. Odkąd tylko aroganccy ludzie wykradli magię, chmara kruków nie znaczyła niczego dobrego. Co jed...
137K 7.3K 69
W tej książce nic nie trzyma się kupy generalnie. Była pisana na początku gimnazjum, wiec proszę się nie dziwić. Zapraszam np. do „Aplikacji: Kopcius...
9.9K 1.1K 17
Cztery nacje, które żyją ukryte w cieniu ludzi od wieków: Wampiry, Wilkołaki, Syreny i Czarodzieje. Wszyscy kryją się za woalem normalności. Ale jest...
5.8K 305 36
Tytuł mówi sam za siebie! Zapraszam!❤