Rozdział 2

1.2K 127 26
                                    

200 tysięcy ludzi i każdy z osobna wydający z siebie decybele ponad normę. Niefajne uczucie. Radość fanów to wspaniałe uczucie, ale te krzyki i histerie chyba jednak mocno przerażają Bradleya. Jeszcze tylko ostatnia piosenka 'Wild heart' i chłopcy zejdą ze sceny, będą mogli znów się wyluzować i powrócić do swojej normalności.

Zjedzą w spokoju fast foody, wypomną sobie wszystkie wpadki, które zaliczyli podczas koncertu i pójdą spać. Kilka godzin snu w ciasnym busie to niezbyt optymistyczna wersja dla większości, ale Ci chłopcy to kochają.

Nareszcie. Koniec. Owacje na stojąco, transparenty z różnymi wyznaniami nagle uniosły się wyżej, a jakieś dwie fanki nagle zachciały wyeksponować swoje kształty i rzucają stanikami na scenę. James jest tym przerażony, Connor spuszcza wzrok, Tristan nie zwraca na to w ogóle uwagi, a Bradley..Bradley kręci głową i się śmieje.

To wcale nie było odjazdowe, nie myślcie sobie że każdą gwiazdę kręci nagość napalonej fanki. Może gwiazdy rocka tak ale nie czwórkę tych uroczych chłopczyków.

Cała czwórka cieszy się, że to już koniec tego show. Kochają muzykę i uwielbiają dzielić się tym z innymi ale na dzisiaj wystarczy. Schodzą ze sceny i udają się do swojego lokum.

- Tamta blondynka miała wielkie piersi.

- Boże Connor hahaha - wybuchnął śmiechem James a zaraz po nim cała reszta.

- No co? Nie mówcie że nie widzieliście.

- Kiedyś przywykniesz do tych widoków i już nic nie będzie dla Ciebie ogromne - rzekł Tris. Znowu wszyscy się roześmiali.

- Nie wiem jak wy chłopcy, ale ja idę spać - powiedział już nieco ponurym głosem Bradley.

- Nic z nami nie zjesz?

- Nie, dzięki.

- Zamówimy nasze ukochane skrzydełka w sosie.

Bradley pokręcił głową.

- Jakoś nie mam ochoty, za to sen bardzo mi się przyda.

- Co Liberty się nie odezwała?

Brad wykrzywił usta i nic nie odpowiedział.

- Nie przejmuj się stary.

- Z nią koniec, dobranoc.

Chłopcy rzucili po sobie niepewne spojrzenia, a następnie popatrzyli na Brada.

- W końcu jest okazja żeby wyciągnąć Jacka Danielsa.

- Tris zamknij się.

- Nie, dajcie mu spokój, ma rację - odezwał się Bradley.

- Zatem napijmy się.

James poszedł do mini barku i wyciągnął butelkę, później gimnastykował się przez kilka minut by ją otworzyć.

- Czyli zerwaliście?

- Taa.

- W końcu zrozumiałeś, że Cię wykorzystywała.

- Nieprawda...ona tylko... - zająknął się Brad.

- Odkąd masz kupę forsy polubiła twoją kartę. Kiedy ostatnio powiedziała, że Cię kocha? Kiedy zobaczyła piękną sukienkę na wystawie. I jeszcze do tego te jej humorki. Porażka. Naprawdę dobrze się stało.

Chłopak z loczkami był zakłopotany i nie wiedział co powiedzieć.

- Ona była taka delikatna, czuła, idealna.

- To były tylko pozory Bradley. Idealna i czuła dziewczyna nie olewa Cię i dzwoni gdy masz ważny koncert. No błagam, ogarnij się już - rzekł Tris.

- Stary jak nie ta to inna - dodał Con.

- Tak mówią - odrzekł niechętnie Bradley.

- Jesteś Bradley Will Simpson, kto Ci się oprze? Sama Oprah i królowa Elżbieta na pewno mają na Ciebie ochotę.

Brad zaczął się śmiać. Był to ten jeden z jego podobno najlepszych odgłosów śmiechu.

- Elka jest moja, nie ma co. A tak poważnie to nie chcę już nikogo więcej, nigdy. Miłości nie ma.

- A tak poważnie potrzebujesz kilku sekund - odezwał się James.

- Że co?

- Kilku sekund, które nadadzą Twojemu życiu nowy bieg. Potrzebujesz takich pięciu sekund, które wszystko odmienią, rozumiesz?

-Teraz już tak.

- To dobrze.

- Ale ja nie wierzę w takie rzeczy - powiedział Bradley

- To znaczy?

- Nie wierzę w to, że kilka sekund może cokolwiek zmienić w moim życiu. Teraz jest trasa i koncerty, codziennie to samo, tylko w różnych miejscach. Jak coś ciekawego czy niezwykłego ma się wydarzyć?

- Zobaczysz, za trzy tygodnie zaczynamy wakacje, na pewno coś się wydarzy.

- Taa akurat.

Po czym wstał, leniwie przeczesał dłonią swoje włosy, pożegnał się z chłopakami i udał się spać.

5 sekundWhere stories live. Discover now