Rozdział 20

508 65 8
                                    

Siedziałam na balkonie owinięta prześcieradłem pisząc list. List do Connora. Zerknęłam do pokoju. Chłopak nadal spał. To dobrze. Muszę skończyć pisać zanim się obudzi. Przetarłam dłonią spocone czoło. Było mi bardzo gorąco. Słońce świeciło mocno od samego rana i wszystko wskazywało na to, że ta wysoka temperatura utrzyma się do wieczora. Westchnęłam głęboko. Za cztery godziny mam samolot, choć bardzo nie chcę stąd wyjeżdzać to nie mam wyjścia. Muszę zostawić to piękne miejsce i mojego Connora. Na samą myśl o tym poczułam ucisk w sercu. Spojrzałam na wypełnioną słowami kartkę. Cokolwiek bym nie napisała to i tak zawsze będzie za mało, to i tak zawsze będzie nie wszystko. Spojrzałam w niebo. Było piękne, bezchmurne, niebieskie. Mogłoby się wydawać, że nigdzie na świecie, w żadnym miejscu to niebo nie będzie nigdy wyglądało tak samo jak tutaj. Rozejrzałam się dookoła, na otaczające mnie drzewa, kwitnące kwiaty, wspaniałe monumentalne budynki. Chciałam zapisać ten widok na zawsze w swojej pamięci. Ponownie spojrzałam na swoją kartkę, dopisałam jeszcze parę zdań, po czym weszłam do pokoju i po cichutku wsunęłam list do wiszącej na krześle marynarki Connora. Spojrzałam na niego. Spał z rozczochranymi włosami opatulony w białą kołdrę. Wyglądał tak bezbronnie, jak mały słodki aniołek. Rozczuliłam się i uśmiechnęłam do samej siebie. Postanowiłam wziąć kąpiel, więc udałam się do łazienki. Po kilku krokach podłoga zakrzypiała pod moimi stopami a chłopak się przebudził. Gdy mnie ujrzał przetarł oczy i uśmiechnął się od ucha do ucha. 

- Dzień dobry księżniczko.

- Dzień dobry książę, jak się spało?

- Cudownie, nie mogło być lepiej. A Ty długo nie śpisz?

- Chwilkę...

Chłopak przyglądał mi się badawczo.

- Co? - zapytałam.

- Nic, po prostu w mojej koszuli wyglądasz mega seksi.

Zarumieniłam się po czym odpowiedziałam:

- No wiesz dzięki starałam się.

I oboje wybuchnęliśmy śmiechem.

- A  teraz na poważnie, co pan sobie życzy na śniadanie?

- A czy dostanę je do łóżka?

- Naturalnie, że tak.

- Hm..w takim razie poproszę Ciebie.

- Na miejscu, czy na wynos? - przegryzłam wargę.

Chłopak wstał, wziął na ręce i położył na łóżku. Uśmiechnęłam się do niego czule, a on zaczął obdarowywać mnie pocałunkami. Chciałam, aby ta chwila trwała wiecznie. Niestety wiedziałam, że to zaraz się skończy, dlatego podparłam się na łokciach i wstałam.

- No to poczekaj tutaj na mnie, a ja zaraz wrócę z pysznym śniadankiem. 

- Obiecuję, że nigdzie nie ucieknę.

Pobiegłam szybko na dół. Z kuchni tradycyjnie dobiegały piękne zapachy. Stephanie rozpromieniła się na mój widok.

- Witaj kochaniutka, przygotowałam tosty francuskie i świeży kompot. Zawołaj swojego chłopaka na śniadanie.

- Steph, jesteś kochana, ale nie ma potrzeby. Sama zrobię śniadanie i zjemy na górze.

- O nie nie, w tym momencie łamiesz mi serce. Proszę weź to i zjedzcie co przygotowałam, bo inaczej się obrażę.

- Ale..

- Nie przyjmuję żadnej odmowy moja panno.

- No dobrze, dziękuję Ci bardzo, jesteś najlepsza - ucałowałam kobietę w policzek, chwyciłam tacę i udałam się spowrotem na górę. Weszłam do pokoju i zastałam Connora, w takiej samej pozycji jak przed wyjściem.

5 sekundWhere stories live. Discover now