Jeszcze nigdy w życiu tak się nie śpieszyłam. Biegałam z pokoju do kuchni i z kuchni do pokoju. Co prawda Steph zaoferowała mi swoją pomoc ale ja chciałam przygotować wszystko sama. Jednak w końcu się poddałam i zawołałam Stephanie. Ta z wielką radością wkroczyła do kuchni i zaczęła kroić pomidory do sałatki. Poza tym perspektywa, że to już ostatnie chwile w tym miejscu zabolała mnie, dlatego fajnie było spędzić ten czas z tą przesłodką staruszką. Moje roladki były w piekarniku, sałatka była prawie skończona, deser czekał w lodówce. Zerknęłam na zegarek. Mam pół godziny. Niedobrze. Steph chyba zauważyła zakłopotanie na mojej twarzy gdyż w tej chwili odezwała się:
- Idź kochanie, przygotuj się. Ja wszystko dokończę.
- Ale...ja nie mogę. To mój gość i moja kolacja.
- Jasne, że możesz.
- Na pewno?
- Na pewno - uśmiechnęła się - no idź szybciutko.
Uściskałam ją i ucałowałam w policzek, po czym szybko pobiegłam na górę. Po drodze prawie wywróciłam się na schodach. Ściągnęłam z siebie szybko swoje przepocone ubrania i rzuciłam je na podłogę. I wtedy zerknęłam na bluzę Bradleya, którą także tam leżała. Pomyślałam, że muszę mu ją jakoś zwrócić i postanowiłam, że dam ją po prostu Connorowi. Szybko weszłam do łazienki i rozpuściłam swoje włosy. Odkręciłam ciepłą wodę aby, napełniła ona całą wannę. Popatrzyłam w lustro i pokiwałam głową. Nie mogę zachować się jak zwykła świnia. Wkroczyłam do pokoju w poszukiwaniu czystej kartki papieru. Wyciągnęłam z plecaka swój notatnik i ołówek. Napiszę dla Bradleya list. Powiem w nim mu wszystko, to czego nie zdążyłam i ładnie się z nim pożegnam. Weszłam do wanny i zaczęłam kreślić słowa. To wcale nie było łatwe, bo tak wiele chciałabym mu napisać, a nie wiedziałam jak. Odetchnęłam głęboko i w tej chwili zapisywałam wszystko, to co czułam. Kartka została zapełniona z prędkością błyskawicy. Odłożyłam ją na bok i zamknęłam oczy. Nie wiem, ile tak leżałam ale po chwili usłyszałam pukanie do drzwi.
- Kto tam? - zapytałam przerażona.
- To ja Steph, ten słodki młodzieniec już przyszedł.
- Jezus Maria! - krzyknęłam i szybko wyskoczyłam z wanny obwijając się w pośpiechu ręcznikiem.
- Przez ile mam go zatrzymać na dole?
- Steph, 10 minut, błagam.
- Nie ma sprawy.
- Jesteś aniołem.
- Już to słyszałam haha.
Kobieta wyszła z pokoju, a ja zaczęłam suszyć włosy, jednocześnie szukając tuszu do rzęs. Każdy mój ruch był bardzo gorączkowy. Gdy już moje kosmyki były prawie suche, zaczęłam ubierać rajstopy, a następnie sukienkę. Pomalowałam usta perłową szminką i pomalowałam rzęsy. Prędko podniosłam wszystkie leżące na podłodze ubrania i wrzuciłam je niechlujnie do szafy, po czym pościeliłam łóżko. Zapaliłam zapachowe świece oparzając przy tym dłoń. Założyłam buty i pobiegłam na dół nie patrząc już nawet w lustro. Connor wyglądał nieziemsko. Naprawdę brakowało mi słów, by opisać jego urok. On także się nie odzywał tylko wgapiał się we mnie jak dziecko, które na wystawie widzi swoją wymarzoną zabawkę.
- W..wyglądasz cudownie - odezwał się wreszcie, a następnie głośno przełknął ślinę.
- Ty też się nieźle prezentujesz.
Zaśmialiśmy się oboje, co pozwoliło rozładować atmosferę.
- To dla Ciebie - odrzekł Connor wręczając mi duży piękny bukiet herbacianych róż.