Rozdział 11

1.4K 76 111
                                    

Kokichi per.

Otworzyłem oczy i ujrzałem ciemność. Gdzie jestem? Co to za miejsce? Czy ja umarłem? Zacząłem się rozglądać. Wszędzie było ciemno. Dopiero po dłuższej chwili zauważyłem małe światełko. Zacząłem iść w jego stronę. Z każdym krokiem słyszałem jakieś niewyraźne szepty. Bałem się. Nie wiem skąd dochodziły te szepty. Były wszędzie ,ale nikogo nie widziałem. Do tego nie wiem co mówią. Są niewyraźne. Co ja mam zrobić? Po krótkiej chwili szepty zrobiły się bardzo głośne ,ale nadal były jednak niewyraźne ,a przez to że było ich tak dużo to nie słyszałem co mówią. Zrobiłem kolejny krok i kolejny i w końcu byłem praktycznie przy świetle. Wyciągnąłem rękę w stronę jasnego obiektu i już chciałem go chwycić kiedy poczułem czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Nie mogłem się ruszyć. Nie umiałem. Nawet odezwać się nie mogłem. Czy to jest paraliż? Nie lubię. I don't liked. Jedyne co mi zostało to czekać i patrzeć na światło które było przede mną. Osoba która trzymała mnie za ramię nie pokazywała mi się. Przez chwilę nawet się nie odzywała jednak to się szybko zmieniło.

- na pewno chcesz tam iść? - spytał kobiecy głos. Był mi on obcy ,a jednocześnie bardzo dobrze znany. Nie wiem czemu ,ale wydawało mi się że go kiedyś słyszałem. Lata temu. Nie wiem kto do mnie mówi. Chciałbym zobaczyć tę osobę.

- p-pokaż mi się- zażądałem. Nie wiem jakim cudem udało mi się coś powiedzieć ,ale się udało.

- jeśli tam pójdziesz nie będzie odwrotu. - powiedział głos. Poczułem zimno przeszywające moje ciało. Co to za dziwne uczucie? Po chwili ktoś zasłonił mi oczy. Nie wiedziałem co się dzieje. Kiedy ta osoba zabrała swoje dłonie ujrzałem siebie. To moje wspomnienia. Co jest? Hę? To nie ma sensu.  - widzisz? To ty. Dwa tygodnie temu piszesz w pamiętniku o tym jak się czujesz. Pamiętasz co tam napisałeś?- spytał głos. Przymknąłem oczy wiedząc co muszę odpowiedzieć.

- pustka. Te dziwne uczucie że nie mam nic. Ta chęć zniknięcia z tego świata. I wielka pustka, ogromna dziura w sercu które już dawno zostało zdeptane i wrzucone do kosza na śmieci. - powiedziałem. Po chwili znów poczułem jak ktoś zasłania mi oczy.

- ,ale czy te uczucia są słuszne?- spytał głos po czym ręce z moich oczu zastały zabrane i mogłem zobaczyć siebie i Shuichiego.

-to.... to było wtedy kiedy próbowałem się powiesić- powiedziałem. Nie widziałem osoby stojącej za mną ,ale wiedziałem że się uśmiechnęła.

- tak. To było wtedy. Jak się wtedy czułeś? Pamiętasz?- spytał głos. Przez chwilę milczałem jednak w końcu uznałem że muszę to powiedzieć.

- byłem zły. Bardzo zły. Na początku myślałem że jestem zły na Saichare ,ale potem zorientowałem się że tak na prawdę jestem zły na siebie. - powiedziałem patrząc na wspomnienie które miałem przed sobą

- dlaczego byłeś na siebie zły?- spytał głos.

- bo nie udało mi się powiesić. Bo nie umiem nawet się zabić porządnie. Nic mi nie wychodzi- powiedziałem. Nagle usłyszałem mnóstwo szeptów dochodzących z każdej strony. Każdy z nich powtarzał jedno słowo.

- kłamca. Kłamca. Kłamca. Kłamca- czułem jak dreszcze przechodzą moje ciało.

- wiem że jestem kłamcą! ALE TERAZ MÓWIĘ PRAWDĘ!- krzyknąłem. Szepty ucichły.

- jesteś pewny że mówisz prawdę? - spytał kobiecy głos. Spojrzałem jeszcze raz na moje wspomnienie.

- ja... tak... tak. Mówię prawdę- powiedziałem trochę mniej pewnie. Głos się zaśmiał po czym odpowiedział.

- kłamiesz. Owszem byłeś zły na siebie ,ale nie dlatego że się nie udało ,ale dlatego że chciałeś to zrobić- powiedziała kobieta. Chciałem coś powiedzieć ,ale w tym momencie moje oczy po raz kolejny zostały zasłonięte. Przez chwilę trwała ciemność ,a kiedy znowu mogłem widzieć ujrzałem coś czego nie pamiętałem.

Oumasai: szczere kłamstwo i fałszywa prawda. [Zakończone ] Where stories live. Discover now