Był ciepły poniedziałkowy poranek, jak przystało na pogodę w czerwcu. Szłam do szkoły w nowych dżinsach i zwykłej białej koszulce, na którą narzuciłam zwykłą szarą bluzę. Jeżeli wszystko pójdzie po mojej myśli dzisiaj po raz ostatni udam się do tej szkoły. Nie obchodziły mnie moje oceny i fakt, że mogłoby być lepsze, jeżeli trochę bardziej bym się przyłożyła. Zależało mi teraz tylko na bezpieczeństwie i szczęściu mojej rodziny. Chciałam zakończyć ten cały koszmar i słuchając właśnie jednej z moich ulubionych piosenek Two Door Cinema Club uśmiechałam się sama do siebie, bo wiedziałam, że może mi się to udać. Spojrzałam na zegarek, wskazał mi 7:51 co oznaczało, że mam jeszcze tylko kilka minut do dzwonka, dlatego odrobinę przyśpieszyłam. Dotarłam do szkoły dwie minuty przed lekcją i udałam się prosto do klasy gdzie wszyscy przyjęli mnie z piskami i wielką radością. Dziewczyny rzuciły się na mnie, gdyż chciały wiedzieć co porabiałam "bo słyszały plotki że poznałam sławy" nie wiedziałam za bardzo co mam im powiedzieć, dlatego zmieniłam temat i wtedy w klasie pojawia się moja wychowawczyni.
- Dzień dobry... - odrzekła, ale jak zawsze każdy ją zignorował.
Była osobą, której nie dało się lubić. Sztywna kobieta bez poczucia humoru, która tylko na każdym kroku robi wszystko,by nam dowalić.
Usiadła przy biurku i przewierciła spojrzeniem całą naszą klasę.
- O Anita a co to się z Tobą działo? Chora byłaś?
- Leżałam w szpitalu - wypaliłam szybko.
- Ojej, a co się działo? Nic Ci nie jest?
- Nie, już wszystko w porządku, po prostu zasłabnęłam no i właściwie to tyle.
- Szkoda, że Twoja mama do mnie nie zadzwoniła.
Przewracam oczami, gdy tylko spuszcza ze mnie wzrok. "Może moja mama nie ma ochoty z Tobą rozmawiać wiedźmo" odpowiadam jej w myślach. Postanowiłam jednak po chwili do niej podejść i załatwić to co miałam w planach.
- Sorko bo ja mam pytanie..
- Słucham?
- Czy jest możliwość, żebym dzisiaj odebrała swoje świadectwo.
Popatrzyła na mnie pojdejrzliwie.
- A dlaczego dziś? Zakończenie roku jest w piątek.
- Tak wiem, ale ja jutro wyjeżdzam do cioci na wakacje z rodziną.
- A Twój wyjazd nie może poczekać?
Zaklnęłam w duchu.
- Nie.
- W takim razie idź do pana dyrektora i z nim porozmawiaj na ten temat.
- A mogę iść teraz?
- No co ty, lekcja jest.
Odeszłam zirytowana do ławki. Jest godzina wychowawcza a ona bazgrze w dzienniku, a mi nie pozwoli i tak wyjść z klasy. Zakładam słuchawki i patrzę w okno. Po chwili zamykam oczy i czekam na koniec lekcji. Jak się później dowiaduje u dyrektora, nie będzie żadnego problemu z tym żebym dzisiaj otrzymała świadectwo, tyle że będzie gotowe po południu. Cieszę się jak małe dziecko i bardzo mu dziękuję. Postanawiam urwać się z innych lekcji i muszę zadzwonić do cioci, żeby ją o wszystkim poinformować, Jeżeli ona nie zgodzi się na przyjazd całej naszej czwórki, wliczając w to oczywiście psa to będzie fatalnie. Biorę głęboki oddech i w końcu wybieram jej numer. Odbiera po kilku sygnałach.
- Cześć kochanie, właśnie miałam do Ciebie dzwonić - odzywa się entuzjastycznie.
- Hej ciociu, widzisz co za wyczucie, jak podróż?